_kok_kokini_kokuracki.doc

(40 KB) Pobierz
Kok Kokini Kokuracki

Poszukując wesołej, inscenizacji związanej z Wielkanocą znalazłam w rodzinnej bibliotece wierszowaną bajkę z roku 1933, której autorem jest  Juliusz Baykowski. Bajka została  zadedykowana miłym rodzicom i grzecznym dzieciom i opowiada o losach koguta Kok Kokina Kukurackiego. Bajka ta zainspirowała mnie do przygotowania inscenizacji,  w której wykorzystuję  fragmenty utworu. Wymagało to dokonania zmian w tekstach oraz wykorzystania współczesnego języka polskiego.

Łatwe rymowane teksty, pełne humoru spodobały się zarówno dzieciom biorącym udział w inscenizacji oraz odbiorcom.



Kok Kokini Kokuracki

na podstawie Juliusza Baykowskiego
 

 

Pewna młoda, piękna kurka,

choć to dziwnym się wydaje,

mając całkiem czarne piórka

zniosła wielkie białe jajo.

 

Zobaczyła to gosposia,

zadziwiona, ale rada

tuli jajo w pstrej spódnicy

i do wylęgarki wkłada.

Po Palowej więc niedzieli,

bo to Wielkanocna pora,

na kraszanki jajka wzięli

nawet te spod inkubatora.

Już na stole stoją baby - 

ślicznie lukrowane,

słodka pascha i mazurek,

kosze jajek i baranek,

 

Nagle chwyta Jasio za jajeczko

i podchodzi z nim do Gosi.

Zaproś , że mnie moja siostro

na zabawę z kraszankami - bardzo prosi

 

 

 

Wielka bitwa zagorzała,

lecą łupinki na wszystkie strony.

Jedno jajko wciąż jest całe,

Jasio jest niezwyciężony

Wtem skorupka na dywanie

drgnęła, zipła, zapiszczała

i wyłazi niespodzianie

żywa kulka...czarna...mała...

 

W taki sposób niebywały

zaczął żywot swój ciekawy,

pełen przygód, trosk i chwały

kogut -  Kok Kokino Kokuracki zwany.

 

Po dywanie, po podłodze,

przez chodniki i przez progi,

żądny sławy, groźny srodze

szedł Kokoni w świat szeroki.

 

Myślał, że jest wielkim asem

choć nikt sławy mu nie wróżył.

Biegał, latał; krzyczał czasem

oraz w  Jastrzębiance się zadurzył.

Raz przygładził sobie piórka

ostrogami dziarsko brzęknie,

i o rękę starszej córki

Jastrzębinę prosi pięknie.

Na to pani Jastrzębowa:

- Mój kochany, młody panie,

wybij takie myśli z głowy!

Żonie nie wystarczy pianie.

Sęp wyłysiał dlań z miłości,

orzeł tańczył z nią mazura,

to nie żona dla waszmości

Jastrzębianka - to nie kura!

Było mu okropnie smutno,

więc na starej usiadł sośnie

i nad dolą swą okrutną

zapiał głośno, a żałośnie.

 

Nagle z wielkiej dziupli Sowa

krzyczy - Niech pan stąd odleci!

Tu nie wolno hałasować

mam na koklusz chore dzieci.

 

Więc odleciał w świat szeroki

Kok Kokino Kokuracki,

poznał kaczki i cietrzewie

bywał we wsiach , bywał w miastach.

 

Kiedyś Koka wpakowano

w miękkim sianku do koszyka,

jechał całą noc, a rano

piał w pociągu Kukuryku!!!

Gdy na świat go wypuszczono

ze zdziwieniem się dowiedział,

że to są rodzinne strony

i że tutaj w jajku siedział

Kurza mama go poznała,

(był podobny do tatusia)

nie dowierzała jednak temu

cała rodzina kurza.

 

Każdy młody, czy też stary

gdakał „Bardzo miły ale...?”

A Kok Kokino odpowiadał

na pytania zadawane stale.

 

Raz przyniosły wróble wieści,

że paktował z Sokołami,

że miał narzeczonych dwieście,

i że śpiewał z wielkimi sławami.

Że w bagnistym bywał  świecie,

że wyrabiał awantury

występował w kabarecie

i nieczyste miał pazury.

 

Że nie robił nic a latał

że miał pypcia na języku,

zamiast ziarna mięso jadał

i że długów miał bez liku.

 

Taki skandal, tu w rodzinie?!

- Nie pomogło nic Kokowi,

choć przepędził złą łasicę,

choć się wykpił kucharzowi.

 

Miał ze cztery pojedynki

Wobec wszystkich zbeształ Pawia

i podziobał dwa indyki

Budę Burka zamknął z ranka.

 

Plotki ciągle tu krążyły

nawet kiedy znalazł kruka.

Kiedy piórka piękne stroszył

na grzebieniu grywał rocka.

 

Dzisiaj jest Pan Kok stateczny,

mało lata, rzadko pieje,

a kurczętom gdy są grzeczne

opowiada stare dzieje.

 

Zachęcam do wykorzystania tego tekstu w przygotowaniach inscenizacji. Pomysły dotyczące realizacji, scenografii, rekwizytów, muzyki pozostawiam Państwu. Życzę radości i satysfakcji z realizacji własnych pomysłów.

Mariola Jakowicka

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin