827. Roszel Renee - Kobiece sekrety 08 - Adwokat i miłość.rtf

(1593 KB) Pobierz

Renee Roszel

 

Adwokat i miłć

Przeła Anna Mankiewicz


ROZDZIAŁ PIERWSZY

 

Gdy tylko wysiądzie z samochodu, będzie zmuszony zacząć kłamać. Taggart Lancaster nie lubił podawać się za kogoś, kim nie był, a obecna rola nie należała do łatwychgrał syna, a właściwie wnuka marnotrawnego powracającego do rodzinnego domu po szesnastu latach nieobecności.

Spojrzał na elegancki wiktoriański dom otoczony zielenią, za którym ostre granie Gór Skalistych odcinały się od błękitu nieba.

Mocno ściskał kierownicę. Dlaczego się na to zgodził?

Bonner Wittering, jego najlepszy przyjaciel i klient, któremu poświęcał najwięcej czasu jako adwokat, zapewniał go, że zakocha się w tutejszym pejzażu. Góry Skaliste przypominały Taggartowi Alpy. Razem z Bonnerem jako mali chłopcy uczyli się w prestiżowej szkole z internatem, położonej w niewielkim miasteczku u podnóża szwajcarskich gór.

Na myśl o szkole Taggarta ogarnęła nostalgia. Wspierali się z Bonnerem przez wszystkie trudne lata dorastania. Jednak tym razem zasada my dwaj przeciwko światu” postawiła Taggarta w dosyć niezręcznej sytuacji.

Faktycznie potrzebował odpoczynku. To kolejny argument Bonnera. On sam nie mógł wyjechać z Bostonu. Prokurator nigdy by na to nie pozwolił. Wprawdzie Taggart wpłacił za przyjaciela kaucję, ale sędzia obawiał się, że może on uciec z kraju, zwłaszcza że posiadał apartament w Paryżu.

Nikomu innemu nie udałoby się namówić Taggarta na tak szalone przedsięwzięcie. Bonner był mu bliższy niż brat. Byli do siebie tak podobni, że ludzie często brali ich za rodzonych braci.

Sam już nie wiem, który z nas jest bardziej szalony. – Taggart uśmiechnął się gorzko. – Ty, bo wymyśliłeś to wszystko, czy ja, że się na to zgodziłem? Zresztą to żadna zbrodnia oddać przyjacielowi przysługępowiedział sam do siebie. – Sprawię przyjemność starszej, schorowanej kobiecie. No już, wysiadaj z samochodu!

Z ciężkim sercem zastukał do drzwi mosiężną kołatką.

Nie pozna, że nie jesteś Bonneremzapewnił sam siebie po raz kolejny. – Bonner miał dziewiętnaście lat, gdy był tu po raz ostatni. Ludzie się zmieniają. Poza tym starsza pani ledwo widzi i słyszy.

No i byli do siebie podobni fizycznie. Obaj mieli kruczoczarne włosy i orzechowe oczy, choć Taggart był o trzy centymetry wyższy od przyjaciela. Obaj byli wysportowani i kilka razy w tygodniu chodzili razem na siłownię.

Poza tym znacznie się różnili, ale Taggart znał przeszłość Bonnera równie dobrze jak on sam. Po raz ostatni odda przyjacielowi przysługę. Jednocześnie spełni ostatnie życzenie jego umierającej babci, która chciała zobaczyć przed śmiercią jedynego wnuka.

Drzwi otworzyła kobieta ubrana w sukienkę w kwiaty. Miała mniej więcej czterdzieści lat. Jej krótkie brązowe włosy przyprószone były tu i ówdzie siwizną. Zachowywała się grzecznie, choć niezbyt serdecznie.

Pan Wittering? spytała tonem, z którego wynikało, że nie cieszyło jej to spotkanie.

Taggart skinął głową.

Mój samolot się spóźnił.

Tak, wiem, zadzwoniliśmy na lotnisko.

Taggart miał wrażenie, że jego spóźnienie wywołało popłoch. Czyżby sądzili, że Bonner zamierzał po raz kolejny złamać złożoną babci obietnicę? Wypadało zadzwonić, jednak samolot spóźnił się zaledwie o godzinę, a jemu udało się nadrobić część straconego czasu.

Przepraszam, powinienem był zadzwonić.

Byłoby to wskazaneodparła niezbyt przyjemnym tonem kobieta, ale Taggart nie miał o to pretensji. Być może to ona pisała do Bonnera, prosząc go, by przyjechał odwiedzić babcię na łożu śmierci.

Chciałbym jak najszybciej zobaczyć się z babciąpowiedział. Wydawało mu się, że tak postąpiłby wnuk marnotrawny powracający do domu po latach tułaczki.

Kobieta uśmiechnęła się niemrawo.

Zaprowadzę pana do pańskiego pokoju, potem powiem Miz Witty, że chciałby ją pan zobaczyć.

Miz Witty. Bonner zawsze w ten sposób mówił o babci.

Nazywam się Kent i jestem gospodynią, ale wszyscy mówią do mnie Ruby.

Miło mi cię poznać, Ruby. – Taggart podążył za nią wzdłuż korytarza i w górę po schodach.

Rodzinny dom Bonnera był przytulny. W powietrzu pachniało środkiem do polerowania drewna, kwiatami, tlącymi się świeczkami i kobiecymi perfumami. W jego własnym domu unosiła się podobna woń, zanim Annalisa...

To pański pokój, panie Wittering. – Ruby zatrzymała się u szczytu schodów i otworzyła dębowe drzwi po lewej stronie korytarza.

Proszę, mów do mnie po imieniu.

Dobrze, skoro tak sobie życzysz. Pokój twojej babci znajduje się na końcu korytarza. Powiadomię ją o twoim przybyciu. Odpocznij trochę, później będziesz mógł się z nią zobaczyć.

Dziękuję, Ruby. – Taggart wszedł do słonecznego pokoju. Pokój umeblowany był w prosty sposób, ale leżące na podłodze kolorowe dywaniki i wielki bukiet polnych kwiatów na stole bardzo się Taggartowi podobały.

Postanowił dać babci Bonnera kilka minut na przygotowanie się na wizytę wnuka. Rozpakował walizkę. Zdecydował się zostać w garniturze, choć Bonner nigdy się tak nie ubierał. Zrobił wyjątek jedynie na ślub Taggarta i Annalisyi trzy lata później na jej pogrzeb. Ale pani Wittering o tym nie wiedziała. Ostatni raz widziała wnuka na pogrzebie jego rodziców, którzy zginęli w tragicznym wypadku, zasypani przez górską lawinę.

W końcu Taggart zapukał do drzwi sypialni babci Bonnera.

Proszęusłyszał głos, w którym brzmiały radość i oczekiwanie.

Nienawidził siebie za to, co robił, ale obiecał przyjacielowi i nie zawiedzie go. Nacisnął klamkę.

Jego uwagę natychmiast zwróciło stojące pośrodku pokoju olbrzymie rzeźbione łoże przykryte kapą z białego jedwabiu, zdobioną koronkami i brokatem. W centrum tej śnieżnej krainy, oparta o poduszki, leżała drobna kobieta o skórze barwy kości słoniowej i uśmiechu tak podobnym do uśmiechu Bonnera, że Taggart wstrzymał oddech. Miała duże, brązowe oczy i wyraziste kości policzkowe. Białe loki okalały delikatną twarz. Wyglądała młodo i atrakcyjnie, choć w przyszłym tygodniu miała obchodzić siedemdziesiąte piąte urodziny.

Na jego widok uśmiechnęła się promiennie.

Mój Bonny!zawołała, a jej brązowe oczy zaszkliły się łzami szczęścia.

Taggart przytulił się do niej, wdychając unoszący się w powietrzu zapach talku i francuskiego mydła.

Cudownie cię zobaczyć, Miz Wittywyszeptał, całując jej chłodny policzek. – Wspaniale wyglądasz. – Bonner pokazał mu zdjęcie babci. Wbrew temu, co mówił o jej nie najlepszym stanie zdrowia, Miz Witty wyglądała nadzwyczaj dobrze. – Jak się czujesz?spytał cicho, by to sprawdzić.

Wspaniale! Od ostatniego wylewu wciąż nie mogę stanąć na prawej nodze, przeszłam też niedawno nieprzyjemne zapalenie oskrzeli, ale z każdym dniem jestem coraz silniejsza. – Chwyciła go za rękę, by móc mu się lepiej przyjrzeć.

Taggart z trudem wytrzymał ciężar jej wzroku. Czy staruszka odgadnie, że nie jest jej wnukiem? Miał nadzieję, że tak. Nienawidził kłamać.

Dotknęła wierzchem dłoni jego policzka.

Jesteś jeszcze przystojniejszy niż dawniej. Nie wiedział, co powiedzieć.

Jego uwagę zwróciło przytłumione kaszlnięcie. Odwrócił się. Pod ścianą stała olśniewająco piękna kobieta ubrana w niebieskie dżinsy, różowy podkoszulek i trampki. W rękach trzymała drewnianą tacę, na której stał chiński dzbanek z herbatą, filiżanka i posmarowana dżemem grzanka.

Bonny, kochanie powiedziała Miz Witty. – To Mary O’Mara. Mieszka z nami i opiekuje się mną...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin