BD_oczami_Edwarda_3.doc

(30 KB) Pobierz
3

4. Gest


Ciepłe, nieruchome powietrze przesycone było ciężkim, słodkawym aromatem wszechobecnych kwiatów, który tłumił nawet woń krwi zgromadzonych gości. Popołudnie łagodnie przeszło w sierpniowy wieczór, kładąc na polanie długie cienie – ogród rozjarzył się dziesiątkami świateł i zatonął w ich łagodnym blasku. Gwar rozmów harmonijnie splatał się z muzyką i rytmem wybijanym przez kilkanaście podekscytowanych, ludzkich serc.
Błyskawicznie zostaliśmy wciągnięci w tłum pełen ściskających nas ramion, potrząsających i poklepujących po plecach dłoni, roześmianych twarzy i oczu pełnych niedowierzania i podziwu. Natłok cudzych, entuzjastycznych myśli nieco mnie dezorientował, zważywszy na to, że nawet moje własne nie były specjalnie spójne.
Cieszyłem się, ze zjawił się Seth Clearwater – jego oczywista sympatia do mnie niezmiennie udowadniała mi, że wszelkie animozje między wilkołakami a wampirami są zgoła bezpodstawne i wynikają ze wzajemnych, troskliwie pielęgnowanych uprzedzeń.
- Moje gratulacje. Dobrze wiedzieć, że wszystko potoczyło się po twojej myśli – powiedział Seth, a słowa, które zrodziły się w jego umyśle były dokładnie identyczne – równie szczere, co jego szeroki uśmiech – Cieszę się twoim szczęściem.
- Dziękuję Seth – odparłem, odwzajemniając jednocześnie jego uścisk. Naprawdę nigdy nie sądziłem, że moje relacje z wilkołakiem kiedykolwiek będą tak serdeczne. – To wiele dla mnie znaczy – dodałem. – Wam również dziękuję. Za to, że pozwoliliście Setowi tutaj przyjść. Za to, że wspieracie Bellę w tym dniu – powiedziałem patrząc na Billy’ego i Sue.
Przyjemność po naszej stronie – odparł Billy – Dopóki wszystko jest tak jak teraz nie możemy mu niczego zabronić. A Bella nie jest niczemu winna. Wiem, że ona tego chce, ale jest tylko człowiekiem. Jeszcze. Ale może tak miało być? – czyżby ojciec Jacoba pogodził się z tym, co jego syna napawało taką odrazą? Byłem mile zaskoczony.
Po chwili znaleźli się przy nas Ben i Angela, jak zawsze mili i przyjaźnie nastawieni. Byli nieco zaskoczeni naszą decyzją o małżeństwie, ale nawet w myślach starali się jej nie podważać. Zwłaszcza Angela uważała to za szalenie romantyczne i trochę zazdrościła nam wesela, żałując, że jej własne pewnie nie będzie takie wystawne. Z podziwem patrzyła na Bellę, szczerze ciesząc się z jej szczęścia.
Nieco inaczej rzecz się miała z Mike’iem i Jessicą.
Ugh, co jej strzeliło do tej pustej głowy, żeby wychodzić za mąż będąc w szkole średniej?! To chore. Ale za Edwarda Cullen… Co ja bym nie zrobiła żeby go sobie zaklepać na stałe! No i ten jego dom! Wkręcić się w taką rodzinkę, to faktycznie, trzeba kuć żelazo póki gorące! – nie po raz pierwszy miałem ochotę ugryźć te dziewczynę. Działała mi na nerwy prawie równie mocno, co ten głupek Newton.
O ja cię kręcę, jak ona wygląda! Normalnie oczu nie można oderwać. Ech ten Cullen to ma szczęście – nie da się ukryć – Ale ten ich cały ślub jest mocno podejrzany. Czy oni już TO zrobili i stąd ten pośpiech? No, tak czy inaczej dzisiaj to już na pewno. – niemal warknąłem, kiedy wyobraźnia Mike’a zaczęła mu podsuwać rozmaite, barwne obrazy.
Mruknąłem podziękowania za gratulacje i życzenia, mając jednocześnie ochotę zrobić im obojgu jakąś krzywdę. Byli siebie warci.
Wraz z kolejnymi gośćmi, którzy do nas podeszli uderzyła mnie fala myśli przesycona kobiecą zazdrością. Tanya.

 

 

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin