Natalia Chojnowska.doc

(56 KB) Pobierz

Natalia Chojnowska

230326

I rok, s2

 

Moje efekty wybuchowe

 

Jesteśmy ludźmi. Istotami, które kontaktują się z resztą społeczeństwa. W naszym życiu pojawiają się takie chwile, które dzięki tym interakcjom, dzięki kontaktowi z drugim człowiekiem, skupiają naszą uwagę na pewnych zjawiskach. Z pozoru proste myśli, czasem wyrwane z kontekstu, przyczyniają się do wywołania głębokiej refleksji. Do zastanowienia się nad własnym życiem, własnymi sprawami, własną egzystencją.

Przystępując do pisania niniejszego eseju, zaczęłam zastanawiać się nad samą ideą „efektu wybuchowego”. Nad tym, jak często rzeczywiście dochodzi do takich sytuacji, w których człowiek zaczyna to, co gdzieś usłyszał, przekładać na swoje życie. W pewien sposób identyfikować to ze sobą. Pierwszym efektem wybuchowym uczyniłam zatem samą ideę efektu wybuchowego. Zastanawiając się bowiem nad tym zagadnieniem, dotarło do mnie to, że rzeczywiście coś takiego istnieje. Że sama nazwa „efekt wybuchowy” jest w tym wypadu nazwą wręcz idealną. Dlaczego? Bo wywołuje wstrząs w jednostce, która czegoś takiego doświadcza. Rodzi coś na miarę reakcji łańcuchowej, pociągającej za sobą kolejne myśli i refleksje, a następnie- swojego rodzaju przebudzenie, otwarcie oczu na coś zupełnie odmiennego- na nowe myślenie.

Czymże jest zatem myślenie? Przede wszystkim jest procesem poznawczym, za którego miarę efektywności można uznać inteligencję. Ta z kolei, kojarzy nam się z wiedzą na dany temat. Aby dojść do nowej wiedzy warto jest wejść w dialog z drugą osobą. I tu pojawia się kolejna myśl, kolejny efekt wybuchowy. Gadamer bowiem, zwrócił uwagę na bardzo poważny problem: człowiek powinien być otwarty na dotarcie i „chcieć dać sobie powiedzieć”. Tym samym- nie powinien dążyć jedynie do tego, by być słyszanym. Musi również umieć słuchać, a jeśli tego nie umie, powinien choć poczynić kroki w stronę nauki tej zdolności. Trzy czasowniki: chcieć, dać i powiedzieć, doskonale obrazują umiejętność, którą, tak jak już wcześniej wspomniałam, jesteśmy w stanie wypracować. Musimy jedynie tego chcieć. Otworzymy się tym samym na coś nowego, być może odkrywczego, co może mieć wpływ na nasze życie. I to wszystko dzięki drugiemu człowiekowi, dialogowi, wymianie spostrzeżeń, dotyczących otaczającego nas świata.

Wielkim przymiotem człowieka jest możliwość wchodzenia w interakcje z drugą jednostką. Naszym zadaniem powinno być wypełnienie tej możliwości umiejętnością – słuchania i bycia słuchanym, pracy nad językiem. Jest to bowiem – według słów Wittgensteina - technika, która daje nam możliwość komunikacji. By wiedzieć, co znaczą słowa, trzeba być w posiadaniu tejże techniki oraz patrzeć na kontekst, w jakim są one przekazane. Każda jednostka jest odrębną historią, posiada swój indywidualny bagaż doświadczeń. W codziennej rutynie życia zapominamy o tym, lecz każdy człowiek pragnie być słuchanym. Tę pierwotną potrzebę w sposób dość przewrotny scharakteryzował amerykański komik Larry King – „Pozwól ludziom mówić o sobie, a rozmawiać będą z Tobą godzinami”.

Dialog, jak już wcześniej wykazałam, jest czymś istotnym w naszym życiu. Przez całą naszą egzystencję, doskonalimy nasz warsztat prowadzenia rozmowy z drugim człowiekiem. W myśl jednego z najwybitniejszych filozofów, Gadamera, dialog jest czymś, czego nie można skończyć, jeśli już wykonamy krok ku jego prowadzeniu. Może być jedynie aktem niedokończonym, przerwanym, do którego będziemy mogli wrócić po jakimś czasie, jeśli tylko nasz partner do rozmowy okaże chęć prowadzenia go dalej.

Kolejną ciekawą wizją, która daje do myślenia, jest idea Romana Ingardena, dotycząca czasu wolnego. Czas ten bowiem, nie ma prawa kojarzyć się z wolnością, jak potocznie myślimy. Wręcz przeciwnie- jest pustką, którą nie wiemy jak wypełnić. Szukając sobie jakiegoś zajęcia w tejże chwili, maskujemy swoją bezradność, próżnię, która nas pożera. Stawia nas w obliczu bezproduktywności, czegoś groźnego, co może spowodować, iż dojdzie do naszej wewnętrznej autodestrukcji. Nie będziemy bowiem dbać o swój rozwój, wrodzoną człowiekowi potrzebę samorealizacji. W momencie tym warto zwrócić również uwagę na jeszcze jeden aspekt wolnego czasu- mianowicie- mówi się, iż ludzie, którzy nie wiedzą, co robić- robią rzeczy głupie, co można połączyć z autodestrukcją, o której wspominałam wyżej.

Wartą uwagi jest refleksja dotycząca ludzkiej egzystencji jako takiej. Żyjąc w dzisiejszych czasach, rządzących się zasadą fast food, fast sex, fast car, nie mamy aż tak wiele czasu na refleksję nad własnym życiem. Dopiero w obliczu śmierci, tym bardziej kogoś bliskiego, zaczynamy się zastanawiać nad sensem własnego istnienia, nad jego istotą, nad tym, co możemy w nim zmienić, aby sprawić by było bardziej wartościowe. Za Hemingwayem pytamy komu bije dzwon? Pytamy - kto umarł? Widząc orszak żałobników, podążających za zmarłym, nie zastanawiamy się nad sobą samym. Tymczasem: dzwon ten bije każdemu z nas. Zmusza do refleksji.

Idea zaprezentowana przeze mnie wyżej, wiąże się również z samym zagadnieniem „żałoby”, kiedy to tracąc kogoś, dopiero doceniamy jego wartość, doceniamy co straciliśmy, co dana osoba dla nas zrobiła i jak wiele wniosła do naszego życia aby uczynić je lepszym, choć uprzednio wcale nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy. Brak jest w tym wypadku czynnikiem stymulującym do myślenia, uczącym dostrzegania tego, co mamy. Dzięki temu możemy nauczyć się inaczej patrzeć na naszych przyjaciół, otaczających nas na co dzień i w ten sposób docenić, co dla nas robią.

Człowiek staje czasami w sytuacji, kiedy musi wybierać pomiędzy dwoma ważnymi dla niego rzeczami. Według egzystencjalistów (Kierkegaard) byt ludzki staje przed ciągłym wyborem, a całe nasze życie jest nieustannym dokonywaniem wyboru (albo-albo). Obojętnie jaki byłby to wybór, trzeba odrzucić drugą opcję i tym samym czasem wybrać mniejsze zło. W momencie, kiedy człowiek stoi pomiędzy tymi dwoma biegunami, zaczyna się zastanawiać nad tym, które rozwiązanie byłoby dla niego lepsze, które lepiej pasowałoby do rozwiązania określonego dylematu, z którym musi się zmierzyć. Z podobnym zadaniem spotykają się również pedagodzy, którzy działając na co dzień w szkole, często stają przed wyborem, z którego jeden wydaje się być słuszniejszym od drugiego. Ta dwoistość i napięcie z nim związane, niesie ze sobą pewne pytanie. Mianowicie: jak sobie poradzić z problemem aby wybrać właściwie rozwiązanie? Na te pytanie nie ma jednak trafnej, jednoznacznej odpowiedzi, która tę sprawę by regulowała. Pedagog musi zatem umieć pokazać dwie odmienne twarze, swoje dwa oblicza, które to pomogą mu przezwyciężyć wszelkie trudności. To właśnie mój kolejny efekt wybuchowy.

Idąc dalej tym tropem, pojawia się kolejna idea i tym samym następny efekt, który chciałabym opisać, w myśl którego człowiek jest jednostką, która nieustannie przybiera różne maski w zależności od sytuacji, której jest współautorem. Zagadnienie to doskonale w swojej książce pod tytułem „Ferdydurke” przedstawia Witold Gombrowicz.

Gombrowicz, w swoim utworze, nawiązując do maski, mówi o „przyprawianiu gęby”. Nie propaguje jednak jej nakładania. Wręcz przeciwnie- stara się nakłonić czytelnika do jej odrzucenia, ucieczki od niej, choć z drugiej strony wiadomo, iż ta ucieczka nie będzie czymś łatwym. Jest niemalże niemożliwa do zrealizowania. Obrazuje to najlepiej historia trzydziestoletniego Józia, bohatera „Ferdydurke”, który nieoczekiwanie, po pewnym czasie, wraca do szkolnej ławki i w tym właśnie miejscu spotyka swojego profesora. Józio, będąc w takiej sytuacji, pragnie się uwolnić od narzuconej mu formy, maski właśnie, lecz w żaden sposób nie może sobie z tym poradzić, ponieważ jest ona mu w pewien sposób narzucona z zewnątrz. Społeczeństwo go otaczające „upupia go”, poddaje ocenie, „przyprawia gębę” i tym samym uniemożliwia ucieczkę. Zwrócił na to uwagę Stanisław Bortnowski, który w swojej książce „Ferdydurkizm, czyli Gombrowicz w szkole”, określa taką sytuację „gwałceniem słowami”. Gombrowicz bowiem, prowokuje na swój sposób czytelnika. Ośmiesza mity i stereotypy narodowe, wzorce zachowań. Demaskując je, ukazuje jak inni narzucają nam niechcianą formę i tym samym pokazuje słabe strony człowieka, wierzącego ślepo tłumowi, który go otacza, nie zwracając przy tym uwagi na własne myśli i refleksje, które pojawiają się w czasie egzystencji każdego z nas. Przywdziewamy zatem bardziej lub też mniej świadomie różnego rodzaju maski, w których odgrywamy swoje role, narzucone poniekąd przez innych. Nie chcemy przy tym pomylić się odgrywając swoją rolę, gdyż taka sytuacja może spowodować, iż zostaniemy wykluczeni z teatru życia codziennego, który reżyseruje społeczeństwo nas otaczające. Maska ukrywa naszą tożsamość.

Idąc dalej tym tropem, warto uwzględnić jeszcze jedną istotną, wybuchową ideę. Jose Ortega y Gasset w swojej książce pod tytułem „Bunt mas” dostrzega bardzo istotne zjawisko wiążące się ze światem współczesnym. Człowiek bowiem przestaje być indywidualnością. Zatraca ją na rzecz społeczeństwa, które dyktuje mu w pewien sposób jak ma postępować, aby był jednostką akceptowaną. Nie ma tu jednostek indywidualnych, wolnych, które mogą swobodnie prezentować swoje zdanie i głosić swoje poglądy bez obawy, że zostaną skrytykowane. Mowa tu o człowieku masowym, jednostce masowej, która przez swoją podatność na wpływy innych zatraca swoją indywidualność, czyniąc tak jak chcą inni, odrzucając od siebie swoje wolne myśli i sposób postępowania zgodny z jego sumieniem i wartościami. Wartości w tym wypadku zostały narzucone przez społeczeństwo masowe. Wszelka inność w tej kwestii jest automatycznie odrzucana, przez co jednostka taka zostaje wykluczona, ma stać się bowiem kolejną kopią tego, co uważane jest powszechnie za dobre i akceptowane.

Wracając do osoby Gombrowicza, warto poświęcić mu jeszcze troszkę uwagi i przeanalizować kolejną istotną kwestię. W tym przypadku chodzi o śmierć, która według tego wybitnego pisarza, odgrywa bardzo istotną rolę w ludzkiej egzystencji. Bez niej bowiem, życie nie miało by sensu. Wszystko przecież ma swój kres a śmierć jest swojego rodzaju dopełnieniem i obroną wartości życia. To dzięki niej dostrzegamy jego piękno, wiążące się z codziennym bytowaniem jednostki w przeróżnych sytuacjach dających jej szczęście lub też w niektórych przypadkach niosące ból, jednakże i ten wzbogaca nasze życie o doświadczenie, którego nikt nie będzie mógł nam odebrać, gdyż będzie naszą indywidualną koncepcją, wizją świata i sposobem radzenia sobie z codziennymi trudnościami, które spotykamy na swojej drodze. Ból zatem przechodzi swojego rodzaju intronizację, jest czymś, co przez niektórych jest rzeczą wręcz pożądaną, upragnioną, poszukiwaną jako kryterium życia, gdyż jak nam wiadomo ból jest czymś, co dane jest jedynie człowiekowi żyjącemu. Stanowi on zatem element świadczący o tym, że jesteśmy tu i teraz, jest środkiem naszego pełniejszego przeżycia.

Parę akapitów wyżej wspomniałam o dominującej w obecnych czasach tendencji do szybkiego życia. Człowiek współczesny to człowiek zapracowany, pragnący jak najwyżej wspiąć się po drabinie awansu zawodowego. Przez to, iż ludzie podążają za karierą, aby w przyszłości zapewnić sobie lepszy byt, nie zwracają uwagi na rzeczy, które z pozoru banalne, są jednak rzeczami bardzo istotnymi. Mowa tu o śmiechu. Współczesny człowiek bowiem, wedle przekonania niektórych, śmieje się rzadziej. Mniej rzeczy jest w stanie go rozbawić. Staje się swojego rodzaju maszyną, która napotykając na zdarzenia mogące wywoływać śmiech, nie reaguje na nie bądź też reaguje w sposób odhumanizowany, automatyczny. Dopiero w obliczu śmierci, o której też wspomniałam, człowiek analizując swoje życie dostrzeże ile stracił, nie zwracając uwagi na pewne aspekty życia codziennego, które bardziej lub też mniej byłyby w stanie wzbogacić jego życie o pewne refleksje dotyczące albo kwestii dnia powszedniego, albo „głęboko filozoficznych”, konstruujących naszą własną, indywidualną wizję widzenia świata.

Zaprezentowane przeze mnie idee, przyczyniły się do głębszego przyjrzenia się pewnym kwestiom związanym z postrzeganiem świata. Z pewnością pojawi się jeszcze wiele takich sytuacji i myśli, które w pewien sposób mnie zaintrygują, którym będę mogła nadać miano „efektu wybuchowego”. Z takowymi bowiem mamy do czynienia właściwie każdego dnia, na każdym kroku. Musimy jednak nauczyć się dostrzegać to, co warte jest dostrzeżenia. Nie ważne, czy będzie to kwestia łatwa, wydawałoby się- nie wnosząca niczego w nasze życie, czy też trudna, skomplikowana, wymagająca głębszej refleksji. Powinniśmy pamiętać by zawsze i wszędzie mieć otwarte oczy, gdyż nigdy nie wiadomo, kiedy staniemy się świadkami czegoś wartego uwagi i przemyślenia.

- 5 -

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin