DARK Melody - Rozdział 12.doc

(115 KB) Pobierz
Rozdział 12

Tłumaczenie: franekM

 

 

 

 

 

 

„ DARK  MELODY”

 

Ch. Feehan

 

 

 

Tłumaczy: franekM

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rozdział 12

 

 

"Chodź tu do mnie, moją miłość," powiedział cicho Barack, szybując do swojej życiowej partnerki, nawet gdy dał polecenie. Zagarnął Ją w ramiona. "Opadasz ze zmęczenia i musisz się pożywić."

 

"Cullen potrzebuje szybko krwi, Barack, albo może nie przeżyć. Nie jestem prawdziwym uzdrowicielem jak Darius lub Gregori. Nigdy wcześniej nie próbowałam takiego leczenia." Syndil oparła głowę na jego piersi, jej zmęczenie doganiało ją. "Ja nie wiem, czy zrobiła dla niego wystarczająco dużo. Mój dar uzdrawiania odnosi się do ziemi, a nie ludzi i Karpatian. Musisz dać mu krew".

 

"Ty jesteś przed Cullenem, Syndil" rzekł łagodnie Barack, a jego głos był zaproszeniem. Pod jej  uchem, jego serce miało stały rytmu, słyszała uderzenia jego krwi, przypływ i odpływ istoty jego życia. Jej ramiona okrążyły jego szyję i przeniosła się naprzeciwko niego, niespokojna i potrzebująca.

 

Syndil powiedziała, jego imię cicho gdy powoli zaczęła rozpinać jego koszulę, jej ręce pogładziły jego mocne mięśnie, klatki piersiowej. Poczuła jego zaciskające się ciało w odpowiedzi, w oczekiwaniu. Jak zawsze, zastanawiała się nad pięknem tajemnicy ich związku. Barack. Jej życiowy partner. Znała go przez całe swoje długie istnienie, a  nie poznała cudów prawdziwego zjednoczenia aż do niedawna. Zwykły akt karmienia nie był już tylko tym. To było erotyczne i napełniające ją przyjemnością,  potrzebami daleko poza syceniemodu. Ona gładziła jego  pierś, uśmiechnął się, gdy jego ręce chwycił ją za włosy i jego ciało przysunęło się agresywnie do niej. Złośliwie przygryzła jego pierś, jej język wirowały nad jego bijącym tętnem, pozwalający na ruch w celu wysunięcia jej zębów.

 

Barack jęknął i pociągnął ją mocno przed siebie, przyciągając ją blisko, gdy się karmiła. W środku niebezpieczeństwa, gdy  Cullen znajdował się na szczycie listy stowarzyszenia, Barack wciąż odczuwalne szarpnięcie nim, pilne potrzeby, który wciąż mocno nim targały. Syndil była ostrożna - czuł głód w niej, ostry i gwałtowny - ale wzięła tylko tyle, żeby mogła przeżyć, tak aby Barack mó dać Cullenowi niezbędną krew. Potem, Barack zawsze będzie połączony z Cullenem, a Cullen z Barackiem, ale nie miał wyboru. Jeśli śmiertelny miał przeżyć, potrzebował leczniczej krwi do pomocy w naprawie uszkodzonych organów. Bardzo starannie zamknęła małe ukłucia z pomocą leczniczych składników w swojej ślinie i podnioa głowę, jej oczy były ospałe i senne. Barack od razu pochylił głowę, aby znaleźć jej usta, całując ją mocno. "Jestem bardzo dumny z ciebie, Syndil," powiedział cicho.

 

"On jest odważny," odpowiedziała Syndil: "i jest dobrym przyjacielem dla nas. On wiele razy ryzykował swoim  życiem. Chciałabym, aby Gregori lub Darius przyszedł to zrobić."

 

"Naprawdę dobrze się spisałaś." Barack niechętnie wypuścił ją z objęć i usiadł na brzegu łóżka. "Dam mu krew, Syndil, a następnie musimy zabrać stąd ich oboje. Nie dopuść aby kobiety sprawiła ci jakiekolwiek kłopoty. Przejmij razu nad nią od razu kontrolę. Nie daj jej szansy."

 

Syndil potargała jego włosy, jakby był zwykłym chłopcem, zamiast niezwykle silnym mężczyzną, jakim był. "Przestań nieco z tą kobietą, Barack. Czy nie dotknąłeś jej myśli?"

 

"Kto by chciał z wyjątkiem wydania poleceń?"

 

"Była w strasznym szoku. Ona nie widzi rzeczy, których się boi, ponieważ jej umysł nie pozwala na to. Ona tylko ochrania siebie. Jest to jedyny sposób w jej umysł może pozostać przy zdrowych zmysłach. Lisa jest uzależniona od Corinne i łączy się z nią jak z bezpiecznikiem. Corinne jest o wiele silniejsza i musiała zdawać sobie z tego sprawę już w młodym wieku. Ona chroni Lisę od świata zewnętrznego, a Lisa wie, że nie może się obejść bez niej. Spojrzałam w jej umysł. Ona wie, że potrzebuje bufora. "

 

Barack schylił głowę, zawstydzony. "Nie zasługuję na Ciebie. Nigdy nie zasługiwałem."

 

"To wielka prawda," powiedziała zadowolona Syndil ", ale myślę, że i tak będę kręcić się wokół Ciebie." Patrzyła, jak pochylił się i podniósł Cullena w swoich ramionach. Obserwując wyraz jego twarzy, jej serce opuściło uderzenia. Barack poczuł silne przywiązanie do człowieka, coś czego jego rodzaj rzadko doświadczał. Zawsze należy zachować odległość od ludzi, aby nikt nigdy nie znalazł dowodów na istnienie ich gatunku. To stawało się coraz bardziej trudne, odkąd komputery i podróże sprawiły, że świat stał się o wiele mniejszy.

 

Barack mruczał cicho, śpiewając rytuału uzdrawiania, gdy wmuszał swoją krew w Cullena. Niewielka ilość pomoże w uzdrowieniu jego ciało połamanego i porozdzieranego. Zgodnie z  ich prawem nie powinni tego robić. Powinni pozwolić mu umrzeć naturalnie, ale Darius stanowił prawo w ich rodzinie, i dla nich był większym autorytetem niż Książe Karpatian. To Darius był tym, który zarządził że Cullenowi ma zostać ocalony w miarę ich możliwości. Dla Baracka i Syndil, znaczyło to że mogą zastosować wszelkie możliwe środki.

 

Syndil delikatnymi palcami zaczesała włosy Cullen do tyłu. "Cieszę się, że znalazł Lisę. On zawsze będzie się nią opiekował i doceni jej dobroć, gdy inny człowiek może zobaczyć tylko jej słabości."

 

Czarne oczy Barack utkwione były w jej twarz. "Przeprosiłem za swój błąd."

 

Uśmiechnęła się do niego. "To był bezosobowy komentarz, nie był skierowany bezpośrednio do ciebie, Barack, ale cieszę się, że czujesz wyrzuty sumienia za osądzenie tak surowo wyboru Cullena, zanim dotknąłeś jej umysłu, aby dowiedzieć się, czy była tego godna. Ona będzie go kochać i będzie wierna. Ona chce tylko do niego należeć i uczynić go szczęśliwym. Oni są dobrze dopasowani. On potrzebuje być potrzebny, Barack ".

 

Barack zatrzymał przepływ krwi z jego ręki zdawkowym uderzeniem języka. "Jestem pewien, że masz rację, Syndil". Dotknął umysł Cullen, aby upewnić się, że oddychał łatwiej, że jego ciało zgadza się na małą ilości krwi i  wykorzystuje ją do leczenia strasznych ran. "Musimy szybko go stąd zabrać, Syndil, do bezpiecznego domu, w którym możemy lepiej go chronić. Wezwij do nas Lisę."

 

Syndil zrobiła krok w kierunku zamkniętych drzwi, a następnie zatrzymała się nagle, jej zaniepokojony wzrok powędrował do Baracka. "Są tutaj. Przyszli po Cullena. Powinniśmy byli wiedzieć, że będą działać szybko, aby go wyeliminować. Oni uważają go za zagrożenie i zdrajcą. Oczywiście, że chcą dokończyć robotę."

 

Barack mógł czuć wibracje przemocy w powietrzu, idące w stronę pokoju. "Czterech z nich." Powiedział, niepotrzebnie, zwięźle; Syndil mogła poczuć myśli przemocy tak łatwo, jak on. "Wezmę Cullen, a ty zabierz Lisę od niebezpieczeństwa. Wezwij mnie jeśli będziesz potrzebowała pomocy mojej tarczy ochronnej dla was obu." Już z łatwością zgarnął Cullen w swoje ramiona, tworząc złudzenie, że Cullen pozostał bezradny i nadal leż sam w łóżku.

 

Syndil wydała bardzo kobiecy, szydercze kaszel. Była starożytną, była w stanie przemieszczać się skrycie wśród ludzi i równie dobrze mogła wyprowadzić Lisę. Ona rozpuściła się we mgłę i strumieniem wydostać się z pokoju, gdy czterej ludzcy zabójcy popchnęli drzwi otwierając je. Stanęli w pewnej odległości od łóżka, skierowali broni na nieruchome ciało, które postrzegali jakby tam było. Dźwięk wystrzału został wyciszony przez tłumik, przypominając miękkie plucie, tak że nikt za drzwiami go nie słysz. Barack osłabł jeszcze bardziej, kierując strażników i pielęgniarki z dala od tego miejsca, aby utrzymać ludzi w bezpiecznej odległości, jak to tylko możliwe.

 

Barack, czekał z Cullenem w ramiona, w rogu pokoju, patrząc, jak zabójcy kilkakrotnie strzelili w łóżko. Żaden z nich nie widział Baracka – który zamaskował swoją obecność - ale mogli poczuć niezwykły chłód przenikający do pokoju. Jeden z członków stowarzyszenia przesunął się do przodu, aby sprawdzić ciało, gdy inni patrzyli, Barack spadł obok nich. Słyszał ich krzyk konsternacji, złość i frustracji, że dali się tak łatwo oszukać i po raz kolejny Cullen zdołał uciec przed ich zemstą.

 

Pędząc w dół długiego holu od zabójców, Barack wysłał ostrzeżenie o spisku do Dariusa. "Są tutaj" powiedział po prostu. Dariusowi, nie potrzebne były wyjaśnienia. Darius chronił swoją własność, i uważał Cullena za część ich rodziny. Darius przybędzie w pośpiechu i wymierzy sprawiedliwość zabójcą.

 

Barack nie miał potrzeby informować Syndil, co się dzieje od kiedy był cieniem w jej umyśle. Był świadomy przejęcia przez nią kontroli nad Lisą i osłaniania ich przed wzrokiem ciekawskich, gdy torowały sobie drogę przez szpital. Syndil umieściła Lisę w transie hipnotycznym, aby móc przetransportować ją w najszybszy możliwy sposób, przez powietrze, tak jak Barack zrobił z Cullenem. Dwóch ludzi zostanie zabrani do bezpiecznego domu głęboko w górach, gdzie mogą być bardziej odpowiednio strzeżeni.

 

 

 

 

 

Corinne usiadła w swoim łóżku gdzie niezmiennie zastała Dayana. Uzdrowiciele śpiewali cicho, mogła usłyszeć ich w swoim umyśle. Atmosfera była kojąca, nawet spokojna, ale była o krok od odkrycia. Co to było, o czym myślała? Że Dayan nie był człowiekiem? Nie z tego świata? Co wtedy? Obcym? Odgarnęła włosy opadające na jaj twarz, kiedy studiowała fascynujące rysy Dayana. Czy to tak bardzo ważne myśleć w jedną lub inną stronę? Jak gdyby zabranie  jej do jaskini w głębi ziemi i wykonanie egzotycznych rytuałów...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin