MENDEL GDANSKI.pdf

(76 KB) Pobierz
www.maturazpolskiego.pl
Autor: Maria Konopnicka
Tytuł: Mendel Gdański
Forma: nowela
Data powstania: 1890, wydana w 1893
Nowela Marii Konopnickiej powstała jako odzew na apel Elizy Orzeszkowej, która wezwała do przeciwstawienia
nasilającej się fali antysemityzmu.
Treść:
Bohaterem noweli jest stary Żyd. Od 27 lat prowadzi zakład introligatorski. Związany ze swoim otoczeniem, uważnie
obserwuje świat za oknem. Zna wszystkich wokół. Odwiedzający jego zakład to stali klienci /” Obcy człowiek rzadko
zajrzy ”/. On sam też jest znany, a jego kontakty z otoczeniem nacechowane są atmosferą wzajemnej życzliwości.
Kiedy odczuwa dolegliwości związane ze swoimi 67 latami /”... duszność dech zapiera, a w zgiętym grzbiecie ból
jakiś krzyże łamie.. .”/ lubi zapalić fajkę i myśleć o swoim życiu: wspomina zmarłą żonę Resię, z którą przeżył 30 lat,
synów i przedwcześnie zmarłą córkę Liję , która pozostawiła mu jedynego wnuka - Jakuba . Mendla martwi stan 10
letniego chłopca, który jest uczniem gimnazjum, jego przezroczysta cera, kaszel, wątła sylwetka. Stara się najlepiej,
jak umie, dbać o niego. Kiedy pracuje w warsztacie, chłopiec odrabia lekcje, w piątek wspólnie spożywają szabasową
kolację. Pewnego razu modlitwy te wzbudziły drwiny zaglądających przez okno chłopców “ od Kołodziejskiego
ślusarza i od szewca Pocieszki ”. Jednak widok proboszcza, który zauważywszy modlitwę uchylił kapelusz wyrażając
tym samym szacunek modlącym się Żydom, spłoszył ich. Innym razem chłopiec przybiegł do domu z płaczem
mówiąc “ że jakiś obdartus krzyknął na niego "Żyd!.. Żyd!.. .", więc on uciekał i czapkę zgubił ”. Mendel wyjaśnia mu,
że nie ma powodu wstydzić się ,że jest się Żydem, że wrósł w miasto, w którym żyje. Pomimo że starał się tego nie
okazywać, sprawa ta wzbudziła w nim wiele goryczy. Wkrótce jednak o wszystkim zapomniał.
Pewnego razu jeden z klientów Mendla stwierdził, że “ ...Żydów mają bić ”. Informacja ta powtórzona przez
znajomego zegarmistrza wzbudziła w starym introligatorze wiele bólu. Tym bardziej, że podczas rozmowy
zegarmistrz dał odczuć Żydowi, że postrzegany jest jako obcy. Zarzuca mu też, że jest przedstawicielem narodu
zachłannego, zajmującego się wyłącznie pomnażaniem pieniędzy. Mendel zwrócił mu uwagę, iż jest to efekt
dyskryminacji Żydów. Pozbawieni możliwości kariery i zaszczytów starają się przynajmniej osiągnąć powodzenie
finansowe – to bowiem jedyna dziedzina w której mogą się wykazać. Rozmowa z zegarmistrzem przerodziła się w
rozważania na temat żydowskiej tożsamości i kształtu międzyludzkich relacji. Swoje wszystkie nadzieje stary
Mendel lokował we wnuczku –“ ...a jak un – mówi do rozmówcy - rozum będzie miał, to un będzie wiedział takich
rzeczy, jakie ja nie wiem i pan dobrodziej nie wic. Un może i to będzie wiedział, co wszyscy ludzie dzieci są od
jednego Ojca i co wszyscy ludzie kochać się mają jak te bracia...”
Następnego dnia, kiedy Jakub wybierał się do szkoły, do izby Mendla wpadł student z okrzykiem: “... Żydów biją!”
Wkrótce nadciągnął złowrogi tłum. Z oddali słychać było pijackie okrzyki, wrzaski wyrostków, hałas demolowanych
mieszkań. Jedna z mieszkanek domu /stróżka Janowa/ próbując ratować Żydów zaproponowała postawienie krzyża w
oknie. Mendel, doceniając gest kobiety , odmówił jednak stwierdzając, że nie wstydzi się bycia Żydem. Podszedł z
dzieckiem do okna mówiąc, że jeżeli tłum składa się z chrześcijan to nie uczynią jemu, staremu, i małemu dziecku
krzywdy, jeśli zaś chrześcijanami nie są, i krzyż ani święty obrazek w oknie nie pomogą.
Kiedy jednak tłum podszedł pod okno, kamień uderzył małego Jakuba. Mendel głośno zapłakał. Przed dalszymi
konsekwencjami uratował Żydów młody student – ten sam, który ich ostrzegł przed pogromem. Najpierw stanął pod
oknem krzycząc ostrzegawczo na tłum, następnie wskoczył do mieszkania osłaniając Mendla i małego Jakuba.
Pomimo uderzenia jego życie nie było zagrożone, po kilku dniach mógł znów pójść do szkoły.
Następnego dnia Mendel siedział w kącie pokoju, z głową ukrytą w dłoniach, milczący. Poirytowany student zarzucił
mu, że zachowuje się jakby “co /.../ umarło” . Mendel odrzekł mu zaś: “ Pan powiada, co u mnie nic nie umarło? Nu,
u mnie umarło to, z czym ja się urodził, z czym ja sześćdziesiąt lat żył, z czym ja umierać myślał... Nu, u mnie umarło
serce do tego miasto!” Scena ta symbolizuje dramat człowieka pozbawionego poczucia wspólnoty z ludźmi, którzy
go otaczają, z ludźmi, o których myślał, że są jego przyjaciółmi.
1 z 1
Zgłoś jeśli naruszono regulamin