W Krakowie zdarzyła się historia taka:ten pan, który o dwunastej godziniehejnał z wieży Mariackiejtrąbić powinien, zamiast hejnału zagrał krakowiaka:"Krakowiaczek jeden miał pojazdów siedem" -zatrąbiła trąbka pod krakowskim niebem.
Jeśli chcecie wiedzie jakie miał pojazdy, to Wam za chwileczkęopowiem o każdym.Zanim zaczął chodzićw kapciach i rajstopkach,małym wózkiem z budkądojeżdżał do żłobka.
Kiedy z wózka wyrósł,prędko machał nogądokoła podwórkapędząc hulajnogą.
Potem wsiadł na roweri dokoła skwerkujeździł na trzech kółkach małego rowerku.
A jak był już w szkole,dostał rower taki,że mu zazdrościływszystkie przedszkolaki.
Kiedy skończył szkołę, wsiadł na motorower,zjeżdżał na nim wszystkie drogi pod Krakowem.
Teraz ma taksówkę i na czterech kółkachwozi pasażerów po wszystkich zaułkach. Zna wszystkie tramwajei inne pojazdy,jak przez miasto jedzie,pozdrawia do każdy.
Kiedy jedzie tramwaj,to pan motorniczyzielonego światłapo drodze mu życzy."Na krakowskim rynku resorów nie połam!"wesoły kierowca z autobusu woła.
Nawet pan dorożkarz,choć nie lubi fiatów,jemu zawsze życzyjazdy bez mandatów.Kiedy Krakowiaczkaspotkacie w Krakowie,sam wam o tym wszystkim na pewno opowie.
Każda kokoszka jąka się troszkę,co łatwo sprawdzić mając kokoszkę.
Kiedy kokoszka zrobi pierożkii chce zaprosić na nie kumoszki,to zaraz głośno gdacze kumoszkom:- Chodź na pierożki ko-ko-kokoszko!
Gdy na ból głowy cierpią kokoszkido aptekarza idą po proszki
i gdaczą kiedy proszki kupują:- Ile te proszki ko-ko-kosztują?
Wszystkie kokoszki robią zakupy,wszystkie kupują koper do zupy,
a potem gdacze kokoszek szereg:- Mam w ko-ko-koszu ko-ko-koperek!
Kiedyś na koncert poszły kokoszkii podziwiały angielskie rożki,
a potem wszystkie dawały słowo,że rożki grały ko-koncertowo.
Bardzo się lubią stroić kokoszki,więc w kołnierzyki wpinają broszkii zapewniają: - Proszę nam wierzyć,że broszka zdobi ko-ko-kołnierzyk.
Jedna kokoszka była w komisie.Komis po nocach do dziś jej śni się,i marzy, by jej w prezencie daliz ko-komisu sznur ko-korali.
Każdy kogucik dla swej kokoszkiprzynosi co dzień pachnące groszki,
a ona gdacze: - Włóż groszki w wodęozdobię nimi ko-ko-komodę.
Pyta kokoszka, gdy syn kokoszkipobrudzi śpioszki albo pończoszki:- Ko-ko-kogutku, co też wyczyniasz,że tak się smolisz jak ko-kominiarz?
Kiedy kokoszka jest listonoszką,roznosi listy innym kokoszkom
i gdacze patrząc na listów sterty:- Mam w swojej torbie ko-ko-koperty.
PARASOL – MARIA KONOPNICKA
Wuj parasol sobie sprawił.Ledwo w kątku go postawił,
Zaraz Julka, mały JanekCap! za niego. Smyk! na ganek.
Z ganku w ogród i przez polaHet, używać parasola!
Idą pełni animuszu:Janek, zamiast w kapeluszu,W barankowej ojca czapce,Julka w czepku po prababce,Do wiatraka pana Mola...
A wuj szuka parasola.
Już w ogrodzie żabka małaSpod krzaczka ich przestrzegała:- Deszcz, deszcz idzie! Deszcz, deszcz leci!Więc do domu wracać, dzieci!
Mała żabka, ta, na czasieJak ekonom stary zna sięI jak krzyknie: - Deszcz! - to hola!Trza tęgiego parasola!
Lecz kompania nasza miłaWcale żabce nie wierzyła.- Niech tam woła! Niech tam skrzeczy!Taka żaba!... Wielkie rzeczy!Co nam wracać za niewola!Czy nie mamy parasola?
Wtem się zerwie wicher srogi.Dzieci w krzyk i dalej w nogi...
Szumią trawy, gną się drzewa,To już nie deszcz, to ulewa.A najgorsza teraz dolaNieszczęsnego parasola.
W górę gną się jego żebra,Deszcz nań chlusta jakby z cebra,Pękł materiał... Aż pod chmuryWzniósł parasol pęd wichury.Darmo dzieci krzyczą: - Hola!Łapaj, trzymaj parasola!
Nie wiem jak by się to skończyło,Lecz podobno niezbyt miło.
Żabki o tym może wiedzą,Co pod grzybkiem sobie siedzą.- Prosim państwa, jeśli wola,Do naszego parasola!
Biega, krzyczy pan Hilary:"Gdzie są moje okulary?"
Szuka w spodniach i w surducie,
W prawym bucie, w lewym bucie.
Wszystko w szafach poprzewracał,Maca szlafrok, palto maca."Skandal! -- krzyczy -- nie do wiary!Ktoś mi ukradł okulary!"
Pod kanapą, na kanapie,Wszędzie szuka, parska, sapie!
Szuka w piecu i w kominie,
W mysiej dziurze i w pianinie.
Już podłogę chce odrywać,
Już policję zaczął wzywać.
Nagle zerknął do lusterka...Nie chce wierzyć... Znowu zerka.Znalazł! Są! Okazało się,Że je ma na własnym nosie.
Leciała mucha z Łodzi do Zgierza,Po drodze patrzy: strażacka wieża,Na wieży strażak zasnął i chrapie,W dole pod wieżą gapią się gapie.
Mucha strażaka ugryzła srodze,Podskoczył strażak na jednej nodze,Spogląda - gapie w dole zebrali się,Wkoło rozejrzał się - o, rety! Pali się!Pożar widoczny, tak jak na dłoni!Złapał za sznurek, na alarm dzwoni:
- Pożar, panowie! Wstawać, panowie!Dom się zapalił na Julianowie!Z łóżek strażacy szybko zerwali się -Pali się! Pali się! Pali się! Pali się!
Burmistrz zobaczył łunę z oddali:- Co to się pali? Gdzie to się pali?Na Sienkiewicza? Na Kołłątaja?Czy też w Alei Pierwszego Maja?Może spółdzielnia? Może piekarnia?Łuna już całe niebo ogarnia.Wstali strażacy, szybko ubrali się.Pali się! Pali się! Pali się! Pali się!Wyszli na balkon sędzia z sędziną,Doktor, choć mocna spał pod pierzyną,Wybiegł i patrzy z poważną miną.
Z okna wychylił głowę mierniczy,A już profesor z przeciwka krzyczy:- Obywatele! Wiadra przynieście!Wszyscy na rynek! Pali się w mieście,Dom cały w ogniu, zaraz zawali się!Pali się! Pali się! Pali się! Pali się!
Biegną już ludzie z szybkością wielką:Więc nauczyciel z nauczycielką,Fryzjer, sekretarz, telegrafista,No i milicjant, rzecz oczywista.
Straż jest gotowa w ciągu minuty.Konia prowadzą - koń nie podkuty!Trzeba zawołać szybko kowala,Pożar na dobre się już rozpala!Prędzej! Gdzie kowal?! To nie zabawka!Dawać sikawkę! Gdzie jest sikawka?!
Z pompą zepsutą niełatwa sprawa.Woda do beczki! Beczka dziurawa!Trudno, to każdej beczce się zdarza.Który tam?! Prędzej, dawać bednarza!Zbierać siekiery, haki i liny!Pali się w mieście już od godziny!Pali się! Pali się! Pali się! Pali się!
Wreszcie strażacy szybko zebrali się,Beczkę zatkali drewnianym czopem,Jadą już, jadą, pędzą galopem.Przez Sienkiewicza, przez Kołłątaja,Prosto w Aleję Pierwszego Maja -Już przyjechali, już zatrzymali się:Pali się!Pali się!Pali się!Pali się!- Co to się pali? Gdzie to się pali?Teren zbadali, ludzie spytaliI pojechali galopem dalej.- Gdzie to się pali? Może to tam?Jadą i trąbią: tram-tra-ta-tam!
Jadą Nawrotem, Rybną, Browarną,A na Browarnej od dymu czarno,Wszyscy czekają na straż pożarną.Więc na Browarnej się zatrzymali:- Gdzie to się pali?- Tutaj się pali!Z całej ulicy ludzie zebrali się.Pali się! Pali się! Pali się! Pali się!
Biegną strażacy, rzucają liny,Tymi linami ciągną drabiny,Włażą do góry, pną się na mury,Tną siekierami, aż lecą wióry!
Czterech strażaków staje przy pompie -Zaraz się ogień w wodzie ukąpie.To nie przelewki, to nie zabawki!Tryska strumieniem woda z sikawki,Syczą płomienie, syczą i mokną,Tryska strumieniem woda przez okno,
Już do komina sięga drabina,Z okna na ziemię leci pierzyna,Za nią poduszki, szafa, komoda,W każdej szufladzie komody - woda.
Kot jest na dachu, w trwodze się miota,Biegną strażacy ratować kota.Włażą do góry, pną się na mury,Tną siekierami, aż lecą wióry,...
zabcia83