rozdział 7.pdf

(3363 KB) Pobierz
270441890 UNPDF
Rysowała jak zawsze Kicia.
270441890.001.png
Jacques siedział na podłodze oparty o ścianę a kobieta, tak cicha, leżała w jego ramionach. 
Wokół wirowały mroczne i agresywne emocje; jego ciałem wstrząsały dreszcze, rosła chęć 
zamordowania wrogów. Nieliczne pasma świadomości przeleciały przez jego umysł, skupiając na 
sobie jego uwagę. Obydwaj intruzi byli mu dziwnie znajomi. ­  Byli kimś komu ufał i kogo znał. ­  
Cichy warkot ujawnił wystające kły.  ­ Zdrajcy czasem poruszali się w licznych grupach. ­  
Odczuwali jego słabość, ale mimo tego nadal był szybszy od nich wszystkich, no może z wyjątkiem 
tego najstarszego. Doskonalił przecież swoje umiejętności walki i władzę umysłową. Nie mógł 
pozwolić im torturować i zabić jego kobiety.
­ Shea. ­  jej imię było niczym delikatny, miękki wietrzyk odświeżający jego umysł. ­  Shea.  
Pojedyncza świeca rozbłysła płomieniem, światłem które kierowało go przez warstwy ciemnej furii. 
Poczuł ją, delikatną i kruchą w objęciach jego ramion. Jej skóra była miękka, włosy niczym 
pasemka jedwabiu muskały nagą skórę na jego piersiach. Oparł podbródek o czubek jej głowy, 
potarł delikatnie, czule. Upłynęło kilka chwil zanim zrozumiał, że jej ciało było wiotkie, zimne, 
prawie bez życia, praktycznie bez krwi.
Przeraźliwy krzyk wydarł się z głębi jego wnętrza. Odwrócił jej głowę na bok i zobaczył 
sińce i porozrywane bruzdy na gardle.  ­  Shea, nie zostawiaj mnie. ­  Usilna proźba pochodziła 
wprost z serca. Czy to on zrobił? Odciski palców nie należały do niego, ale świeże rozdarcia ciała? 
On jej to zrobił? 
Fala niepokoju przepłynęła przez otoczenie, ziemia przesunęła się, zwinęła.   ­ Nie zostawiaj  
mnie, Sheo.  Jacques szarpnął zębami za nadgarstek, przycisnął jej do ust, by życiodajny płyn mógł 
spływać jej do gardła.  ­ Wróć, Wiewióreczko, próbuj. ­  Jego siła życiowa płynęła w dół. Pogładził 
obrzękniętą szyję, zmuszając ją tym samym do przełykania. ­  Nie zostawiaj mnie samego w  
ciemności. ­  Nie pamiętał w jaki sposób i dlaczego ją zaatakował, ale serce mu podpowiadało, że to 
zrobił. Był szalony.
Na zewnątrz wiatr szalał pomiędzy szczytami gór, uderzały pioruny. Czarne chmury 
rozerwały się a deszcz ciął niczym tysiące noży. Spomiedzy drzew wyskoczył ogromny, czarny 
wilk o jaśniejących płomiennych oczach. Gdy tylko zbliżył się do chatki, ogromne ciało zadrżało, 
rozciągnęło się by przybrać postać mocno umięśnionego mężczyzny, o szerokich ramionach, 
długich, ciemnych włosach i oczach błyszczących niczym srebro. Wszedł w strugach deszczu na 
ganek gdzie dostrzegł dwóch czekających na niego mężczyzn. Panowało wyraźne napięcie 
pomiędzy Byronem a Michaiłem. Michaił, jak zawsze, wyglądał na nieodgadnionego. Byron 
natomiast przypominał chmurę gradową. Brwi nowo przybyłego podniosły się w górę, gdy pochylił 
się ku Byronowi. 
­ Ostatnim razem gdy ktoś spowodował u Michaiła wściekłość, to nie był miły widok. Nie 
chciałbym być zmuszony do wymiany ważnych organów w twoim ciele, więc idź na spacer i 
ochłoń. ­ Głos miał piękny, ze śpiewną nutą, nawet kojący, ale zawierał wyraźny nakaz. 
Hipnotyzował tak, że wszyscy z jego rodzaju poddawali się jego urokowi i mocy.
­ Gregori. Najmroczniejszy. ­  Najstarszy, nasilniejszy, wykonawca sprawiedliwości. 
Zignorował Byrona odwracając się do niego plecami i zwrócił się do Michaiła.
­ Gdy wysłałes wezwanie, powiedziałeś, że to Jacques, ale nie wyczuwam go. Próbowałem 
dotknąć jego umysłu, ale tam jest jedynie pustka.
­ To jest Jacques, ale nie jest do końca sobą. Nie przemienił się, ale został straszliwie 
raniony. Nie poznaje nas i jest bardzo niebezpieczny. Nie mogłem go powstrzymać, nie sprawiając 
mu dodatkowego bólu.
­ Walczył z tobą? ­ głos Gregoria był jak zawsze łagodny, delikatny.
­ Oczywiście. I zrobił by to znowu. Jest w nim więcej dzikiego zwierzęcia niż mężczyzny i 
nic do niego nie dociera. Zabiłby nas, gdyby tylko znalazł na to siły. 
Gregori odetchnął nocnym powietrzem.
­ Kim jest ta kobieta?
­ Jest Karpatianką, ale albo nie zna naszych sposobów komunikacji, albo nie odpowiada na 
żadną próbę. Wygląda na to, że zna się na ludzkich sposobach uzdrawiania.
­ Lekarz?
­ Być może. On ją chroni, ale jest bardzo drażliwy, jakby nie odróżniał dobra od zła. Myślę, 
że jest uwięziony w świecie szaleństwa.
Srebrne oczy zamigotały. W ciemnych, zmysłowych rysach Gregoriego było ukryte 
okrucieństwo, odbita wyraźna pieczęć niebezpiecznego drapieżnika.
­ Nie wiesz co się z nim stało?
Michaił z wolna potrząsnął głową.
­ Nie mam żadnego pomysłu, wyjaśnienia. Nie zapytałem tej kobiety. Zaatakowałem ją, 
chciałem zabić, myśląc, że chce skrzywdzić mojego brata. ­ Michaił wyznał to bez jakiejkolwiek 
zmiany tonu, proste i ciche przyznanie się. ­ Był w fatalnym stanie, na granicy śmierci, krwawiący, 
a ona stała nad nim grzebiąc w jego ranach. Dookoła był tak wiele krwi, że wziąłem ją za 
obłąkanego wampira, który torturował Jacquesa, chcąc go wypatroszyć. 
Zapadła cisza, jedynie deszcz i wiatr śpiewały swoje pieśni.
Michaił wzruszył ramionami.
­ Może to nie była myśl, lecz działanie. Nie mogłem porozumieć się z nim za pomocą myśli. 
Cierpienie wyryte na jego twarzy to było więcej niż mogłem znieść. 
­ Ta burza nie należy do ciebie. ­ stwierdził Gregori. ­ Jacques jest o wiele potężniejszy niż 
mogłem przypuszczać. Jest w nim mrok, z jakim nigdy nie miałem do czynienia. Nie jest 
wampirem, ale jest naprawdę niebezpieczny. Wejdźmy i zobaczmy czy dam radę mu pomóc. 
­ Bądź ostrożny, Gregori – ostrzegł Michaił.
Srebrne oczy błyszczały odzwierciedlając krople spadającego deszczu. 
­ Jestem tak ostrożny jak tylko można, nieprawdaż?­ Grigori wsunął się przez roztrzaskane 
drzwi; Michaił podążał za nim, potrząsając głową na to skandaliczne kłamstwo.
Jacques żywo podniósł głowę, a czarna furia była widoczna w śledzącym ich spojrzeniu. 
Długi, powolny ostrzegawczy syk wydobył się z głębi jego gardła. Gregori zatrzymał się i podniósł 
przed siebie dłoń w starożytnym pokojowym pozdrowieniu. Michaił oparł się o framugę drzwi, 
całkowicie nieruchomy, wyglądał jak fragment ściany. Upewniał się, że atakując kobietę popełnił 
poważny błąd. 
­ Jacques, jestem Gregori. ­ Głos miał mocny, ale jednocześnie delikatny i kojący. ­ Jestem 
uzdrowicielem naszych ludzi.
Shea leżała w poprzek ciała Jacquesa, z głową na jego ramieniu i zamkniętymi oczami. 
Jęknęła – niskim, chrapliwym dźwiękiem, który jedynie zwiększył wściekłość Jacquesa. Palcami 
pogładził ciemne smugi biegnące przez jej całą szyję, i zwrócił morderczy wzrok w stronę 
Michaiła.
­ Zostaw nas samych. ­ Jej głos był jedynie szeptem, ochrypłym i surowym. Nie spróbowała 
otworzyć oczu ani się poruszyć. 
­ Potrafię mu pomóc. ­ upierał się Gregori, tym samym, spokojnym tonem. Kobieta była 
kluczem do ratowania Jacquesa. To było w zawarte w sposobie w jakim ją trzymał, obronnej 
postawie ciała, w sposobie w jakim zaborczo, ale troskliwie przesuwał wzrokiem po jej twarzy. 
Cały czas jego ręce kontynuuowały pieszczotę, głaskały jej włosy, skórę. 
Na podstawową komendę w głosie Gregoria otworzyła oczy i zaczęła uważnie przyglądać 
się jego twarzy. Był okrutnie piękny, połączeniem elegancji i okrutnej bestii. Wyglądał na dużo 
bardziej niebezpiecznego niż pozostali dwaj. Starała się przełknąć, ale to sprawiało ból.
­ Jak dla mnie wyglądasz niczym morderca z siekierą.
­ Ma dowcip –  cichy śmiech Michaiła pobrzmiewał w głowie Gregoria. ­  Widzi coś poza  
twoją urodziwą twarzą.
­ Jesteś bardzo zabawny, najstarszy. ­  Gregori celowo przypomniał mu dzielące ich ćwierć 
wieku. ­ J acques szykuje się do ataku. Posłuchaj wiatru na zewnątrz. ­  Ucichł na moment, 
poszukując znajomych ścieżek.  ­ Nie mogę znaleźć żadnego fragmentu, by do niego dotrzeć a ona  
jest bardzo odporna na psychiczny przymus. Mógłbym jej użyć, ale on się zorientuje, co robię.  
Będzie ze mną walczył, przeświadczony, że chcę ją od niego zabrać. Jest zbyt słaba by przetrwać 
takie starcie. 
­ Możesz go unieruchomić? Uśpić go?
­ Nie w takim stanie pobudzenia w jakim się znajduje. Jest w nim więcej zwierzęcia niż 
człowieka.  ­ Gregori rzucił spojrzenie w kierunku Shei, kontunuując rozmowę z nią głośno. ­ 
Mniejsza o wszystko inne, jestem uzdrowicielem naszych ludzi, mogę pomóc Jacquesowi, ale 
potrzebuję informacji. 
Dłoń Jacquesa zjechała z gardła Shei, przez ramię, by zacisnąć się na przegubie jej ręki. 
­  Nie słuchaj go. Komunikują się między sobą bez naszej wiedzy. Nie można im ufać. ­  Słowa 
zostały wysyczane wolno, ale z wyraźnym poleceniem. Jego chwilowa poczytalność zaczęła powoli 
odsuwać się w ciemność, gdy tylko zorientował się, że dwóch obcych mężczyzn znajduje się tak 
blisko Shei. 
­  Jeśli on jest naprawdę uzdrowicielem twoich ludzi, może pomoże ci wyzdrowieć szybciej,  
niż jak kiedykolwiek byłabym w stanie. Posłuchajmy, co ma do powiedzenia.  ­ Shea starała się, by 
jej głos brzmiał kojąco i tak pewnie, jak tylko mogła. Była zmęczona i chciała przenieść się do 
innego pomieszczenia, ale nie chciała zostawiać Jacquesa samego. 
­ Rozmawiasz z Jacquesem na sposób naszych ludzi – powiedział Gregori. ­ jak prawdziwa 
partnerka życiowa. ­ Patrzyła na palce zaciśnięte wokół jej nadgarstka. ­ Nie wolno ci zasnąć. Jesteś 
gwarancją jego poczytalności. Bez ciebie nie damy rady mu pomóc. 
Wysunęła język, zwilżając dolną wargę. Zacisnęła nerwowo drobne ząbki. 
­ Powiedz nam coś o Jacquesie. ­ wezwała go. ­ Udowodnij, że znałeś go wcześniej i byłeś 
jego przyjacielem. 
­ On jest bratem Michaiła, zaginionym siedem lat temu. Szukaliśmy go, a sądząc że umarł, 
szukaliśmy ciała. Michaił, Byron i ja wymieniliśmy z Jacquesem krew. To wzmocniło nasze 
telepatyczne połączenia. Powinniśmy móc go odnaleźć. Kiedy żaden z nas nie mógł go wyczuć, 
uznaliśmy, że nie żyje. 
Shea wzięła głęboki, uspokajający oddech za oboje, za siebie i Jacquesa. Ci mężczyźni byli 
silni i niebezpieczni. Chociaż uzdrowiciel wyglądał niczym książę ciemności, była w nim jakaś 
szczerość. Ale jego słowa jedynie podsycały tlący się u Jacquesa żar mordu. Shea próbowała go 
uspokoić na tyle, na ile potrafiła. 
­ Znalazłam go zamkniętego w piwnicy, w drewnianej trumnie jakieś sześć mil stąd.
Chwyt na jej nadgarstku wzmocnił się tak, że poczuła ból.
­  Nic im nie mów.
­ Jacques. ­  wmówiła jego imię z delikatną słodyczą. ­  Sprawiasz mi ból. 
Gregori skinął głową.
­ Mieszkał tam zanim zniknął. Ta chata należy do Michaiła. Lata temu Jacques strzegł w 
tym miejscu żony Michaiła, walczył ze zdrajcą by ją ocalić. Wtedy prawie tu zmarł. ­ dostrzegł 
błysk nadziei w oczach kobiety. Gregori wiedzia,ł że jej kontrola nad Jacquesem jest jedynie cienką 
nicią. Musiał do niej dotrzeć tak, by stanęła po ich stronie. Rozpoznawała, że mówi prawdę. ­ Po 
tym wydarzeniu opuściliśmy ten obszar na jakiś czas. Jakieś osiem lat temu Jacques powrócił do 
swojego domu, niedaleko tego miejsca. Tamten rok i następny były bardzo niebezpieczne. Ludzie i 
Karpatianie byli jednakowo mordowani. Michaił, Jacques, Aidan i ja polowaliśmy na zabójców. 
Jacques miał dołączyć do nas trzech w ciągu kilku dni. Bylismy setki mil na południe. Kiedy się nie 
pojawił i nie odpowiadał na wezwania, przybyliśmy do jego domu. Był całkowicie zniszczony. Nie 
byliśmy w stanie wykryć żadnych oznak życia i nie mieliśmy z nim połączenia.  ­ Jacques 
jadowitym sykiem nazwał go kłamcą. Czerwone płomienie rozbłysły w głębi jego oczu.  ­ Wołałem  
i wołałem, Sheo. Nie wierz tym zdrajcom.  ­ Siła uchwytu na jej ręce wzrosła, grożąc jej 
zgruchotaniem kości.
­  Być może dowiem się od nich, jak mogę ci pomóc.  Shea kołysała się lekko, aż w końcu 
oparła o klatkę Jacquesa.   ­ Ręka mnie boli. ­  Była tak bardzo zmęczona. Gdyby tylko mogła zasnąć 
na chwilę... Kontury zacierały się, a głosy dobiegały jakby z daleka.
Srebrne oczy Gregoria napotkały ciemne Michaiła.
­  Kobieta jest słaba. Być może pilniej potrzebuje pomocy niż Jacques. Jeśli ją stracimy, on  
odejdzie w mrok. Jestem pewien, że tylko jej obecność utrzymuje go na powierzchni. Jest jego  
jedyną drogą do odzyskania świadomości. 
­ Teraz ty coś powiedz. ­ Gregori namawiał Sheę, gdy tylko Michaił pokiwał głową na znak 
zrozumienia. Byli świadomi siły uchwytu Jacquesa. Konieczne było, by zachowała świadomość i 
chęć współpracy. ­ Skąd się wzięły rany u Jacquesa?
­ Był torturowany, palony. Drewniany kołek grubości twojej pięści przeszywał jego ciało. 
To była najgorsza rana. Pamiętał dwóch mężczyzn, nazywał ich zdrajcami. ­ Jej głos był bardzo 
słaby.
Pojedynczy, złowrogi ryk wyrwał się Michaiłowi z gardła. Na ten dźwięk po kręgosłupie 
Shei dreszcze urządziły sobie wyścigi. 
Wampir. ­  wysyczał Michaił do Gregoria. ­  Wampir oddał go w ręce ludzi, by go torturowali  
i uśmiercili. 
­ Niewątpliwie. ­  Gregori był pewien. Nawet nie spojrzał na Michaiła, całą siłę wzroku 
kierując na kobietę. Musiał powstrzymać ją przed zaśnięciem, ale była już bardzo bliska omdlenia. 
Jedynie determinacja by ocalić Jacquesa powstrzymywała ją przed poddaniem się zmęczeniu i 
bólowi, spowodowanego utratą krwi. 
­ Był skuty i miał kajdany na rękach i nogach. Pochowany pionowo w trumie zakopanej w 
ścianie. ­ Starała się mówić wyraźnie, ale jej gardło było obolałe i ogarniało ją znużenie. ­ Miał 
ponad sto ran na całym ciele, niektóre były płytkie inne głębokie i groźne. Żył uwięziony w ziemi, 
w straszliwych męczarniach w chwilach przytomności. przez siedem lat. To wpłynęło w jakiś 
sposób na jego umysł. Pamieta bardzo niewiele ze swojej przeszłości. Tylko fragmenty i kawałki. 
Większość ze wspomnień stanowią ból i szaleństwo. ­ Shea wyczerpana zamknęła oczy. Jedyne 
czego chciała to by poszli i dali jej chwilę na sen. Serce pracowało jej z wysiłkiem, pot iskrzył się 
na całym ciele, a kończyny miała niczym z ołowiu. Zbyt trudne było nawet otworzenie oczu. ­ Ten, 
kto go zdradził, był osobą którą znał i której ufał. 
­ Jacques. ­ Głos Gregoria opadł o oktawę, wydawał się szeptem, niskim, nakazującym i 
pięknym. ­ Twoja kobieta potrzebuje pomocy. Oferuję moje umiejętności wam obojgu. Daję ci 
swoje słowo, że jej nie skrzywdzę. 
­  Pozwól im, Jacques.
­ Nie! To pułapka.
Shea zadrżała, spróbowała usiąść, lecz była zbyt osłabiona. 
­ Spójrz na nas, dzikusie. Łatwo mogą nas zabić. Jestem tak zmęczona, że nie wytrzymam  
niczego więcej. 
Jacques odwrócił swoje myśli. Wiedział, że coś złego się z nim dzieje, ale nie ufał żadnemu 
z obcych. Poddał się, ponieważ czuł, że Shea jest w dużo gorszym stanie niż on. ­  Trzymaj się 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin