Clark Lucy - Tajna misja.pdf

(394 KB) Pobierz
225545122 UNPDF
Lucy Clark
Tajna misja
225545122.002.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
– Zacisk.
Kimberlie Mason w skupieniu obserwowała, jak doktor Harry
Buchanan, jeden z najlepszych australijskich chirurgów,
posiadający rozliczne tytuły naukowe członek Królewskiego
Towarzystwa Chirurgów, operuje ministra spraw zagranicznych
Tarparnii, małego państewka na Pacyfiku. Nie mogła wprost
uwierzyć, że asystuje takiej medycznej sławie.
– Tampon.
Harry, jak go w myślach nazywała, miał głęboki, dźwięczny
głos o przyjemnym brzmieniu. Podniosła wzrok. Kątem oka
dostrzegła, że anestezjolog, John McPhee, zmienia pojemnik z
płynem do kroplówki. Operacja była długa i skomplikowana i
większość zespołu wyraźnie zaczynała odczuwać zmęczenie.
– Ssak, doktor Mason – poinstruował ją Jerry Mayberry,
chirurg robiący specjalizację pod kierunkiem Harry’ego.
Kim natychmiast skupiła całą uwagę na przydzielonym jej
zadaniu. Już dawno nie była w tak wspaniale wyposażonej sali
operacyjnej, chociaż od ostatniego zabiegu, jaki samodzielnie
przeprowadzała, nie minęło wcale tak dużo czasu. Była
chirurgiem, oczywiście nie tego kalibru co Harry Buchanan, lecz
zdobyła doświadczenie, o jakim otaczający ją koledzy nie mieli
pojęcia.
– Nasze zadanie skończone – oznajmił Harry. – Proszę o
prześwietlenie kontrolne – dodał, uniósł obie ręce i cofnął się od
stołu operacyjnego.
Jeny i Kim poszli w jego ślady. Kim ponownie spojrzała na
dzisiejszego mistrza ceremonii. Serce zabiło jej mocniej, gdy
poczuła na sobie jego wzrok. W ciągu pięciu dni, jakie
przepracowała w General Hospital w Sydney, po raz pierwszy
znalazła się tak blisko człowieka, którego cały personel uważał za
pierwszego po Bogu.
Wytrzymała badawcze spojrzenie. Zachowaj zimną krew,
225545122.003.png
powtarzała sobie w duchu. Czy nie tego cię nauczono?
Nagle w chwili, gdy rentgenolog przystępował do zrobienia
zdjęcia, rozległ się przenikliwy sygnał aparatury monitorującej
pracę serca pacjenta.
– Co jest, John?
– Migotanie komór!
Wszyscy rzucili się na ratunek. Kim poczuła nieprzyjemne
ściskanie w dołku. Ostrzegano ją, że podczas wizyty ministra
spraw zagranicznych Tarparnii na kontynencie dojdzie do
zamachu na jego życie. Czy atak serca podczas operacji mógłby
zostać sztucznie wywołany?
Ściągnęła prześcieradło przykrywające pierś mężczyzny, a
pielęgniarka podała Harry’emu łopatki defibrylatora.
– Odsunąć się! – rzucił i przystąpił do reanimacji.
– Bez rezultatu – zakomunikował John. Zwiększono napięcie,
lecz kolejna próba również nie odniosła skutku. Kim wstrzymała
oddech. W duchu modliła się, by serce ministra zaczęło bić. –
Asystolia – stwierdził anestezjolog tonem tak płaskim, jak linia na
ekranie monitora.
– Jeszcze raz – zadecydował Harry.
– On nie żyje – beznamiętnym głosem sprzeciwił się John. –
Kontynuowanie akcji nie ma sensu.
Harry oddał elektrody pielęgniarce.
– Zgon... szesnasta dwadzieścia pięć – podyktował.
– Co się stało? – zwrócił się do kolegi.
– Właśnie staram się dociec – odparł John i pokazał mu wydruk
elektrokardiogramu. – Wszystko było w porządku i nagle
nastąpiło zatrzymanie akcji serca.
– Zawał? – W głosie Harry’ego zabrzmiała nuta
powątpiewania.
W sali operacyjnej zapanowała atmosfera napięcia i
niedowierzania. Oczy wszystkich skierowane były na głównego
chirurga.
– Zdarza się, że pacjenci dostają zawału na stole operacyjnym –
tłumaczył John.
225545122.004.png
– Ale nie na moim – obruszył się Harry. – Poza tym tu nie
chodzi z zwykłego pacjenta, a o przedstawiciela obcego państwa.
– Kiedyś zawsze jest jakiś pierwszy raz – mruknął pod nosem
Jerry.
Na nieszczęście dla niego Harry usłyszał tę uwagę. Odwrócił
się na pięcie i zgromił go wzrokiem.
– Niczego nie dotykać! – Powiódł wzrokiem po obecnych i
dodał: – Wszyscy znają zasady postępowania określone w
regulaminie szpitalnym, prawda? Należy ich bezwzględnie
przestrzegać. A teraz proszę się przebrać i jak najszybciej stawić
w moim gabinecie.
– Ściągnął rękawiczki, wrzucił je do pojemnika na odpady i
stanął obok drzwi. Otworzył je i zaczekał, aż wszyscy po kolei
opuszczą salę. Kim szła na końcu. Kiedy go mijała, zatrzymał ją:
– Chwileczkę, doktor Mason... Proszę mi jeszcze raz wyjaśnić, jak
to się stało, że dziś po południu znalazła się pani tutaj?
– Zamieniłam się z doktorem Edingtonem, bo jego żonie zepsuł
się samochód i nie mogła odebrać dzieci ze szkoły.
– I pani sama się zaoferowała?
– Niezupełnie. Doktor Edington zwrócił się do mnie z prośbą,
żebym go zastąpiła.
– A pani chętnie się zgodziła.
– Oczywiście – odparła Kim i butnie uniosła głowę. W jej
oczach pojawiły się wyzywające błyski. – Bez względu na to, co
myślę o panu prywatnie, jest pan znakomitym specjalistą.
Ponieważ dopiero od tygodnia pracuję w tym szpitalu, chętnie
skorzystałam z okazji, żeby zobaczyć słynnego doktora
Buchanana w akcji.
– Z pani dokumentów wynika, że nie ma pani zbyt wielkiego
doświadczenia zawodowego.
– Odbywam dopiero staż podyplomowy, więc siłą rzeczy nie
mogę mieć wielkiego doświadczenia.
– Muszę przyznać, że całkiem dobrze dawała pani sobie radę.
– Staram się. Czy ma pan jeszcze coś do mnie, doktorze? –
spytała i zrobiła taki ruch, jak gdyby chciała go wyminąć.
225545122.005.png
– Cóż to za dziwny doprawdy zbieg okoliczności – ciągnął, nie
pozwalając jej odejść – że akurat kiedy pani po raz pierwszy jest
w zespole, pacjent umiera podczas operacji.
Kim odwróciła się i spojrzała mu prosto w twarz.
– Co pan sugeruje?
– Ze wszystkimi innymi już pracowałem. Tylko pani jest nowa.
– A więc dlatego, że jestem nowa, chce mnie pan obarczyć
winą za śmierć pacjenta? – W obronnym geście uniosła dłonie. –
To był zawał.
– Pani w to wierzy, doktor Mason?
– Byłam przy tym. Pan też był – odparła Kim i lekko zmrużyła
powieki. – Czyżby starał się pan zasugerować, że pacjent nie
zmarł na zawał?
– Jeszcze nigdy się nie zdarzyło, żeby pacjent zmarł mi na stole
operacyjnym – powtórzył z naciskiem.
– Więc dziś był ten pierwszy raz. I nie zwalaj winy na nikogo, a
szczególnie nie na mnie, Harry!
Doktor Buchanan uniósł brwi, zdumiony jej poufałością, a ona
skorzystała z okazji, odwróciła się i udała do szatni. Zła była na
siebie za to, że zachowała się tak nieprofesjonalnie. Weszła do
damskiej przebieralni i przez uchylone drzwi wyjrzała na korytarz.
Gdzie Harry? Podświadomie spodziewała się, że pójdzie za nią,
lecz minęła prawie minuta, zanim dostrzegła go w głębi korytarza.
Zamknęła drzwi. Co go zatrzymało? Czyżby próbował usunąć
dowody, zatrzeć ślady? Czyżby wielki Harry Buchanan był
uwikłany w zamach na ministra?
– Pospiesz się, Kimberlie – ponaglała ją instrumentariuszka. –
Szef nie znosi spóźniania się.
– I tysiąca innych rzeczy – mruknęła Kim pod nosem.
Pielęgniarka roześmiała się.
– Jesteś tutaj dopiero tydzień i już zdążyłaś zauważyć? Nie
zapomina i nie wybacza.
– Z zasady – wtrąciła jej koleżanka. – Po rozstaniu z Elaine już
na pewno nie umówi się żadną dziewczyną ze szpitala – dodała z
wyraźnym żalem.
225545122.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin