KP Król Wilk.pdf

(3787 KB) Pobierz
427190136 UNPDF
Król Wilk
Jego siła tkwi w nogach marato czyka, z bach
jak sztylety i szcz kach zaciskaj cych si niczym
imadło. Bez takiego drapie nika – inteligentnego,
silnego, wytrzymałego – dzika przyroda nie
mo e sobie poradzi . To jej prawdziwy władca.
USZY POŁO ONE PO SOBIE i wyszczerzone z by nie s oznak gniewu, lecz strachu. W dzikiej watasze, która jest grup rodzinn , wilki rzadko okazuj taki l k. Za to zwierz ta trzymane w niewoli, niespokrewnione, musz ustali hierarchi w stadzie.
427190136.002.png
Uszy położone po sobie i wyszczerzone zęby nie są oznaką gniewu, lecz strachu. W dzikiej watasze, która jest grupą rodzinną, wilki rzadko okazują taki lęk. za to zwierzęta trzymane w niewoli, niespokrewnione, muszą ustalić hierarchię w stadzie.
427190136.003.png
tekst Wojciech Mikołuszko
zdjęcia Adam Brzoza
– No to świeża! Super! Jesteś
dziś królem polowania! …
Dr Sabina Nowak rozłączyła
telefon. A ujrzawszy moją zdzi-
wioną minę, zaraz wyjaśniła: „Robert znalazł
świeże odchody wilka, czyli przynajmniej
jeden osobnik nadal tu jest. I coś niedawno
zjadł, zapewne upolował”. „Tu”, czyli w Borach
Dolnośląskich – wielkim kompleksie leśnym
na południowym zachodzie Polski, gdzie
Stowarzyszenie dla Natury „Wilk”, którego
prezesem jest Sabina Nowak, a wiceprezesem
Robert Mysłajek, prowadzi monitoring wilków.
W roku 2000, gdy zaczynali, drapieżniki poja-
wiały się z rzadka. Dziewięć lat później Bory
zamieszkują już trzy watahy i prawdopodobnie
dwie młode pary, które jeszcze nie przystąpiły
do rozrodu. Ściśle mówiąc, tak było parę tygo-
dni przed moją wizytą. Niestety, na początku
lipca przez śródleśne poligony żagański i świę-
toszowski przebiegła trasa rajdu Drezno–
–Wrocław. Zabawy było zapewne co niemiara.
Dla ludzi, bo wataha wilków, która tu miała
norę ze szczeniętami, ciężko zniosła przejazd
ponad 200 samochodów terenowych, quadów,
i ciężarówek. Drapieżniki zabrały swoje młode
i w popłochu gdzieś uciekły.
Naukowcy przemierzali las, żeby je odna-
leźć. Robert Mysłajek wybrał się na tropienie
samotnie, ja zaś towarzyszyłem w „polowaniu”
na wilcze ślady dr Sabinie Nowak. Z początku
natrafialiśmy tylko na stare odchody. Nie-
które już się rozsypywały. Łatwo można
było w nich dostrzec sierść, fragmenty racic
oraz odłamki kości.
– O! Wilk! – krzyknęła nagle dr Nowak. Nie
patrzyła przy tym w głąb lasu, lecz pod nogi.
Zatrzymaliśmy się na szerokim, bezleśnym pa-
sie przeciwpożarowym. Na żółtoszarym piasku
odcisnęły się ślady jakiegoś czworonoga.
– Może to pies? – marudziłem.
– Nie, nie – zaoponowała moja przewodnicz-
ka. Przecież widać wyraźny, duży, wydłużony
trop i mocne pazury. To dorosły osobnik. Ale
żeby mieć stuprocentową pewność, musimy ru-
szyć jego śladem. Psy hasają po lesie bez ładu
i składu, biegają to tu, to tam. A wilk jak idzie,
to prosto, do konkretnego celu.
– Jakiego celu?
– Zwykle na polowanie. Wilki najchętniej by
leżały albo się bawiły. Ruszają, gdy są głodne
albo gdy jedzenia potrzebują ich szczenięta.
Poszliśmy więc po śladach. Najpierw skręciły
na leśną drogę, dalej szły prosto. Na skrzyżowa-
niach zwierzę robiło czasem łuk, po czym znów
ruszało przed siebie. Żadnego hasania, biegania
w tę i we w tę. Po paru kilometrach pozbyłem
się wątpliwości. To musiał być wilk. Szedł tędy
niedawno, najdalej wczoraj. Król Wilk. Canis
lupus . Budowa jego ciała, mięśnie, szkielet,
zmysły – wszystko, dosłownie wszystko dosko-
nale przystosowane do długotrwałego tropienia
i skutecznego zabijania. Naturalny zasięg wy-
stępowania tego psiego krewniaka jest bardzo
rozległy – od Europy, przez północną i środko-
wą Azję, po znaczną część Ameryki Północnej.
Długość ciała dochodzi do 130 cm, wysokość
w kłębie – do 85 cm. Waży zwykle od 35 do
nawet 60 kg. Sierść ma płową, w odcieniach
od szarego, rudawego po brązowe, wyjątkowo
– czarną albo białą. Sylwetka – zwinna, szczu-
pła, żylasta. Jak u maratończyka. Bo sporto-
wą specjalnością wilka nie jest wcale sprint,
lecz długi, wytrwały bieg.
„Wilk odżywia się nogami” – mawia
prof. David Mech z Uniwersytetu Minnesoty
w USA, chyba najlepiej znany w świecie badacz
wilków, redaktor ostatniej monograii gatun-
ku pt. Wolves (Wilki). Rolf Petereson i Paolo
Ciucci w jednym z rozdziałów tej książki pi-
szą: W swojej historii ewolucyjnej wilki zosta-
ły ukształtowane jako biegające drapieżniki,
które polują na dużych roślinożerców . Potra-
ią biec z prędkością do 60 km/godz. Zwykle
aż tak bardzo się nie spieszą, są za to bardzo
wytrwałe – obserwowany w Stanach Zjedno-
czonych rekordzista gonił oiarę przez 21 km.
Szczupły, zwinny, żylaSty – wilk nie
przeraża gabarytami, ma raczej posturę
długodystansowca. i rzeczywiście, jego siła
tkwi w wytrzymałych nogach. żeby zmęczyć
potencjalną oiarę i zmusić ją do poddania
się, potrai biec kilometrami.
34 national geographic październik 2009
M asz kupę?! … – Śmierdzi? ….
427190136.004.png
427190136.005.png
Najczęściej rezygnują po kilku kilometrach,
ale ofiara nie powinna czuć się wtedy bez-
pieczna. Wilki są inteligentne. Jeśli wiedzą, że
ją ostro zmęczyły, mogą wrócić. W Puszczy
Białowieskiej, gdzie w latach 1996–1999 zespół
prof. Włodzimierza Jędrzejewskiego śledził za
pomocą radionadajników 11 wilków z 4 watah,
odkryto, że średnio dziennie samica przemie-
rzała 22,1 km, a samiec 27,6 km. Już i to nie-
mało, a gdy chciały, wilki potraiły przez dzień
pokonać dystans nawet ponad 60 km!
– Mogą węchem wyczuć zdobycz z odległości
kilku kilometrów – twierdzi dr Nowak. – Roz-
poznają, co to za wierzę i w jakiej jest kondycji,
czy jest osłabione, np. stare ranne, czy przeciw-
nie – zdrowe i silne.
Mają też swoje sztuczki. Wiedzą, że zwierzę-
ta kopytne przewyższają je w szybkości biegu,
zwłaszcza pod górę. Dlatego wilki starają się
zmusić je do ucieczki w dół. – W Karpatach
stwierdziliśmy, że drapieżniki chętnie po-
lują w dolinach potoków – opowiada dr No-
wak. – Kilka z nich biegnie zboczem i płoszy
żerujące jelenie lub sarny. Gdy przestraszo-
ne zwierzę ucieka w dół, natyka się na brzegu
strumienia na jeszcze jednego wilka. To on
jest „killerem”.
Peterson i Ciucci opisują, jak młode wilczki
zapędziły młode owcy Dalla na skraj przepa-
ści, gdzie same też nie mogły się dostać. Matka,
chcąc im pomóc, zrzuciła kamień w kierunku
oiary. Niestety, sama spadła razem z nim. Wy-
36 national geographic październik 2009
427190136.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin