Kolesow Ewgienij - Zasady magii [fragmenty].doc

(377 KB) Pobierz

    

 

 

Ewgienij Kolesow
 

 

Zasady magii




Ewgienij Kolesow

Zasady magii 

 

Materiały Zakonu Złotego Brzasku

 

Tłumaczenie Alla A. Chrzanowska

 

Spis treści

Wprowadzenie

 

Część 4
3º = 8º Praktyk: Magika

1. Drzewo poświęcenia
2. Zasady i paradoksy
3. Magia minimalna
4. Magia ludowa
5. Ile człowiek ma zmysłów?
6. Atrybuty
7. Rytuały oczyszczenia, oświecenia i poświęcenia
8. Inicjacja i samoinicjacja
9. Rytuał pentagramu

10. Rytuał heksagramu
11. Krąg
12. Volt
13. Praworęczni i leworęczni
14. Ojcze nasz i Phatiha
15. Tajemnica mądrości
16. Trzy kolumny
17. Rytuał średniej kolumny
18. Kabała dziewięciu pokoi
19. Schemhamforasch
20. Arkana Małe i sektory Zodiaku

21. Tabela imion
22. Wizualizacja liter alfabetu
23. Figury talizmanów
24. Jeszcze o talizmanowych figurach
25. Rozważania o literze Alef
26. Talizmany i amulety
27. Ochrona
28. Medytacja dla Praktyka


Część 5
4º = 7º Filozof: Enochia

1. Konx om Pax
2. Zawód maga
3. Niebezpieczeństwa i wyjątki
4. Piękno i wolność
5. Reprobacja
6. Magia kobieca
7. Niewidzialna magia
8. Wywoływanie duchów
9. Mały rytuał heksagramu
10. Enochia

11. Źródła enochii
12. Dee i Kelly
13. Alfabet i wymowa liter
14. Tabele enochiczne
15. Jedyna Tablica
16. Struktura Czterech Tablic
17. Tworzenie Boskich i anielskich imion
18. Powiązanie z tetragramem
19. Odpowiedniki astrologiczne i tarotowe
20. „I oto imiona…”

21. Wezwania, czyli Klucze
22. Medytacja dla filozofa
 

Aneksy

1. Enochiczne Tablice: litery tetragramy
2. Enochiczne Tablice: litery imion
3. Klucze enochiczne: 18 tekstów
4. Język enochiczny: słownik


Część 4

3º – 8º Praktyk: Magika

„Wiele szykuję ja. Ja szykuję drogę.”
(Przysłowie staroegipskie)

 

 

Wprowadzenie

 

O tym, czym jest magia w ogóle i magika w szczególności szczegółowo opowiadam w I części tej książki – „Wprowadzenie do magii”. I pierwsza, i niniejsza część przedstawia wyjaśnienie reguł, zasad i materiałów, a także metod pracy niezbędnych do rozwoju duchowego zgodni z tradycją Hermetycznego Zakonu Złotego Brzasku.

Celem działalności tego Zakonu było zebranie i rozszyfrowanie ezoterycznych materiałów zgromadzonych przez ludzkość na przestrzeni wielu wieków, jak też i usystematyzowanie tych materiałów. Ponieważ od czasów, w których Zakon istniał (1888-1937) minął prawie wiek, część materiałów trzeba było zmodyfikować, to znaczy przetłumaczyć na bardziej współczesny język, a także nieco uprościć, ponieważ nasi poprzednicy uwielbiali wyrażać się nader kwieciście. Jednakże osnowa systemu została całkowicie zachowana.

Aleister Crowley i jego talia namalowana przez Fredę Harris w zasadzie wykracza poza ramy tradycji Zakonu (prace nad talią trwały od 1938 do 1942 r., kiedy to Zakon oficjalnie był już zlikwidowany), ale w swej istocie reprezentuje kontynuację i zwieńczenie prac Zakonu, gdyż jest swoistą ilustrowaną encyklopedią wiedzy ezoterycznej. Dlatego zarówno pierwsza, jak i druga część mojej pracy opiera się na talii Crowley-Harris traktując ją jako podręczny materiał informacyjny.

Pierwsza książka „Wprowadzenie do magii” obejmuje trzy zakonne stopnie – 0º = 0º, 1º = 10º i 2º = 9º. 

Druga książka, którą właśnie trzymasz Czytelniku w rękach odpowiada stopniom 3º = 8º i 4º = 7º.

Tym samym wyczerpuje przegląd rang przyjętych w Zewnętrznym Zakonie, do którego dopuszczano wszystkich pragnących tego.

Dalej zaczynał się poważny dobór członków, gdyż do Wewnętrznego Zakonu dopuszczano wyłącznie tych, którzy przeszli wszystkie próby.
 

Nie warto przyjmować tego wszystkiego nazbyt poważnie, bo i Zakonu dawno nie ma, i egzaminów nikt (w tym także i ja) nie będzie Ci Czytelniku urządzał, ale pamiętaj: najważniejszym egzaminatorem będziesz sam dla siebie! Jeśli czujesz, że możesz coś zrobić – czyń to! Jeśli nie czujesz, lepiej nie ryzykować. Nawiasem mówiąc o tym w dalszej części ksiązki będę mówił jeszcze nie raz.

Stopień 3º – 8º, Magika, przewidywał zapoznanie się z podstawowymi praktykami magicznymi, które mogą się przydać w życiu codziennym.

Natomiast stopień 4º – 7º Enochia, to ostatni stopień przed wejściem do Zakonu Wewnętrznego. Zawiera on informacje, które w codziennym życiu mogą być całkowicie nieużyteczne. Ich podstawowe przeznaczenie – dać adeptowi narzędzie do samodoskonalenia się i do alchemicznego „stworzenia złota” w swojej duszy, do przekształcenia siebie ze zwykłego człowieka w człowieka-nie-takiego-jak-wszyscy, po to, żeby być twórcą swojej osobowości i swego losu


1. Drzewo poświęcenia

 

„Kiedy zaczynasz jakąś sprawę najpierw skoncentruj się na Czterech Zapowiedziach i oddal od siebie samolubstwo. Wtedy niepowodzenie będzie niemożliwe. Oto owe zapowiedzi:

– Nie spóźnij się z wejściem na Drogę Wojownika.

– Staraj się być użyteczny swemu Panu.

– Czcij przodków.

– Wznieś się ponad własną miłość i własne cierpienie, żyj dla dobra ludzkości.”

Miyamoto Musashi, Księga pięciu pierścieni
 

I tak ponownie spotykamy się z Drzewem Poświęcenia, czy inaczej Drzewem Życia. Przypominam tym, którzy zapomnieli i opowiadam tym, którzy nie wiedzieli: schemat ten pokazuje, kto jest kim i czym się zajmuje w naszym świecie, w pierwszej realności i jak się to odnosi do drugiej realności, to znaczy do innych światów.

Na rysunku widzimy 10 sefirot (sefir) oznaczające dziesięć form bytu. Linie łączące je ze sobą odpowiadają Wielkim Arkanom Tarota. Nad niektórymi sefirotami widnieją litery: M.E.R.C.U.R.I.U.S., S.U.L.Ph.U.R., S.A.L.T. – to znane już nam terminy alchemiczne: rtęć, siarka i sól, czyli pośrednik (Mag), aktywny, czynny pierwiastek (Cesarza) i pasywny, przyjmujący pierwiastek (Cesarzowa). Kropki po literach oznaczają to, że każdą literę danej nazwy zaleca się medytować oddzielnie. Nie są to skróty, gdyż te akurat w magii kabalistycznej zapisuje się bez kropek, np. ARARITA: Achad Resh, Achdutah Rech Iachdutah, Temrutah Achad.

Dlatego też napis A.U.R.U.M nad sefirą Tifereth nie oznacza nic ponad złoto, które każdy z nas powinien wytworzyć w swojej duszy, a i V.I.T.R.I.O.L. nie jest niczym innym, niż mistycznym siarczanem, odpowiednikiem azotu – AZOT. Wiemy, że pierwsza litera we wszystkich alfabetach jest taka sama i jest nią „A”, natomiast ostatnie mogą być różne – „zet” w łacinie, „omega” w grece, „taw” w hebrajskim.

Azot jest wszechobecnym rozpuszczalnikiem. Pewnego razu jeden z wielkich chemików zażartował na ten temat: „No i w czym będziecie przechowywać ten wasz wszechobecny rozpuszczalnik?” Ale dla nas nie jest to substancja chemiczna, podobnie jak nie jest nią Hermes-rtęć, ni Saturn-siarka, ni Selene-sól; azot i witriol to sens środków alchemicznych niezbędnych do oczyszczenia świadomości z latami gromadzonych szablonów i innych tego rodzaju śmieci.

Recepty na azot podać nie mogę, gdyż u każdego z nas jest swoja własna – dwie część nieoczekiwanego, dwie części cierpień, opłata za bilet do Nikąd, jeden cios drzwiami w głowę, jeden ukradziony kawałek chleba, dwie potężne kłótnie i jedna szczera zgoda – oto przepis na AZOT.

A teraz wróćmy do Zakonu. Już pisałem o tym, że każdy stopień w Zakonie odpowiadał tej czy innej sefirze. Zaczynamy naturalnie od dołu. Pierwszy, wstępny stopień w różnych czasach różnie się nazywał: Neofita, Probacioner, Inicjant. Byli to ludzie, których przyjmowano na „kurs przygotowawczy”, czyli poziom 0º = 0º. Nie była to nawet jeszcze sefira Malkuth, a zaledwie dostęp do niej. Jednakże już w niej przewidziano miejsce dla nowego maga.

Neofita to ten, kto po raz pierwszy postanowił zająć się magiką i w ogóle ezoteryką poważnie. I w Zakonie, i u nas  nauka neofity zaczynała się do klasycznej talii kart Tarota. Kolejnym stopniem był Zelator (Zwolennik), 1º = 10º, sefira Malkuth.* Tu już dochodziło do znajomości z kabalistyką i z talią Aleistera Crowley’a, dlatego że Kabała została w niej przedstawiona wyjątkowo szczegółowo.

*Na rysunku zaczerpniętym z wydania Aleister Crowley, The Vision and the Voice, Samuel Weiser, Austin, U.S.A., 1998, został opuszczony stopień Teoretyka. W tej pracy przywracam początkowy system Zakonu według I. Regardie.

Dalej następował stopień Teoretyka (Obserwatora), 2º = 9º, sefira Jesod. Tutaj dużą rolę odgrywa medytacja, a także praca z liczbami i literami (numerologia). Na tym stopniu niezbędna była choćby elementarna znajomość hebrajskiego.

Potem szedł stopień Praktyka (Działacza), 3º = 8º, sefira Hod. Polegał on na przyswojeniu rytuałów pentagramu i heksagramu, pracy z żywiołami i zodiakalnymi bytami, przygotowaniu talizmanów i voltów oraz układaniu zaklęć.

I na koniec stopień 4º = 7º, Filozof (Poszukujący Mądrości), sefira Necah. Przewidywał zapoznanie się z Enochią jako tajnym językiem zaklęć. I są to cztery stopnie Poznania.


A oto komentarz do słów Miyamoto Musashi.

Droga Wojownika to dyscyplina – dotrzymuj słowa, nigdy nigdzie się nie spóźniaj, ale i nie przychodź przed czasem. Nie odkładaj do jutra tego, co trzeba było zrobić wczoraj, ale i nie śpiesz się robić dziś to, z czym możesz poczekać do jutra.

„Panem” u samuraja był szogun lub inny książę. My mamy jednego Pana – Wielki Kosmos, który nie ma imienia. Lub Panią. I im służymy.

Ćwicz swoje uczucia i zdolności. Trenuj je jeśli nie każdego dnia, to przynajmniej regularnie. Być może, że nie przydadzą Ci się one nigdy, ale Ty będziesz wiedzieć, że je masz. Mówiliśmy już o tym w części pierwszej, ale i w tej będziemy do tych spraw wracać. 


2. Zasady i paradoksy

 

„Prawdziwa wiedza na zawsze pozbawia człowieka pewności, czego by ona nie dotyczyła.”

Maks Frai, Cykl o Echu

Uczyć się magii trzeba po to, by nauczyć się obchodzić bez niej. Teza ta wcale nie jest tak paradoksalna, jak się w pierwszej chwili wydaje. Paradoksalny jest sam świat maga i w tym świecie teza ta jest w określony sposób jasna. Dlatego droga rozwoju maga to droga od prostoty do złożoności i z powrotem do prostaty, ale już rozumianej na innym poziomie.

Przypomnę teraz strukturę Drzewa Życia: dziesięć sefirot połączonych czterema poziomami lub planami. Poziomy te zestawia się z czterema stopniami duchowego rozwoju świadomości w buddyzmie.

Na pierwszym, najniższym, wyłącznie materialnym (i najbiedniejszym) poziomie (Świat Realny) występuje tylko jedna sefira Malkhut, w znaczeniu astrologicznym – Ziemia. Ludzie należący do tego świata w magię zazwyczaj nie wierzą bądź unikają jej z tych czy innych przyczyn.

Paradoksów nie lubią. Maksimum duchowego rozwoju na tym poziomie określa się mianem ogólnego przyzwolenia, to znaczy uznanie prawa do życia wszystkich istot i prawa do posiadania własnego punktu widzenia w przypadku istot myślących. Paradoks polega tutaj na tym, iż ogólne przyzwolenie może przekształcić się w swoje przeciwieństwo, czyli w postawę typu: „nasi” mają takie prawa, a „obcy” nie, stąd niechęć do innych, nieuznawanie ich punktu widzenia i chęć narzucania im swego siłą. Nie bez powodu ten stopień rozwoju nazywany jest także „rezygnacją z nienawiści”.

Na drugim poziomie (Świat Tworzenia) znajdują się trzy sefiry: Jesod, Hod i Necach, które odpowiadają Księżycowi, Merkuremu i Wenus. Do tego świata odnoszą się ludzie, którzy wiedzą, że magia istnieje, a wielu z nich próbuje się jej nauczyć, żeby poprawić stan własnych spraw. To poziom „tworzenia” – człowiek sam stwarza siebie oraz swoje szczęście i nieszczęście, przy czym często dość nieumiejętnie. Więcej szczegółów na ten temat w rozdziale o pomyłkach. Rozwinięty człowiek na tym poziomie osiąga stan wszechogarniającego współczucia, rozumiejąc, że cierpieć może nie tylko on sam i starając się ulżyć w cierpieniu innym.
 

Paradoksy zaczynają się wtedy, kiedy człowiek uświadamia sobie, że stać go na więcej niż innych. On już wie, że może i denerwuje się, i nie rozumie, jeśli mu się nie udaje albo udaje się, ale nie za każdym razem. Jest to szczególnie nieprzyjemne, kiedy świadkami tego są koledzy lub po prostu osoby postronne.

Na trzecim poziomie (Świat Twórczości) także znajdują się trzy sefiry: Tifereth, Geburah i Chesed odpowiadające Słońcu, Marsowi i Jowiszowi. Tu odnajdziemy ludzi, którzy wstąpili na drogę maga i wybrali sobie specjalizację: tworzyć piękno (Tifereth), pracować jako mag (Geburah) bądź uczyć innych (Chesed). To poziom twórczości. Człowiek już umiejętnie pracuje na planie niewidzialnym, a plan widzialny posłuszny jest jego woli. Daje to człowiekowi radość i on osiąga poziom nazywany wszechogarniająca radość.

Jednak tutaj, kiedy człowiek zrobił  już postępy i nauczył się unikać pomyłek lub przynajmniej przestał się ich bać, on traci kontakt z rodziną i bliskimi, którzy przestają go rozumieć (i akceptować) oraz uświadamia sobie, że jego praca nie jest nikomu potrzebna, oprócz niego samego.

Paradoks polega tutaj na tym, że traci poczucie „góry” i „dołu” i będzie musiał teraz żyć bez żadnego oparcia, a nawet zrozumienie Boga nie pomoże mu poznać siebie samego do końca (gnorise auton*) i on pozostanie sam na sam z wiecznością. A nie jest to proste. Choć to właśnie o tym pisał Crowley: „Gdzie jestem ja, tam nie ma żadnych bogów”, to znaczy, nie ma niczego stabilnego, prawidłowego, konkretnego. W każdym przypadku trzeba będzie podejmować decyzję samodzielnie i im bardziej będzie ona paradoksalna, tym pewniejszy sukces.

* Gnorise auton, ze starogreckiego „poznaj samego siebie”, napis na ołtarzem Apollona w wyroczni w Delfach.

I na koniec czwarty poziom (Świat Boskich Emanacji) łączący trzy wyższe sefirot, które nazywają się Binah, Chokmah i Kether i oznaczają poświęcenie. Przez wiele wieków kabaliści łączyli te sefiry z Saturnem, ostatnią znaną niegdyś planetą Układu Słonecznego. Był on traktowany jako skraj, próg, granica.

Współcześni kabaliści przyporządkowują je nieco inaczej: Saturna łączy się z Binah, sefirą rozumu i logiki, Urana z Chokmah, sefirą intuicji, zaś Kether traktowana jak Absolut z Neptunem, władcą ziemskich i niebiańskich energii. Pluton oznacza klipot, to znaczy negatywną część dowolnej z sefirot. To neokabalistyczna dwunasta sefira, duża pokusa (i pułapka) dla tych, który chce poprawić swoje sprawy nie poprzez rozwój osobisty, a kosztem innych.**

Jedenasta sefira Daat, współcześnie łączona z planetoidą Chironem, patronuje naukowcom akademickim, a więcej szczegółów na jej temat Czytelnik znajdzie we „Wprowadzeniu do magii”.

** W hebrajskim nawiasem mówiąc także jest powiedzenie (a może stamtąd ono pochodzi) „Czas to pieniądz”. Czyż nie w pieniądzach skrywa się ta pokusa?

Tak więc Binah to poświęceni, którzy piszą książki, próbując wyrazić to, co odkryli, ale pojawia się problem – w naszych językach nie ma odpowiednich słów. Święty Jan, autor Apokalipsy, Nostradamus, Dante Alighieri, Daniił Andrejew i jeszcze wielu innych widzących skarżyło się na to. Jednakże to właśnie im, ludziom sefiry Binah, udaje się to wyrazić lepiej niż innym.

Chokmah to intuicjoniści, jasnowidzący lub po prostu widzący przyszłość, im prościej jest pokazywać niż wyjaśniać. Samą swoją obecnością uwalniają człowieka od brzemienia ziemskiej sefiry Malkhut i ten na chwilę przenika do źródła wiecznego życia i wiecznej młodości, ale i tu mało u kogo wystarcza cierpliwości przyjąć wszystko, co zostaje mu podarowane i ludzie ci powrotem pogrążają się w byt.

Kether to Absolut, to najwyższa z możliwych sefirot w naszym świecie. I taka karta czasami wypada człowiekowi (rozkład na 10 sefirot w systemie Crowley’a), ale z reguły oznacza jedynie to, że człowiek uświadomił sobie swoje przeznaczenie – to, po co został wysłany na Ziemię i sumiennie je wypełnia. Takie połączenie woli Bożej i ludzkiej daje proroków i cudotwórców.

Na czwartym poziomie (Saturn) nie ma już wcześniejszych problemów: mag znalazł oparcie sam w sobie (to najważniejsze), nie ranią go już zawiść i kpiny i musi jeszcze tylko zrozumieć i nauczyć się spokojnie zdawać sobie sprawę z tego, co z jego osobowości pozostanie wieczne, a co zostanie zapomniane. To trudne zadanie, Aleister Crowley nie poradził sobie z nim. Ale są też tacy, którym się to udało. Co prawda o nich się nie pisze – cudze błędy i pomyłki zawsze bardziej interesują ludzi, niż osiągnięcia. Zresztą tacy magowie i sami nie chcą, by o nich pisano.

Co łączy cesarza Dioklecjana, Lwa Tołstoja i Sherlocka Holmesa? Odejście jako świadomy akt. Dioklecjan odszedł od władzy, Tołstoj od codzienności, a Holmes od wykonywanego zawodu. Postępek godny i buddysty, i maga.
Paradoks na tym najwyższym stopniu polega na tym, że najtrudniej tu dogadać się z samym sobą, znaleźć konsensus między minionym i przyszłym w dzisiejszym życiu, a są przecież jeszcze poprzednie wcielenia i możliwe przyszłe życia, nie mówiąc o dzieciach, krewnych i znajomych. Nie ma nic pewnego, wszystko jest względne, wszystko płynie i rozpełza się i Ty znów niczego nie jesteś pewien.

A w dodatku niezbędna jest tu rezygnacja z osądzania czym jest dobro, a czym zło. Czwarty stopień duchowego rozwoju w buddyzmie: obojętność, ale nie w znaczeniu, że „teraz to mam to wszystko gdzieś”, a w znaczeniu „pokory wobec dharmy” lub według Hegla: „wszystko istniejące jest celowe”.

Jak to rozumieć? Przypomnijmy sobie utwór „Poniedziałek zaczyna się w sobotę” braci Strugackich: „Sawaof Baalowicz był wszechpotężny. Mógł wszystko. I niczego nie mógł. Dlatego że granicznym warunkiem wyrównania Doskonałości okazało się wymaganie, żeby cud nie czynił nikomu krzywdy. Żadnej istocie rozumnej. A takiego cudu nikt, nawet Sawaof Baalowicz, nie mógł sobie wyobrazić. I S. B. Odyn na zawsze zostawił magię i został kierownikiem oddziału obsługi technicznej…”

Tak wygląda teoria. A oto jedno z jej następstw.    

  

 


3. Magia minimalna

 

„Łatwo zauważyć wielkie, – małe trudno rozróżnić.”

Miyamoto Musashi, Księga pięciu pierścieni

Tę zasadę można by nazwać inaczej, na przykład „minimalne oddziaływanie”, a jeszcze lepiej „działanie ze znakiem minus”, kiedy nie tracisz swoich sił, a wykorzystujesz siłę innych, jak to już dawno czyni się we wschodnich sztukach walki lub jeśli przypomnimy sobie baśnie Olgi Szmatowoj będzie to „pomoc przy użyciu małych środków” (w nich występuje bóstwo o imieniu Kicza, które uczy ludzi osiągać cele rozumem, a nie siłą).

Choć oczywiście rzecz nie polega na nazwie. Po prostu wielu początkujących magów, a szczególnie ich pacjenci często myślą, że oto właśnie trzeba zastosować środek silniejszy, a wtedy i efekt będzie większy, wystarczy, że zastosujemy teraz najbardziej wyszukane zaklęcie i wszytko potoczy się zgodnie z naszą wolą.

A tak naprawdę nic takiego się nie stanie.

Po pierwsze – czy trzeba budować hydroelektrownię, żeby zapalić żarówkę kieszonkowej latarki? To dość kosztowny sposób. Kto i jak zwróci nam poniesione koszta? Życie człowieka i społeczeństwa obejmuje wiele sfer i zna mnóstwo narzędzi. Magia jest zaledwie jednym z nich, przy czym najczęściej jest ona ultima ratio*, czyli ostatnim z możliwych środków. Do rozwiązania problemu znacznie łatwiej jest dobrać środek z innych dziedzin, gdyż jest to korzystniejsze z punktu widzenia energetyki (a często i pewniejsze). A tracić swój ostatni nabój to zawsze sprawa ryzykowna.
*Ostatnia instancja (łac.).

Po drugie – jak już mówiłem, im potężniejszy środek, tym niebezpieczniejszy. Przewidzieć wszelkie ewentualne następstwa jego wykorzystania nie jest możliwe. Dlatego choćby ze względu na samego siebie, nie mówiąc już o innych, lepiej korzystać ze słabszych, ale za to bezpiecznych środków.

Przykład z życia: pewna moja młoda i bardzo zdolna koleżanka postanowiła pomedytować i poszła do łazienki (żeby nikt jej w tym nie przeszkadzał). Zrobiła tam (!) rytuał pentagramu, ale wydało się jej, że coś nieprawidłowo wykreśliła, więc powtórzyła cały proces i… zemdlała. Dobrze, że miała męża lekarza, który mógł jej szybko udzielić pomocy. 

Na czym polegał błąd? Rytuał pentagramu, nawet mały to w istocie rzeczy bardzo silny środek. Praca magiczna zawsze jest swego rodzaju przemieszczenie energii w przestrzeni, zaś w rytuale pentagramu ich koncentracja. Koncentracja energii na małej przestrzeni zawsze jest niebezpieczna (dżin w butelce). Dlaczego nawet kościół nie zaleca modlić się w ciasnych pomieszczeniach – w łazience, toalecie, windzie, co najwyżej pozwala raz się przeżegnać przed wejściem do wanny itp. A tu moja koleżanka otworzyła aż dwukrotnie pentagram, przy czym nie zamknęła pierwszego.

Po trzecie – na tym polega „wyższa szkoła jazdy” w pracy magicznej, żeby osiągać duże cele przy pomocy małych środków. A czasami nawet oddziaływaniem minusowym. Z tego względu takie podejście nazywam zasadą ujemnej magii.

Niech jako przykład posłuży sytuacja, z którą dość często spotykam się na zajęciach z feng shui. Załóżmy, że w badanym domu drzwi wejściowe wychodzą nie na północ, co jest najkorzystniejsze, a na południowy zachód. Oczywiście można (jeśli są pieniądze) zamurować te drzwi i wybić inne tam, gdzie trzeba, ale dla prawdziwego maga (a dobry specjalista od feng shui zawsze jest magiem), to prymitywna praca poniżej jego kwalifikacji. Lepiej i w każdym znaczeniu tego słowa taniej będzie, jeśli dobierze odpowiedni hieroglif i powiesi go w odpowiednio wybranym miejscu wewnątrz mieszkania. To znaczy mówiąc wprost, wykreśli hieroglif północ nad drzwiami wejściowymi. Tak sposobów jest wiele, a nasze zadanie polega na nauczeniu się wybierania spośród nich najmniej pracochłonnych.

Jeszcze jeden przykład; „Baśń o kocie w butach”. Sam z siebie kot nie był w stanie poradzić sobie z czarnoksiężnikiem, który przyjął postać lwa, dlatego poprosił go (!), by zamienił się w myszkę, którą potem bez kłopotu zjadł. To wzorcowy przykład oddziaływania ze znakiem minus – nie zwiększać swoich wysiłków, lecz zmniejszyć obiekt, a w dodatku nie swoimi rękami, lecz wysiłkiem owego obiektu (najważniejsze to uprzejmie poprosić).

Jak widzimy ta zasada stosowania jest nie tylko w magii. W ogóle jest to bardzo użyteczna zasada (dla tych, którzy ją znają). Przypomnijmy choćby przedstawicieli wyższej władzy w sowieckiej Rosji: u nich nie pensja była większa niż u zwykłych ludzi (wykwalifikowani robotnicy zarabiali znacznie więcej), oni po prostu płacili mniej lub wcale nie płacili za towary i usługi.


Dlatego nasz Dekalog brzmi następująco:

1. Nie korzystaj z magii, jeśli możesz się obejść bez niej. Tym bardziej jeśli nie masz żadnego konkretnego celu, a kieruje Tobą jedynie czysta ciekawość.

„Pomóż zobaczyć domowego skrzata.”                                                          – Po co?

„Opowiedz, jak zobaczyć zmarłych.”                                                               – Po co?!

„Chcę zobaczyć we śnie ukochanego człowieka.”                                      – A co sama na jawie nie możesz do niego zajść?

Wypadki, kiedy takie sprawy rzeczywiście są potrzebne, zdarzają się wyjątkowo rzadko. Chociaż my porozmawiamy także i o nich.

2. Nie spiesz się z zastosowaniem sposobu, który leży na powierzchni i sam pcha Ci się w ręce. Z reguły nie jest to najbardziej optymalna metoda (i nie najskuteczniejsza). Spytaj siebie: a jak to osiągnąć z mniejszym wysiłkiem? Znalazłeś odpowiedź – spytaj raz jeszcze o to samo. Pytaj do tego momentu, kiedy już nie będzie możliwości zminimalizowania wysiłku.

3. Coś zrobiłeś i nie wyszło, albo wyszło nie to, co chciałeś? Nie próbuj naprawiać błędu, lepiej wybierz inny sposób i zrób to od początku. Moja koleżanka pierwszego pentagramu nie musiała poprawiać, gdyż narysowany w powietrzu sam się koryguje.

4. Nie rób niczego sam, jeśli możesz się bez tego obejść. Lepiej naucz pacjenta takich czy innych sposobów, żeby to on wykonał dla siebie niezbędną pracę magiczną. Dla siebie to on postara się zrobić tak, jak trzeba, a i efekt będzie większy, kiedy człowiek coś robi dla siebie osobiście, a nie liczy tylko na innych, bo inni mogą zawieść.


 


4. Magia ludowa

 

„Moja prababcia była Hinduską i ja się tego wcale nie wstydzę.”

Herbert Wills

Istnieje wiele przesądów na temat magii. Niektóre z nich są względnie nieszkodliwe: „Kto wróży z kart, ten przegra swój los” itp. W czym tu problem? Nie chcesz, nie wróż. Lub: „Nauczę się magii i będę bogatym, zdrowym i mądrym”. Cóż, próbuj.

Jednak są też przesądy, u podstaw których leżą strachy i zabobony zakorzenione w zbiorowej nieświadomości. Na przykład przekonanie o tym, że są różne magie i że niektóre są silniejsze od innych. Nawet wykształceni ludzie wierzą, że Cyganie, Serbowie, Arabowie magreburscy lub powiedzmy indiańscy szamani bądź czarnoskórzy kapłani voodoo potrafią czarować mocniej niż ja i Ty, dlatego że ich natura jest taka wyjątkowa lub ich zaklęcia i inne sposoby działają silniej, bo są bardziej starożytne. Bądź dlatego, że z arabskich zaklęć mogą korzystać bez szkody dla siebie tylko osoby należące do odpowiedniej grupy narodowościowej czy kulturowej (muzułmanie), a innym dostęp do tego jest zakazany.

W ostatnich czasach wiele pisze się i mówi o „słowiańskiej magii”. Pomyśl jednak Czytelniku: wszyscy jesteśmy ludźmi, wszyscy na jednej Ziemi żyjemy i pochodzimy od tej samej pary prarodziców, tego żadna kultura nie odrzuca, chociaż tych prarodziców nazywa różnie: Adam i Ewa na przykład, czy Ask i Ambla. A to znaczy, że nawet jeśli zdolności i tradycje nie są identyczne, to bardzo podobne.

Chociaż pewne nacjonalne różnice istnieją, oczywiście. Sposób ubierania się, muzyka, kadzidła i inne atrybuty i metody mogą być inne, nie mówiąc już o języku. Ale w pełni wyjaśniają to warunki geograficzne i historycz...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin