Foley Gaelen - The Spice 02 - Jej sekret.pdf

(1522 KB) Pobierz
1
1049076796.005.png
Przekład
Ewa Morycińska-Dziuś
2
1049076796.006.png 1049076796.007.png 1049076796.008.png 1049076796.001.png
1
Anglia, 1818
B iedactwa! Wszystko straciły. Co teraz poczną?
- Powinny sprzedać dom, chociaż Bogiem a prawdą to
jest zupełna ruina.
- To ich rodzinny dom. Gdzie się podzieją?
- Tak, tak... Karty i alkohol weszły w nałóg, moja droga,
stąd to nieszczęście.
- Ale nie z winy tych kobiet! Jakie to smutne: znakomita
rodzina doprowadzona do upadku. Aż trudno uwierzyć...
Szepty dochodziły z ławki o dwa czy trzy rzędy za nią.
Treść rozmowy powoli docierała do przygnębionej Lilly
Balfour i w końcu odwróciła jej uwagę od bolesnej pustki w
sercu i monotonnej przemowy spadkobiercy dziadka,
kolejnego lorda Balfour, mężczyzny w średnim wieku,
którego jej rodzina nie znała.
Lilly dotąd patrzyła nieco nieprzytomnie spoza krótkiego,
czarnego welonu udrapowanego wdzięcznie na kapelusiku.
Teraz jednak poczucie straty po prostu nią wstrząsnęło.
Kobiety wciąż szeptały; była oburzona ich zachowaniem.
Jak to? - myślała z irytacją, mimo woli przysłuchując się
rozmowie. Obgadują jej rodzinę, w dodatku tu, na pogrzebie
dziadka?
Co za wścibskie plotkary!
Nie mogła sobie przypomnieć, którzy z sąsiadów usiedli w
kościele tuż za nią. Ostatnie dwa dni żyła jakby w gęstej mgle,
skamieniała z żalu i wyczerpana miesiącami spędzonymi przy
3
1049076796.002.png
łożu śmierci swojego bohatera.
Dziadek, wicehrabia Balfour, zdumiewał i zachwycał
Lilly siłą charakteru: podziwiała jego niezłomną wolę życia.
Zmuszona patrzeć, jak dzień po dniu staje się coraz bardziej
niedołężny, zmuszona patrzeć, jak umiera -nie mogła tego
znieść.
Odszedł. Ufała, że w spokoju.
A tu, w trakcie przemowy na jego cześć jakieś rozplotko-
wane sąsiadki pozwalają sobie snuć domysły na temat losu
jej rodziny!
Lekko odwróciła głowę i słuchała dalej zdenerwowana,
ale i zaciekawiona.
- Może ten nowy lord Balfour zdecyduje się im pomóc.
Wygląda na dobrego człowieka - powiedziała współczująco
któraś matrona.
Jej rozmówczyni prychnęła.
- Lady Clarissa nic by od niego nie przyjęła. Oba rody od
lat są skłócone. Myślałam, że wszyscy o tym wiedzą!
- No tak, ale przecież nie może pozwolić, żeby te biedne
kobiety głodowały! Jakie to wszystko smutne. Najpierw
Langdon Balfour umarł w Indiach, potem jego bratanek
zginął w tym okropnym pojedynku. To jednak musi mieć
związek z przekleństwem rodu Balfourów!
- Bynajmniej! To tylko ich wina: są hardzi. Gdyby nie
byli tak dumni, znaleźliby sposób na swoje kłopoty.
- Co masz na myśli?
Właśnie! Lilly zmarszczyła brwi. Ją też to zaciekawiło.
- Jedna z dziewcząt z tej rodziny jeszcze mogłaby dobrze
wyjść za mąż - tłumaczyła z przejęciem pierwsza dama. - Nie
mówię o starszej kuzynce. Panna Pamela dobiega
czterdziestki i do tego jest okropną dziwaczką. Młodsza,
Lilly, miała romans. Ale jest świetnie wychowana, w dodatku
odziedziczyła po matce urodę. Zastrzyk złota dzięki stosow-
nemu małżeństwu w okamgnieniu poprawiłby ich sytuację.
4
1049076796.003.png
Lilly poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy; zdrętwiała
na samą myśl o czymś podobnym. Dłoń, w której trzymała
chusteczkę, zacisnęła w pięść.
Nie!
- Matka nie byłaby w stanie wyprawić jej teraz do
Londynu na czas sezonu towarzyskiego! Cud, że zdołały
opłacić pogrzeb, więc tym bardziej...
- Moim zdaniem muszą to zrobić: teraz albo nigdy.
Przecież Lilly ma już prawie dwadzieścia pięć lat! Jeżeli
będzie czekać do końca żałoby, widoki na małżeństwo
przepadną. Prawdę mówiąc, nie mam pojęcia, dlaczego
dotychczas nie wyszła za mąż. Chyba nie mogła narzekać na
brak powodzenia.
Nie twoja sprawa. Lilly zacisnęła szczęki.
- Pewnie lady Clarissa uznała, że żaden z konkurentów
nie ma odpowiednich koneksji, żeby wejść do rodziny
Balfourów.
- Niewątpliwie... Tak czy owak, Lilly jest dorosła, nie
musi pytać matki o zgodę. Nie wiem jak ty, moja droga, ale
będąc na jej miejscu, uważałabym się za zwolnioną z tego
obowiązku.
- Och, dajże spokój.
- Naprawdę. Na kogo ona czeka? Na księcia z bajki? Na
rycerza w lśniącej zbroi? W jej wieku miałam już trójkę
dzieci.
Lilly skrzywiła się, bo w tych słowach było coś z prawdy.
Zerknęła w stronę, gdzie siedziała matka.
Czterdziestoczteroletnia lady Clarissa nie zamierzała
składać broni i wycofywać się ze swojej pozycji
najpiękniejszej - i zdaniem wielu: najtrudniejszej do zdobycia
- kobiety w południowej Anglii.
Jej sztywno wyprostowana postać w kościelnej ławce
pozwalała przypuszczać, że matka też słyszy te zuchwałe
szepty. Jednak w przeciwieństwie do Lilly lady Clarissa
5
1049076796.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin