Child Maureen - Nieznośna sąsiadka.pdf

(540 KB) Pobierz
1
932240625.001.png
Maureen Child
Nieznośna
sąsiadka
Tłumaczenie:
Katarzyna Ciążyńska
2
ROZDZIAŁ PIERWSZY
– Dzień dobry, jestem pana nową gospodynią.
Tanner King zlustrował kobietę wzrokiem,
zauważając jej krągłości, twarz w kształcie serca i pełne
wargi. Jego zdaniem zbliżała się do trzydziestki. Miała
długie jasne włosy, żółty T-shirt i wyblakłe obcisłe dżinsy.
Jasnoniebieskie oczy kobiety błyszczały, a kiedy się
uśmiechnęła, w lewym policzku pokazał się dołeczek.
Pokręcił głową, zaskoczony reakcją swojego ciała.
– To niemożliwe.
– Co? – Zaśmiała się, a jemu zrobiło się gorąco.
Stanowczo za długo unikał kobiet.
– Pani nie jest gospodynią.
– A skąd pan... – Kobieta uniosła brwi.
– Jest pani za młoda.
– Cóż – odparła. – To miłe, a jednak zapewniam, że
mam wystarczająco wiele lat, żeby umieć posprzątać dom.
Kogo pan się spodziewał? Pani Doubtfire?
Przypomniał sobie tę starą komedię, gdzie bohater
płci męskiej w damskim przebraniu udawał kobietę.
– Tak.
– Przykro mi, że pana rozczarowałam. –
Uśmiechnęła się i znów zobaczył ten dołeczek.
Och nie, nie rozczarowała go. W tym właśnie
problem. Ta kobieta nie miała w sobie nic
rozczarowującego, więc zatrudnienie jej absolutnie nie
3
wchodziło w grę. Nie życzył sobie, by rozpraszała jego
uwagę.
– Zacznijmy jeszcze raz. – Wyciągnęła rękę. –
Nazywam się Ivy Holloway, a pan to Tanner King.
Trwało sekundę, może dwie, nim uścisnął jej dłoń,
za to szybko ją puścił. W chwili, gdy jej dotknął, poczuł
coś w rodzaju niepokoju. Tak, zatrudnienie jej to byłby
fatalny pomysł. Odkąd dwa miesiące temu wprowadził się
do tego na pozór idealnego domu, nic mu się nie układało.
Sam nie wiedział, dlaczego zdziwiła go ta nieproszona
wizyta.
Nad doliną rozlewało się zachodzące słońce,
zmierzch z wolna przeradzał się w noc. Miękkie włosy
kobiety unosił wiatr od gór. Patrzyła na niego, jakby
przyleciał z Marsa. Pewnie nie powinien mieć jej tego za
złe.
Przeniósł się do małego miasteczka, gdzie wszyscy
wiedzą wszystko o wszystkich. Nie wątpił, że mieszkańcy
Cabot Valley byli go ciekawi. On zaś nie spieszył się, by tę
ciekawość zaspokoić. Przybył tu z nadzieją, że znajdzie
spokojne miejsce, gdzie będzie mógł pracować i cieszyć się
samotnością.
Spojrzał na granice swojej posiadłości, za którymi
jak okiem sięgnąć ciągnęły się hektary drzew iglastych.
Obraz samej łagodności i ciszy. A jednak w rzeczywistości
było inaczej. Poczuł rosnącą irytację, więc szybko zdusił ją
w zarodku.
– Proszę posłuchać. – Oparł dłoń o framugę, by
zablokować jej wejście. – Przykro mi, że pani się
fatygowała, ale nie jest pani osobą, jakiej szukam. Chętnie
zapłacę pani za fatygę.
Jak wynikało z doświadczenia Tannera, ludzi –
4
a zwłaszcza kobiety – najłatwiej spławić pieniędzmi. Jego
byłe przyjaciółki otrzymywały brylantowe bransoletki,
a gosposie, które się nie sprawdziły, czeki.
– Dlaczego miałby mi pan płacić, skoro nic nie
zrobiłam?
– Bo pani nie zatrudnię.
– Nie potrzebuje pan gosposi? – Skrzyżowała
ramiona pod swymi pełnymi piersiami.
– Ależ potrzebuję.
– No więc pański prawnik przyjął mnie do tej pracy.
W czym problem?
Problem w tym, że kiedy jego adwokat i przyjaciel
Mitchell Tyler zaproponował, że poszuka mu gosposi,
Tanner nie sprecyzował swych wymagań. To jego wina, że
nie powiedział Mitchellowi, by zatrudnił kobietę
w starszym wieku, która już nie pobudzi jego zmysłów.
Z rozmaitych powodów i tak miał zaległości
w pracy. Nie życzył sobie mieć pod nosem osoby, która
wprowadzałaby w jego życiu dodatkowy zamęt. Ivy
Holloway gwarantowała mu ten zamęt.
Był tak zatopiony w myślach, że kobieta pochyliła
się i przeszła pod jego ramieniem, nim ją powstrzymał.
Teraz, by pozbyć się jej z domu, musiałby ją wynieść. Co
nie byłoby trudne. Była drobna, mógłby ją zarzucić na
ramię i przenieść przez próg na ganek, a potem znieść na
trawnik. Tymczasem ona, jakby domyślała się jego
niecnych planów, weszła do głównego pokoju.
– Bardzo tu ładnie – szepnęła, a on powiódł
wzrokiem za jej spojrzeniem.
Ciemne drewno i szkło stanowiły podstawowe
materiały, z których powstał ten dom. Z okien roztaczał się
widok na plantację choinek, jego największą zmorę.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin