Edvin Goffman, Człowiek w teatrze życia codziennego.pdf

(663 KB) Pobierz
Edvin Goffman
Edvin Goffman
“Człowiek w teatrze życia codziennego”
Tytuł oryginału
TFIE PRESENTATION OF SELF IN EVERYDAY LIFE
Okładkę projektowal MACIEJ URBANIEC
SŁOWO WSTĘPNE
"Świat jest teatrem, aktorami ludzie, Którzy kolejno wchodzą i znikają"
Szekspir - Jak Wam się podoba ~
Nieuważnemu czytelnikowi tej książki wysoka pozycja Ervinga Goffmana we współczesnej socjologii (mierzona -
z braku lepszych kryteriów - liczbą przekładów, cytowań i omówień w reprezentatywnych opracowaniach najnowszej
myśli socjologicznej) może wydać się trudna do pojęcia. Może też go zdziwić wyrażona na prawach oczywistości opinia
jednego z komentatorów, iż " ..społeczność naukowa jest zgodna, uznając w Goffmanie twórcę prądu myślowego, który
staje się dominujący w nowym pokoleniu socjologów amerykańskich." Zaiste, Człowiek w teatrze życia codziennego nie
wyróżnia się ani teoretycznym wyrafinowaniem, ani doskonałością tak zwanego warsztatu, ani precyzją sformułowań,
ani bezwzględną odkrywczością, dokonanych uogólnień, ani - wreszcie - makrospołeczną doniosłością poruszanych
spraw. Co więcej, problematyka Goffmana (a przedstawiana polskiemu czytelnikowi praca jest dla jego twórczości jak
najbardziej charakterystyczna) może wydać się wręcz błahe na tle tych kierunków współczesnej socjologii, które
skupiają swoją uwagę na zagadnieniach systemu społecznego, władzy, struktury klasowej czy ewolucji społeczeństw i
kultur. Ów świat zaludniony przez komediantów, ekspedientów, drobnych oszustów, urzędników, pielęgniarki,
służących, . handlarzy itd. - zajętych bardziej utrzymaniem "fasady" niż techniczną stroną wykonywanych zadań - jawi
się w pierwszej chwili jako świat marginesu, niegodny dociekliwości, z jaką jest w tej książce opisywany. I czegóż to
chce dowieść autor? - zapyta, być może, czytelnik. Że wszyscy jesteśmy aktorami? O tym wiedział już przecież Szekspir,
a Jean Jacques Rousseau jeszcze przed progiem nowoczesnego społeczeństwa (którego członkowie są - jak napisze
David Riesman - "ludźmi zewnątrzsterownymi") wymownie dowodził, że nie potrafimy już żyć autentycznie, stając się
tylko tym, czym jesteśmy i chcemy być w oczach swoich widzów. Autor Listu o widowiskach dlatego tak nie cierpiał
aktorów, że zawodowo uprawiają tę ucieczkę od własnego ja: "Czym jest talent aktorski? Sztuką przedzierzgania się w
innego człowieka, przybierania innego charakteru, udawania, że się jest innym, niż jest się naprawdę, pasjonowania się
z zimną krwią, mówienia innych rzeczy, niż się myśli i to z taką naturalnością, jak gdyby się je myślało naprawdę;
sztuką zapominania wreszcie własnego miejsca w życiu, gdy się zajmuje miejsce innego człowieka."' A iluż to
weześniejszych i późniejszych moralistów pisało - lepiej lub gorzej o tym, że życie światowe jest nieustannym
udawaniem? Iluż próbowało zrywać maski i burzyć dekoracje? I czyż na co dzień nie posługujemy się wieloma
wyrażeniami zaczerpniętymi właśnie z teatru ("dobrze grać swoją rolę", "wypaść z roli", "zgrywać się", "zajrzeć za
kulisy", "działalność zakulisowa", "tragedia", "dramat", "farsa" itd.)? Metaforyka teatralna dawno też przeniknęła z
mowy potocznej do socjologii, czego najlepszym przykładem jest teoria ról społecznych zapoczątkowana przez Ralpha
Lintona i Floriana Znanieckiego, ale przez nich bynajmniej nie wynaleziona, obecna bowiem implicite w pracach
Georga Simmela, Charlesa Cooleya, George'a H. Meada; Roberta E. Parka i kogoś tam jeszcze. Ralf Dahrendorf
bynajmniej nie przesadza, kiedy stwierdza, że „...metafora Szekspira stała się dziś centralną zasadą nauki o
społeczeństwie”. Park napisał ponad pół wieku temu: „Każdy zawsze i wszędzie, mniej lub bardziej świadomie, gra
jakąś rolę [...] To właśnie w tych rolach znamy się nawzajem i znamy samych siebie.” Skąd tedy bierze się rosnąca
popularność Goffmana oraz pojawiające się tu i ówdzie przekonanie, że jego „podejście dramaturgiczne” otwiera nową
drogę lub choćby dróżkę w socjologii? Myślę, że można wskazać przynajmniej dwie przyczyny niewątpliwego sukcesu
autora Człowieka w teatrze życia codziennego. Pierwsza, to konsekwencja i pomysłowość w zastosowaniu prastarej
metafory teatralnej, dzięki którym przekształciła się ona w schemat teoretyczny, zdolny zapewne pomieścić nawet
więcej, niż sam Goffman poezątkowo sobie uświadomił. Za Człowiekiem w teatrze życia codziennego (1956, wydanie
poprawione i rozszerzone - 1959) poszły inne książki, w których wręcz obsesyjnie powracał on do tych samych
tematów: Asylums. Essays on the Social Situation of Mental Patients and Other Inmates (1981); Encounters. Two Studies
in the Sociology of Interacion (1981), Stigma. Notes on the Management of Spoiled Identity (1963), Behavior in Public
Places. Notes on the Social Organization of Gatherings (1963), Interaction Ritual. Essays on Face-to-Face Behavior (1967),
Strategic Interaction. An Analysis of Doubt and Calculation in Face-to-Face, Day-to-Day Dealings with One Another
(1969), Relations in Public. Microstudies of the Public Order (1971), Frame Analysis. An Essay on the Organization of
Experience (1974), Gender Advertisement (1979). Z pewnymi zastrzeżeniami można stwierdzić, że socjologia Goffmana
ma właściwie jeden niezmienny przedmiot. Jest nim „...ta kategoria zdarzeń, która powstaje podczas współobecności i
na skutek współobecności. Jej podstawowymi materiałami są spojrzenia, gesty, pozycje i wypowiedzi, które ludzie
- świadomie lub nie - wprowadzają do sytuacji. Są to zewnętrzne znaki orientacji i zaangażowania - stany
umysłu i ciała, których zazwyczaj nie bada się ze względu na ich społeczną organizację.” Zostawiam na później
objaśnienie tej formuły. Na razie stwierdzam jedynie, że Goffman należy do tych uczonych, którzy nie zadowalają się
pomysłem, lecz drążą temat ze wszystkich możliwych stron. Druga przyczyna sukcesu Goffmana jest bodaj jeszcze
ważniejsza. Otóż miał on odwagę pójść pod prąd. Okres, w którym ukazał się Człowiek w teatrze życia codziennego, to
ciężkie czasy dla reprezentowanego przez tę książkę typu socjologii. Pięć lat wcześniej ukazała się książka Talcotta
Parsonsa The Social System (1951) - najważniejsze dzieło triumfujacego podówczas funkcjonalizmu socjologicznego.
Rok przed książką Goffmana Paul F. Lazarsfeld i Morris Rosenberg ogłosili The Language of Social Research. A Reader
in the Methodology of Social Research (1955) - swego rodzaju kodyfikację neopożytywistycznej metodologii, która
zaczynała uchodzić w USA za metodologię tout court. Człowiek w teatrze życia codziennego był z pewnością
wyzwaniem rzuconym obu panującym modom - wyzwaniem teoretycznym i metodologicznym. Co prawda, Goffman
nie podjął bezpośredniej polemiki ani z funkcjonalizmem, ani z neopozytywizmem: Kiedy wypowiadał się o socjologii
„oficjalnej”, nie zawsze był jednoznaczny. W ogóle, jest to autor niezwykle powściągliwy w składaniu deklaracji
programowych. Po prostu robi co innego i robi to inaczej. W dobie poszukiwania nade wszystko teorii systemu
społecznego zadał on sobie proste pytanie (przez niektórych zaliczane raczej do psychologii społecznej niż do
socjologii), co dzieje się wówczas, gdy jednostki współprzebywają w swojej obecności fizycznej, i odpowiadał na nie w
duchu symbolicznego interakcjonizmu - amerykańskiej odmiany socjologii humanistycznej, która zachowała
wprawdzie spore wpływy na uniwersytetach, ale mogła być uważana za odrobinę staroświecką. Klasyczne jej dzieła,
czyli prace Cooleya, Deweya, Thomasa i Meada, powstały, bądź co bądź, w pierwszej , ćwierci XX wieku. Goffman
pozostał wierny tej orientacji, zajmując się - podobnie jak jego mistrzowie z Chicago: Herbert Blumer i Everett C.
Hughes - tym, jak jednostki starają się sprostać sytuacjom życiowym i jak wzajemnie na siebie oddziałują za pomocą
symboli. W okresie mody na metodologiczne wyrafinowanie autor Cziowieka w teatrze życia codziennego odwoływał
się do "skromnej naturalistycznej (to jest prowadzonej w warunkach naturalnych, nie zaś sztucznie stworzonych przez
badacza - J.S.) obserwacji" (nazywał ją czasarni "etnograficzną") w tym fascynowało tylko to, co można zobaczyć na
własne oczy. Jej to, jak się wydaje, prace (a także prace innego swojego mistrza, W. L. Warnera) naśladował w swoicli
badaniach terenowych na Szetlandach, których wyniki wykorzystał częściowo w tej książce. Krótko mówiąc, Goffman
był inny niż większość współezesnych mu socjologów amerykańskich. Nie manifestował tej swojej inności tak
rozgłośnie jak C. Wright Mills, którego The Sociological Imagination była rówieśniczką ostatecznej wersji Czlowieka w
teatrze życia codziennego, ale nie budziła ona u nikogo wątpliwóści. To sprawiło, że twórczość Hoffmana, chociaż nie
ma w niej nic z manifestu, stała się w następnym dziesięcioleciu jednym z ośrodków mobilizacyjnych opozycji
przeciwko socjologii ,,oficjalnej". Z kolei Goffman zaczął być modny. Okazało się przy tym, że twórczóść ta - tak,
wydawałoby się, tradycyjna i filozoficznie bezpretensjonalna – może być odczytywana w zupełnie inny sposób. Oto
postulat badania "życia codzien nego", który u Goffmana nie kryje żadnych osobliwych głębi, będąc jedynie opcją na
rzecz przed kładania oglądu społecznego konkretu nad manipulację modelami i wskaźnikami, niektórym czytelnikom
objawił niespodziewanie swe pokrewieństwo z wywodzącym się z fenomenologii zainteżesowa niem „światem
nastawienia naturalnego”, z orientacją na badanie najbardziej pierwotnej, spontanicznej, nieuporządkowanej formy
doświadezenia, jaka dana jest każdemu człowiekowi przez sam fakt uczestnictwa w życiu społecznym. Orientacja ta -
zapoczątkowana w socjologii amerykańskiej przez Alfreda Schutza (1894-1959) - uzyskała znaczną popularność w
latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, kiedy to w toku dyskusji na temat „kryzysu socjologii” zaczęto poszukiwać
drogi do rekonstrukcji tej dyscypliny w 10 " ' " ie ~łożeń , przyjmowanych milcząco przez uczeestników życia
społecznego. Byłoby yr~ uę Y Po g Y Y~ jak g~dzę ; ekstrawagancją dopatrywać się w Goffmanie przedstawiciela
socjologii fenomenologicznej, syntenejalizmu ezy etnometodologii avant la let . Nie ulega jednak wątpliwości, iż był on
współtwórcą nowego klimatu opinii, w którym „życie codzienne” stało się podstawowym tematem wpływowych
kierunków myśli socjologicznej - klimatu opinii coraz mniej przychylnego „naukowej socjologii” w wersji zarówno
funkcjonalistycznej, jak i neopozytywistycznej, życiodajnego natomiast dla socjologicznej - jak to określi sam Goffman
„alchemii” polegającej na tym, by problemem naukawym czynić „...byle okruch najzwyklejszej społecznej działalności.”
Tak więc socjologia tego autora okazała się arką przymierza między starymi i nowymi laty socjologii humanistycznej,
chociaż on sam dopiero we F`a~g~'rte Analysis (1971) ujawnił niejakie zainteresowanie filozoficznymi nowinkami.
Owszem, bywał przez rzeczników nowej orientacji krytykowany za mierną prostoduszność teoretyczną, a nawet za
konserwatyzm, niemniej jednak zaliczono go niemal bez dyskusji do nowego nurtu amerykańskiej !4~3ola~i , uznano za
jednego z „klasyków” socjologicznej nowoczesności. ~ ~`:~utit Goffmana przeciwko socjologii „oficjalnej” dotyczył
zarówno sposobu widzenia rzeczywistości społecznej, jak i metod jej badania. W pierwszej sprawie twórczość autora
Człowieka w teatrze życia codziennego nastręcza wszakże pewną trudność interpretacyjną. Nie zawsze jest mianowicie
jasne, czy proponuje on nową - skrajnie ~'akęjonistyczną - ontologię społeczną, koncepcję faktów spółecznych jako
ezegoś ex definitione płynnego i stającego się tylko na krótko w toku niezliczonych encounters między jednostkami
(Hex pin nazywa tę socjologię wheraklitejską z ducha" czy też może raczsj mamy tu do czynienia tyilk z , próbą
eksploracji
obszaru, który xiie przyciąg~ w dostatecznym stopniu uwagi socjologów zajęiyc badaniem - nazbyt dla
interakcjonisty bezosobc wego - systemu społecznego i operujących - ja to trafnie określił D. Wrong -
"przespołecznion koncepcją człowieka" ~°. W pierwszym przypadk chodziłoby o ~sadniczo inną od
funkcjonalistycs nej wizję rzeczywistości społecznej, w drugim jedynie o wybór takiego, a nie ~innego jej
aspekti co ma niewątpliwie dor_iosłe l~onsekwencje teor~ tyczne, ale samo przez się teorią jeszcze nie jest.
Jeżeli słuszna jest pierwsza z owycYi dwóch ix terpretacji, należałoby przyznać rację Gouldnerc wi, który
pisze, że "... jest to teoria społeczna, kti ra kładzie nacisk na epizodycżność i rozpatruje ż3 cie jedynie w
wąskim interpersonalnym kręgu, ah storycznym i nieinstytucjonalnym, jako egzystei cję poza historią i
spoleczeństwem, dochodzącą ć śkutku tylko w płynnym i przemija jącym spotk; niu [...]. Goffmanowskie
wyobrażenie życia sp~ łecznego to nie wyobrażenie trwałych, spoistyc struktur społecznyeh, lecz raczej
wyobrażen listronnej, krętej ścieżki, chybotliwego pomostu [... Z tego punktu widzenia ludzie są akróbatami i
gr~ czami, którzy oderwali się jakoś od struktur sp~ łecznych, a nawet od kulturowo ustalonych ról..."
9 N. Herpin, Les socioLogues a~nericains et Le si~cLe, Pa 1973, s. 74.płynnego i stającego się tylko na krótko
w tok~ niezliczonych ćncounters między jednostkami (Hex pin nazywa tę socjologię wheraklitejską z ducha"
czy też może raczsj mamy tu do czynienia tyilk z , próbą eksploracji obszaru, który xiie przyciąg~ w
dostatecznym stopniu uwagi socjologów zajęiyc badaniem - nazbyt dla interakcjonisty bezosobc wego - systemu
społecznego i operujących - ja to trafnie określił D. Wrong - "przespołecznion koncepcją człowieka" ~°. W
pierwszym przypadk chodziłoby o ~sadniczo inną od funkcjonalistycs nej wizję rzeczywistości społecznej, w
drugim jedynie o wybór takiego, a nie ~innego jej aspekti co ma niewątpliwie dor_iosłe l~onsekwencje teor~
tyczne, ale samo przez się teorią jeszcze nie jest.
Jeżeli słuszna jest pierwsza z owycYi dwóch ix terpretacji, należałoby przyznać rację Gouldnerc wi, który
pisze, że "... jest to teoria społeczna, kti ra kładzie nacisk na epizodycżność i rozpatruje ż3 cie jedynie w
wąskim interpersonalnym kręgu, ah storycznym i nieinstytucjonalnym, jako egzystei cję poza historią i
spoleczeństwem, dochodzącą ć śkutku tylko w płynnym i przemija jącym spotk; niu [...]. Goffmanowskie
wyobrażenie życia sp~ łecznego to nie wyobrażenie trwałych, spoistyc struktur społecznyeh, lecz raczej
wyobrażen listronnej, krętej ścieżki, chybotliwego pomostu [... Z tego punktu widzenia ludzie są akróbatami i
gr~ czami, którzy oderwali się jakoś od struktur sp~ łecznych, a nawet od kulturowo ustalonych ról..."
'o por. Edmund Mokrzycki (red.), Perspektywy socjoLo PIW, w opracowaniu.
m A. W, Gouldner, The Corning Crisis of western Socic gy, New York 1971, s. 379. Por. Peter L. Betger,
Invitat to Sobiotogy: A Hurrcanistic Perspective, Garden City, N. s. 13E-139. Podobnie bodaj odczytuje
Goffmana Anton Kłoskowska, pisząc, że " . charakterystyCZne dla nich (s nowiska Goffmana i Garfinkela - J.
S.) eliminowanie ka
22
~'prźyjmiemy drugą z wymienionych intęrk~jt ~a za jej przyjęciem przemawia wiele wy!~lzi samego
Goffmana), Gouldnerowska wy-~ ~ o,każe się nazbyt daleko idąca. Istotnie; lu~, GoffmanoW skim teątrze
życia codziennego ~ wszystko "akrobatami i graczami" poru:ymi się po "chybotliwym pomóście" zmieniat się
wieustannie sytuacji (autor tej ksiąźki da, że uprawia the socioiogy of occasions'~, it~zy z,aś komenta~torzy
nazywa ją go "sytuacjo), ale bynajmniej nie egzystują przecież poza ~em społecznym, oderwani od struktur
spo~ch i niezalężni od wzorów kultury. Żyją oni ~eśloxiym miejscu i czasie, należą do takich, innych klas
społecznych, przestrzegają norm Wenansów, uprawiają określone zawody itd. an nie ma, jak -się wydaje,
zaxxliaru unietć całej tej problematyk~, która uchodzi słuszpar excetlence socjologiczną. Po próstu ogląiat
społeczny z innej perspektywy, nie żąda
nikogo, aby postępował tak samo. Wynika ·aźnie z porównania perspektywy dramaturj z innymi
perspektywami, jakie znajduje się uoskach tej książki. A we France Anaiysis 4 ni mniej, ni więcej (można to
odnieść do ego twórczości): "Ta książka dotyczy organi4§wiadczexlia [.;.], a nie organizacji społeczeńVie
xnam zamiaru wypowiadać się o podsta;h tematąch socjologii - organizacji społeczót~rukturze społecznej^
[...]. Nie zajmuję się uą życia społecznego, lecz strukturą doświadjednostek w różnych momentach ich społecz
noszgcych się do trwałej struktury społecznej, a wyI się w stałych typach stosunków społecznych, zubo~a
o$raniczając ją do najbardziej zewnętrznych, płynrszElotnych zjawisk właściwych społecznym kontakyoteczna
sytuacja )comunikowania, "Studia Socjolo197~i rir 4/55 s. 119).
~offman, Interaction Ritual,.., cyt. wyd., s. 2.
13
płynnego i stającego się tylko na krótko w toi~ niezliczonych ćncounters między jednostkami (He pin nazywa
tę socjologię -heraklitejską z ducha czy też może raczej mamy tu do czynienia tyv z _próbą eksploracji obszaru,
który nie przyciąg w dostatecznym stopniu uwagi socjologów zajęiy, badaniem - nazbyt dla interakcjonisty
bezosob wego - systemu społecznego i operujących - ~j~ to trafnie określił D. Wrong - "przespołeczniol
lzoncepcją człowieka" 1°. W pierwszym przypadl chodziłoby o zasadniczo inną od funkcjonalistyc nej wizję
rzeczywistości społecznej, w drugim jedynie o wybór takiego, a nie innego jej aspekl co ma niewątpliwie
dor.iosłe l~onsekwencje teoz' tyczne, ale samo przez się teorią jeszcze nie jest.
Jeżeli słuszna jest pierwsza z owych dwóch i terpre'tacji, należałoby przyznać rację Gouidnei wi, który pisze,
że "... jest to teoria społeczna, ki ra kładzie nacisk na epizodycźność i rozpatruje ż cie jedynie w wąskim
interpersonalnym kręgu, al storycznym i nieinstytucjonalnym, jako egzyste cję poza historią i spoleczeństwem,
dochodzącą śkutku tylko w płynnym i przemija jącym spotl~ niu [...]. Goffmanowskie wyobra'zenie życia sX
łecznego to nie wyobrażenie trwałych, spoisty struktur społecznych, .lecz raczej wyobrażel ustronnej, krętej
ścieżki, chybotliwego~ pomostu [. Z tego punktu widzenia ludzie są akrobatami i g1 czami, którzy oderwali się
jakoś od struktur sl łecznych, a nawet od kulturowo ustalonych ról...'
9 N. Herpin, Les sociologues atnericains et le si~cle, Pa 1973, s. 74.
ao por. Edmund Mokrzycki (red.), Perspektywy socjolo~ PIW, w opracowaniu.
l A, w. Gouldner, The Coming Crisis of Western Socio g,y, New York 1971, s. 379. Por. Peter L. Berger,
Invitati to Soćiology: A Humanistic Perspective, Garden City, N: s. 138-139. Podobnie bodaj odczytuje
Goffmana Anton Kłoskowska, pisząc, te " . charakterystyCZne dla nich (s nowiska Goffmana i Garfirikeła -. J.
S.) eliminowanie ka
1 `?
~=p~źyjmiemy drugą z wymienionych intęr~ ~a, za jej przyjęciem przemawia wiele wy~i samego Goffmana),
Gouldnerowska wyy;o~każe się nazbyt daleko idąca. Istotnie; lu~.(~offmanowskim teątrze życia codziennego ~
wszystko "akrobatami i graczami" poru~mi się po "chybotliwym pomóście" zmieniat się ~e~~n~e sytuacji
(autor tej książki d~, że uprawia the sociobogy of occctsions'~, i~zy ~ś komentatorzy nazywają go "sytuacjo~,
ale bynajmniej nie egzystizją przecież poza 1em społecznym, oderwani od struktur spoyh i niezalężni od
wzorów kultury. Żyją oni ~eśloniym miejscu i czasie, należą do takich, innych klas społecznych, przestrzegają
norm ~renansów, uprawiają określone zawody itd. an nie ma, jak się wydaje, zamiaru unietć całej te j
problematyk~, która uchodzi słusz~a.r exceltence socjologiczną. Po próstu ogląiat społeczny z innej
perspektywy, nie żąda
nikogo; aby postępował tak samo. Wynika ~ażriie z porównania perspektywy dramaturi z innymi
perspektywami, jakię znajduje się doskach tej książki. A we France Ancilysis ~ ni mniej, ni więcej (można to
odnieść do ~go twórczościj: "Ta ksiąźka dotyczy organi®świadczenia [.:.], a nie organizacji społeczeńlTie
mam źamiaru wypowiadać się o podsta~h tematąch socjologii - organizacji społecz~rukturze społecznej` [...].
Nie zajmuję się ~ życia społecznego, lecz strukturą doświadjednostek w różnych momentach ich społecz
~120szących się do trwałej struktury społecznej, a wy~j się w stałych typach stosunków społecznych, zuboża
;Ograniczając ją do najbardziej zewnętrznych, płyn~2elotnych zjawisk właSciwycli społecznym kontak-
rpołeczna sytuacja )comunikowania, "Studia Socjolo° 1~74 nt 9/55 s. 119).
~offman, Interaction RftuaL..., cyt. wyd., s. 2.
, I3 :v ,
płynnego i Stającego się tylko na krótko w toku niezliczonych ćncounters między jednostkami (Herpin nazywa
tę socjologię wheraklitejską z ducha °), czy też może raczej mamy tu do czynienia tylko z.próbą eksploracji
obszaru, który nie przyciągal w dostatecznym stopniu uwagi socjologów zajęiych badaniem - nazbyt dla
interakcjonisty bezosobowego - systemu społecznego i operujących - ~jak to trafnie określił D. Wrong -
"przespołecznioną koncepcją człowieka" i°. W pierwszym przypadku chodziłoby o zasadniczo inną od
funkcjonalistycznej wizję rzeczywistości społecznej, w drugim jedynie o wybór takiego, a nie innego jej
aspektu; co ma niewątpliwie dor.iosłe l~onsekwencje teoretyczne, ale samo przez się teorią jeszcze nie jest.
Jeżeli słuszna jest pierwsza z owych dwóch interpretacji, należałoby przyznać rację Gouldnerowi, który pisze,
że "... jest to teoria społeczna, która kładzie nacisk na epizodycżność i rozpatruje życie jedynie w wąskim
interpersonalnym .kręgu, ahi= storycznym i nieinstytucjonalnym, jako egzystencję poza historią i
spoleczeństwem, dochodzącą do śkutku tylko w płYnnym i przemijającym spotkaniu [...]. Goffmanowskie
wyobrażenie życia społecznego to nie wyobrażenie trwałych, spoistych struktur społecznych, lecz raczej
wyobrażenie L2stronnej, krętej ścieżki, chybotliwego pomostu [...]. Z tego punktu widzenia ludzie są
akróbatami i graczami, którzy oderwali się jakoś od struktur społecznych, a nawet od kulturowo ustalonych
ról..." i'
a N. Herpin, Les socżoLoyues americains et Le si~cle, Paris 1973, s. 74.
'o por. Edmund !vIOkrzycki (red.), Perspektywy socjologii, PiW, w opracowaniu.
" A, w. Gouldner, The Coming Crisis oJ Western Sociołogy, New York 1971, s. 879. Por. Peter L. Berger,
Invitation to Soćtotogy: A Humareistic Perspective, Garden City, N. Y. s. 13E-139. Podobnie bodaj odczytuje
Goffmana Antonina Kłoskowska, pisząc, że " . charakterystyCZne dla nich (sta-' nowiska Goffmana i
Garfinkela - J. S.) eliminowanie kate- I
Jeżeli prźyjmiemy drugą z wymienionych intęrpretacji (a za jej przyjęciem przemawia wiele wypowiedzi
samego Goffmana), Gouldnerowska wy~ kładnia okaże się nazbyt daleko idąca. Istotnie; ludzie w
Goffmanowskim teątrze życia codziennego są nade wszystko "akrobatami i graczami" poruszającymi się po
"chybotliwym pomóście" zmieniających się nieustannie sytuacji (autor tej książki powiada, że uprawia the
sociology of occasions'~, niektórzy zaś komentatorzy nazywają go "sytuacjonistą"), ale bynajmniej nie
egzystują przecież poza systemem społecznym, oderwani od struktiu~ społecznych i niezalężni od wzorów
kultury. Żyją oni w określot~ym miejscu i czasie, należą do takichn ~a nie innych klas społecznych,
przestrzegają norm i konwenansów, uprawiają określone zawody itd. Goffman nie ma, jak się wydaje, zamiaru
unieWażniać całej tej problematyki, która uchodzi słusznie za par exceltence socjologiczną. Po próstu ogląda
świat społeczny z innej perspektywy, nie żądając od nikogo, aby postępował tak samo. Wynika to wyraźnie z
porównania perspektywy dramaturgicznej z iniiymi perspektywami, jakię żnajduje się we wnioskach tej
książki. A we France Analysis napisze ni mniej, ni więcej (można to odnieść do całej jego twórczości): "Ta
książka dotyczy organizacji doświadczenia [.:.], a nie organizacji społeczeństwa. Nie mam zamiaru
wypowiadać się o podstawowych tematach socjologii - organizacji społecznej i strukturze społecznej^ [...j. Nie
zajmuję się strukturą życia społecznego, lecz strukturą doświadc'zenia jednostek w różnych momentach ich
sgołeczI gorii; odnoszących się do trwałej struktury społecznej, a wyraż$jącej się w stałych typach stosunków
spo2ecznych, zuboża analizę, ograniczając ją do najbardziej zewnętrznych, płyn~i nych i przelotnych zjawisk
wła5ciwycli społecznym kontak
'I toW " (Spoteczna sytuacja )comunikowania, "Studia SocjoloI giczne", 1974 nr 4/55 s. 119).
i ,
'° E. Goffman, Interactżon Ritual..., cyt. wyd., s. 2.
1~ ' 13
nego życia. Usobiście utrzymuję, że społeczeństwo jest pod każdym względem pierwotne, natomiast przeżycia
jednostek są pod każdym względem wtórne; niniejsza praca jest poświęcona wyłącznie temu, co wtórne." "
Tak więc Goffman mówi raczej o c z y m ś i nnym niż coś~ bezwzględnie innego. Nie kwestionuje zasadniczo
twierdżeń badaczy systemu społecznego; kwestionuje natomiast ich durkheimowskie z ducha przekonanie, iż
analizując osobliwości systemu uzyskujemy tym samynl ~'~'iedzę wystarezającą do wyjaśnienia zachowania się
jednostek. Otóż, jeśli nawet przyjmiemy, że socjologia potrafi już zadowalająco wyjaśnić funkejonowanie
systemu społecznego, pozostaje rozległa sfera zjawisk, o której, przy obecnym stanie socjologii, nie wiemy
prawie niczego: sfera działań i oddziaływań wzajemnych jednostek ludzkich - procesów, które nie są bez reszty
zdeterminowane ani przez właściwości systemu społecznego, ani przez biopsychiczn.e cechy organizmów.
Ta sfera, o której kilkadziesiąt Iat weześniej pisał Simmel: "Międzyludzkie więzi społeczne zadzierzgają się,
rozwiązują i zadzierzgają na nowo W wiecznym, pulsującym strumieniu, który wiąże jednostkę nawet
wówczas, gdy nie nalęży ona do organizacji w ścisłym sensie. Fakt, że ludzie patrzą~ na siebie wzajem, że są o
siebie zazdrośni, że pi~ sują do siebie listy, że razem jedzą obiad, że nie~ zależnie od konkretnych interesów
odnoszą się da siebie z sympatią lub antypatią, ie wdzięczność za~ altruistyczny uczynek rodzi nierozerwalne
więz3d o trwałym oddziaływaniu, że jeden człowiek pyt~
- drugiego o drogę, że ludzie stroją się i zdobią względu na innych ludzi - wszystkie te powiąz~ nia między
jedną jednostką a drugą, chwilowe bą . trwałe, świadome bądź nieświadome, błahe lub z
1~ E. Goffman, Frame AnaLysis..., cyt. wyd., s. 13.
czące, spośród których wybrano na chybił trafił powyższe przykłady, wiążą nas nieustannie ze sobą wzajem..
Odnajdujemy tu wzajemne oddziaływania elementów; które są przyczyną trwałości i elastyczności, kólorytu i
wartości wyrazistego, a zarazem zagadkowego życia społeczeństwa." fa
Ten właśnie ordinary human traf fic stanowi główny przedmiot zainteresowania Goffmana. Mówi on o sobie:
"W ostatecznym rachunku zajmuje mnie posuwaaie naprzód studiów nad interakcją odbywającą się «twarzą w
twarz~ jako dziedziną w naturalny sposób wyodrębnioną i z analitycznego punktu widzenia jednorodną -
poddziałem socjologii." f5 Na podjęciu tego rodzaju studiów polegało przede wszystkim nowatorstwo Goffma-
na, który słusznie stwierdził, że "...język socjologii odnosi się tradycyjnie do organizacji, struktur, ról i pozycji
społecznych; nie jest natomiast przystosowany do opisu zachowania się osób dochodzącego do skutku w
następstwie znalezienia się ich w towarzystwie ińnych osób".le Nie wypowiadając się na ogół o życiu
społecznym jako takim, autor Cztowieka w teatrze życża codziennego zauważa, iż fizyczna współobecność
jednostek wytwarza zjawiska; które wymagają odrębnego i skrupulatnego zbadania - niezależnie (w pewnych
granicach) od tego, co skądinąd o tych jednostkach wiemy.
Ten kierunek zainteresowań sprzyjał przyjęciu '~ G. Simmel, SocjoLogia, Warszawa 1975, s. 12.
rs E. Goffman, Strategie Interaction. An Analysis of Douót and Calculation in Face-to-Face, Day-to-Day
DeaLings with One Another, New Yor~s 1972, s. IX. Zauważmy, ~e wy
·, ~ltana przez Goffmana strategia badawcza okazu je się na jzu~~~~einiej zgodna z poglądami wspomnianego
tu już A. Schutza, Y`'~ry zalecał rozpoczęcie teoretycznej analizy środowiska spo~~gznego od stosunków jace-
to-Jace jako "podstawowej struk
. y bwiata 2ycia codziennego~~ (por. G. Psathas, Essenttal Fe". res of Face-to-Face Interaction, w; G. Pasathas
(wyd.), ` ~ertomenologicat SocioLOgy: Issues and Applications, New r1~ 1873, s. 159).
,~;~1~ E. Goffman, Interaction ftituaL..., cyt. wyd., s. 144. , ~; ..
15 1'~
, Goffmana perspektywy dramaturgicznej, za ~j głównego rzecznika pospolicie dzisiaj uchaOtóż rzećz w tym,
że obecność innych ludzi l~ształca każdą ludzką działalność w występ. :yna liczyć się ~ nie tyle to, ' co
jednostka robi, tyle to, czy z technicznego puńktu 'widzenia ~ze wykonuje swoje zadania, ile to, jak robi,
potrafi wywrzeć odpowiednie ~ wrażenie na rrwatorach, narzucić im swoją definicję sytuaJest oczywiste, że
jednostki wykonują przy tym :ślone zadania techniczne, a także czynią za: określonym wymogoln systemu,
pozycji i roli :ecznej, najważniejsze okazuje się wszakże to, konkretni partnerzy danej interakcji "kupią" ~o
zostaje im zaoferowane. Jak powiada Gould, zainteresowanie "wartością użytkową" ludzi działań ustępuje tu
całkowicie mfejsca zainesowaniu ich "wartością wymienną" ~` ~dybyśmy za przykładem cytowanego krytyka
iatrzyli się w tym wszechobejmującej wizji żyspołecznego" przekształcającej ludzkie "ja" ~' ~ar, a
społeczeństwo w rynek, perspekywa draturgiczna musiałaby budzić daleko idące wątpliści: Nie bierzmy jej
jednak za to, czym nfe t. O jej walorach decyduje nie to, jak wyglądaław postaci absurdalnie uogólnionej, lecz
to, czy ograniczonej dziedzinie, do jakiej zastosował ją ~ffman, pozwoliła ujawnić jakieś ważne fakty. tak
postawione pytanie wypada chyba odpowie~eć twierdząco. Jednym z koronny ch argumenw jest właśnie
niniejsza książka, której przeniklf~ść Czytelnik potrafi ocenić b'ęz mojej pomocy. Zajmując się c z y m i n n y
m, Goffman upraa socjologię inaczej niż większość współczesnych ,1 socjolvg'ow. Ma on za nic metody, z
których ynalezienia i udoskonalenid są oni tak bardzo imni. Nie prowadzi badań empirycznych v~ żna
7 A, W,, Gouldner, The Coming..., cyt. wyd., s. 393.
. czeniu. przyjętym dziś prawie powszechnie nie tyl-~ ko w Stanach Zjednoczonych. Jedynym wyjątkiem jest
niepi.iblikowana prąca o zagrodnikach szetlandzkich, na którą tyle razy powołuje się w tej książce. Ale ten
Zgłoś jeśli naruszono regulamin