Nieporozumienie okrągłego stołu - Rhysenn.doc

(52 KB) Pobierz
NocnaMaraNM - Nieporozumienie okrągłego stołu

NocnaMaraNM - Nieporozumienie okrągłego stołu

 

 

 

 

Autorka: Rhysenn
Tłumaczenie: NocnaMaraNM
Korekta: Kubiś
Tytuł oryginalny: Night of the Round Table
Oryginał: http://rhysenn.morethanart.org/harrypotter/roundtable.htm
 

Nieporozumienie okrągłego stołu



Harry i Draco stali ramię w ramię, a ich twarze odzwierciedlały te same uczucia. Obaj milczeli, ponuro obserwując, jak Filch wywleka ze schowka wielkie tekturowe pudło. Woźny poruszał się energicznie jak nigdy, a gdy zwrócił się do nich, na jego twarzy widniał radosny uśmiech.
- To będzie wasza kara - oznajmił, zamaszyście ściągając pokrywę kartonu.
Harry zajrzał do wnętrza skrzyni i natychmiast rozpoznał jej zawartość. Zawierała coś, co najwyraźniej było niewielkim ogrodowym stolikiem do samodzielnego montażu. W pudle znajdował się okrągły blat i związane taśmą cztery plastikowe nogi.
- Musicie złożyć ten stół - ciągnął Filch, uśmiechając się z przekąsem. - Nie spieszcie się chłopcy, macie na to całą noc. - Uśmiechnął się szeroko, wyraźnie napawając się widokiem ich kwaśnych min, a następnie odwrócił się i ruszył ku drzwiom.
- Nie jestem stolarzem - wymamrotał pod nosem oburzony Draco, na tyle jednak cicho, by Filch go nie usłyszał. - Głupi, bezużyteczny charłak.
Harry rzucił Ślizgonowi ostrzegawcze spojrzenie i odetchnął, gdy woźny wyszedł z pokoju. Zapowiadała się naprawdę długa noc.



* * * * * * *

- Biedny Harry - stwierdziła ze współczuciem Hermiona, ślęcząc nad zadaniem z transmutacji. Ron siedział naprzeciwko, mozolnie rysując wykresy z układami planet na wróżbiarstwo. - Noc w areszcie to tragedia, ale nie ma nic gorszego, niż siedzenie w kozie z Draco Malfoyem. - Zmarszczyła brwi. - I to wszystko w dodatku jak zwykle wina Malfoya.
Ron podniósł głowę.
- Może zajrzymy do Harry`ego? - zasugerował Ron, w duchu ciesząc się, że znalazł wymówkę, aby nie odrabiać lekcji. - Wiem, gdzie jest. Mówił, że Filch kazał im przyjść do składziku na piątym piętrze.
- Dobrze - Hermiona wzruszyła ramionami i wstała od stołu. Prawie skończyła już pisać wypracowanie, więc chętnie przystała na propozycję chłopaka. Ron szybko poskładał pergaminy oraz pióra i ruszył za Hermioną w stronę wyjścia. Szli pogrążonymi w półmroku korytarzami, kierując się do składziku, który znajdował się w najciemniejszym zakątku holu.
- Nareszcie - westchnął Ron, kiedy dotarli do masywnych drewnianych drzwi. Sięgnął do klamki, lecz zamarł w pół ruchu, gdy usłyszał odgłosy rozmowy.
- ... rusz tyłek, Malfoy. Przytrzymaj go wyżej - dobiegł go głos Harry`ego. Potem nastąpiła chwila ciszy i...
- Och, po prostu wsadzaj, Potter - rozległ się charakterystyczny syk Malfoya.
- Tak się nie da - Harry był wyraźnie zniecierpliwiony. - Nie mogę... przestań, Malfoy...
- Co z tobą, Potter... podnieś nogę, o tak, a potem pchnij...
Ron i Hermiona wymienili skonsternowane spojrzenia. Na palcach zbliżyli się do drzwi i pochylili głowy, aby lepiej słyszeć rozmowę toczącą się w pokoju.
- Co tam się u diabła dzieje? - wyszeptała Hermiona, otwierając szeroko oczy ze zdumienia.



* * * * * * *


Duża nalepka znajdująca się na pudle oznajmiała, że cena produktu została obniżona o dziewięćdziesiąt procent - teraz Harry juz wiedział, czemu sprzedawano mebel z takim upustem i dlaczego Filch dał im jako karę pozornie łatwe zadanie złożenia stolika.
Oczywiście, w umieszczeniu nogi A w otworze B teoretycznie nie było nic skomplikowanego, ale wykonanie tego w praktyce to już zupełnie inna sprawa. Zestaw był bez wątpienia wybrakowany i - jak w układance z nieodpowiednimi elementami - części po prostu do siebie nie pasowały. Na domiar złego, kategorycznie zabroniono im posługiwać się przy pracy magią.
Bardzo szybko zorientowali się, że najlepszym sposobem rozwiązania problemu będzie połączenie opornych fragmentów przy użyciu brutalnej siły. Kiedy ponawiali daremne próby osadzenia nogi w blacie, Draco bezustannie narzekał. Harry, zaciskając zęby, starał się ignorować towarzysza.
- Ten mebel byłby idealny dla Weasleów - podsumował Draco sarkastycznie, ze złością upuszczając nogę na posadzkę. - Chociaż myślę, że jest za duży, żeby zmieścić się w tej ich dziurze.
- Zamknij się, Malfoy - prychnął zirytowany Harry, walcząc z kolejną nogą. - Jak zaczniesz pracować rękami, nie ustami, to uda nam się skończyć, zanim wróci Filch.
- Wiesz, Potter, myślałem, że jesteś bardziej... doświadczony... jeśli chodzi o takie bezsensowne czynności - ciągnął Draco zjadliwie, patrząc wyzywająco na Harry`ego. - Słyszałem, że ostro pracujesz u tych mugoli, z którymi mieszkasz. Ja oczywiście nigdy nie musiałem...
- Zamknij się, Malfoy! - Harry obcesowo przerwał Ślizgonowi i wymownie machnął w jego stronę nogą stołową. - Trzymaj blat i nie ruszaj się, a ja spróbuję coś pokombinować, żeby weszło, dobra? I pomyśl, zanim otworzysz usta, albo wsadzę ci to w rzyć.


* * * * * * *


Ron i Hermiona popatrzyli na siebie zdezorientowani. Klęczeli na podłodze z uszami przyciśniętymi do drzwi, ignorując ból mięśni, jaki powodowała ta niewygodna pozycja. Z coraz większym zakłopotaniem przysłuchiwali się prowadzonej w pokoju dyskusji.
Po chwili milczenia, rozległ się głos Harry`ego:
- Nie mieści się.
- Po prostu pchaj, Potter! No już, do samego końca! - fuknął Ślizgon zirytowany. - Pospiesz się!
- To nie takie proste!
Reszta słów utonęła w głośnych postękiwaniach. Ron i Hermiona gapili się na siebie z przerażeniem, zbyt zszokowani, by powiedzieć cokolwiek. Jęki ucichły powoli i siedzący na korytarzu Gryfoni usłyszeli dalszy ciąg konwersacji:
- No Potter... mocniej... - nalegał wyraźnie zdyszany Draco.
- Nie dam rady - sapał Harry. - Cholera, chyba się zakleszczyło.
Z pomieszczenia dobiegły odgłosy szurania, które brzmiały, jak szelest ubrań i szurgot przesuwających się po deskach podłogi stóp.
- No dobra - Draco nie mógł złapać tchu. - Wyciągaj, Potter. Teraz, szybko.
- Nie mogę, Malfoy. Ten otwór jest za ciasny - oświadczył Harry zdenerwowany. Był chyba bardzo wyczerpany, bo ciężko oddychał. Stęknął jeszcze raz i w końcu westchnął: - Nie ma szans, utknęło na dobre.
- Poruszaj w przód i w tył, może się trochę rozluźni - zaproponował Draco, a potem dały się słyszeć ciche odgłosy tarcia, sugerujące, że Harry postąpił zgodnie z poleceniem. - Tak, dobrze, właśnie tak... jeszcze trochę... już prawie... aaaaa! Potter! - Rozległo się głuche stuknięcie, któremu towarzyszyła lawina jęków i niezrozumiałego bełkotu.
- Och, Merlinie - Hermiona zachłysnęła się powietrzem, straciła równowagę i osunęła na Rona, który zaskoczony wydał tylko ciche „umf”. Nie zawracając sobie głowy przeprosinami, dziewczyna spojrzała na niego z wypisanym na twarzy niedowierzaniem. - Oni chyba nie...?!
Usta Rona były otwarte tak szeroko, że Świstoświnka z powodzeniem mogłaby uwić w nich gniazdo. Nie był w stanie wydusić z siebie słowa. Zdołał tylko kiwnąć głową.
- Nie mogę w to uwierzyć - szepnęła Hermiona. - Harry... z Malfoyem?


* * * * * * *

Harry ostrożnie wstał z podłogi i otrzepał szaty z pyłu i pajęczyn. W ręce trzymał wyrwaną z potrzasku nogę od stołu. Nieopodal, na podłodze, pośród rozrzuconych szczątków jakichś sprzętów, siedział Draco. Jego jasne włosy znajdowały się w okropnym nieładzie. Był wściekły i patrzył na Harry`ego jakby chciał go udusić.
- Rewelacja, Harry, po prostu bosko. To było coś - powiedział Draco z ironią i skrzywił się, rozmasowując dużego siniaka na lewym ramieniu. - Nigdy, w całym swoim życiu nie czułem się lepiej. - Obrzucił Gryfona pogardliwym spojrzeniem, podniósł się i kopnął leżącą obok inną nogę stołową.
Po drugiej stronie drzwi, Ron w końcu otrząsnął się z osłupienia.
- Bosko? - wychrypiał, gwałtownie odwracając się do Hermiony. - Czy Draco Malfoy to właśnie powiedział przed chwilą ... do Harry`ego? Proszę, powiedz, że to nieprawda, bo już raczej wolę uwierzyć, że zwariowałem i słyszę glosy.
Hermiona oprzytomniała.
- Myślę, że powinniśmy stąd iść - szepnęła z naciskiem. Podciągnęła opierającego się Rona na nogi i popchnęła go w kierunku schodów. - Robi się późno, Ron, chodźmy. I tak usłyszeliśmy więcej niż powinniśmy.
- Nie wierzę. Po prostu w to nie wierzę - mamrotał Ron, bezwolnie pozwalając się prowadzić Hermionie. - Harry... z Malfoyem... - nazwisko Draco wymówił z nienawiścią. - To po prostu... po prostu... - głos widocznie go zawiódł, bo gdy oddalali się od drzwi, potrząsał tylko głową w niemym wyrazie obrzydzenia.
W składziku, Harry zamarł nagle, nasłuchując.
- Ciiii - uciszył Ślizgona, który nadal głośno na niego pomstował. - Cicho bądź, chyba słyszałem jakieś głosy.
- Co? Twoi zmarli rodzice znowu do ciebie mówią? - odciął się Draco.
- Idź do diabła, Malfoy.
- Żeby się z nimi spotkać, tak? Mam im przekazać jakąś wiadomość od ciebie? - Gdy tylko skończył mówić, rozległ się odgłos uderzenia, a zaraz po nim przytłumiony łoskot. - Ał! To bolało, do cholery... Niech cię szlag, Potter...
Harry zarechotał drwiąco, dzierżąc w ręku nogę od stołu, która przed momentem spełniła rolę maczugi.
- Nie jesteś taki twardy bez swoich dwóch goryli, prawda? - Gdy Ślizgon zamachnął się na niego, Harry zrobił kilka kroków w tył, wycofując się poza zasięg pięści chłopaka. - Tylko spróbuj, a rzucę na ciebie zaklęcie. Mam tu moją różdżkę. - Sięgnął do kieszeni, wyciągnął różdżkę i wycelował ją w chłopaka.
Draco gapił się na niego przez chwilę, a potem wybuchnął:
- TY CHOLERNY IDIOTO! - wrzasnął, wyszarpując różdżkę z dłoni kompletnie zaskoczonego tą gwałtowną akcją Gryfona. - Pół nocy męczymy się, żeby złożyć ten stół tak, jak to robią mugole, a ty PRZEZ TEN CAŁY CZAS miałeś ją ze sobą?!
- Malfoy... - zaczął Harry, ale Draco mu przerwał.
- Całą sprawę załatwiłoby zwykłe zaklęcie zmniejszające! - prychnął, wymachując pompatycznie różdżką. Sprawiał wrażenie poważnie rozwścieczonego i srogo spoglądał na Harry`ego. - Filcha tu nie ma! Nikt nie będzie wiedział, jeśli użyjemy magii! A ty przez cały czas miałeś różdżkę! Zawsze wiedziałem, że jesteś cieniasem, Potter, ale nie sądziłem, że z ciebie taki GŁUPTAK!
PUF.
Draco Malfoy nagle rozpłynął się w powietrzu i w tym samym momencie na podłodze pojawił się dobrze odkarmiony indor z nastroszonymi piórami. Ptak miał dokładnie taką minę, jaką przybrałby w tej sytuacji Draco. Harry spojrzał na niego i wstrząsany drgawkami nieopanowanego śmiechu, bezwładnie osunął się na podłogę.
Indyk zagulgotał urażony. Potem niezgrabnie, kołysząc się na boki, przydreptał do Harry`ego i zaczął go wściekle dziobać. Gryfon opędzał się od ptaszyska, płacząc ze śmiechu.
- To lipna różdżka, Malfoy, dzieło Freda i George`a. Poprosili, żebym ją wypróbował. - Otaksował podenerwowanego ptaka rozbawionym spojrzeniem. - Cóż, wygląda na to, że muszą jeszcze nad nią popracować. Powinieneś zamienić się w głuptaka, a nie w indyka. - Wzruszył ramionami. - Tak czy inaczej, wyglądasz teraz zdecydowanie lepiej, więc nie masz co narzekać.
Indyk gniewnie zatrzepotał skrzydłami i zaczął podskakiwać, gulgocząc ze złością. Harry zachichotał i obrzucił go drwiącym spojrzeniem, które jeszcze bardziej rozdrażniło ptaka.
- Och, Malfoy, naprawdę chciałbym ci jakoś pomóc, ale nie mam przy sobie prawdziwej różdżki. Chyba, że chcesz, żebym spróbował jeszcze raz użyć tej trefnej? Sprawdzilibyśmy przy okazji, co jeszcze może się stać.
Indor wydał nerwowy skrzek i energicznie potrząsnął łysym łebkiem, przybierając najbardziej przerażony wygląd, na jaki ptak mógł się zdobyć. Harry zarechotał.
- No dobrze - Wzruszył ramionami. - Swoją drogą, szkoda, że masz takie niewydarzone, wystrzępione pióra. Gdyby nie to, byłbyś niezłym źródłem darmowych narzędzi do pisania - powiedział z niewinną miną.
Ptaszysko, wyraźnie zmęczone bezustannym miotaniem się i gulgotaniem, złożyło skrzydła i spojrzało na Harry`ego niemal żałośnie. Gryfon westchnął, nadal jednak nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
- W porządku. Zabiorę cię do pani Pomfrey. Zobaczymy, czy będzie w stanie coś na to poradzić. Chociaż szczerze mówiąc, nadal uważam, że teraz wyglądasz dużo lepiej. - Schylił się i podniósł szamoczącego się ptaka. - Muszę ci zrobić zdjęcie. Będzie idealne do albumu szkolnego, nie sądzisz?
Indyk zaprotestował głośnym skrzekiem i spróbował uszczypnąć Harry`ego w ramię.
Potrząsając głową, z szerokim uśmiechem na twarzy, Gryfon opuścił składzik, niosąc ptaka w ramionach.
- Jesteś naprawdę przystojnym indykiem, wiesz? Tłuściutkim i soczystym - droczył się, schodząc po schodach. Rozzłoszczone ptaszysko w odpowiedzi zatrzepotało skrzydłami, usiłując sięgnąć jego twarzy. - Rzekłbym, Malfoy, że w tym roku, bardzo wcześnie dostałem prezent gwiazdkowy.

Koniec.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin