Mehmet Ali Agca.pdf

(66 KB) Pobierz
Microsoft Word - Mehmet Ali Agca
Egzekutor
Sowieci chcieli z niego zrobić wariata, który na zlecenie CIA i imperialistów targnął się na życie
polskiego papieża
Amerykanie uznali go za groźnego terrorystę powiązanego z radykalnymi ugrupowaniami
muzułmańskimi. Dla Polaków jest symbolem zła i cynizmu, bo najpierw targnął się na życie naszego
wielkiego rodaka, a potem wnioskował o polskie obywatelstwo. Włoski prokurator uznaje go za
zimnego, wyrachowanego bandytę działającego na polecenie ZSRR. Kim jest człowiek, który 29 lat
temu usiłował zamordować Jana Pawła II?
Nazwisko Mehmet Ali Agca stało się głośne 13 maja 1981 roku. Tego dnia, kilkanaście minut po
godzinie 17, ten nikomu nie znany Turek oddał dwa strzały do papieża Polaka. Trzeci raz strzelić nie
mógł. W pistolecie marki Browning zaciął się zamek i trzecia kula nie wyleciała z lufy. Zakrwawiony
papież upadł, a Agca rzucił się do desperackiej ucieczki. Nie ubiegł nawet dwóch kroków, gdy
zatrzymała go włoska zakonnica – siostra Lettycja. Chwilę później na jego rękach zatrzasnęły się
policyjne kajdanki. Pod eskortą karabinierów Agca odjechał do aresztu. Stał się najbardziej
strzeżonym więźniem Włoch.
Ali Agca, fot. AFP
434925260.001.png
Na celowniku
W tej samej chwili kamery zainstalowane na Placu świętego Piotra zarejestrowały trzech mężczyzn
przeskakujących przez barierki. Wszyscy byli uzbrojeni. - Z początku wydawało się, że to wspólnicy Ali
Agcy, którzy razem z nim mieli dokonać zamachu. To byli trzej funkcjonariusze czeskiej służby
bezpieczeństwa – mówi Jakub Buragiewicz – historyk i dziennikarz, który zajmował się sprawą
zamachu na Jana Pawła II. – Mieli oni zabić Agcę, aby zlikwidować niewygodnego świadka zamachu.
Ich zadanie nie zostało wykonane. Ali Agca już następnego dnia zaczął sypać i opowiadać o kulisach
przygotowania do zamachu. Zmienił swoje zachowanie, gdy w celi więziennej odwiedzili go dwaj
bułgarscy sędziowie i ich tłumacz nazwiskiem Markow. Ten ostatni przekazał informację pochodzącą
od KGB: "Udawaj szaleńca. Jeśli tego nie zrobisz, ty i twoja rodzina zostaniecie zamordowani". Agca
wykonał ten rozkaz. Od tamtego momentu, regularnie kreował się na psychopatę i fanatyka
nieświadomego swoich czynów.
- Z jego strony jest to tylko gra – mówi Antonio Marini – prokurator, który przed włoskim sądem
oskarżał Ali Agcę. Ta ocena wydaje się być co najmniej uzasadniona. We wcześniejszym życiu Ali Agcy
nie miało bowiem miejsca jakiekolwiek wydarzenie wskazujące na jego niepoczytalność.
Dom wśród moreli
Mehmet Ali Agca urodził się 9 stycznia 1958 roku w wiosce Hekimdah obok miasta Malatya w
prowincji Ismailia w centralnej Turcji, w rejonie słynącym z pięknych kwiatów i słodkich moreli. W
ubogim, wiejskim domu, otoczonym drzewami morelowymi, do dziś mieszka jego matka – Muzeyen
Agca i młodszy brat – Adnan. Nie byli szczęśliwą rodziną. Mąż nadużywał alkoholu, często bił żonę i
maltretował ją psychicznie. W 1966 roku umarł, a głową rodziny został 8-letni Ali. Musiał ciężko
pracować, aby pomóc matce i bratu. W tamtych czasach lokalna policja po raz pierwszy notuje różne
wybryki Agcy: chuligaństwo, pobicia i drobne kradzieże.
Z czasem tych zarzutów będzie coraz więcej i będą miały coraz poważniejszy kaliber. Jednak w latach
60. pani Muzeyen konsekwentnie walczy o to, by synowie zdobyli jak najlepsze wykształcenie.
Częściowo się to udaje. W 1976 roku 18-letni Ali Agca skończył kolegium nauczycielskie (odpowiednik
polskiego gimnazjum) i wyjechał na studia do Ankary. Jego kartoteka policyjna z prowincji Ismailia
kończy się na tym właśnie roku. Później będą się nim interesować wszystkie policje świata.
Wśród Szarych Wilków
Agca niedługo jednak cieszył się studiami w stolicy. Jak tysiące jego rówieśników ze wszystkich
zakątków kraju, poznał przedstawicieli grup terrorystycznych. – W tamtym czasie Turcja pogrążona
była w anarchii i chaosie wewnętrznym – mówi prof. Bruce Hoffman, wykładowca Uniwersytetu w
Georgetown, specjalista od spraw terroryzmu. – Młodzi ludzie wiązali swoją nadzieję na lepszą
przyszłość z rozwijającymi się ugrupowaniami terrorystycznymi - dodaje.
Agca szybko zrozumiał, że organizacją najbliższą mu ideowo są Szare Wilki, których głównym celem
działania było utworzenie Turcji od Morza Śródziemnego aż po Mongolię. Organizacja domagała się
również zdelegalizowania komunizmu i wszystkich sprzyjających mu ruchów. Dążyła też do obalenia
istniejącego wówczas w Turcji ustroju. Drogą do celu było przeprowadzanie krwawych zamachów.
Historycy szacują, że w zamachach dokonanych przez walczące ze sobą lewicowe i prawicowe ruchy
terrorystyczne zginęło w latach 70. około 5 tysięcy osób. – Trzeba pamiętać, że Szare Wilki, choć
deklarowały się jako organizacja prawicowa, były w tamtym czasie sterowane przez służby specjalne
Związku Radzieckiego – mówi Henryk Piecuch – pisarz, autor książek o tajnych służbach PRL.
Pseudonim "Imperator"
Ali Agca do tego stopnia zaangażował się w działalność Szarych Wilków, że stracił zainteresowanie
studiami i przestał chodzić na zajęcia. Podobno brał udział w przygotowaniu kilku zamachów
terrorystycznych w Ankarze. Używał konspiracyjnego pseudonimu "Imperator". W 1977 roku
wyjechał do obozu szkoleniowego palestyńskich terrorystów. To tam nauczył się profesjonalnie
posługiwać bronią.
- W tamtym czasie był członkiem grupy przestępczej, która zajmowała się przemytem broni i
narkotyków z ZSRR na Bliski Wschód – mówi Henryk Piecuch. - Ta grupa była w całości kontrolowana
przez KGB. I w ten sposób KGB pozyskało Agcę. Piecuch twierdzi, że dowiedział się o tym od
pułkownika wywiadu PRL Marcelego Wieczorka. W latach 70. pułkownik Wieczorek, wspólnie z
oficerami służb sowieckich, zajmował się kontrolowaniem tego procederu.
Gdy Agca wrócił, organizacja przygotowała dla niego pierwsze, poważne zadanie. Było związane z
zamordowaniem lewackiego dziennikarza i obrońcę praw człowieka Abdi Ipekci. Ta sprawa wciąż nie
została do końca wyjaśniona. Wiadomo, że Ipekci zginął 1 lutego 1979 roku. Kule dwóch
zamachowców dosięgły go, gdy wracał do domu ze swojego biura w Stambule. W lutym 1979 roku
policja otrzymała anonimowy donos, z którego wynikało, że jednym z zamachowców był właśnie Ali
Agca. Turek przyznał się do zabójstwa, lecz później, przed sądem wszystko odwołał.
Claire Sterling, wybitna amerykańska dziennikarka, autorka artykułów i książki o zamachu na Jana
Pawła II, która prześledziła dokładnie biografię Agcy, była zdania, że nie mógł on zabić Ipekci, bo w
momencie zamachu przebywał w innym miejscu. Jak było naprawdę – zapewne to już na zawsze
pozostanie tajemnicą. Faktem jest, że w tym samym 1979 roku sąd w Stambule skazał Agcę na 25 lat
więzienia. Z celi, terrorysta wysłał do prasy list, w którym napisał, że następną jego ofiarą będzie
papież Jan Paweł II, który planował wizytę w Turcji. Mimo niebezpieczeństwa, polski papież odwiedził
Turcję.
Sam Agca, w niewyjaśnionych okolicznościach uciekł z więzienia. Pomógł mu w tym Abdullah Catli,
szef wojskowego pionu organizacji Szare Wilki. W 1996 roku Catli zginął w Turcji w tajemniczym
wypadku samochodowym. Policja znalazła przy nim paszport na fałszywe nazwisko, którego używał
Ali Agca. Czy ta śmierć miała związek z toczącym się śledztwem w sprawie zamachu na papieża? Nie
wiadomo do dziś…
Strzały w Rzymie
Po ucieczce z Turcji, Ali Agca trafił do Bułgarii. Najprawdopodobniej to tutaj dowiedział się, że jego
następnym celem ma być Jan Paweł II. Pod zmienionym nazwiskiem, posługując się fałszywymi
paszportami i pieniędzmi pochodzącymi z tajnych funduszów służb specjalnych ZSRR i Bułgarii, Ali
Agca odbył długą wędrówkę przez Turcję, Egipt i Tunezję do Rzymu.
– Ta droga i zachowane środki ostrożności miały zagwarantować to, że nie zostanie zdekonspirowany
w trakcie przygotowania do zamachu – mówi Ferdinando Imposimato – włoski prokurator, który
prowadził śledztwo w sprawie zamachu na Jana Pawła II. To właśnie Imposimato odtworzył
precyzyjnie każdy etap wędrówki Agcy. – W Rzymie kontaktował się z nim Siergiej Antonow, agent
bułgarskiego wywiadu działający jako przedstawiciel linii lotniczych – mówi Imposmiato. – Wspólnie
ustalali szczegóły wielkiego zamachu - dodaje.
Zamach, choć dopracowany w najdrobniejszych szczegółach, nie powiódł się. Polski papież
niespodziewanie wziął na ręce małą dziewczynkę. Dopiero, gdy oddał ją matce, Agca mógł strzelić
dwa razy. Trzeci strzał mógł być śmiertelny, ale wówczas zawiódł zamek browninga. Zbrodniczy plan
ostatecznie spalił na panewce. "Jedna ręka strzelała, druga niosła kulę", powiedział następnego dnia
papież w radiowej audycji. Kulę wystrzeloną przez Agcę w 1987 roku umieścił w sanktuarium w
Fatimie, gdzie 64 lata wcześniej Matka Boska objawiła się trójce dzieci i przepowiedziała m.in.
zamach na papieża.
Gra w wariata
Najpilniej strzeżony więzień we Włoszech został przesłuchany następnego dnia po zamachu. Był
wstrząśnięty, wzburzony i wystraszony, współpracował z nami – wspomina sędzia Imposimato. Ku
zdumieniu samych śledczych, Agca zaczął sypać. Jak powiedział: "To wcale nie jest sprawa Szarych
Wilków. Działałem na polecenie KGB i pan dobrze o tym wie. Moją ręką sterował Związek Sowiecki.
To, co się stało, stało się na polecenie Moskwy". Te szokujące zeznania znalazły się w jednym z
pierwszych protokołów śledztwa.
Jednak już kilka dni później, Agca zaczął udawać wariata i konsekwentnie robi to do dziś. Być może
przestał dwa lata później w rozmowie z papieżem, który odwiedził go we włoskim więzieniu i przez 20
minut rozmawiał z nim bez świadków. Śledczy są przekonani, że im powiedział wszystko, co wie. Bo
gdyby wiedział więcej, już dawno zostałby zamordowany.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin