Hitchcock Alfred - Przygody trzech detektywow 30 - Tajemnica Rafy Rekina.pdf

(454 KB) Pobierz
Hitchcock Alfred - Przygody trz
ALFRED HITCHCOCK
TAJEMNICA RAFY
REKINA
PRZYGODY TRZECH DETEKTYWÓW
(Przełożyła: ANNA IWAŃSKA)
 
Alfred Hitchcock ostrzega lękliwych
Czy zdarza się Wam, żeby żołądek podchodził aż do gardła? Czy rozszalałe
morze, mordercze rekiny, osuwanie się ziemi i koszmarne zjawy wynurzające się z
oceanu napawają Was lękiem? Jeśli tak, nie odwracajcie następnej strony.
Czytelnikom, którzy nie mogą sprostać zapierającym dech przygodom, polecam
znalezienie spokojniejszej lektury.
Jeśli natomiast jesteście amatorami mocnych wrażeń, ostatnia wyprawa moich
przyjaciół, Trzech Detektywów, przejdzie wszystkie Wasze oczekiwania. Młodzi
detektywi nigdy dotąd nie znaleźli się wśród zdarzeń tak szalonych, zagadkowych i
śmiertelnie niebezpiecznych. Każdy z nich musi wykorzystać teraz swe umiejętności
do ostatnich granic.
Zdolność dedukcji Jupitera Jonesa, tęgawego przywódcy Trzech Detektywów,
zostanie srodze wystawiona na próbę, przy rozwiązywaniu zagadki, która z kolei
poprowadzi do dalszych tajemnic. Smukły i zwinny Pete Crenshaw będzie musiał
uporać się ze śmiertelnym niebezpieczeństwem. A bystry Bob Andrews, spokojny i
skrupulatny kronikarz zespołu, przyjdzie z odsieczą w sytuacji na pozór
beznadziejnej.
Z chwilą gdy ojciec Boba zabierze chłopców na wycieczkę do platformy
wiertniczej na oceanie, wpadną oni w wir niezwykłych przygód na lądzie i na morzu.
Tak więc tych, którzy są odważni, zapraszam na wspólne z Jupe’em, Pete’em i
Bobem przygody przy rozwiązywaniu tajemnicy Rafy Rekina!
Alfred Hitchcock
 
ROZDZIAŁ 1
Rafa Rekina numer jeden
- Rafa Rekina numer jeden? O rany, tato, dlaczego tak ją nazwali? - zapytał
Bob Andrews.
Stał z ojcem na dziobie statku pasażerskiego. Wraz z nimi byli także dwaj
najlepsi przyjaciele Boba, Pete Crenshaw i Jupiter Jones. Pete patrzył na bezkresny,
błękitny ocean i majaczące przed nimi górzyste wyspy.
- Rafa Rekina numer jeden, to na pewno nie brzmi przyjaźnie! - powiedział
nerwowo.
Pan Andrews się roześmiał.
- Większość platform wiertniczych ma swoje nazwy, chłopcy. Nowa
platforma znajduje się o około pół mili od słynnej rafy, zwanej “Rafą Rekina”, i jest
pierwszą platformą wiertniczą, a więc nazwano ją “Rafa Rekina numer jeden”.
Z figlarnym błyskiem w oku pan Andrews mówił dalej:
- W dawnych czasach o tę rafę rozbijało się wiele statków, ale to się już nie
zdarza. Nazwa rafy wzięła się oczywiście stąd, że pełno tu rekinów. Aż się od nich roi
dokoła.
Pete jęknął.
- Wiedziałem, że to nie jest miła nazwa.
Czwarty spośród zgromadzonych na dziobie statku - tęgi Jupiter Jones, stał
zapatrzony w wyniosłe wyspy. Osłaniały od południa rozległe pasmo błękitnych wód,
znanych jako Kanał Santa Barbara, którym właśnie płynęli. Trzy największe wyspy -
Santa Cruz, Santa Rosa i San Miguel - łączyły się jakby w jeden ląd, od którego
stosunkowo szeroki kanał oddzielał mniejszą wyspę Anacapa po wschodniej stronie.
Ku tej cieśninie zmierzał szybko statek.
- Zaraz tam dotrzemy! - zawołał Jupiter, gdy zataczali łuk wokół cypla Santa
Cruz. Był najbardziej z chłopców podekscytowany, kiedy pan Andrews
zaproponował wyprawę tego czerwcowego popołudnia.
Snuli się właśnie leniwie po ogrodzie Boba w swym rodzinnym mieście
Rocky Beach, gdy wtem z domu wyszedł pan Andrews.
- Chłopcy! - zawołał. - Czy mielibyście ochotę pojechać ze mną na
interesującą wycieczkę?
- Jaką wycieczkę, proszę pana? - zapytał Pete.
 
- Na oceanie, w pobliżu Santa Barbara, zbudowano nową platformę wiertniczą
i działacze ruchu ochrony środowiska usiłują powstrzymać rozpoczęcie wydobycia
ropy naftowej. Moja gazeta poleciła mi, żebym napisał o tym reportaż.
- Rany, tato, przecież tam jest już pełno platform - powiedział Bob. - Dlaczego
ta jest tak wyjątkowa?
- Ja wiem, dlaczego - wtrącił się Jupiter z ożywieniem. - Mówiono o tym w
telewizji zeszłego wieczoru. To jest pierwsza platforma umieszczona poza kanałem.
Otwiera całe nowe pole naftowe w bezpośrednim sąsiedztwie wysp i ludzie walczący
o ochronę środowiska są tym oburzeni! Te wyspy wciąż mają niemal dziewiczy
charakter, pełno tam ptaków, zwierząt, roślin i żyjątek morskich. Przeciek ropy może
to wszystko zniszczyć.
Pan Andrews skinął głową.
- Protestujący usiłowali zapobiec budowie platformy, blokując łodziami
dostęp do miejsca, gdzie miano ją wznosić.
- A teraz - podjął Jupiter - setki łodzi krążą wokół platformy i starają się nie
dopuścić do rozpoczęcia prac wiertniczych! Proszę pana, kiedy tam pojedziemy?
- Jeśli wasi rodzice się zgodzą, to zaraz.
Pete i Jupiter natychmiast ruszyli rowerami do swoich domów, żeby uzyskać
zezwolenie na wyprawę i się spakować. Wrócili migiem i wraz z Bobem i jego tatą
wyruszyli w prawie dwustukilometrową podróż na północ. Kilka godzin później, po
złożeniu bagaży w motelu, wypływali statkiem z zatoki Santa Barbara.
W szerokim kanale, na odcinku między miastem Santa Barbara a wyspami,
stało wiele platform wiertniczych. Stercząc wysoko nad wodą, z ustawionymi po
jednej stronie wieżami wiertniczymi, wyglądały jak flotylla lotniskowców. Pete
przyglądał się im uważnie.
- Czy to nie tu zaczęły się te wielkie kłopoty z przeciekiem przy wydobyciu
ropy z dna oceanu? - zapytał.
- Tak - powiedział Jupiter i zaczął wydobywać fakty ze swej nadzwyczajnej
pamięci. - Z powodu trzęsień ziemi i wywołanego nimi zagrożenia dla plaż i życia
morskiego miasto Santa Barbara starało się zakazać wiercenia w tym rejonie, ale rząd
wyraził na nie zgodę. Potem, w styczniu 1969, nastąpił wytrysk ropy, który nie dawał
się opanować. Nim zamknięto otwór wiertniczy, co najmniej 235 000 galonów ropy
wylało się do oceanu! Zanieczyszczenie było niewiarygodne i zabiło wiele dzikiego
ptactwa i zwierząt.
 
Pete otworzył szeroko oczy.
- Więc dlaczego te wszystkie platformy wciąż są tutaj? Czy nie powinno się
ich rozebrać?
- Wielu ludzi tak uważa - odpowiedział mu pan Andrews. - Ale to nie jest taka
łatwa decyzja, Pete. Nasze zapotrzebowanie na ropę naftową jest duże i rząd dba o jak
największe jej wydobycie. Trzeba jednak myśleć o ochronie naszego środowiska,
które być może jest ważniejsze od ropy.
Statek kołysany falami i niesiony prądem kanału okrążył wreszcie wysoki
cypel Santa Cruz i wypłynął na otwarty ocean.
- O, to tam! - Jupiter wyciągnął rękę w kierunku zachodnim.
- “Rafa Rekina numer jeden”! - wykrzyknął Bob.
Nowa platforma wiertnicza, wznosząca się nad poziom wody na wielkich
stalowych podporach, przypominała przygotowującego się do marszu stalowego
potwora. W miarę jak podpływali bliżej, poszczególne części stawały się bardziej
widoczne. Składała się z kilku pomostów, umieszczonych na różnych poziomach,
niektóre z tych pomostów były częściowo obudowane, a wszystkie wsparte na
niebywale grubych słupach. Na najwyższym pomoście wystrzelały w niebo wysoki
dźwig i jeszcze wyższa wieża wiertnicza. Cała konstrukcja miała gigantyczne
rozmiary. Jupiter obliczył, że długość boków może mieć około trzydziestu metrów, a
szczyt wieży wznosi się na około czterdzieści pięć metrów nad poziom oceanu.
Wokół tego połyskującego w promieniach popołudniowego słońca kolosa krążyła
flotylla maleńkich w porównaniu z jego rozmiarami łodzi.
- O rany! - Pete’owi oddech zaparło. - Musi ich tu być ze sto!
W proteście brały udział różnego rodzaju łodzie. Były tu prywatne stateczki,
smukłe żaglówki i mniejsze motorówki, eleganckie małe jachty, stare, zardzewiałe
kutry rybackie, lśniące i szybkie łodzie do dalekomorskich połowów, mocne
holowniki używane także przez spółki naftowe, a nawet jeden wielki jacht. Wszystkie
otaczały szerokim kołem platformę, niczym Indianie atakujący fort graniczny. Na
masztach powiewały bandery z wypisanymi hasłami protestu.
Gdy statek podpłynął bliżej, chłopcy usłyszeli monotonne, choć coraz
głośniejsze recytowanie haseł przez megafony i tuby: “Precz z naftą!”... “Dość
zanieczyszczeń!”... “Ratujcie ptaki, ratujcie morze, ratujcie nas!”... “Precz stąd!”...
“Hej, hej, czy nam powiecie, ile ropy dziś rozlejecie?”...
Czarna łódź rybacka wyłamała się z kręgu i podpłynęła do platformy. Na
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin