Siderek12 - Tom I - Część I Rozdział 7.pdf

(65 KB) Pobierz
442371412 UNPDF
Rozdział 7
MARTA WICIŃSKA
1
Z jawa spoglądała na niego z dużym zainteresowaniem. Nic nie mówiła, widocznie
czekała na reakcję Marka, który teraz ledwo trzymał się na nogach i którym wstrząsały
lekkie spazmy strachu. Chciała wysłuchać jego relacji z tego co się tu wydarzyło. Tylko
tyle. Po prostu była ciekawa. Może potem powie mu co się z nią stało. Dlaczego zarządca ją
zamordował. Jak i gdzie ukrył jej ciało...
Marek się jednak nie odezwał. Milczał jak grób, uśmiechając się nieśmiało do ducha Marty
Wicińskiej. Musiał nawet usiąść na podłodze, ponieważ czuł, jaki był słaby.
Może jak posiedzi tu chwilę to odzyska trochę sił. Wtedy będzie mógł zrealizować dzisiaj
swój plan do końca. Opuścił wzrok.
Marta Wicińska zbliżyła się do niego płynąc nad ziemią. Także milczała, obserwując
chłopaka. Marek podniósł głowę i natychmiast się cofnął. Serce zaczęło mu szybciej bić.
"NIE BÓJ SIĘ MNIE - przekazała mu telepatycznie swoją myśl. Usłyszał to w swojej
głowie, ale nie przestał się cofać - bał się".
"ODEJDŹ - odpowiedział jej myślami. Cały czas cofał się na słabych rękach".
"NIC CI NIE ZROBIĘ - powiedział duch Marty".
"NIE WIERZĘ CI! - krzyknął myślami Marek. Jego ciało obsiadły krople potu. W dłoni
kurczowo trzymał kawałek zaprawy. Nie miał siły się już cofać".
Marta Wicińska znalazła się nagle obok niego.
"CHCĘ POGADAĆ - przekazała kolejną myśl".
Marek spostrzegł to i jak z procy wystrzelił w kierunku schodów prowadzących do wyjścia
z piwnicy. Obejrzał się tylko raz. Zjawa nie ruszyła się z miejsca. Patrzyła na niego oczami
pełnymi bólu i smutku. Natomiast Marek zaczął coś bełkotać pod nosem. Czuł pot na całym
ciele.
Wleciał na schody, co chwila łapiąc powietrze płytkimi haustami i ze strachem oglądając
się wokoło. Nie zwrócił uwagi na to, że cały czas trzyma kurczowo kawałek zaprawy, który
1
 
zabrał z piwnicy.
Usłyszał krzyk i jego źrenice się rozszerzyły. Włosy stanęły mu dęba, a na ciele pojawiła
się gęsia skórka... Po chwili wybiegł z budynku jak poparzony i upadł na ziemię. Ciężko i
szybko oddychał. Pot spływał mu do oczu, które lekko go za szczypały. Serce biło z
oszalałą prędkością, kiedy Marek leżał z twarzą w trawie. Starał się uspokoić myśli i
emocje, ale nie wychodziło mu to dzisiaj zbyt dobrze. Tyle go spotkało w tym młynie.
Zarządca, kąpiel w wannie pająków, śmierć kliniczna i jeszcze zdarzenia w piwnicy.
Płytko oddychając, myślał o tych rzeczach i zdał sobie sprawę z tego, że to wszystko ma
już za sobą. Postanowił wziąć się w garść...
2
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin