Leszek Żądło-syndrom ofiary.doc

(99 KB) Pobierz
Leszek Żądło 05-10-2003

Leszek Żądło 12-12-2008

Regresing® w praktyce

Spotkałem się z poglądem, że regresing to terapia dla nieudaczników. Zaś ludzie, którzy rozwijają się duchowo, na pewno nie są nieudacznikami, dlatego "nie mają problemów".

Czy drobne niepowodzenie jest problemem? A seria niepowodzeń? A ciągły brak pieniędzy to może też nie problem? A niezadowolenie, złe samopoczucie, choroby? Czy to też nie problem?
A cierpienie, czy jest problemem? A może to cena sukcesu?

Otóż wielu ludzi uważa, że jeśli jeszcze nie umierają i jakoś mogą powiązać koniec z końcem, to nic szczególnego się nie dzieje. Ja też kiedyś tak myślałem: "Cierpię, a to nic szczególnego. Pocierpię jeszcze trochę. Przecież jestem silny! Dam radę! Choruję - przecież to normalne. Wszyscy chorują." I kiedy byłem o tym przekonany, to wydawało mi się, że przecież "jakoś" trzeba żyć. I "jakoś" żyłem, aż zaczęło mi się wydawać, że to wszystko nie ma najmniejszego sensu. Mając 26 lat myślałem, że "pociągnę" najwyżej rok, a potem ten koszmar się skończy. Nie, nie chciałem popełniać samobójstwa. Liczyłem na normalny zgon spowodowany przez "siły natury", która na pewno nie poradzi sobie z moimi chorobami i cierpieniami.
Wtedy nie wiedziałem, że tym, co było bez sensu, były moje przekonania i wyobrażenia o życiu.

Ale "coś" musiało czuwać nade mną, gdyż w ostatnim odruchu samoobrony i bezzasadnej nadziei, postanowiłem odwołać się do wiedzy tajemnej i niekonwencjonalnej medycyny.
Po kilku latach tej niesamowitej przygody, w której poznałem mnóstwo metod tak skutecznych, jak i bezsensownych, trafiłem na rebirthing. Wiedziałem, że to coś dla mnie. Wiedziałem, że teraz, kiedy już tak wiele zmieniło się na lepsze w moim życiu, trzeba mi czegoś, co mnie oczyści, co uzdrowi moją podświadomość i pomoże mi się zharmonizować. Przez kilka lat byłem zafascynowany rebirthingiem. Mogłem świadomie oddychać po kilka godzin dziennie i czułem się szczęśliwy.

Po jakimś czasie zauważyłem jednak, że moje pozytywne nastawienie i stan szczęśliwości nijak się mają do tego, co mi się udaje osiągnąć. Zauważyłem też, że podczas sesji rebirthingu pewne osoby dochodzą za każdym razem do tego samego punktu i nie potrafią pójść dalej. To mi podsunęło pomysł, by spróbować eksperymentów z regresją.
Podczas kolejnej sesji, kiedy kolega znów trafił na ból, którego nie mógł puścić, podpowiedziałem mu, żeby wrócił pamięcią do momentu, kiedy ów ból się pojawił. W efekcie skręcił się jeszcze mocniej, a za chwilę rozprostował z poczuciem wyraźnej ulgi. Później opowiedział, że zginął na wojnie, a ból miał mu przypominać, żeby został pacyfistą.
Kolejne eksperymenty z regresjami też były zachęcające. Po kilku miesiącach zrodziła się z nich nowa metoda - regresing®.

Regresing® to autorska metoda należąca do grupy terapii regresywnych, których skuteczność jest uznawana przez coraz większą ilość ekspertów w zakresie psychoterapii. Jest jednocześnie terapią regresywną i reinkarnacyjną. Łączy zalety tych obu.
Terapie regresywne (w tym reinkarnacyjne) sprawdzają się w wielu przypadkach, gdzie tradycyjna medycyna i psychoterapia są bezradne. Okazuje się bowiem, że wiele chorób ma uwarunkowania psychiczne, których przyczyny tkwią nawet w poprzednich wcieleniach.

Opracowując metodologię regresingu wykorzystałem elementy innych metod terapii regresywnych i reinkarnacyjnych, które były stosowane w USA, a później w Europie, od lat 60 - tych XX w., a także znacznie starszą praktykę buddyjskiej medytacji wykorzeniania. To zaowocowało oryginalną metodą, która różni się w kilku istotnych punktach od tego, co oferują inne terapie reinkarnacyjne lub regresywne. Przede wszystkim inaczej podchodzi do hipnozy i zmienionych stanów świadomości traktując je jako przeszkody w życiu i rozwoju. Inne terapie miewają do parapsychicznych, narkotycznych czy psychotropowych eksperymentów zupełnie bezkrytyczne podejście i nie zwracają uwagi na ich szkodliwość oraz na konsekwencje karmiczne. Tylko regresing® dysponuje metodologią umożliwiającą trwałe usuwanie skutków podobnych eksperymentów, a jednak i ta metoda nie jest skuteczna w 100%. Skuteczność bowiem każdej metody zależy od współpracy między klientem a terapeutą, ale przede wszystkim od intencji klienta wobec siebie i zdrowia.

Regresing to skuteczna metoda wspomagania uzdrawiania, psychoterapii, rozwiązywania "nierozwiązywalnych" problemów, ale przede wszystkim praktyka duchowa.

W regresingu wykorzystuje się zjawisko wchodzenia w stan regresywny (powrót świadomości do wydarzeń z przeszłości np. wczesnego dzieciństwa, prenatalnej fazy życia, czy poprzednich wcieleń). Polega ono na cofaniu się pamięcią od skutków do ich przyczyny. Odbywa się to w nieco zmienionym stanie świadomości (płytka medytacja) bez użycia hipnozy. Klient pozostaje świadomy tego, co się z nim dzieje.

Regresing nie może być stosowany wbrew woli klienta, ponieważ wtedy nie da on rezultatów. A najlepsze rezultaty osiągają ci z klientów, którzy współpracują z terapeutą i samodzielnie stosują techniki wspomagające.
Aby wynieść z sesji jak najwięcej korzyści, należy być do niej przygotowanym. Przygotowanie polega na przeczytaniu kilku książek omawiających metodę, a także na przemyśleniu, czy się chce rozwiązać swój problem. Jeśli tylko chce się o nim komuś opowiadać, by uzyskać zainteresowanie, to wybór regresingu okazuje się najgorszym pomysłem, na jaki można było wpaść.

W ramach przygotowań warto też zaakceptować możliwość przypomnienia sobie poprzednich wcieleń. Możliwość, a nie konieczność! Zdarza się, że osoby przychodzą do terapeuty tylko po to, aby "zobaczyć, kim były w poprzednim wcieleniu". To niemądry pomysł, gdyż nie zawsze ich problemy mają źródła w poprzednich wcieleniach. A regresing to nie wycieczka po "kronice Akaszy", tylko terapia. Dlatego przychodząc z takim nastawieniem osoby te najczęściej są zawiedzione wynikami.

Zadaniem regresingu jest uwolnienie od negatywnych programów zanieczyszczających nasz umysł, natomiast wizje poprzednich wcieleń to dodatek czasami pomagający w terapii, a czasem utrudniający terapię. Doświadczony regreser wie, jak sobie z nimi poradzić.

Regresing uzdrawia, ponieważ wykorzystuje mechanizm umożliwiający docieranie do pierwotnych przyczyn chorób, lęków, stresów i uwalnianie od nich. Jego działanie można porównać do leków homeopatycznych, które przez dostarczenie organizmowi odrobiny trucizny budzą naturalne siły uzdrawiające człowieka. Tak więc regresing dostarczając odrobinę trucizny psychicznej mobilizuje umysł do uzdrowienia. A kiedy umysł jest zdrowy, wówczas i ciało nie choruje.

Tej zasady często nie pojmują ludzie, którzy usiłują myśleć pozytywnie i koncentrować uwagę na pozytywach unikając jednocześnie jakichkolwiek negatywności. W efekcie unikają tylko rozwiązania problemów, szczególnie jeśli ich wyobrażenia o tym, co najlepsze, są chore.
Tu warto wspomnieć, że np. Swami Rama zaznaczał w swych naukach, że ludzie muszą się nauczyć odróżniać to, co przyjemne od tego, co dobre.
Warto wziąć pod uwagę, że to, co przyjemne, nie musi być dobre (picie alkoholu, używanie narkotyków, afrodyzjaków, słodyczy, ucieczka w sen). Ale to, co dobre, na pewno jest jednocześnie przyjemne!

Tym, co najlepsze, może nam się podświadomie wydawać cierpienie (lub jego unikanie), służenie, patriotyzm, wyrzekanie się, nędza czy ograniczanie się. Może też się wydawać, że to magia, trans, hipnoza, telepatia, jedynie słuszna (MOJA!) religia, powiązania z guru lub kawa Tchibo. Wszystko zależy od programu podświadomości. Nieprawdziwe wyobrażenia łatwo zidentyfikować odwołując się do regresingu. Kiedy uświadamiamy sobie, że nasze wyobrażenia wcale nie są miłością, wówczas znajdując się w płytkim stanie medytacji odrzucamy je jako nieprawdziwe! Dzieje się to automatycznie - bardziej na poziomie podświadomym, niż świadomym. Dlatego zmiana spowodowana uświadomieniem jest głęboka.

Podczas sesji regresingu następuje odreagowanie. Polega ono na przyjrzeniu się dawnej stresującej bądź chorobotwórczej sytuacji z dystansu. Dystans wynika z tego, że od czasu zajścia danego wydarzenia minęło wiele czasu, w którym nabyliśmy wielu nowych doświadczeń i nauczyliśmy się radzić sobie z różnymi sytuacjami. Uwolnienie działa szybciej, kiedy wcześniej otwarliśmy się na prawdziwą miłość lub pomoc, opiekę i ochronę Boga. Wynika też z faktu, że przypominanie następuje w płytkim stanie medytacyjnym, który umożliwia dostrzeganie kontekstu, jakiego nie byliśmy świadomi w chwili zajścia stresującego bądź szokującego wydarzenia. Dzięki temu dowiadujemy się, co nami kierowało przy podejmowaniu decyzji i możemy puścić, uwolnić towarzyszące wydarzeniu emocje i decyzje, które podjęliśmy w ograniczonym emocjami stanie świadomości.

Nasz umysł świadomie zapamiętuje tylko 10% informacji, z jakimi się stykamy. Nie wiemy, co się dzieje z pozostałą masą informacyjną. Psychologowie podejrzewają, że nie jest ona obojętna ani dla naszego zdrowia, ani dla funkcjonowania w świecie.
Regresing umożliwia docieranie do części z owych 90% informacji związanych z różnymi wydarzeniami, informacji, które zignorowaliśmy, wyparli lub przetworzyli jak w krzywym lustrze. I kiedy patrzymy na nie w stanie medytacji, zaczynają one przybierać właściwy wymiar. To, co wydawało się straszne, okazuje się błahostką. To, o co obwinialiśmy innych, okazuje się efektem naszych prowokacji. A to, za co czuliśmy się winni, okazuje się wmówione przez ludzi, którzy wprawdzie chcieli dla nas dobrze, ale nie mieli wobec nas czystych intencji. Rzekoma miłość może się ujawnić jako kłamstwo, przywiązanie bądź zaślepienie. A troska rodziców, która nas drażni, wcale nie wynika z miłości, tylko ze strachu i z braku pozytywnych wyobrażeń na temat życia.

Właśnie podobne efekty uświadamiania sobie prawdy budzą wśród wielu ludzi przerażenie. Ale prawda jest taka, że nigdy nie przebaczymy, dopóki nie zrozumiemy! A dopóki nie przebaczymy, nie potrafimy cieszyć się zdrowiem i życiem. Nigdy nie będziemy się rozwijać duchowo, dopóki nie otworzymy oczu na PRAWDĘ i RZECZYWISTOŚĆ, dopóki nie spojrzymy na świat i siebie trzeźwo i przytomnie! Wbrew pozorom, regresing umożliwia odkrywanie miłości tam, gdzie jej nie dostrzegaliśmy. Ale odbywa się to za cenę dostrzeżenia zakłamania tam, gdzie chcieliśmy widzieć miłość i czyste intencje!

Odreagowanie powinno łączyć się z przebaczeniem sobie i innym, ponieważ trzymanie urazów tylko nas hamuje i nie pozwala pójść dalej. Dzięki odreagowaniu przebaczanie okazuje się znacznie łatwiejsze. Ponadto w miejsce odreagowanego programu należy wprowadzić nowy, lepszy, za pomocą afirmacji lub wizualizacji. Inaczej negatywny program powróci na swoje miejsce (przynajmniej częściowo).

Odreagowaniu ulegają tylko błędne wyobrażenia i programy, do których uwolnienia podświadomość jest przygotowana. Nie da się odreagować miłości i prawdy, natomiast trudno jest pozbyć się w ten sposób poglądów i emocji, o których szczególnej słuszności i wartości świadomie i nieświadomie jesteśmy przekonani. Nawet jeśli one nie mają niczego wspólnego z miłością, mądrością, pięknem, harmonią, szczęściem, czy innymi aspektami boskości!
Wprowadzane zmiany należy ugruntować. Znaczy to, że nasza podświadomość powinna zostać wszechstronnie przekonana o ich atrakcyjności i słuszności. Klient powinien wyrobić sobie przekonanie i wyobrażenie o tym, że lepiej i przyjemniej będzie mu teraz żyć. Musi widzieć i doceniać korzyści wynikające ze zmian. Tak przecież brzmi jedna z zasad skutecznego uzdrowienia! I musi pamiętać, że w tej części pracy nikt go nie wyręczy, że nie uczyni tego za niego żaden terapeuta.

Często podczas sesji klient uwalniał się od dolegliwości, na którą cierpiał nawet kilka lat. Uwolnienie następowało w momencie, gdy zrozumiał, że w danym miejscu w ciele trzymał uraz do kogoś lub do siebie. Najczęściej takie przewlekłe schorzenia są związane z poczuciem winy lub żądzą zemsty i przechowywane, aby o nich przypominać. Pamięć bólu czy upokorzenia może służyć temu, byśmy unikali nieprzyjemnych sytuacji, albo nie zapomnieli o karze. Ta motywacja jest najgorsza i zarazem najtrudniejsza do uwolnienia, ale przecież to ona decyduje o naszych najgroźniejszych chorobach.
Często już po pierwszej sesji następuje złagodzenie objawów aż do zupełnego ich usunięcia. Lecz jeżeli po sesji, której tematem jest uzdrowienie, nie zajmiemy się wybaczeniem, to objawy powrócą nasilone.

Do uzdrawiającej sesji można i warto się przygotować.
W książce Louise L. Hay pt. "Możesz uzdrowić swoje życie", znajduje się lista chorób i ich prawdopodobnych przyczyn wraz z afirmacjami pomagającymi w uwolnieniu. Czytając ją każdy może z prawdopodobieństwem 95% poznać przyczyny swych chorób i znaleźć przykłady uzdrawiających afirmacji. Stosując je można wrócić do zdrowia. I rzeczywiście, wielu osobom to się udało. Gdyby uzdrowienie w każdym przypadku było tak proste, nie potrzeba by było regresingu. A on jednak się przydaje. Otóż w przypadku chorób chronicznych bądź karmicznych, najlepsze uzdrawiające efekty daje regresing w połączeniu z odpowiednimi afirmacjami.

Pierwsze sesje dobrze przejść u profesjonalnego regresera lub na zajęciach grupowych pod okiem lidera. Do sesji grupowej dobieramy się w pary. Klient leży z nogami ugiętymi w kolanach i oddycha głęboko do szczytów płuc, dzięki czemu wchodzi w stan regresywny, albo przynajmniej oczyszcza kanały energetyczne.

Terapia polega na świadomym cofaniu się do przeszłych przeżyć, aby zobaczyć, co nami kierowało, kiedy zaczęły się nasze kłopoty. Jeśli sesja dotyczy poprzednich wcieleń, to śledzimy wydarzenia, które teraz mają na nas jeszcze wielki wpływ. Wszystko to w rezultacie ma na celu uwolnienie się, oczyszczenie karmy i wprowadzenie pozytywnych programów do naszej podświadomości.

Oprócz uwolnienia od ograniczeń podczas sesji regresingu zdarza się przypomnieć sobie, kiedy potrafiliśmy robić coś, co teraz nam nie wychodzi. Od razu przypominamy sobie, jak to działa, a uwalniając się od decyzji o wyrzeczeniu się bądź zaparciu naszych zdolności czy umiejętności, zaczynamy się nimi posługiwać bez specjalnych kursów i ćwiczeń. W ten sposób można odblokować talent i jego przejawianie, albo też uwolnić się od poczucia winy i niespełnienia z powodu braku talentu.

Najciekawsze w regresingu wydaje się wyzwalanie zdolności parapsychicznych. Może ono nastąpić już po kilku sesjach, kiedy to ujawnia się np. jasnowidzenie.
Regresing może być przydatny również w kreacji. Otóż zauważono, że za pomocą metod kreacji mentalnej nie udaje się wykreować tego, co jest sprzeczne z systemem wartości.
I co wtedy?
Jedni proponują uznać "fakty" i zrezygnować z realizacji swoich celów i marzeń. Ja natomiast uważam, że zrezygnować warto tylko z błędnego systemu wartości. Zmienić go na bardziej odpowiadający rzeczywistości. Ale do takiego wyczynu trzeba mieć odwagę, determinację i pewność siebie, a nade wszystko świadomość intuicyjnego prowadzenia w najlepszym kierunku.

Stykając się po raz pierwszy z regresingiem wiele osób było przekonanych, że to z nimi coś jest nie tak, skoro im się nie powodzi. Dzięki sesjom uświadomili sobie, że oni są w porządku, ale za to ich system wartości (życiowa mądrość, cele, etyka itd.) nie był wart funta kłaków.
Są ludzie, którzy boją się takich metod jak regresing i zniechęcają do nich innych. Tymczasem regresing® umożliwia zwycięstwo. Zwycięstwo nad chorobą, nad ograniczeniami i rezygnacją. Jeszcze nikomu nie udało się zwyciężyć unikając podjęcia wyzwania.

Korzystając z regresingu wiele osób nie tylko poprawiło sobie stan zdrowia. Wiele z nich zarabia znacznie więcej, odzyskało poczucie sensu życia, a jednocześnie uwolnienia. Wiele pojęło sens życia i poznało cele rozwoju duchowego.

Regresing jest metodą rozwoju duchowego oraz wspomagania autopsychoterapii. Z tego względu należy być odpowiednio przygotowanym do przejścia pierwszych sesji.

 

PRZYGOTOWANIE PRZED PIERWSZĄ SESJĄ:

1.                   Przeczytać książki: Klucz do tajemnic umysłu - Regresing w praktyce
lub Poradnik rozwoju duchowego (najlepiej obie!),

2.                   Zgodzić się na pisanie afirmacji i zacząć to robić,

3.                   Wygospodarować sobie czas na codzienną pracę nad sobą,

4.                   Afirmować sobie bezpieczeństwo ze swoimi wspomnieniami,

5.                   Przygotować się do współpracy w grupie oraz z regreserem według zaleceń zawartych w książkach.

Po pierwszej sesji ludzie często czują się "rozgrzebani" i "zostawieni samym sobie", więc:

1.                   Zastosuj się do zaleceń prowadzącego, a jeśli ci ich nie dał, poproś go o wskazówki,

2.                   Pisz afirmacje, które pozwolą ci uporać się z twymi negatywnymi odczuciami,

3.                   Samodzielnie i codziennie pracuj nad sobą medytując i afirmując,

4.                   Nie żałuj czasu i pieniędzy na kolejne sesje i konsultacje ze specjalistą regresingu.

5.                   Powinieneś się zdecydować na co najmniej trzy sesje!

Jeśli nie akceptujesz powyższych wskazań, powinieneś od razu zrezygnować!

Zrezygnuj również wtedy, gdy:

1.                   Ani ci w głowie współpracować z terapeutą i wykonywać jego zalecenia,

2.                   Zostałeś wysłany na sesję przez rodzinę lub znajomych, żebyś rozwiązał swój problem, którego nie dostrzegasz, lub na przeszpiegi,

3.                   Chcesz udowodnić szkodliwość metody (w tym przypadku na pewno ci zaszkodzi!),

4.                   Twój światopogląd religijny nie pozwala ci zaakceptować pamięci poprzednich wcieleń.

5.                   Szukasz kogoś, kto w cudowny sposób ułoży ci w głowie bez twojego udziału.

Jeśli mimo wszystko postanowiłeś wziąć udział w sesji, skorzystaj z zajęć grupowych, lub sesji indywidualnej prowadzonych przez kompetentnego regresera.

 

 

 

Leszek Żądło 05-10-2003

Syndrom ofiary

Jednym z klasycznych przykładów wpływu pamięci poprzednich wcieleń na przejawianie się w obecnym życiu jest syndrom ofiary.
Żyjesz w społeczeństwie, w którym funkcjonuje wiele życiowych ofiar, gdzie ofiarom stawia się ołtarze i pomniki. Ofiary uznaje się za świętych lub bohaterów narodowych. Jest więc nadzieja, że i ty...?
To jeden z głównych powodów, dla których wybrałeś wcielenie w tym społeczeństwie. W innych mógłbyś się zbyt beztrosko bawić. A tu.... Przypomnij sobie ostatnie lata historii - druga wojna światowa, komunizm, a w dzisiejszych czasach ofiary oszustów i oszołomów, wykorzystujących naiwność ludzką (a ta jest wielka w tym narodzie!).
Takie jest niestety prawo duchowe, że ludzie mają to, na co zasługują, np. niedojrzałych, sprzedajnych polityków, którzy pchają się do rządzenia krajem. Ofiary właśnie na takich głosują, jako na swych najlepszych reprezentantów!

Syndrom ofiary jest dość mocno ugruntowany w świadomości i mentalności polskiego społeczeństwa. I właśnie on różni nas od innych narodów Europy. Został on uwarunkowany historycznie przy silnym wsparciu zabiegów religijnych i religijnej propagandy. Na poparcie tej ostatniej tezy wystarczy przypomnieć, że większość religii chrześcijańskich obiecuje raj jako nagrodę za kiepskie, pełne cierpień i wyrzeczeń życie. Dla niektórych to "gra warta świeczki".
Większość z nich nie podejrzewa, że tylko tej, którą rodzina zapali im na grobie.
Odbiciem świadomości religijnej w tym narodzie jest specyficznie polska tradycja czczenia Smętka, czy Jezusa Frasobliwego.

Człowiek kierujący się syndromem ofiary, czuje się w tym świecie osaczony i bezradny. Wydaje mu się, że świat jest pełen wrogów, przemocy, cierpienia i że jedynym sposobem, by wyzwolić się z tego cierpienia, jest śmierć! Ofiara nieustannie dostrzega i przyciąga takie sytuacje, które zniechęcają ją do życia i działania w świecie przejawionym! "Obiektywne" informacje dopływające do niej "ze świata", czyli te, które akurat raczy zauważać, sprawiają wrażenie, że faktycznie lada chwila nastąpi dzień apokalipsy! I właśnie ulubionym zajęciem ofiary okazuje się wietrzenie kataklizmów, przewidywanie końca świata, a nawet oczekiwanie go z niecierpliwością.

Ofiara ma też trudności (paraliż umysłowy) z wyobrażeniem sobie pięknej, bogatej, bezpiecznej przyszłości. Są to ograniczenia świadomości, które możemy nazwać zamknięciem w astralu (świecie emocjonalno-wyobrażeniowym) ofiary. Zamknięcie w takim astralu dostarcza jeszcze wielu innych - niemiłych, ale za to atrakcyjnych dla ofiary - doznań w ciele i umyśle, ponieważ człowiek ten tkwi w niskich emocjach, w niskich, nieprzyjemnych wibracjach. Dzięki nim może się rozchorować, albo co najmniej zostać hipochondrykiem.

Ofiara jest ciągle niezadowolona. Nie może w związku z tym znaleźć pozytywnych inspiracji do naśladowania. Powody do niezadowolenia znajduje sobie wszędzie. Dlatego wyzwalając się z syndromu ofiary ważne jest przekonać podświadomość, że:

Mogę być zadowolony z siebie i z życia. To na początek.

Główne myśli i wyobrażenia ofiary dotyczą śmierci, trudności życiowych, bądź prześladowań. Mogą to być obsesje dotyczące śmierci - obrazy i myśli, od których "nie można się uwolnić", albo też niezdrowe zainteresowanie śmiercią (np. wypadki, choroby, cierpienia), oraz przemocą i agresją.
Ofiara powinna więc zrezygnować z podniecania się śmiercią, wypadkami, chorobami, cierpieniem, oraz przemocą i agresją. Powinna też skierować swoje zainteresowania ku współpracy, akceptacji tego co pozytywne i coraz usilniej próbować zauważać dobro w świecie i wsparcie w innych ludziach. Afirmacja brzmi:

Ludzie (świat, Bóg) dają mi wystarczająco dużo wsparcia i miłości.

Ofiary mają poczucie winy za to, że żyją. Dlatego też karzą się same poprzez sytuacje życiowe (tzw. pecha), lub poprzez innych ludzi (tzw. nieżyczliwość innych). Zdarza się więc, że ofiara bierze udział w "fascynujących przygodach", chociażby takich jak łażenie po skałach bez jakiegokolwiek zabezpieczenia, szaleńcza jazda autem na granicy prędkości światła, spacerowanie po krawędzi wieżowca, przebieganie przez jezdnię tuż przed zderzakami, palenie papierosów, upijanie się itd. Wszystko to jest nieświadomym prowokowaniem śmierci, wyrazem nieświadomego pociągu do śmierci.
Ofiary powinny sobie afirmować:

Mam prawo dobrze żyć w tym świecie i czerpać z całego jego bogactwa.
Zawsze i wszędzie jestem niewinny, bezpieczny i w porządku.

Człowiek z syndromem ofiary może nie wiedzieć, jak wybrnąć z danej (trudnej, oczywiście z punktu widzenia umysłu ofiary) sytuacji życiowej, jak sobie poradzić. Jest to paskudne ograniczenie i warto sobie je odreagować, bo właśnie ofiarom w poprzednich wcieleniach zakodowano blokadę świadomości - paraliż decyzyjny, by nie wiedziały, co robić, co się z nimi dzieje, by było im wszystko jedno, czy żyją, czy też umrą. Wszystko to wzmocnione było silnymi narkotykami, które paraliżowały wolę i blokowały rozsądne myślenie.
Dobrymi afirmacjami dla kogoś, kto chce przestać być ofiarą, będą:

Dostrzegam sens w życiu.
Sam wiem, czego chcę (od siebie, życia, ludzi).
Zawsze wiem o co mi chodzi.
Wybieram jasne i proste reguły gry.
Moje życie ma sens, moja praca ma sens, moje działania mają sens.
Doskonale i z łatwością radzę sobie z wszystkim w każdej sytuacji.

Trans ofiary to mechanizm, który może człowiekowi bardzo namieszać w życiu. Inni ludzie, którzy żyją z ofiarą, też nie mają łatwo. Wiążą się z nim bowiem silne wzorce destrukcji i dążenia do samozniszczenia. Najgorsza sytuacja pojawia się wówczas, gdy ofiarą jest osoba inteligentna, wykształcona. Ta "wie wszystko najlepiej" i pędzi w kierunku upadku jak ćma do płomienia.

Ofiara często udaje, że chce pomocy. W rzeczywistości pragnie zainteresowania, podziwu dla jej cierpień i nieszczęść, dla jej wytrwałości w znoszeniu trudów i przeciwności życia. Kiedy dzięki pomocy z zewnątrz zaczyna się w jej życiu coś zmieniać na lepsze, nagle zauważa, że to był tylko czas stracony. Zaczyna obwiniać osobę jej pomagającą: "Patrz, jaką mi wyrządziłeś krzywdę. Mogłam przecież ten czas wykorzystać znacznie lepiej!" I ma odtąd kolejny wątek do opowieści o swych cierpieniach i o tym, jak była wykorzystywana przez swoją naiwność.
A co warto afirmować?

Rezygnuję z upajania się swymi cierpieniami i nieszczęściami.
Sam podejmuję najlepsze dla siebie decyzje i doprowadzam je do szczęśliwego zakończenia.

Działania ofiary są sprzeczne z jej interesami i zupełnie nieracjonalne. Wystarczy przytoczyć syndrom żony alkoholika, która deklaruje nadzieję, że mąż się zmieni, że jej miłość go uzdrowi, po czym wywija mu takie numery, że facet z rozpaczy idzie się uchlać, bo nie radzi sobie ze stresem.
Właściwymi afirmacjami będą:

Wybieram sensowne działania, korzystne dla mnie i innych.
Z łatwością określam, co leży w moim interesie i tym się zajmuję.
Rezygnuję z naiwności i prowokowania partnera.

Ofiarom wmawiano, że są wybrańcami Bożymi, więc same z przyjemnością szły na śmierć, czuły się wybrane, dumne i wierzyły, że śmierć to wyzwolenie od związanych z życiem kłopotów, problemów, cierpień. Gdyby jednak w porę wytrzeźwiały, to nie byłyby takie zadowolone! Zdarzało się często, że właśnie tuż przed "powrotem do Boga" ofierze wracała przytomność, ale wtedy było już za późno...
Trans ofiary faktycznie odcina człowieka od Boga!!! Dlatego ofiara musi dostrzec, że Bóg jest - tu i teraz, na ziemi i w nich! Dlatego taki człowiek musi nauczyć się czerpać z darów Bożych i otworzyć się na ochronę Bożą tu i teraz, na ziemi.
No właśnie, zapomniałem dodać wcześniej, że ludzie - ofiary czują się samotne, opuszczone przez Boga, co objawia się także opuszczeniem przez ludzi, poczuciem przejmującej samotności, że nic, tylko się powiesić... lub zaćpać.
Taki człowiek musi się nauczyć żyć na nowo, przede wszystkim musi nauczyć się żyć z ludźmi, z Bogiem i z sobą.
Spróbuj afirmacji:

Ludzie zwracają na mnie wystarczająco dużo uwagi. (nie przesadzaj, że bardzo wiele uwagi!)
Bóg mnie kocha wystarczająco dużo.
Bóg mnie wybrał (stworzył), bym żył szczęśliwie, zdrowo i bogato.

Czasami dana osoba odgrywa tylko rolę ofiary, by uśpić czujność kogoś, na kim chce się zemścić. Szczytem jej manipulacji jest wrobienie tej osoby w poczucie winy za wszelkie nieszczęścia ofiary. I czasem się to udaje za cenę niewyobrażalnych cierpień: "patrz, co ze mną zrobiłeś! To wszystko przez ciebie!"
Czy warto?
Na pewno warto na trzeźwo i przytomnie zobaczyć cenę, jaką się płaci za takie manipulacje.
Zrezygnuj z zemsty. Przebacz wszystkim, na których chciałeś się mścić. Bóg ma dla ciebie coś o wiele wspanialszego i cenniejszego od zemsty! Myśl o tym, medytuj, a zmieni się twoje życie na lepsze.

Jeśli jest ofiara, to musi być i kat. Kat, odwrotnie niż ofiara, ma przyjemność z zadawania bólu, cierpienia i śmierci, gdyż podświadomie (często i świadomie) wierzy, że robi dobrze... Bo przecież wyzwala ludzi z cierpienia, skracając to beznadziejne, nudne, albo męczące życie! Spotkanie kata, czy nawet związek z nim, to niezbędne dopełnienie intencji ofiary. Czasami ofiara czuje się niespełniona i winna, że cierpiała tak mało i tak mało dała przyjemności swemu oprawcy! Owo poczucie winy i pragnienie uszczęśliwienia swego kata ofiara może przenosić na kolejne wcielenia i ciągle czuć się niespełniona uważając, że jeszcze za mało się starała.
Kat wierząc, że robi dobrze, ceni sobie TO zajęcie, więc wykonując je fachowo często cieszy się powszechnym szacunkiem, lub sporo zarabia. Jego zaś niezadowolenie z zachowania ofiary wynika raczej z tego, że ona go ciągle prowokuje nie dając chwili wytchnienia, że jej ciągle mało.
Ofiara czasami pragnie tylko jednego: zamienić się na rolę z katem. Innych, w tym pozytywnych, pragnień jakby była pozbawiona.
Pewien młody człowiek zreflektował się:
"Mając świadomość tego, iż istnieją ofiary i kaci, całkiem inaczej spoglądam na takie zdarzenia, jak skini bijący żebraków i bezdomnych, jak mężowie znęcający się nad żonami. Nie mówię, że jestem za, ale przynajmniej wiem, że ofiary nie są bez winy - one też czują niechęć do życia, a życie, jakie prowadzą, jest ich wcześniejszą kreacją. Ofiary mają silny mechanizm prowokowania innych do tego, by je dobić! Dosłownie. Ich prześladowcy są po prostu ofiarami ofiar, wykonawcami wyroku!" Sami też są ofiarami swych rodziców, które chcą wziąć odwet na słabszych, bo silniejszych się boją. Tu przydać się mogą afirmacje:

Rezygnuję z mszczenia się za prześladowania.
Rezygnuję z brania odwetu za to, że byłem ofiarą.
Przebaczam wszystkim, którzy traktowali mnie jak ofiarę (szmatę, ścierwo, śmiecie).

Najbardziej dumne ze swej roli i zależności są ofiary manipulatorów atlantydzkich, które do dziś zasilają swych Władców Astralu Atlantydzkiego swą energią życiową. Aby była ona dla nich jak najlepsza, muszą bardzo, bardzo dużo i głęboko cierpieć! Te ofiary często zajmują eksponowane stanowiska w kościołach nauczających o szczególnej wartości cierpienia i pokuty!
Ofiara, żeby przestać nią być, musi się uwolnić od podświadomego pragnienia śmierci i znaleźć jakiś sens życia, chociaż na początku może jej być trudno. Ale można, a nawet trzeba się przełamać! Nie ma sensu dłużej poddawać się dywersji podświadomości, dlatego warto oczyścić intencje dotyczące bycia ofiarą, śmierci, pójścia do nieba, Boga, życia, przyszłości, itp.

Zdeterminowanym ofiarom pomóc trudno, a to dlatego, że odrzucają pomoc, albo prowokują sytuacje tak, by wszystko im szkodziło. Często są zainteresowane tylko tym, by jeszcze kogoś obwinić za swoje niepowodzenia i nieszczęścia. A najlepiej obwiniać tych, którzy chcą im pomóc. W ten sposób można ich na zawsze zniechęcić do siebie i do niesienia pomocy. Czuć się jeszcze bardziej samotnym, opuszczonym, porzuconym. Błędne koło się zamyka. Ofiary często po prostu nie wyobrażają sobie, żeby ich życie mogło się zmienić na lepsze! A gdyby się zmieniło, zapewne większość z nich straciłaby poczucie sensu istnienia!

Dostrzegam sens w radosnym, szczęśliwym, bogatym (dostatnim) życiu.

Ofiary jeszcze jakoś trzyma przy życiu perspektywa zwalenia winy za swe podłe życie na innych i w ten sposób wrobienie ich w rolę ofiary ofiar.
Zauważam ostatnio, że terapia regresingowa, choć przynosi zdecydowaną ulgę ofiarom, często jest przez nie wykorzystywana do dowalania sobie, lub osobom, które się zaangażowały w pomoc. Tak to jest, gdy deklaruje się chęć zmiany, ale nie ma ochoty uzdrowić podstawowych intencji!
Huna w tym miejscu wyjaśnia: "nie ma nieuleczalnych chorób. Są tylko nieuleczalnie chorzy ludzie".

Zmiany są możliwe, kiedy podejmujemy szczere decyzje o ich dokonaniu i kiedy szczerze rezygnujemy z dotychczasowego stylu życia.
Oto przykładowe tematy do afirmacji i medytacji korzystne podczas uwalniania się od syndromu ofiary:

Bóg obdarza mnie miłością i bogactwem tu, na Ziemi.
Jestem pożyteczny jako żywy, bogaty i zadowolony z życia.
Rezygnuję z prowokowania moich prześladowców i nadal jestem wartościowy, i cenny.
Bóg obdarza mnie dobrym, radosnym, sensownym, spełnionym życiem.
Rezygnuję z roli ofiary.
Wybieram radosne, szczęśliwe, zdrowe, przyjemne, bogate życie na trzeźwo i przytomnie.
Wybieram w życiu wszystko to, co mnie cieszy i rozwija na trzeźwo i przytomnie.
Rezygnuję z roli ofiary ofiar i pozwalam im, by żyły zgodnie ze swoimi intencjami.
Przebaczam sobie, że dałem sobie wmówić poczucie winy za cierpienia innych ofiar.

Najważniejsza afirmacja, od jakiej warto zacząć, brzmi:

Zasługuję na miłość, szacunek i zaufanie. Albo w innej formie:
Mam prawo do miłości, szacunku i zaufania.

Droga od ofiary do człowieka sukcesu może ci zająć wiele lat, w których doświadczać będziesz wzlotów i upadków, zgodnie ze swymi intencjami. Ale to lepsze niż zgoda na odgrywanie roli ofiary w kolejnych wcieleniach!
A teraz pomyśl ofiaro: może to ostatnia szansa, kiedy ktoś wyciągnął do ciebie pomocną dłoń?
Co teraz z...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin