Micou Paul - Życzenie Adama.pdf

(1141 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
875047010.001.png
Micou Paul
Życzenie Adama
Kopciuszek (tym razem rola męska - Adam Gosse) idzie na bal (bajeczne wesele
bajecznie bogatych przyjaciół), gdzie spotyka królewnę (śliczną Natalię, słynną
gwiazdę reklam i okładek żurnali). Królewna porywa Kopciuszka w niedostępny
zwykłemu śmiertelnikowi, czarodziejski świat bohaterów masowej wyobraźni.
Wkrótce Adam przekona się, czy jest już jednym z nich, czy jeszcze sobą
Część pierwsza
Spotkanie
Adam Gosse stał samotnie na rufie promu zmierzającego ku Francji, śledząc wzrokiem rejteradę białych klifów we
mgłę nad kanałem.
- Monsieurs et mesdames - zagaił uroczyście, ćwicząc początek dwujęzycznego przemówienia, które wygłosić miał
na weselu jeszcze tego samego dnia. Nowożeńcy poznali się właśnie dzięki niemu -stąd, wątpliwy dla Adama, honor
pełnienia roli drużby pana młodego. Miał odegrać tę rolę po raz szósty w ciągu trzech lat. W licznym gronie
przyjaciół Adama trwał bowiem sezon wstępowania w związki małżeńskie.
Dzisiejszy ślub był o tyle szczególny, że Adam po raz pierwszy w życiu nie wahałby się zająć miejsca pana młodego.
Dotychczas pojawiał się na ślubach kolegów niczym gepard u wodopoju gazeli; dopiero od niedawna zaczął sprzyjać
idei małżeństwa w ogóle, a własnego w szczególności. Spośród niemałego kręgu przyjaciół tylko on jeden trwał w
stanie bezżennym - dlatego dzisiejszy ślub wprawił go w nastrój sentymentalnej kontemplacji. Od pewnego czasu
Adam przyznawał się sam sobie, że jest samotny. Poznać odpowiednią kobietę, zakochać się i ożenić - oto było jego
najskrytsze marzenie.
- Zechcą państwo wybaczyć moją karygodną francuszczyznę -zwrócił się rzeczywiście karygodną francuszczyzną
do otwartego dzioba mewy, która właśnie wychynęła z mgły na poziomie jego wzroku. Adam sam słyszał, jak
bezlitośnie kaleczy finezyjne głoski, i z żalem stwierdził, że mówi po francusku gorzej, niż przypuszczał. Był
półkrwi Belgiem. Wszyscy, z nim samym na czele, uważali więc jego znajomość francuskiego za fakt oczywisty. I
pewnie by się nie zawiedli, gdyby dwuletniego Adasia nie wywieziono do Anglii w związku z objęciem przez jego
ojca stanowiska ambasadora przy
Dworze Świętego Jakuba 1 . Matka Angielka słusznie zażądała, aby rodzina, o ile to możliwe, rozmawiała przy stole
w jej ojczystym języku. W szkole natomiast Adam uczył się, nie wiedzieć czemu, rosyjskiego. Później natomiast,
ilekroć - rzadko zresztą - wyjeżdżał z przyjaciółmi na wycieczki do Francji, zawsze pozwalał im zamawiać posiłki i
pytać o drogę, pod pretekstem, że muszą ćwiczyć język, który wszakże dla niego obcym nie jest. Wstyd się przyznać,
ale dzisiejszą weselną mowę przetłumaczyła mu na francuski zaprzyjaźniona młoda Angielka. Adam musiał liczyć
się z tym, że jego francuskie przemówienie wypadnie blado. Po przejściu ojca na emeryturę nie wrócił na stałe do
Belgii; rodzice zresztą również nie. Wzorem większości ludzi ze swej sfery osiedlili się nad morzem, w Antibes
-słynnym mieście, które mocno Adama rozczarowało.
Adam podawał swoją narodowość tylko, kiedy musiał, podobnie jak profesję - zwłaszcza w rozmowach z obcymi. Z
powodu tej dyskrecji większość rozmówców automatycznie brała go za adwokata. Adam oburzał się na takie
domysły - choć były słuszne. Należał bowiem do tych mężczyzn, którzy mimo (nieznacznego) przekroczenia
trzydziestki wciąż wierzą, że ich konwencjonalne, wygodnickie, burżuazyjne życie jest tylko chwilową halucynacją,
z której ockną się lada dzień jako wyuzdani potomkowie największych armatorów, światowej klasy wirtuozi albo
malarze-abstrakcjoniści, którzy wyrzekli się ojczyzny, by zamieszkać gdzieś w tropikach z milionową fortuną i
półtuzinem żon.
Adam nie był wyjątkiem od reguły, w myśl której ci, co otrzymali wiele, zawsze domagać się będą jeszcze więcej.
Bardzo rzadko przychodziło mu na myśl, że tacy jak on kuszą los - że pewnego dnia może się ocknąć z marzeń na
miotanym falą kutrze rybackim, gdzieś na Morzu Północnym, o szóstej nad ranem w samym środku zimy.
Świadomie czy nie, Adam strzegł swojej uprzywilejowanej pozycji i stale szukał okazji do jej potwierdzenia.
Na rufie obok Adama pojawiło się tymczasem kilkoro współpasażerów, w związku z czym dalszy ciąg
przemówienia ćwiczył szeptem. Spoglądał przy tym z góry (dosłownie) na chłopczyka w pstrokatym ubranku,
przywodzącym na myśl strój arlekina. Malec ciskał w ko-
'Court of St. James, brytyjski dwór królewski; nazwa od starego pałacu Św. Jakuba, używanego przez dwór do
przyjęć oficjalnych (przyp. red.).
Zgłoś jeśli naruszono regulamin