Siderek12 - Tom I - Od Auora.pdf

(50 KB) Pobierz
455405089 UNPDF
Od Autora
Istnieją miejsca, które wywołują strach. Każdy z nas na pewno spotkał się w życiu z
sytuacją, kiedy serce podchodziło mu do gardła. Wiadomo, a raczej pewne jest, że w
różnych miejscach na świecie znajdują się opuszczone bądź nawiedzone domy, cmentarze i
lasy. Nie jest pewne, co mogą kryć.
Zwróćcie czasami uwagę na stare, opuszczone domy. Może jakiś niepozorny i hałaśliwy
poltergeist przypodobał sobie takie domostwo i się w nim ulokował. Nie mówię, że to
prawda, ale mogłaby być. Mniejsza o to. Skupmy się na lesie. Dlaczego w ogóle las?
Przecież to miłe miejsce. Zastanówmy się, czy aby na pewno. Nie twierdzę, że po lekturze
mojej powieści będziecie dalej lubić wycieczki do lasu - chociażby na grzyby, albo żeby
pożreć kilka jagód. Historia opisana w książce jest jak najbardziej fikcyjna. Nazwa wsi i
wszystkie historie z nią związane także są wymyślone. Dlatego pragnę was utwierdzić w
przekonaniu, że przed, jak i po lekturze możecie iść spokojnie na grzyby.
Każdy z nas wie, że horrory mają to do siebie, że rozpoczynają się spokojnie. Cała akcja
daje znać o sobie, kiedy ta - powiedzmy - obyczajowa równowaga zostaje zachwiana.
Czasami jest to drobniutki szczegół, a czasem coś innego i wyraźnie odczuwalnego. U mnie
w powieści jest to opowieść babci, którą grupa poznała. Następnie wypadki zaczynają
spadać na głównego bohatera (czyli mnie) jak grad meteorytów. Bohater musi się z nimi
zmierzyć.
Rodzaj miejsca i nastrój można także zapożyczać z obrazów malarzy. Nieliczni z nas
wiedzą, że obrazy mogą nam czasem więcej przekazać. Dlatego ja, zanim rozpocząłem
pracę nad tą opowieścią, przeglądałem przeróżne zdjęcia, obrazy. Przede wszystkim
interesowały mnie opuszczone domy i lasy. Lecz powieść zrodziła się z sytuacji. Wtedy
zadałem sobie pytanie: Co by było, gdyby główny bohater znalazł się w nawiedzonym,
obciążonym klątwą lesie? Od tego się zaczęło.
To co kryje się w takich miejscach, może sprawić, że człowiek tam przebywający doznaje
uczucia, którego nie potrafi opisać. O ile jest w stanie to zrobić... W lasach przeważać
będzie nastrój niepokoju i tajemniczości, tak samo jak w budynkach i na cmentarzach.
Zresztą, każdy to wie...
Wiele osób pytało mnie: dlaczego zacząłeś pisać? Nie potrafię jednoznacznie
odpowiedzieć na to pytanie, ale jestem pewien, że przyczyniły się do tego książki.
Uwielbiam czytać. Zaczęło się od Stephena Kinga, w którym zaczytuję się do dziś.
Niedawno polubiłem także Jacka Ketchuma i Jamesa Herberta. Stephen King jest dla mnie
osobą, do której odnoszę się z szacunkiem. Zarówno do osoby, jak i jego twórczości.
Pomysł na napisanie powieści narodził się podczas czytania jednej z jego powieści,
zatytułowanej "Misery". Nawiedziła mnie taka myśl: Jak by to było, gdybym napisał własną
powieść?
Zacząłem zastanawiać się nad historią... Po jakimś czasie poznałem pana Krystiana
Piwowarskiego, który pomógł mi zapoznać się z warsztatem pisarskim i zaszczepił w głębi
mojej duszy ziarno pisarskie. I to dzięki niemu pozostałem do dziś przy pisaniu. Dlatego
zadedykowałem ją jego osobie. Dziękuję Panu, panie Krystianie. Bardzo mi pan pomógł.
Zapytacie zapewne, dlaczego ja jestem głównym bohaterem i jak to się stało, że do tego
doszło... Już wyjaśniam; Doradziłem się pana Krystiana (który był oczywiście moim
nauczycielem od pisania) zadając pytanie, czy mógłbym być głównym bohaterem swojej
powieści:
- Tak Marku - powiedział - autor swojej powieści może być jej głównym bohaterem.
Ja na to:
- Ale panie Krystianie, czy to aby na pewno jest wskazane.
- Marku - stwierdził - nic się nie stanie, jak umieścisz siebie jako głównego bohatera.
I tymże sposobem zostałem głównym bohaterem...
Po jakimś czasie zacząłem pisać. Pierwsza wersja opowiadała o dwójce przyjaciół, którzy
mieli jechać do Paryża na opowieść babci jednego z nich. Napisałem kilka stron i
porzuciłem ten pomysł. Wydawał mi się zbyt sztuczny.
Druga wersja była znacznie bogatsza. Wtedy pojawiła się grupa przyjaciół i akcja miała
rozgrywać się w Polsce. Ale ten pomysł również nie przypadł mi do gustu. Może to ze
względu na czarownice, które się tam pojawiły.
Już myślałem, że nie uda mi się nic wymyślić... Postanowiłem udać się do lasu i wtedy
zrozumiałem, dlaczego nic nie przychodziło mi do głowy. Wymyślałem niestworzone
rzeczy, kiedy mogłem napisać naturalną historię. Wróciłem do domu i pospiesznie
zapisałem kilka stron. Początkowo miał być to pierwszy rozdział, ale w ostateczności
zrobiłem z tego prolog...
Jeszcze raz dziękuję przyjaciołom z liceum i ze studiów, Damianowi (pozdrawiam Cię
Mistrzu), dziewczynom z Turowa, kumplowi z Krakowa - Tomkowi (stary, znamy się
niedługo, ale rozumiemy się bez słów), którzy cały czas podtrzymywali mnie na duchu i
motywowali do dalszej pracy.
Podziękowania należą się także mojemu bratu, który nie robił sensacji z mojej pracy. W
głębi duszy czuję, że trzyma za mnie kciuki i życzy, żeby mi się udało. Dzięki Kuba.
Przede wszystkim dziękuję wujkowi, który w momentach kryzysowych służył mi
pomocą... Dzięki niemu powstało kilka pomysłów: Chociażby ten, gdzie Marek toczy
(powiedzmy - umysłową walkę) z zarządcą w piwnicy młyna albo na przykład akcja
ukazana na cmentarzysku w epilogu. To były trudne momenty do opisania, ale wyszedłem z
tego z obronną ręką. Podejrzewam, że dzięki temu wyszła całkiem przyzwoita historia. I
jestem szczęśliwy, że udało mi się ją ukończyć.
Pseudonim Sid, który kilka razy pojawia się w książce, jest jak najbardziej prawdziwy.
Rzeczywiście większość osób tak na mnie mówi.
Podczas pracy korzystałem z wielu materiałów. Gazet, internetu, książek. Ogólnie ze
wszystkiego, co pomogło mi stworzyć tą opowieść.
Po raz kolejny dziękuję tym wszystkim, którzy wspierali mnie podczas pracy, a Tobie
Czytelniku - dziękuję za to, że dotarłeś ze mną aż tutaj...
M. B.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin