Erwin Wilczek: Codziennie tenis i zakłady W finale przegralimy z City, bo kto nam wmówił, że mamy kompleks Anglików. Najgorsze jest to, że do dzisiaj cišgle się ich obawiam. Czym się teraz zajmuję? Dwa słowa: tenis i bukmacherka. To mnie tak wcišgnęło, że codziennie jestem na korcie i w kolekturze. Rodzina narzeka, że tylko rakiety i kupony mi w głowie, ale też się cieszy, że mam jakš pasję - mówi Erwin Wilczek, który jako pomocnik wystšpił we wszystkich trzech meczach Górnika z Romš. 37 lat temu wyjechał do Francji, do górniczego Valenciennes, gdzie żyje z rodzinš do dzisiaj. - Codziennie pojawiam się w klubie tenisowym, gdzie gram z dziadkami w moim wieku. Mamy nawet okręgowe rozgrywki ligowe oldbojów, w których idzie mi całkiem niele. Dzięki temu, że grałem tyle w piłkę, mam jeszcze sprawne nogi, po korcie mogę biegać i dwie godziny. Trzysetowe, wyrównane mecze nie sš dla mnie problemem - mówi 16-krotny reprezentant Polski. W Valenciennes mieszka z żonš Gertrudš, dwoma córkami i synem. Regularnie zajmuje się pištkš wnuków i jak sam twierdzi, prowadzi przyjemne życie emeryta. - Przez kilkanacie lat pracowałem jako trener i dzięki temu dostaję sensownš emeryturę. A dorabiam sobie, obstawiajšc mecze. Wracajšc z klubu tenisowego zawsze wstšpię do bukmachera. Nie gram jednak na wariata, patrzšc jedynie na kursy. Cały tydzień analizuję sytuację w klubach, na które chcę postawić - opowiada o kolejnej pasji Wilczek. Jak sam przyznaje, milionerem dzięki zakładom nie zostanie, ale kilkadziesišt euro dziennie jest w stanie dorobić. - Miałem wietny kupon na ostatni weekend. Mogłem wygrać prawie 90 euro, ale wszystko schrzanił mi Fabiański i jego Arsenal. Kiedy prowadzili 2:0 z Wigan, już planowałem, że kupię sobie nowe buty do tenisa... - mówił w niedzielę wieczorem po meczu Kanonierów. Żeby zainteresować się tenisem, Wilczek musiał wyjechać aż do Gabonu. - Pracowałem w Afryce jako trener, koło domu był kort tenisowy i kiedy sšsiad namówił mnie na granie - wspomina. W Gabonie jako szkoleniowiec odnosił spore sukcesy, między innymi z zespołem AS Sogara Port Gentil awansował do finału Pucharu Mistrzów. Potem przez chwilę prowadził reprezentację Gabonu. - W Afryce mi się znudziło, więc wróciłem do Francji, gdzie trenowałem mały klubik, z którym siedem razy wywalczyłem awans do wyższej ligi - wspomina Wilczek. - A od kilku lat jestem szczęliwym emerytem. Do Polski stara się przyjeżdżać chociaż dwa razy w roku, żeby odwiedzić znajomych i wypoczšć na wczasach w Ustroniu. Z dawnych piłkarzy Górnika kontakt ma z Jerzym Gorgoniem, Stanisławem Olizłš, Stefanem Florenskim i Zygfrydem Szołtysikiem. - Florka i Zygę kilka razy odwiedziłem w Hamm, jak organizowali mecze Górnika z Ruchem. Zawsze kiedy u nich jestem, muszę pojechać na działki i ocenić, czy zmieniły się na lepsze - mówi ze miechem. Raz w roku jest w Górniku Zabrze. - Dla mnie to wielki klub i nie dlatego, że tam grałem. Jestem pełen podziwu dla działaczy, że pamiętajš o byłych zawodnikach. Zawsze na więta dostanę kartkę z życzeniami, byli piłkarze sš zapraszani na mecze i uroczystoci. Teraz też zorganizowana została wielka impreza na czterdziestolecie meczów z Romš - mówi Wilczek. Mimo że we Francji odbiera polskš telewizję, z rodzinš rozmawia w ojczystym języku, to na stałe do kraju wrócić nie chce. - Przecież ja ponad pół życia spędziłem już we Francji. To moja nowa ojczyzna, ale o tym, skšd pochodzę, doskonale pamiętam i nigdy się nie wyrzekłem Polski. Poza tym w Valenciennes jeszcze kilka lat temu było tyle kopalń co na lšsku, więc czułem się jak w Polsce. Teraz jednak sš już pozamykane - mówi. Mecze Górnika z Romš i finał PZP z Manchesterem City oglšda zawsze, gdy jest z wizytš u państwa Florenskich w Hamm. Wilczek zresztš jako pierwszy wbiegł do szatni, żeby ogłosić piłkarzom, że los był po stronie Górnika. - Innym po prostu nie chciało się biegać - mówi ze miechem, a na poważnie dodaje: - Co z tego, że gralimy w finale, skoro przegralimy, chociaż Manchester City wcale nie był lepszy od Romy. Przegralimy, bo kto nam wmówił, że mamy kompleks Anglików. Najgorsze jest to, że do dzisiaj się ich obawiamy - mówi Erwin Wilczek.
alkaj63