Rozdział 3.pdf

(119 KB) Pobierz
315399025 UNPDF
Destiny
by kropelka_nadziei
1
315399025.001.png
3.
Zmiana
Tylko się nie spóźnij. Tylko się nie spóźnij... - powtarzałam sobie w myślach biegnąc wzdłuż
szkolnego korytarza. Wbiegłam do sali i szybko zajęłam swoje miejsce. Na szczęście nauczyciela
jeszcze nie było.
– Cześć Bell. - przywitał mnie Jacob.
Nie miałam ochoty z nim rozmawiać więc włączyłam iPoda. Zamknęłam oczy i poddałam się
muzyce.
– Dzień dobry Bello. - przywitał mnie znajomy głos.
Otworzyłam jedno oko i zerknęłam w bok. Nie myliłam się, to był on. Serce waliło mi jak młotem.
Próbowałam coś powiedzieć ale nagle zabrało mi słów. Patrzyłam tylko w jego zielone oczy jak
zahipnotyzowana.
– Czy to miejsce jest wolne? - zapytał Edward wskazując na Jacoba, który siedział obok mnie.
– T... t... tak. - wyjąkałam.
– Nie! - krzyknął Jake. - To miejsce jest zajęte!
Patrzył na Edwarda z taką wściekłością, że byłby w stanie zabić samym spojrzeniem.
– W takim razie ja się przeniosę. - powiedziałam zbierając swoje rzeczy.
Wolałam siedzieć w jednej ławce z Edwardem niż z Jacobem.
Jake nie ruszył się ani o milimetr.
– Jak chcesz. - rzuciłam przez ramię i ruszyłam w kierunku Edwarda.
Dopiero teraz zauważyłam, że Edward wygląda jakoś inaczej. Przyjrzałam mu się uważniej.
W niczym nie przypominał Starego Edwarda, który nosił okulary, przykrótkie spodnie i
sweter w kratkę, natomiast Nowy Edward miał na sobie jasnoszary podkoszulek, jeansy i szarą
kurtkę. Wyglądał rewelacyjnie.
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko.
– Świetnie wyglądasz. - palnęłam zanim zdążyłam ugryźć się w język.
– Dziękuję. - odpowiedział i puścił do mnie oczko.
Do końca lekcji nie odezwałam się już ani słowem.
Edward zachowywał się dziwnie cały dzień. Uśmiechał się do mnie za każdym razem kiedy
na niego zerkałam.
– Co on tu robi? - szepnęłam Alice do ucha kiedy siedziałyśmy w stołówce.
– Je lunch. - odpowiedziała.
– To widzę ale dlaczego przy naszym stoliku?
– Bo jest moim przyjacielem?
Poddałam się.
***
Alice przeskakiwała z kanału na kanał a ja rozmyślałam o Edwardzie i jego dziwnej
zmianie.
– Zmieniłaś się. - powiedziała nagle nie odrywając wzroku od ekranu.
– Słucham? - spojrzałam na nią zaskoczona.
– Zmieniłaś się. - powtórzyła i obróciła głowę w moją stronę. - Co się z tobą stało?
– Nie wiem o czym mówisz.
2
Znałam Alice od lat ale jeszcze nigdy nie widziałam jej tak poważnej jak w tej chwili.
– Wiesz co? Nie mogłam zrozumieć dlaczego Edward tak cię traktuje, przecież bardzo chciał
cię poznać. Nie dawało mi to spokoju aż do wczoraj. Zmieniłaś się Bello.
– Nadal nie rozumiem.
– Stara Bella nie podkładała innym nóg. Stara Bella nie wrzeszczała na innych tylko dlatego,
że wpadli na nią przez przypadek przed supermarketem. Stara Bella była moją przyjaciółką.
A kim jest Nowa Bella? - oczy miała pełne bólu.
– O co ci chodzi?
– Nie poznaję cię Bello. Powiedz mi jedną rzecz. Co ci takiego Edward zrobił, że tak go nie
lubisz?
– Działa mi na nerwach. Z resztą on też za mną nie przepada. - broniłam się.
– I mu się nie dziwię. Też bym nie lubiła kogoś kto nie dałby mi szansy aby mnie lepiej
poznać.
Nagle wstała i wyszła z pokoju. Ona ma rację. - odezwała się moja lepsza połowa. - Kim jest Nowa
Bella? O co wam dziś chodzi? Przed czym tak uciekasz? Przed niczym nie uciekam. Dajcie mi
święty sp...
– Bello! Czekamy! - z zamyślenia wyrwał mnie krzyk Alice.
Zerwałam się z sofy i pobiegłam do pokoju mojej pokojówki.
Victoria siedziała nieruchomo na krześle a Alice skakała przed jej twarzą. Chwyciłam szczotkę do
włosów i stanęłam za Victorią.
***
Usiadłam na łóżku i włączyłam laptopa. Nagle z wieży zaczęła lecieć jedna z moich
ulubionych piosenek. Stanęłam na środku pokoju i dałam porwać się muzyce.
Don't scream about
Don't think aloud
Turn your head now baby
Just spit me out.
Don't worry about
Don't speak of doubt
Turn your head now baby
Just spit me out.
Spojrzałam przelotnie na telefon i zauważyłam, że pali się czerwona lampka. Przestałam skakać,
wyłączyłam wieżę i usłyszałam wściekły głos Alice:
– WIEM, ŻE TAM JESTEŚ!
Rzuciłam się w stronę telefonu.
– Alice?
– Nareszcie! - wrzasnęła do słuchawki - Czemu nie odbierasz komórki?
Sprawdziłam komórkę. Trzy nieodebrane połączenia od Alice.
– Nie słyszałam jej. - powiedziałam przepraszającym tonem.
– Mniejsza z tym. - nabrała powietrza. - Wiesz...
Wyszłam na balkon próbując wytężyć wzrok. Pomiędzy drzewami dostrzegłam czyjąś
sylwetkę, która po chwili znikła w gąszczu.
– Co ty na to? - zapytała Alice sprowadzając mnie z powrotem na ziemie.
3
– Co?
– Słuchasz mnie w ogóle?
– Wybacz. Zobaczyłam coś zza oknem. - odpowiedziałam szczerze. - Co mówiłaś?
– Mówiłam, że za parę dni wyjeżdżam do Miami.
– I co w związku z tym?
– A to, że chciałabym zaprosić cię do mnie na pożegnalny, babski wieczór. W piątek po
szkole. - zapiszczała do słuchawki.
– Hm. Mam lepszy pomysł. - przełknęłam ślinę. To co zamierzałam zrobić było
samobójstwem. - Może pożegnalne zakupy? - zaproponowałam.
– Taaaak! - krzyknęła do słuchawki.
– No to załatwione. Sobota - zakupy. - powiedziałam i od razu tego pożałowałam.
Słyszałam w słuchawce jak Alice skacze ze szczęścia.
– Już się nie mogę doczekać soboty. Do zobaczenie jutro Bello.
– Pa.
Zdążyłam odłożyć telefon na miejsce kiedy zadzwoniła moja komórka.
– Słucham. - zapytałam.
– Cześć Bell. - w słuchawce odezwał się męski głos.
– Jake. Czego chcesz?
– Życzyć ci miłej nocy. - odpowiedział.
– I tylko po to do mnie dzwonisz?
– Tak.
– Aha.
Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na łóżko a on zaczął wibrować. SMS. Przeczytałam go i mało
brakowało a pogubiłabym gałki oczne. Treść była następująca:
DobrejnocyEdward
Nie mogłam uwierzyć w to co przed chwilą przeczytałam. Uszczypnęłam się parę razy, żeby
upewnić się, że to nie sen. To nie był sen.
– Bello? - głos Victorii sprowadził mnie na ziemię. - Mogę?
– Tak. Wejdź. - odpowiedziałam. - Już wróciłaś? I jak było?
– Chciałabym z tobą porozmawiać. - powiedziała.
Przestraszyła mnie jej powaga.
– Co się stało?!
– Nic. Tylko... - urwała.
– Tylko? - starałam się ją zachęcić.
– Chciałabym odejść z pracy. - wydusiła i spuściła wzrok.
Komórka wypadła mi z rąk.
– Odejść? Ale jak to? Dlaczego? - byłam zdezorientowana.
– Wyjeżdżam z Forks. - powiedziała nadal na mnie nie patrząc.
– Ale... ale... - jąkałam się. - Dlaczego?
– Byłam taka ślepa. - wreszcie na mnie spojrzała. - To mój James! - krzyknęła radośnie.
– Nie rozumiem.
– Mój James. - powtórzyła. - Nasi rodzice rozdzielili nas dawno temu. Mnie wysłano tu a jego
do Europy.
– Dlaczego was rozdzielili? - zaciekawiła mnie.
– Nienawidzili się. - wyjaśniła. - Ale teraz on wrócił i chce mnie zabrać ze sobą.
4
.
Posmutniałam. Właśnie traciłam najlepszą przyjaciółkę. Victoria podeszła do mnie.
– Nie smuć się, proszę. I bez tego ciężko mi się z tobą rozstać. - przyciągnęła mnie do siebie i
przytuliła.
– Będę za tobą tęsknić. - wyznałam.
– Ja za tobą też.
Nie mogłam już dłużej powstrzymywać łez.
***
Poczułam na twarzy ciepłe promienie słońca. Szybko otworzyłam oczy i wybiegłam na
balkon. Zapowiadał się piękny dzień.
– Co by dziś na siebie włożyć? - zapytałam samą siebie rozglądając się po garderobie.
Niebieska sukienka. - podpowiedział mi mój wewnętrzny głos. Sięgnęłam po nią i przyjrzałam się
jej. Tak uważasz? - zapytałam mojego lepszego ja. Nie gadaj tyle, tylko ją ubieraj! - rozkazała. Nie
miałam ochoty na kłótnie, nawet z samą sobą.
Schodząc ze schodów usłyszałam pukanie do drzwi. To pewnie Alice. - pomyślałam.
– Cześć Alice. Wejdź. - powiedziałam rozglądając się za kluczami.
– Dzień dobry Bello. - odpowiedział mi męski głos.
Stanęłam jak wryta. Obróciłam się powoli.
– Wyglądasz prześlicznie. - dodał błądząc wzrokiem po mojej sukience.
– Dziękuję Edwardzie. - podziękowałam.
Poczułam, że robię się czerwona.
– Co tu robisz? - zapytałam.
– Przyjechałem po ciebie. - uśmiechnął się szeroko.
Uśmiech miał cudowny.
Podszedł do mnie, chwycił moją dłoń i pociągnął za sobą.
Jego dotyk sprawił, że poczułam na swoim ciele tysiące malutkich igiełek. Niestety moje szczęście
nie trwało długo. Kiedy doszliśmy do samochodu puścił moją rękę i podszedł do drzwi aby je
przede mną otworzyć.
Stałam i patrzyłam na niego rozcierając sobie dłoń. Spojrzał na nią i posmutniał.
– Wybacz mi proszę. Nie chciałem zrobić ci krzywdy. - powiedział i wyciągnął do mnie rękę.
Milczałam wpatrując się w jego dłoń. Co miałam mu powiedzieć? Moja ręka tęskni za tobą. Od
razu by mnie wyśmiał.
Wsiadłam do samochodu i zaczęłam grzebać w torebce starając się ignorować ogień, który szalał w
mojej dłoni. Edward trzasnął drzwiami i usiadł na miejscu kierowcy.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin