Keri Arthur - Pocalunek zla - rozdzial 2.pdf

(83 KB) Pobierz
418061434 UNPDF
Rozdział II
Ogier galopował do momentu aż wycie prześladowców zgubiło się w ciszy , a nas
otaczały tylko drzewa i góry .
Po jakimś czasie natrafiliśmy na strumień i zatrzymaliśmy się . Bardziej zwaliłam
się niż zsiadłam z jego grzbietu i moje nogi jak z waty , ugięły się pod moim
ciężarem . Odwróciłam się i obserwowałam złotawą mgle otulającą ogiera . Znowu w
ludzkiej postaci , powalił się na brzeg rzeki pijąc wodę tak łapczywie , jak ja
wciągałam powietrze .
–Proszę nie pic za dużo – wydyszałam – skurcze …
Warknął , ale przestał pic i zaczął turlać się w wodzie . Wilgoć lśniła na jego
mahoniowej skórze a jego oddech był świszczący .
Odległość jaka przebiegł była imponująca , szczególnie ze od dłuższego czasu żył
w zamknięciu .
Patrzyłam na nocne niebo . Niewidoczny księżyc zaczynał się zmniejszać , co
oznaczało , ze była mniej więcej trzecia w nocy . Nawet jeśli biegliśmy przez bite
dwie godziny , to absolutnie musieliśmy przed świtem zwiększyć odległość
pomiędzy naszymi prześladowcami , jeśli chcieliśmy pozostać wolni .
Moje nogi w końcu przestały drżeć i zdołałam stanac na czworaka . Doszłam tak do
rzeki i używając rak do zaczerpnięcia zimnej wody , ugasiłam pragnienie palące
mnie w gardle . Zmoczyłam twarz , szyje i uszy żeby spłukać krew , ale nie
przyniosło mi to ulgi . To czego potrzebowałam to gorąca kąpiel , ogromna kanapka
ze stekiem i filiżanka kawy . Niekoniecznie w tej kolejności .
–Lepiej niech pani oczyści również inne rany – powiedział słabym
głosem , który ledwo usłyszałam .
Spojrzałam na niego ale miał zamknięte powieki .
–Właśnie to miałam zamiar zrobić .
Najpierw przemieniłam się żeby jeszcze przyspieszyć gojenie , po czym
przybrałam ludzka formę i ukucnęłam żeby nie tylko zmyć krew i kurz z moich ran ,
ale również sierść i pot konia z moich nóg i partii intymnych . Nie wiem o co
chodziło z tym żartem Lady Godivy , ale jedno było pewne , ze nie wsiadła nago na
konia dla własnej przyjemności . Pot szkapy na skórze nie był niczym przyjemnym .
–Myśli pani , ze ciągle nas gonią ? - Zapytał po chwili .
–Z pewnością . To coś podąża za zapachem , a nie powzięliśmy żadnych
środków żeby nie zostawiać za sobą śladów .
Warknął .
–Chciałem po prostu uciec od tych sukinsynów jak najdalej .
Nie tylko on .
–Jak długo pan tam był ?
–Od kilku miesięcy . Niektórzy nawet od roku .
–I … hm … doili was wszystkich ?
Otworzył jedno oko i popatrzył na mnie zaintrygowany .
–Jak pani zgadła ?
Wzruszyłam ramionami .
–Strażnik wspominał o pobieraniu próbek .
–Nawet jeśli wspominał , to to nie byłby pierwszy pomysł jaki wpadłby
mi do głowy .
–Jeszcze dwa miesiące temu , mi również nie .
Od tego czasu dowiedziałam się trochę więcej na ten temat . Doświadczenie i te
sprawy …
–Czy to znaczy , ze ma pani jakąś teorie na to co się tam działo ?
–Tylko niejasne podejrzenia , nic więcej .
–Jakie ?
Skrzywiłam się .
–Badania genetyczne . Hybrydyzacja .
Nie poruszył się , tylko lekko zmrużył oczy . Widocznie domyślał się , ze wiem o
wiele więcej niż chciałam mu powiedzieć , ale zapytał tylko :
–Ile czasu pani tam była ?
–Powiedziałabym , ze jakieś osiem dni . Ale ta noc jest pierwsza , która
sobie przypominam .
Znowu warknął .
–Tak samo jeśli chodzi o mnie . Tylko , ze ja dopiero po jakichś dwóch
miesiącach odzyskałem świadomość .
Więc wszystkim podawali narkotyki . Ale dlaczego u ogierów działanie narkotyku
zniknęło dopiero po dwóch miesiącach a u mnie zaledwie po ośmiu dniach ? Czy
to właśnie fakt , ze się obudziłam , co normalnie nie powinno było się wydarzyć ,
pozwolił mi na ucieczkę ? Potarłam ręką oczy , marząc żeby ta mgła w moim umyśle
rozproszyła się , i żeby moje wspomnienia powróciły .
–Nigdy nie próbował pan uciec ?
–Nie , to było niemożliwe . Nigdy nie ściągali z nas łańcuchów a stajnia
była wyposażona w nadajniki anty-psi , w razie gdyby któryś z nas
próbował swoich talentów psychicznych .
To przynajmniej tłumaczyło dlaczego nie rozpoznałam czym jest . On z kolei od
razu mnie przejrzał , co było interesujące . Ale może powodem była , tak bardzo
wrażliwa na zapach wilka , natura konia .
–Czy robili coś jeszcze oprócz dojenia was ?
–Nie , dzięki Bogu .
–Widział pan jakieś inne rodzaje zmiennokształtnych ?
–Nigdy nie pozwolono nam wyjść z tej przeklętej stajni .
Kiedy go złapali musiał być w doskonalej formie , skoro po tylu miesiącach
wiezienia zdołał jeszcze wykazać się taka silą i wytrzymałością . Wyszedł na
czworaka z wody i położył się na trawie , przeciągając się .
Przebiegłam wzrokiem po jego ciele . Nie tylko jego kolor był cudowny . Był
zbudowany jak rasowy : szerokie ramiona , silna pierś , wąskie biodra i długie ,
umięśnione nogi . Dol jego pleców naznaczony był jeszcze świeżymi śladami bicza ,
ale miał najseksowniejszy tyłek jaki widziałam , odkąd Quinn pojawił się i zniknął z
mojego życia .
Nigdy wcześniej nie spotkałam zmiennokształtnego konia i zastanawiałam się ,
gdzie do tej pory się chował . Jeśli ten mężczyzna był typowym przedstawicielem
swojej rasy , to przy następnej pełni księżyca chętnie poszukałabym jednego czy
dwóch dla siebie . Jeśli zdołaliby pokonać instynktowna niechęć do wilków to jestem
pewna , ze świetnie bym się bawiła .
–Nie czuje najmniejszej wibracji kroków w ziemi – zauważył .
–Może są bardzo daleko , ale podążają za nami .
Oparł się na łokciu i obserwował mnie z uwaga .
–Wydaje się pani być tego pewna .
–Zamiast nas złapać próbowali nas zabić . To dowodzi , ze przykładają
większą wagę do swojego sekretu niż do nas .
–Więc lepiej będzie jeśli ruszymy w drogę .
To była ostatnia rzecz , której domagało się moje zmordowane ciało . Potrzebowa-
lam snu jeszcze bardziej niż kawy , a wiedząc jak bardzo byłam uzależniona od
kofeiny , to mówiło w jak marnym byłam stanie . Ale przerwa , nawet
kilkugodzinna , była nie do pomyślenia .
Wstał z nadnaturalna gracja i podał mi rękę . Miał cieple palce , pomimo czasu jaki
spędził w lodowatej wodzie , i poczułam szorstkość jego dłoni . Pomógł mi się
podnieść i puścił moja rękę , ale nie ruszył się z miejsca .
Popatrzyłam mu głęboko w oczy . Zauważyłam w nich błysk , który mi
przypomniał , ze ten mężczyzna od kilku miesięcy nie miał żadnego kontaktu z
kobieta . Woda z rzeki spłukała z niego pozostałości ze stajni i jego piżmowy , pelen
pragnienia zapach otulił mnie jak kokon pożądania .
Podniósł dłoń i odsunął przyklejony do mojego policzka kosmyk mokrych włosów .
–Mogę wiedzieć jak pani się nazywa ?
Czubki jego palców pozostawiły gorący ślad na mojej skórze . To było przyjemne i
moje własne pragnienie stało się naglące . Ale nie tak bardzo jak strach przed
ponownym uwiezieniem i potrzeba ucieczki . Odpowiedziałam pospiesznie :
–Riley Jenson . A pan ?
–Kade Williams . Mówmy sobie na ty , ok ?
–Musimy ruszać , Kade .
–Tak , wiem .
Ale nawet się nie poruszył , uśmiechając się szerzej co sprawiło , ze był jeszcze
seksowniejszy . Moje hormony zaczęły brykać . To prawda , ze nie potrzebowały
wiele żeby zacząć podniecać się na widok przystojnego faceta . I gdybyśmy nie
znajdowali się w środku lasu , z kudłatymi bestiami i uzbrojonymi szaleńcami
depczącymi nam po pietach , to pewnie posłuchałabym ich wołania .
–Ale najpierw jeden pocałunek dla mojej wybawczyni – kontynuował
cichym głosem .
–To naprawdę nie jest odpowiedni czas i miejsce …
–Wiem – przerwał mi – i nie obchodzi mnie to .
Objął mnie ręką w talii i pocałował zapalczywie , wbijając swoje palce w mięśnie
moich pleców i przyciągając mnie do swojego gorącego i twardego ciała . Opierałam
się pól sekundy ale w dotyku był tak przyjemny a jego smak tak słodki , ze w
następnej chwili poddałam się . A kiedy mój opór stopniał , pierwsze wątpliwości
wyparowały ustępując miejsca gwałtownemu i namiętnemu pocałunkowi .
Wydawało mi się , ze minęły godziny kiedy w końcu przerwaliśmy dla
zaczerpnięcia powietrza . Miałam wrażenie , ze szybkie bicie mojego serca odbija się
echem w ciszy nocnej czemu towarzyszył ryk krwi w moich żyłach .
Pełnia księżyca już minęła ale gorączka ciągle mnie spalała . Co znaczyło , ze
nawet jeśli w ciągu tych ośmiu dni był jakiś seks , to z pewnością bez żadnej
satysfakcji .
Jednak nie byłam całkowicie pod wpływem moich hormonów , przynajmniej do
czasu aż księżyc znowu nie będzie w pełni . Może i miałam ochotę na tego
przystojnego i silnego zmiennokształtnego , ale nie na tyle żeby tu i teraz wziąć to co
mi ofiarował .
To mogło poczekać aż wydostaniemy się z lasu , dosłownie czy tez w przenośni .
Uwolniłam się z jego objęć i cofnęłam o krok .
–Lepiej jak przez jakiś czas pójdziemy rzeka , żeby zgubili nasz ślad .
Uśmiech , którym mnie obdarzył był bez wątpienia bardzo namiętny .
–Pójdziemy w gore zamiast w dol rzeki .
Wygięłam jedna brew .
–Dlaczego ?
–Ponieważ ludzie najczęściej wybierają łatwiejsze wyjście i idą z
prądem . A oni najprawdopodobniej pomyślą , ze tak właśnie
zrobiliśmy .
–Wydaje mi się , ze to ma sens .
Przytaknął .
–Kiedy woda zrobi się dla ciebie zbyt zimna , to wdrap się na mój
grzbiet .
–Mam zamiar zmienić się w wilka .
Wzruszył ramionami .
–Nie wahaj się jeśli będziesz w potrzebie …
–Dzięki .
Zauważyłam błysk w jego oczach .
–To pierwszy raz kiedy naga kobieta dosiada mnie w mojej alternatywnej
formie . I jest to takie … erotyczne .
Uśmiechnęłam się .
–Więc Lady Godiva nie była taka idiotka jak myślałam ?
–Nie , jeśli jej koń również był zmiennokształtnym .
Spuściłam oczy i w dole jego brzucha zauważyłam wznoszący się namiot . Cóż , to
najprawdopodobniej tłumaczyło blogi uśmiech damy . Wyciągnęłam rękę w stronę
strumienia i powiedziałam :
–Panowie przodem .
Zmienił się , poczekał aż zrobię to samo i ruszyliśmy pod prąd . Szliśmy przez
resztę nocy . Kiedy woda stawała się za zimna dla moich łap , zmieniałam formę i
wdrapywałam się na grzbiet Kada , poddając się rytmowi jego kroków na
kamienistym dnie .
Kiedy w końcu wyszliśmy z rzeki , niebo na wschodzie barwiło się na złoto i
różowo . Kade doszedł aż do krawędzi skalistego zwisu . Przed nami rozciągała się
zalesiona dolina a w samym jej sercu wyrastało niewielkie miasteczko . Zbocze ,
które do niego prowadziło było tak strome , ze poczułam jak żołądek podchodzi mi
do gardła . Ześliznęłam się z grzbietu i chwiejnym krokiem oddaliłam się od
urwiska .
Kade przemienił się w człowieka i zapytał :
–Wszystko w porządku ?
Odetchnęłam głęboko kilka razy i potaknęłam .
–Mam zawroty głowy .
I jakąś urwiskowa fobie od czasu , kiedy w dzieciństwie zepchnięto mnie z
jednego .
Wskazał na miasteczko , którego już nie mogłam dostrzec .
–Rozpoznajesz je ?
–Ani trochę . A ty ?
Nie odpowiedział , tylko zmarszczył brwi .
–Te kręcące się punkty na niebie nad miastem , co to jest ? Orly ?
Popatrzyłam uważnie na dwie brązowe sylwetki i nie dostrzegłam niczego innego ,
jak zwykle orły . Ale z takiej odległości wcale mnie to nie dziwiło . Jednak dopóki
znajdowaliśmy się tak blisko obozu , nie mogliśmy tak po prostu polegać na
pozorach .
–Być może są to zmiennokształtni , odpowiedzialni za nadzór nad
miastami wokół farmy .
Zmrużył oczy , ale zachował swoje myśli dla siebie .
–Więc okrążamy ich i idziemy dalej ?
–Nie . Nie mam już siły iść dalej , a przynajmniej dopóki nie napije się
kawy .
Zbliżyłam się do krawędzi urwiska tak , żeby widzieć miasto ale nie widzieć
urwiska . Zauważyłam dom z cynowym dachem , który oferował interesujące
możliwości : był w połowie zasłonięty drzewami .
–Co o nim myślisz ? - Zapytałam wskazując dom palcem . - Wydaje mi
się , ze możemy tam dojść tak żeby nikt nas nie zobaczył .
–To co najmniej dwie godziny marszu – odpowiedział , leniwie
przesuwając wzrokiem po moim ciele i odniosłam wrażenie jakby mnie
dotykał . - Czujesz się na silach ?
Chwile wcześniej stwierdziłam coś odwrotnego , ale to nie tak , ze miałam jakieś
inne wyjście . I nie mogłam na niego wsiąść : koń będzie zbyt widoczny w coraz
jaśniejszym lesie .
–Jestem wilkiem , jestem silniejsza niż ci się zdaje .
–Wiem – stwierdził rozbawiony z niby zbolałą mina , rozmasowując
Zgłoś jeśli naruszono regulamin