Fakty i Mity 29-2003.pdf

(2293 KB) Pobierz
str_01_29.qxd
30 milionów łapówki w majestacie prawa
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 29 (176) 18 – 24 VII 2003 r. Cena 2,20 zł (w tym 7% VAT)
Str. 3
Co siedemnasty Polak ma, zdaniem lekarzy, kłopoty ze zdrowiem psychicznym. Co piąty spośród umieszczonych
w szpitalach psychiatrycznych – trafia tam bez badania. Myślisz, że Ciebie to nie dotyczy? Obyś faktycznie nie zwariował!
Zadenuncjować Cię może sąsiadka, a orzeczenie o niepoczytalności wyda weterynarz.
Str. 7
Don Arturo
Początek
rewolucji?
Jest potężny. Niby zwykły rol-
nik, a jednak poseł na Sejm
i twórca Stronnictwa Konserwa-
tywno-Ludowego. Na co dzień
szanowany obywatel i parafianin.
Artur Balazs zwany Don Arturo
jest tylko z pozoru człowiekiem
znikąd (czyli z Wolina). To ojciec
chrzestny polskich polityków.
Każdej opcji...
Str. 9
SLD ma już gotowy projekt ustawy o legalizacji
związków jednopłciowych przygotowany przez sena-
tor Marię Szyszkowską. Przyjęcie ustawy oznacza-
łoby prawdziwy przewrót obyczajowy w Polsce i po-
czątek końca dyskryminacji osób homoseksualnych.
Jako pierwsi drukujemy fragmenty projektu – wraz
z komentarzem.
Str. 9
CHCESZ MIEĆ KONTRAKT NA BUDOWĘ DRÓG? ZAPŁAĆ!
108513336.022.png 108513336.023.png 108513336.024.png 108513336.025.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 29 (176) 18 – 24 VII 2003 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
Tylko teatr
POLSKA LPR, w ramach powszechnej nagonki na SLD, wskrze-
siła z martwych pomysł sprzed dekady – wprowadzenie ustawy de-
komunizacyjnej. Miałaby ona wykluczyć z życia publicznego bene-
ficjentów poprzedniego systemu.
Płatni Zdrajcy Pachołki Rosji – do spowiedzi!
Sojusz Lewicy broni się przed nazwą: DemoKRATyczna z powodu
nadmiaru zakratowanych członków. Środki są radykalne – amputo-
wano całą starachowicką strukturę partii.
A może nadzwyczajny kongres zwołać, nowy program, prokuratora...?
W łaśnie minęło okrągłe 10 lat od przyjęcia przeze mnie
jeszcze, że leżę tu na próżno, jedynie z lęku przed czymś ta-
jemniczym i nieznanym. Oczywiście, szybko odgoniłem od
siebie szatański podszept, a winą za brak aureoli nad własną
głową obarczyłem podłą i grzeszną naturę. Takie to były te
moje święcenia kapłańskie, podczas których chór i organy
zastępowały głos Boga Ojca, biskup robił za Syna, a dym ka-
dzideł za Ducha Świętego.
A potem była pierwsza, druga i trzecia parafia. Spotka-
łem na nich księży dobrych i złych. Tyle że ci dobrzy w ro-
zumieniu hierarchicznego Kościoła byli z reguły źli dla swo-
ich bliźnich, którym mieli pasterzować. Przez kilka lat żyłem
w innym świecie za murami plebanii. Nie było to budujące
doświadczenie, a moralność kapłańskiego stanu daleko od-
stawała choćby od obrazu mojego rodzinnego domu. Na
własne oczy widziałem, jak moi konfra-
trzy w sutannach wyzbywają się resz-
tek ideałów, z którymi poszli do se-
minarium. Już nie Bóg, nie człowiek
i jego dobro – doczesne czy wiecz-
ne – ale pieniądz, władza i ludzkie
zaszczyty były im w głowie. Stop-
niowo narastało we mnie coraz
większe przeświadczenie, że to jed-
nak nie o błędy ułomnych prze-
cież ludzi Kościoła chodzi, ile
raczej o błędy systemu,
którego oni stali się
pierwszymi ofiarami.
Feudalne wewnątrz-
kościelne układy
i zależności, przymu-
sowy celibat, ukry-
te przed wiernymi finan-
se, które można było niemal
dowolnie, przy złej woli, pomnażać – to zaledwie
niektóre źródła permanentnych nadużyć i upad-
ków moralnych księży. Czytając Pismo Święte, po
raz pierwszy od lat nie po to tylko, by zdać ko-
lejny egzamin, bez trudu doszedłem do wnio-
sku, że dogmaty Kościoła tak się mają do
woli Najwyższego, jak Jezusowy osio-
łek do papieskiego odrzutowca. Na
dodatek obydwa wehikuły podąża-
ją w zupełnie odmiennych kierun-
kach. W świetle powyższego, o ile życie ludzkie bywa mniej
lub bardziej podłe, to życie księdza jest zazwyczaj dodatko-
wo pozbawione sensu.
Po tym, jak siedem lat temu zrzuciłem sutannę, kilkakrot-
nie spotykałem moich dawnych kolegów z seminarium. Za-
kładam, że w miarę szczerze okazywali sympatię i szczerze
wypłakiwali mi się w mankiet, jacy to oni są teraz nieszczę-
śliwi. Wierzę. Dlaczego? Bo życie w obłudzie męczy; bo trze-
ba wielkiej siły i samozaparcia, żeby przez dziesięć lat służyć
sprawie, w którą już dawno przestało się wierzyć. Ludzka in-
stytucja, w której na próżno szukać boskiego pierwiastka,
uparcie nagina każdego z nich do postawy faryzeusza żyją-
cego według prawa. A samo prawo nie może dać szczęścia.
Ci moi bracia mają jeszcze otwarte serca, myślą, współczu-
ją, kochają, ale nikogo to nie obchodzi, gdyż system zorien-
tował ich na bycie urzędnikami, posłusznymi żołnierzami Ko-
ścioła, zaś uznanie przełożonych mogą zdobyć co najwyżej
bezwzględnością w zbieraniu ofiar dla biskupa.
Bywa, że ślepo zapatrzeni we własną wiarę katolicy, tak-
że spośród mojej rodziny, dają mi do zrozumienia, że jestem
od nich gorszy, bo „szkaluję Kościół”. Nie wzrusza ich to, że
ja piszę prawdę, a oni sami nie wiedzą, czego bronią. Nie-
wiedza zaś rodzi lęk przed nieznanym i na tej opoce zbudo-
wany jest Kościół. Podobno prawda kiedyś nas wszystkich
wyzwoli, z tym, że jednych jeszcze za życia, a innych już po
śmierci. Jak by nie patrzeć, prawda jest dobrem.
Jeśli mierzyć ludzi miarą dobra, które tworzą i dają in-
nym ludziom – jestem teraz dużo lepszym człowiekiem, niż
byłbym księdzem.
Nasza władza postanowiła sprawić sobie nowe samoloty. Wkrótce za-
kończy się przetarg na sześć nowych odrzutowców (miliard złotych!)
dla najwyższych urzędników państwowych. Obecnie użytkowane ma-
szyny są już podobno stare i stwarzają zagrożenie dla pasażerów.
Was to zagrożenie obchodzi? Bo nas ani trochę.
tak zwanych święceń kapłańskich w łódzkiej kate-
drze. To był upalny letni dzień po ciężkiej, nieprzespanej no-
cy. Stanąłem przed ołtarzem ociosany przez sześć długich lat
studiów, wyspowiadany, wygolony, wypachniony, wystraszo-
ny. O ile same przygotowania do święceń mogłem trakto-
wać jako kolejne ćwiczenia duchowe, czyli konferencje i mo-
dlitwy, jakich wcześniej przeżyłem miliony – to perspektywa
przyjęcia Ducha Świętego spłoszyła mnie, choć zawsze
w głębi serca byłem klerykiem sceptykiem. O dziwo, posta-
wa taka nie przeszkadzała mi żyć w przeświadczeniu, że je-
stem powołany przez Boga, by zostać księdzem. Mój scep-
tycyzm dotyczył bowiem wyłącznie spraw ziemskich, a ka-
tolicki Bóg i Kościół jeszcze wówczas do nich nie należały.
Nadużycia ludzi Kościoła widziałem na co dzień,
ale któż jest bez winy i któż nie popełnia błę-
dów? Czy piłkarze mają przestać grać w pił-
kę, bo ktoś od czasu do czasu sprzeda mecz?
Wcześniej przełożeni z biskupem na cze-
le uznali mnie za godnego zaszczytu repre-
zentowania i zastępowania samego Boga.
A prości ludzie? Ci niemal zginali kolana
na mój widok, gdy paradowałem po ko-
ściele w sutannie. Oto wybraniec, świę-
ty młodzieniec, duma swojej rodziny, stwo-
rzony do wyższych celów. Będzie miał ży-
cie inne niż my – szaraki, zabiegane wo-
kół domu, dzieci i pracy. Kiedyś może
i chodził na wagary, pił piwo, podrywał
dziewczyny, ale teraz to zupełnie ktoś in-
ny. Choćby nawet w seminarium nie
wtłaczali nam do mózgownic przez dłu-
gie lata, że księża tylko zewnętrznie po-
dobni są do zwyczajnych ludzi, że są od
nich lepsi, mądrzejsi i z natury bardziej
święci – to i tak nasi parafianie skutecz-
nie by nam to wmówili. I powiadam Wam,
nie musieliby długo przekonywać! Jakże
łatwo jest pływać na fali westchnień
i zachwytów, kiedy inni dmuchają
ci w żagiel. Z czasem staje się to
sztuką dla sztuki i człowiek już
nie zastanawia się, skąd wypły-
nął i dokąd zmierza. Skutek tego
jest taki, że w kulminacyjnym momencie święceń stajesz
przed Bogiem, jak równy przed równym. Ba! To ty już za
chwilę będziesz rozkazywał Bogu, kiedy ma się pojawić na
ołtarzu, kogo powinien rozgrzeszyć, potępić, opuścić, zba-
wić. Właściwie to kto tu kogo powołał i chce namaścić na
swego sługę? Gdyby nie wyniesiona z bogobojnej rodziny
bojaźń boża, niewielu kandydatów na księdza zachowałoby
wiarę do chwili święceń.
Teraz, kiedy obracam się wśród całej masy niedowiar-
ków, agnostyków, deistów, ateistów, schizmatyków, herety-
ków, żydów, masonów i tym podobnych szczekających kun-
delków, spotykam się czasem z przejawami przedziwnej za-
zdrości, w stylu: ty to, facet, miałeś okazję przeżyć te ko-
ściółkowe czary-mary na własnej skórze! I widzę wtedy
w ich oczach ten sam niezdarnie ukrywany lęk przed czymś
nieznanym. Lęk, któremu przykładni katolicy poddają się dla
odmiany bezkrytycznie, na własne życzenie.
Jakże ja bardzo chciałem, żeby mnie rozgrzał prawdziwy
płomień Ducha Świętego, kiedy tak leżałem na katedralnej
posadzce, prosząc o jego zstąpienie! Jakże potrzebowałem
wówczas umocnienia z wysoka, takiego, które Chrystus ofia-
rował swoim uczniom, posyłając ich z ewangelią. Tak to prze-
cież miało wyglądać... Modliłem się z całej duszy o jedno
tchnienie z wysoka. Oczywiście nie chodziło o fizyczne roz-
wianie ułożonej fryzury, ale o odczuwalne pokrzepienie du-
cha, odczucie wewnętrznej siły. A kiedy już prawie było po
święceniach, pamiętam, że do rozpalonej myślami i modła-
mi głowy przyszła mi nagle wyjątkowo trzeźwa myśl: TO
TYLKO TEATR, NIC WIĘCEJ, TYLKO TEATR. I zaświtało mi
Parlament przyjął ustawę o biopaliwach, dzięki czemu rozkwitnąć
mają rzepakowe pola i interesy naszych rolników.
O ile znamy (polskie) życie, zarobią bonzowie z PSL i mechani-
cy oraz producenci silników, które szybciej będą się zużywać.
Lepper, by zapobiec dalszym dezercjom posłów z Samoobrony, zapo-
wiedział, że ukarze przyszłych uciekinierów karą po pół miliona złotych.
Ciekawe, jak to Lepper wyegzekwuje. Może sprzeda własny dług?
WARSZAWA Gubernator watykański Glemp jest zniecierpliwiony
brakiem hojności poddanych Białego Ojca dla budowy Świątyni
Opatrzności. Westchnął, że gdyby 30 milionów wiernych dało po zło-
tówce, to kasy starczyłoby na rok budowy.
Tak kombinowano wydatki za cesarza Klaudiusza, ale to było
2000 lat temu!
GDAŃSK Prałat Henryk Jankowski – miłośnik błyskotek i Kajtu-
sia – nie stanie przed sądem za bezprawne noszenie munduru i od-
znaczeń. Sprawa po publikacji w „FiM” (nr 26/2002) ślimaczyła się.
W końcu postępowanie zawieszono z braku dowodów, bo świadko-
wie nie odważyli się zeznawać. Zdjęć zamieszczonych w „FiM” nie
uznano za materiał dowodowy.
Ale jakie tam dowody? My tylko żartowaliśmy...!
UE W ostatniej chwili do projektu konstytucji dorzucono wzmian-
kę o symbolach unijnych: pieniądzu (euro), fladze (niebieska z dwu-
nastoma złotymi gwiazdkami), hymnie („Oda do Radości” Beetho-
vena) i święcie (9 maja).
Choć konstytucja jest bezbożna, to przynajmniej flaga jest maryjna.
Komisja Episkopatów Wspólnoty Europejskiej wyraziła sprzeciw wo-
bec propozycji Komisji Europejskiej dotyczącej badania i leczenia
ludzkich embrionów.
No bo jak można pozbawiać matkę zbawiennej mocy cierpienia
spowodowanego urodzeniem kalekiego dziecka? Jak można?!
WATYKAN Zdaniem Papy, jednocząca się Europa... pozbawiona
jest nadziei. JPII twierdzi, że w epoce praw człowieka następuje
„zanikanie solidarności międzyludzkiej”.
Powoli, powoli. Nie można całej Europy osądzać z powodu de-
kadencji panującej w jednym małym kraiku – Watykanie!
Być może watykańska beznadzieja płynie z kłopotów finansowych.
Znaczący deficyt osiągnęło zarówno państwo watykańskie (16 mln
euro), jak i Stolica Apostolska jako instytucja (3,5 mln). Braki są
spowodowane znaczącym spadkiem dochodów oraz spłatą długów
Radia Watykańskiego.
Tylko patrzeć, jak Papa wezwie do siebie ojca Rydzyka.
NIEMCY Pomysł budowy w centrum Berlina pomnika uchodźców
niemieckich wysiedlonych z Europy Środkowej wzbudza coraz wię-
cej protestów. Wspólny list wystosowali m.in. intelektualiści z Pol-
ski, Czech, Słowacji i Węgier.
Nic, tylko trzeba będzie przeprosić Niemców za Gdańsk, kory-
tarz, Hitlera i Oświęcim.
HISZPANIA Powstał pierwszy fundusz inwestycyjny – „Santander
Central Hispano” – oficjalnie akceptujący zasady katolickiej nauki
społecznej.
Był już taki jeden „święty” bank: Banco Ambrosiano... full mafioso!
WIELKA BRYTANIA Odbył się szczyt przywódców państw rzą-
dzonych przez lewicowych przywódców. Osamotniony Blair szukał
towarzystwa Kwaśniewskiego, a ten pożarł się z delegacją brazylij-
ską o znaczenie USA. Olek uznał, że Stany są w porządku, bo po-
mogły nam w czasie II wojny światowej.
Co w takim razie powiedzieć o naszych stosunkach z Niemcami?
KANADA Glemp nie mógł nie przyjechać do Toronto w pierwszą
rocznicę nawiedzenia tego miasta przez Papę. Był gościem ojca Bła-
żejczaka z zakonu oblatów, największego w Kanadzie przyjaciela Ra-
dia Maryja – jak twierdzi Rydzyk. Błażejczak jest zamieszany w afe-
rę polonijnego banku Credit Union.
Mniejsza o afery i poglądy: hojność, lojalność – to się liczy!
SŁOWACJA Rząd zaakceptował umowę z Watykanem, na mocy
której szkoły katolickie będą otrzymywały takie same subsydia, jak
szkoły publiczne. Kościół będzie miał prawo do ingerencji w plany
nauczania w tych szkołach i usuwania z nich treści niezgodnych
z doktryną katolicką.
Polska – głupota, bieda; Słowacja (szukaj: Słownik wyrazów bli-
skoznacznych).
MEKSYK Ulubieniec Kościoła, prezydent Meksyku Vincente Fox,
poniósł sromotną klęskę w wyborach do kongresu. W drugim co do
liczby wiernych katolickim kraju świata prezydencka Partia Akcji
Narodowej straciła większość na rzecz laickiej Partii Rewolucyjno-
-Instytucjonalnej, czyli skorumpowanej pseudolewicy (rządziła Mek-
sykiem przez 71 lat!).
U nas pseudolewica jest gorsza od prawicy.
JONASZ
POWIEDZ O NAS SWOIM ZNAJOMYM!
108513336.001.png 108513336.002.png 108513336.003.png 108513336.004.png 108513336.005.png
Nr 29 (176) 18 – 24 VII 2003 r.
GORĄCE TEMATY
3
misja, próbując dociec, kto
w Polsce chciał wysłać,
żeby dać, a kto – żeby wziąć ła-
pówę. Nie szkoda zapału, panie
Rokita i pani Beger? Przecież ła-
pówki w Najjaśniejszej są abso-
lutnie legalne i wręczane w ma-
jestacie prawa!
Drogi w Polsce jakie są, każdy
widzi. Ale żeby były lepsze, trzeba
je budować, lub choćby remonto-
wać, a tym zajmują się odpowied-
nie firmy. Jednakowoż jeszcze tak
w Polsce nie było, żeby przy oka-
zji uczciwej pracy ktoś nie nakradł
lub nie zmarnował. Aby pojąć ska-
lę zjawiska (czytaj przekrętu), wy-
obraźmy sobie hipotetyczną firmę
i nazwijmy ją „Drogbud”. Teraz wy-
ślijmy jej prezesa do Generalnej
Dyrekcji Dróg Krajowych i Au-
tostrad , aby stanął do przetargu.
Pan prezes zaczyna od przywita-
nia się z portierem GDDKiA i od-
powiedzi na zadane mu pytanie:
– A forsę ma?
– Oczywiście, proszę pana – od-
powiada grzecznie prezes i poka-
zuje dyplomatkę wypchaną po brze-
gi banknotami. Gość doskonale wie,
że zanim przystąpi do jakiegokol-
wiek przetargu, musi zapłacić na-
wet i 100 tysięcy złotych za tzw.
„specyfikację warunków zamówie-
nia”. Jest to kompendium wiedzy
o inwestycji: gdzie, kiedy i za ile.
Oczywiście, nabycie „specyfikacji”
wcale nie jest równoznaczne z do-
staniem zamówienia. Trzeba bo-
wiem wypełnić warunek zwyczajo-
wy, acz traktowany jako główny,
czyli zrealizować „dostarczenie za-
plecza technologicznego budo-
wy” . Tak nazywa się łapówa.
Dotarliśmy do niektórych z ta-
kich „zapleczy”. Oto np. olsztyński
oddział GDDKiA zażyczył sobie od
przyszłego wykonawcy dróg:
– 234 sztuk mebli (w tym np.
luksusowych kanap);
– lodówek;
– pralek;
– 4 serwisów do kawy i herba-
ty (na 12 osób) i takiej też liczby
sztućców.
W tyle nie chciał pozostać od-
dział wrocławski i zaordynował:
– telewizory – sztuk kilkadzie-
siąt;
– meble – zestawów kilkadzie-
siąt.
W grę wchodziły wyłącznie toyo-
ty, hondy CRV, nissany terrano
i land rowery.
Wszystko to w sumie warte by-
ło 17,6 miliona złotych. Coś Wam
przypomina ta kwota? Wszak tyle
chciał (co prawda dolarów) bied-
ny Rywin i teraz ciągany jest po sej-
mie i prokuraturach. A dyrektor
GDDKiA Tadeusz Suwara ni-
Wieloręczni bandyci
wiedzieliśmy ujawnienie
kolejnych aferowych powiązań
polskich gangsterów z wybitny-
mi przedstawicielami SLD. Za-
tem do dzieła...
Nic więc dziwnego, że popyt
na zmyślne urządzenia wzrósł obec-
nie dziesięciokrotnie.
Wróćmy teraz do skutków nie-
upilnowania „Masy”.
– Dlaczego premier wyciągnął
z rękawa skruszonego gangstera,
by posługując się tekstem z „Ży-
cia Warszawy” zaatakować publicz-
nie Pawła Piskorskiego , które-
go następnego dnia przepraszał?
– pytam dobrze zazwyczaj poin-
formowanego posła SLD.
– Spodziewał się, że za kilka
dni na czołówki gazet mogą trafić
fragmenty zeznań Sokołowskiego.
Myślę, że to nie Piskorski był fak-
tycznym celem ataku, lecz
skruszony gangster. Cho-
dziło o zdyskredytowa-
nie jego zeznań w spra-
wie „sponsorowania”
Polskie drogi
Było tak: w połowie czerwca br.
w otoczeniu premiera Leszka
Millera zawrzało na wieść, że Cen-
tralne Biuro Śledcze nie upilnowa-
ło Jarosława Sokołowskiego ,
pseudonim Masa (dziś świadka ko-
ronnego w procesach przeciwko
dawnym kolegom z mafii pruszkow-
skiej), dopuszczając do grożącego
publikacjami prasowymi „wycie-
ku” zeznań podopiecznego.
„Masa” miał ujawnić osobom
niepowołanym m.in. szczegóły upra-
wianego przez gangsterów „lob-
bingu” na rzecz zmiany przyjętej
w 1992 r. ustawy o grach losowych,
zakładach wzajemnych i grach na
automatach. Jej dotychczasowe za-
pisy lekko utrudniały życie wła-
ścicielom automatów, natomiast
poborcom haraczu – wcale. Każ-
dy „jednoręki bandyta” przynosił
tym dwuręcznym zyski w kwocie
ok. 100 dolarów miesięcznie od
automatu – oczywiście pod sto-
likiem.
Niestety, interes powoli zdy-
chał. Zawarta w ustawie niedo-
godność polegała bowiem na tym,
że ewentualne wygrane musiały
być wypłacane nieoficjalnie. Tym
samym obrotów nie rejestrowano,
co uniemożliwiało przestępcom
„przepranie” zielonych.
Cóż więc robi rząd pod światłym
kierownictwem Leszka Millera?
W pakiecie ustaw do programu
„Przedsiębiorczość – rozwój – pra-
ca” przeforsowuje poprawki do wspo-
mnianej ustawy, legalizując wypłaty
gotówkowe przy jednoczesnym...
zwolnieniu właścicieli salonów z obo-
wiązku prowadzenia kas fiskalnych.
Zdaniem specjalisty pragnącego za-
chować anonimowość, „znowelizo-
wana ustawa znakomicie ułatwi le-
galizowanie trefnych pieniędzy”.
Skromne w tym kontekście wy-
daje się żądanie oddziału gdańskie-
go GDDKiA, który zażyczył sobie
„jedynie” remontu własnego biu-
rowca i budowy parkingu. Tu przy-
najmniej wiadomo, że skorzysta fir-
ma, a nie jej prezes. W sumie kosz-
torys łapówki opiewał na marne
1 320 000 złotych.
Jeśli biorą podwładni, to prze-
cież warszawska centrala GDDKiA
nie może być gorsza. Od swych
przyszłych kontrahentów wyłudzi-
ła łącznie:
– dwa domki letniskowe w Cet-
niewie;
– domek z bali drewnianych
(gdzieś się po drodze, maleństwo,
zawieruszyło);
– laptopy;
– telefony komórkowe;
– lodówki;
– pralki;
– kuchenki mikrofalowe;
– sprzęt komputerowy;
– kserokopiarki;
– kamery wideo;
– motorówkę oraz...
– STO SIEDEMDZIESIĄT
PIĘĆ SAMOCHODÓW z pełnym
pakietem ubezpieczenia i zapa-
sem paliwa na 30 tysięcy kilome-
trów (każdy samochodzik). Oczy-
wiście Główna Dyrekcja nie zado-
woliła się jakimiś tam skodami.
gdzie nie jest ciągany i tylko taka
spotkała go przykrość, że ze stoł-
ka generalnego szefa spadł na krze-
sełko zastępcy.
Nikt już nawet nie próbuje ukry-
wać, że aby w Polsce dostać kon-
trakt na budowę (lub remont) dro-
gi, trzeba na boku wybulić 2,5 proc.
kwoty zamówienia. Kto na tym zy-
skuje? Notable pływający motorów-
kami za łapówki, jeżdżący nissa-
nami za łapówki, śpiący na szezlą-
gach za łapówki i jedzący srebrny-
mi sztućcami za łapówki. A kto tra-
ci? Głupie pytanie... W koszt każ-
dego kilometra polskiej drogi pu-
blicznej wliczone są owe kamery
i motorówki, i widelce, i lodówki,
i domki z bali.
Z naszych informacji wynika,
że cały ten wielki przekręt może
skończyć się już niebawem wielkim
skandalem międzynarodowym. Ge-
neralna Dyrekcja na opisywane ła-
pówki wydawała bowiem lekką
rączką środki pochodzące z Unii
Europejskiej (PHARE i ISPA) oraz
z kredytów Banku Światowego
i Europejskiego Banku Inwestycyj-
nego. Ile znikło pod drogowym as-
faltem? Kontrolerzy NIK zakłada-
ją, że może chodzić o kwotę oko-
ło 30 milionów złotych, które po-
szły się paść.
ANNA KARWOWSKA
przez „Pruszków” kilku naszych
wpływowych działaczy. Obawiam
się, że kłopoty będzie miał wkrót-
ce Jurek Jaskiernia , który był
bardzo zaangażowany w przefor-
sowanie poprawek. Wspierali go
bardzo aktywnie Marek Wikiński
i Anita Błochowiak . Aż boję się
mówić, ale w sprawie pojawia się
kwota 10 milionów dolarów.
O kogo jeszcze chodzi? Docie-
kliwym proponujemy prześledzenie
stenogramów z poselskich posie-
dzeń w tej sprawie...
ANNA TARCZYŃSKA
GŁASKANIE JEŻA
Inwestycja będzie kosztować
podatników równo 150 tysięcy zło-
tych. Dokładnie w tym samym mo-
mencie, w którym posiadłem ową
wiedzę, w telewizorze ustawionym
w sejmowej restauracji hutnik ża-
lił się do kamery, że od marca
nie otrzymuje pensji. Siedzący
obok mnie „wybraniec narodu” po-
kiwał z żalem głową i, przełyka-
jąc zakąskę z węgorza, rzekł: – Co
to się w tym biednym kraju wypra-
wia? Czy tu kiedyś może być nor-
malnie?
Pomyślałem, co mogę zrobić,
aby pomóc Panu Posłowi napra-
wiać świat. Wyjąłem kalkulator i,
przyglądając się, jak wielki dźwig
wsadza w grunt gigantyczne ziel-
sko, liczyłem... 150 tysięcy to zna-
czy wysłać 300 dzieciaków na (mo-
że pierwsze w życiu) wakacje, to
znaczy talerz ciepłej zupy dla 75
tysięcy biedaków, to znaczy 300
miesięcy życia emeryta i 400 mie-
sięcy wegetacji bezrobotnego.
A tak, będzie świerk kanadyjski...
psia jego mać. Skądinąd zawsze to
lepsze od polskiej wierzby, na któ-
rej gruszki nie chcą rosnąć.
MAREK SZENBORN
Drzewo
Kilkanaście dni temu byłem
w naszym ukochanym parlamen-
cie mieszczącym się przy ulicy
Wiejskiej w Warszawie i z mety
przypomniał mi się aforyzm
Pascala : „Widomym znakiem
upadku firmy jest fakt, że remon-
tuje ona swoją siedzibę” . Zdanie
adekwatne, bo podwórzec sejmo-
wy zamieniony był w wielki plac
budowy. Nowy hotel, nowa knaj-
pa, nowa sala narad? – kombino-
wałem i kląłem, bo mokry cement
zabrudził mi buty.
– Co tu się wyprawia? – zapy-
tałem znajomego posła.
– A kto to, k...a, wie – odparł
wybraniec narodu i pognał na ko-
lejną komisję, mającą kolejny raz
uszczęśliwić przypadkowy naród
kolejnym wiekopomnym projek-
tem kolejnej ustawy.
Jednak dziennikarski nos do-
brze mi podpowiadał, że cosik tu
śmierdzi i wykopkami należy się
bliżej zainteresować. Teraz już chy-
ba wiecie, co siedemnastu robot-
ników (policzyłem!) robiło ku
chwale Najjaśniejszej? Otóż oni...
SADZILI DRZEWO!
Tak, właśnie... sadzili drzewo,
a konkretnie – świerk kanadyjski
wsadzali w dziedziniec. Ponieważ
jednak dziedziniec ów był wcze-
śniej wybetonowany, więc kopary
w huku i tumanach pyłu próbowa-
ły dostać się do matki ziemi.
Patrzyłem na to wszystko i ja-
kaś łza wzruszenia zakręciła mi
się w oku. W jakimż to szczęśli-
wym kraju przyszło mi żyć! Z jed-
nej strony Rywiny, Kwiatkowscy,
Jagiełły , recesje, strajki i deficyt
budżetowy... Z drugiej strony drze-
wo; szkoda tylko, że nie swojskie,
tylko zamorskie. A co? Niech na
całym świecie wojna, byle nasza
wieś spokojna!
Cudowne ozdrowienie
Ksiądz Marek Sobański został
w kwietniu ubiegłego roku skazany
na pięć lat pozbawienia wolności za
spowodowanie wypadku drogowego,
w którym zginęło pięć osób („FiM”
47/2001; 13, 19 i 27/2003). Zamiast
stawić się do więzienia – prysnął za
granicę. Tak przynajmniej jego ma-
musia powiedziała policji.
A jednak pomoc Interpolu oka-
zała się zbędna, gdyż poszukiwany
odnalazł się w... łódzkim szpitalu
ojców bonifratrów przy ul. Kosynie-
rów Gdyńskich.
Na trop księdza, próbującego
uchylić się od pobytu w więzieniu,
wpadli policjanci z sekcji poszuki-
wań Komendy Powiatowej w Pabia-
nicach, którzy prowadzili inwigila-
cję członków rodzinki przestępcy.
Funkcjonariusze zainteresowali się
m.in. tym, dokąd udają się rozma-
ici kuzyni księżula, taszczący pokaź-
nych rozmiarów pakunki z żywno-
ścią. Gdy gliniarze, depcząc po pię-
tach rodzince Sobańskiego, stanęli
9 lipca przy łóżku „chorego”, ten
z mety poczuł się znacznie gorzej.
Ordynator oddziału szpitalnego wo-
lał jednak nie oponować przeciw-
ko zatrzymaniu i klechę przetrans-
portowano do szpitala więzienne-
go w Łodzi. Tu – jak się dowiadu-
jemy – jego stan zdrowia nie budzi
już zastrzeżeń. Co to znaczy mieć
farta i trafić do dobrej lecznicy...
Aha, ksiądz Sobański poprosił pre-
zydenta Kwaśniewskiego o ułaska-
wienie. Założycie się...?
A.T.
B iedzi się sejmowa specko-
W ubiegłym tygodniu zapo-
108513336.006.png 108513336.007.png 108513336.008.png
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 29 (176) 18 – 24 VII 2003 r.
Oto Dekalog Władzy:
Po pierwsze: należy fabrykować
tylko takie ustawy i takie prawo, któ-
rego nikt nie jest w stanie przestrze-
gać: na przykład prawo ogranicze-
nia prędkości do 50 km/h w miastach.
W ten sposób mamy od razu 99 proc.
przestępców i 1 proc. „idiotów”.
Po drugie: powołać organa do
skutecznego ścigania i wykrywania
drobnych oszustw, które należy ka-
talogować i oceniać jako ciężkie. Zna-
ne mi są np. przypadki pobierania
odcisków palców i robienie krymina-
listycznych zdjęć obywatelom opóź-
nionym w płaceniu składek ZUS...
Po trzecie: Szary Obywatel ma
się czuć wiecznie zagrożony przez śle-
pą i nieludzką machinę administra-
cji państwowej. Trzeba mu wbijać
do głowy poczucie winy i ugrunto-
wać mentalność złodziejską.
Po czwarte: ważne, aby szkoła
nie uczyła ani kreatywności, ani ra-
dzenia sobie w życiu, ani, broń Bo-
że, samodzielnego myślenia. Pamię-
tajmy, że dobry niewolnik to głupa-
wy niewolnik.
Po piąte: ludzie powinni być tak
zajęci i zmęczeni zdobywaniem pod-
stawowych środków do życia, aby
nie interesowali się naszymi kom-
binacjami finansowymi i nie zdra-
dzali żadnych oznak aktywności
buntowniczej. Należy prowadzić po-
litykę permanentnego kryzysu i nie
pozwolić na podwyższenie standar-
du życia, bo apetyt rośnie w miarę
jedzenia.
Po szóste: idealne jest
wyobrażenie sobie społe-
czeństwa jako tępego stada
baranów, których nie war-
to o niczym informować,
a prowadzić dialog tym
bardziej.
Po siódme: mieć
Wielkiego Brata w tle
i tym tłumaczyć nie-
zrozumiałą polity-
kę zagraniczną.
Po ósme:
zbudować sieć
wpływów wła-
snych, czyli kolesiów. Sieć taką na-
zwiemy ludzkim zapleczem partyj-
nym. Konieczna jest też druga sieć
– gospodarcza – to siatka wpływów
wszędzie tam, gdzie są zlokalizowa-
ne duże pieniądze.
Po dziewiąte: zadbać o dobre
kontakty z najsilniejszą strukturą służb
specjalnych i wciągnąć ją w wielkie
interesy. Wtedy będą jak wierne pie-
ski tropiciele.
Po dziesiąte: zbudować własną
potęgę medialną jako solidny mur
ochronny i niezależne narzędzie wy-
wierania wpływu. O władzę sądow-
niczą nie należy się martwić, bo nie-
zależna nigdy nie była, nie jest i nie
będzie.
PreMierZydent w świetle powyż-
szych przykazań dobrze gra swoją ro-
lę, i to niezależnie, czy jesteśmy
w Pałacu Prezydenckim, czy w Kan-
celarii Premiera. Dlaczego to robi?
Czy przez cynizm w bezmiarze
zadufania i ślepą wiarę w ciemnotę
poddanych? Czy dlatego, że musi,
ponieważ jego wpływy są o wiele
mniejsze niż podejrzewamy? Czy mo-
że z innych jeszcze powodów?
Odpowiedź za tydzień.
PIOTR TYMOCHOWICZ
Prowincjałki
43-letni góral zamieszkały na stałe
w USA naciął się na funkcjonariuszy
Straży Granicznej, którzy zatrzymali go, gdy pijany kierował samochodem.
Posługując się amerykańskim paszportem, przekonywał, że jest agentem
FBI. Tłumaczenie szło mu jednak z trudem, bo nasączony był trzema pro-
milami alkoholu. Strażnicy, którzy kontrolowali drogę w Czarnym Dunajcu,
nie dali mu jednak wiary. Chociaż wmawiał im, że przyleciał do Polski
z tajną misją, by sprawdzać polską policję (a może właśnie dlatego), ci od-
dali go w ręce policjantów z Nowego Targu. Jedni i drudzy mogą liczyć na
medal, jeśli facet mówił prawdę.
Pre(mier)zydent
PaS
Wspólne mają tylko jedno...
wiele twarzy wobec społeczeństwa,
a najczęściej ich brak. Pomijając
względy socjotechniczne i mani-
pulacje polityczne, zastanawiałem
się często, jaki jest sposób pojmo-
wania i traktowania wyborców
przez obu panów.
Ciekawe, że współczesne teorie
wywierania wpływu często tłumaczą
stare – wydawałoby się – filozofie czy
religie Dalekiego Wschodu. Tam jest
mowa na przykład o karmie , o tym,
że zarówno dobro, jak i zło wyrzą-
dzone jednostce – wcześniej czy
później do nas wraca, często
w zwielokrotnionej postaci.
Tak jak traktujesz in-
nych, będziesz przez nich po-
strzegany, nigdy zaś tak, jak-
byś sobie tego życzył.
To zdanie PreMierZydent
(w obu wcieleniach) powinien po-
wiesić sobie na ścianie – ko-
niecznie na wysokości oczu.
Powinno wisieć w gabinetach
i w sypialniach, zamiast Kos-
saka na przykład.
Świat władzy i poli-
tyki jest zwierciadłem
szerokich mas społe-
czeństwa.
Czy już nie ma
uczciwych, inteli-
gentnych, odda-
nych bez reszty sprawom
kraju, kandydatów na posłów i se-
natorów? – często pytamy retorycz-
nie, gdy kolejny raz szklany ekran
puchnie i cuchnie od kłamstw i afer.
Pewnie są, ale nigdy nie zostaną wy-
brani. Ludzie inteligentni i z wy-
obraźnią nie należą do najodważ-
niejszych tupeciarzy. Najbardziej wa-
leczni i ci z największą siłą przebi-
cia charakteryzują się bardzo często
największą głupotą i brakiem wy-
obraźni. I to oni są najgłośniejsi.
Bez wspomagania socjotech-
nicznego prawdziwie cenne war-
tości są ciche i dokonują żywota
w głębokim cieniu medialnym.
Kogo wybieramy? Kogo lubimy
najbardziej? Wyłącznie podobnych
do siebie! W skali masowej wybie-
ramy swoje własne odbicia lustrzane
i tępimy potem wszystkie te cechy,
które pielęgnujemy na własnym po-
dwórku. Oburzamy się z powodu wiel-
kich afer gospodarczych, kombinując
jednocześnie, jak wycyganić kolejny
zasiłek, pracując na czarno. Albo jak
oszukać urząd skarbowy, zaniżając to
wpływy, to pensje pracowników.
Tak więc w 95 procentach polscy
katolicy są gorliwymi wyznawcami
Polskiej Moralności Kalego. Kto
z nas, „uczciwych”, pogardziłby ma-
giczną już kwotą 17,5 miliona dola-
rów? No, kto?!
Oceniając negatywnie aferalnych
polityków, przeżywamy natomiast
swoiste etyczno-moralne katharsis.
Przez jedną krótką chwilę czujemy
się lepsi od owej skorumpowanej ha-
łastry. Przecież my kombinujemy na
małą, lokalną skalę, a oni nie mają
żadnego umiaru! I na tym polega
jedyna różnica. Uczucia gniewu i roz-
czarowania podsyca nie poczucie na-
turalnej uczciwości, ale zwykła po-
spolita zawiść, bo my nie mamy zwy-
28-letnia Anna B. z Warszawy z po-
wodu niewinnego macanka trafi być
może do księgi Guinessa. Oskarża przełożonego, dyrektora nieistniejącego już
pod tą nazwą towarzystwa ubezpieczeniowego Winterthur, o molestowanie
seksualne. Jak wynika z aktu oskarżenia, szef domagał się usług porno, od
których uzależniał dalsze zatrudnienie kobiety. Anna B. zbuntowała się i prze-
kazała sprawę do sądu pracy. Właśnie odbyła się kolejna rozprawa. Powódka
żąda rekordowego odszkodowania w wysokości, bagatela, 7 milionów zło-
tych. Wpłaciła już 8 proc. wpisowego. Ale się kobita ceni!
RP
Trzeźwe myśli
Najlepszą rzeczą, jaką wniosło do życia chrześcijaństwo, są... heretycy.
(Franz Buggle, psycholog *1933)
Błogosławieństwo natury zostanie zniszczone przez błogosławieństwo Rzymu.
Kto w sprawach wiary pyta rozumu, otrzymuje niechrześcijańskie odpo-
wiedzi. (Karlheinz Descher, historyk *1924)
Tak, jak prostytutce nie można przypisać miłości, tak klesze religii.
Msza święta – triumf kolan nad głową.
Chrześcijaństwo polega na różnych przykazaniach: przykazaniu miłości
bliźniego, miłości do wroga, przykazaniu nie kradnij, nie cudzołóż oraz
na mądrości niedotrzymania żadnego z tych przykazań.
Nie wychowanie seksualne, lecz zajęcia religii psują młodzież.
Do najsmutniejszych triumfów klechów należy fakt, że nawet najmądrzej-
sze głowy potrzebują całej drugiej połowy życia, aby zapomnieć głupotę,
jakiej nauczyli się w pierwszej.
Nie ma bardziej smutnego widoku niż młoda zakonnica – z wyjątkiem
starej.
(Ludwig Feuerbach, filozof 1804–1872)
kle okazji, by małe oszustwa zamie-
nić w wielkie niczym sławojkę na wiel-
komiejskie szambo.
Wyobraźmy sobie Ostatniego
Sprawiedliwego Polaka w zwykłym
urzędzie skarbowym, gdzie traktowa-
ny jest jak wszyscy, czyli jak pospo-
lity złodziej.
Jeśli po takiej wizycie i licznych
upokorzeniach nasz bohater dalej bę-
dzie uczciwy, na przekór Prawu Więk-
szości, to... zaprawdę jest frajerem.
Nasi politycy nie dzielą się na
żadną prawicę ani lewicę. Wyłącz-
nie interesy jednostek i interes ak-
tualnej partii wyznaczają istniejące
podziały. Nie znam w Polsce żad-
nego polityka, którego intereso-
wałby los kraju czy społeczeństwa,
a znam ich niemal wszystkich. Nie
znam partii politycznej, która spoglą-
dałaby dalej niż na horyzont najbliż-
szych wyborów. Nikomu więc nie za-
leży, aby w tym kraju działo się le-
piej, choćby pod względem prawnym.
Co więcej, nieporównanie łatwiej
jest sterować społeczeństwem sko-
rumpowanym, na które istnieje cały
system haków.
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE, UROJONE
Mój Boże! Kto by dziś z kleryków jechał rowerem? Przecież mają
samochody. Poza tym na wakacje jeździ się na Kanary, nie na Mazury.
Dobrze im teraz. (ks. Tymoteusz, „Niedziela”, 27/2003)
Jeżeli jednak praca uniemożliwia kobiecie uzyskanie sześciu pomiarów
(temperatury pochwy – dop. O.H.) , to moim zdaniem jest to praca dla
kobiety nieludzka i należałoby się zastanowić nad jej zmianą. Dla zdrowia
kobiety nie jest korzystne, jeżeli jej praca czy inne obowiązki powodują
zaburzenia cyklu.
(„Azymut”, 5/2003)
Chłop to zawsze chłop, a ksiądz to katastrofa podwójna!
(„Niedziela”, 27/2003)
Kościół katolicki pozostaje jedynym dzisiaj mecenasem sztuki z prawdziwego
zdarzenia, ocalając dawny polski pejzaż z wieżami kościołów wśród zieleni,
urokiem zabytkowych murów, wspaniałością malarstwa sakralnego
i rzeźby.
(j.w.)
Pomagajcie systematycznie Radiu Maryja. Ludzie biednieją, odczuwamy
to coraz bardziej. Prosimy was o zrozumienie, iż tylko systematyczna
pomoc wszystkich z Ojczyzny, Europy, Ameryki i świata pomoże przetrwać
temu wolnemu głosowi w Polsce.
(o. Tadeusz Rydzyk, „Nasz Dziennik” 161/2003)
Wybrała O.H.
UTAJNIONY WSTAWIONY
REKORDOWE MOLESTOWANKO
108513336.009.png 108513336.010.png 108513336.011.png 108513336.012.png 108513336.013.png
Nr 29 (176) 18 – 24 VII 2003 r.
NA KLĘCZKACH
5
MIEDŹ TO MIEĆ
łapę na papierach i kasie zmarłego.
Z testamentu proboszcza wynikało,
że w kasie pozostało prawie 21 tys.
zł, ale dziekan zakomunikował zdu-
mionym parafianom, że nieboszczy-
kowi coś się pomyliło i pozostawił
niewiele ponad 2 tys. zł. Ludzi krew
zalała, bo zmarły proboszcz od dłuż-
szego czasu zbierał pieniądze m.in.
na malowanie kościoła, więc teraz
przyjdzie im znów płacić. Prawnicy,
do których zwrócili się parafianie,
rozkładają bezradnie ręce – dziekan
bowiem przejął kasę bez świadków.
I bez świadków wyda...
z wielu milionów dolarów darowizn,
a zamiast rozdawać dobra bieda-
kom, budowała wielgachne kościo-
ły. Papie się to widać bardzo po-
dobało, bo uchylił prawo kościel-
ne nakazujące odczekać co naj-
mniej pięć lat od śmierci kandy-
data na ołtarze.
Szczególną atrakcją uroczystości
będzie wystawienie na widok pu-
bliczny relikwii nowej błogosławio-
nej.
Seria upublicznionych, bezpraw-
nych wycieków pieniądza z KGHM
do kościelnych agend nie była wy-
starczającą nauczką.
Miedziowa mamona jest dla le-
gnickich kurialistów zbyt łakomym
kąskiem, aby zaprzestali jej wydoby-
wania. Natomiast władze kombina-
tu konsekwentnie uznają, że w re-
gionie brak ważniejszych potrzeb
społecznych niż kościoły, plebanie
i biedni księża. Pod koniec czerwca
legnicki Caritas otrzymał od KGHM
kwotę 200 tys. zł. Jako przynęty uży-
to dzieci, dla których miały być zor-
ganizowane kolonie letnie (jak do-
tąd nikt o nich nie słyszał). Komu
jak komu, ale dzieciom („bożym”)
się nie odmawia.
Funduszami Emerytalnymi). Rok
później, po ich fuzji za Leszka
Czarnego , koszt funkcjonowania
nowej Komisji Nadzoru Ubezpie-
czeń i Funduszy Emerytalnych wy-
niósł 28,3 miliona złotych.
Do rachunków nie wliczono jesz-
cze odpraw dla zwalnianych pracow-
ników.
RATOWANIE STOŁKA
Warszawska koalicja Platformy
Obywatelskiej oraz Prawa i Sprawie-
dliwości to już przeszłość. Wielki
Lech K. zajął się przeto kupowa-
niem nowego poparcia w Radzie
Warszawy. Na pierwszy ogień poszła
radna Julia Pitera . Propozycja jed-
nej z frakcji PiS-u była prosta jak
drut – stołek dla wskazanej osoby
za głosowanie na tak. Julia na to
jak na lato; zaproponowała swoją
koleżankę na stanowisko szefa wy-
działu lokalowego Urzędu Dzielni-
cy Mokotów. Dlaczego tam? To pro-
ste... chodzi najprawdopodobniej
o załatwienie ciągnącej się od lat
sprawy nielegalnej przebudowy
mieszkania państwa Piterów. Rad-
na i jej małżonek nie dość, że ją
przeprowadzili bez zezwoleń, to jesz-
cze przegnali inspektorów nadzoru
budowlanego.
Za to ostatnie można sobie po-
siedzieć. Teraz Julia chce załatwić
sprawę polubownie. Niewątpliwie
pomoże jej w tym koleżanka kierow-
niczka.
PaS
MP
ZA DRUTAMI
DEMOKRACJI
R.P.
PAJĘCZARZOM
DZIĘKUJEMY
SZLAK BY TO!
W amerykańskim obozie dla po-
dejrzanych o terroryzm w Gaunta-
namo na Kubie przetrzymuje się tak-
że trzech afgańskich chłopców w wie-
ku 13–15 lat. Nie wiadomo, czym
dzieciaki zawiniły, ale podobnie jak
600 pozostałych więźniów obozu po-
zbawione są wszelkich praw i pomo-
cy adwokatów. Tymczasem obywa-
tel Pakistanu Mohamed Sanghir ,
uwolniony z obozu po 10 miesiącach
odsiadki bez wyroku, domaga się od
USA 10 milionów dolarów odszko-
dowania.
Rozżalony twierdzi, że dostał od
Amerykanów na razie... 200 zielo-
nych rekompensaty za bezprawne
porwanie i uwięzienie.
P. P.
Polska dorobiła się kolejnej tra-
sy pielgrzymkowej. W Gorcach
otwarto szlak papieski. Zmyślny
proboszcz Ochotnicy, Stanisław
Wojcieszek , dowiedział się, że
„BYŁ TU” JPII i... nie omieszkał
skorzystać z takiej gratki. Szlaki za-
znaczono w terenie i na kościelnej
tablicy.
Nie obeszło się oczywiście bez
poświęcenia głazu upamiętniającego
wizytę Wojtyły w Ochotnicy. Legen-
da mówi, że na nim siedział. PaS
GRANAT Z PROMOCJI
Komenda Główna Policji ogło-
siła publiczny przetarg na sprzedaż
m.in. prawie tysiąca kamizelek ku-
loodpornych, kilku tysięcy koszulek
z napisem POLICJA oraz kilkuset
otoków z oznaczeniem stopnia. Kan-
dydaci na fałszywych policjantów mo-
gą więc bez trudu nabyć potrzebne
akcesoria. Komendzie Głównej Po-
licji podpowiadamy, żeby w najbliż-
szym czasie zorganizowała podobny
przetarg np. na radiowozy, pistole-
ty P-64 (wychodzące właśnie z uży-
cia) przestarzałe miotacze ognia czy
granaty łzawiące.
Sami zaopatrzymy się w te ak-
cesoria, by nie dać się zabić „farbo-
wanym” policjantom.
Jerzy Owsiak (na zdjęciu) nie
zgodził się na wspólną imprezę z kon-
kurencyjnym Przystankiem Jezus. „Po
prostu nie chcę mieć konfliktu, więc
dmucham na zimne i mówię wam
do widzenia” – powiedział rzeczni-
kowi „Jezusa”, ks. Dragule . – „To
najzwyklejszy w świecie strach, że
znowu zjedzie się ekipa i znowu bę-
dą jakieś kłopoty. Od samego po-
czątku się z tym bujamy: z tymi cią-
głymi dyskusjami, co jeszcze Przysta-
nek Jezus nam zmaluje” – dodał.
Owsiak wytknął także propagando-
we i ideologiczne cele przypinane-
go pod Woodstock kościelnego „Je-
zusa”: „Przyjeżdżają na Przystanek
Woodstock młodzi księża, jesteśmy
z nimi na ty, rozumiemy się. Ale są
ludzie, którzy ciągną za sznurki u gó-
ry, wykorzystują ich pracę i już
z góry wiedzą, jak ocenić to, co się
wydarzy”. Nam tajemniczy „ludzie”
jak ulał pasują na biskupów.
Biorąc pod uwagę ich propagan-
dę przeciw Woodstockowi i same-
mu Jurkowi – facet i tak długo wy-
trzymał. Przystanek Woodstock od-
będzie się 1–2 sierpnia w Żarach.
M. Psyk
MP
KOMPUTER
ROZGRZESZY
A.C.
WIOŚNIE NIE!
Trójmiejskie wydawnictwo
„Maranatha” wypuściło grę kom-
puterową dla dzieci... przygotowu-
jącą do spowiedzi. Jest w niej za-
warty rachunek sumienia i może
z niego korzystać wiele osób, bo
dyskrecja zapewniona – gra zawie-
ra hasła identyfikacyjne.
Czekamy na grę w noc poślubną
i grę wstępną po katolicku. A.C.
LENIE W POŚCIELI!
R.P.
Liga Polskich Rodzin ma kolej-
nego bohatera. Jest nim żyrardow-
ski radny Tadeusz Milewski . Jako
reprezentant ludu stanął on w obro-
nie polskich dzieci zagrożonych przez
satanizm, wyzierający na kilometr
z książek o Harrym Potterze. – Ta
wstrętna i niemoralna książka po-
winna być zakazana – grzmiał pod-
czas sesji rady. Jeszcze większym za-
grożeniem dla małolatów jest bez-
bożny rzecznik praw ucznia oraz...
pierwszy dzień wiosny. Ten obrzy-
dliwy obyczaj zatruwa czyste umysły
młodych żyrardowian, więc należy
go zlikwidować! – postulował Mi-
lewski.
Epidemia lenistwa seksualnego
w USA. Na alarm biją naukowcy,
którzy zorganizowali nawet w tej
sprawie specjalną konferencję. Kil-
ka tysięcy socjologów, psychologów,
lekarzy i... duchownych radziło, jak
zachęcić ludzi, żeby się częściej ko-
chali. Obecnie co piąte amerykań-
skie małżeństwo spółkuje mniej niż
dziesięć razy w roku! Zabójcą sek-
su nie są więzy małżeńskie, bo
w przypadku par nieformalnych epi-
demia ta dotyka aż co trzecią. Le-
karze obawiają się o Amerykanów,
bo – jak twierdzą – na dobre zdro-
wie wpływ ma właśnie żywotność
seksualna.
MISJONARZ
Drugi program TVP uraczył wi-
dzów filmem „o księdzu, który się
poświęcił, by nieść słowo Boże”.
Obraz stał się (chyba mimowolnie),
szyderstwem z mentalności pol-
skiego kleru. Ujrzeliśmy zagubio-
nego wśród boliwijskich Indian,
samotnego i smutnego człowieka,
który nawet nie rozumie ludzi,
wśród których przyszło mu żyć.
Powalające są osobiste komenta-
rze księdza do niektórych scen.
„Szukam jakichś sposobów, aby
do nich dotrzeć” – tu na oczach
zdumionych Indian robi on dzi-
waczne wygibasy w rytm rockowej
muzyki z tranzystora. „To moja
największa konkurencja: ludzie
wierzą w skuteczność jego modli-
twy, on tu najwięcej zarabia” – ko-
mentuje widok modlącego się ślep-
ca... Po prostu sama słodycz dla
duszy antyklerykała!
ZNOWU REWOLUCJA
MP
Za dwa miesiące Petersburg mo-
że się zmienić nie do poznania, je-
śli walkę o fotel gubernatora wygra
Siergiej Prianisznikow . Ten pro-
ducent filmowy (zwany królem por-
no) zapowiedział, że przeprowadzi
rewolucję seksualną, a z Petersbur-
ga uczyni drugi Amsterdam z jego
dzielnicami swobodnego seksu i ślu-
bami dla homoseksualistów. W wal-
ce wyborczej liczy na poparcie mło-
dzieży. Sukces murowany. PaS
PaS
NIE PRZENOŚCIE
NAM STOLICY...
KONDOM
REKORDZISTA
W Krakowie wszystko co miej-
skie funkcjonuje doskonale – takie
brednie można przeczytać w specjal-
nym raporcie na temat miejskich
firm. Władze Krakowskiego Holdin-
gu Komunalnego (w jego skład
wchodzą m.in. wodociągi, dostawca
ciepłej wody, zarząd cmentarzy...)
zapłaciły za raport 42 tys. złotych.
Jak tłumaczy prezes Tadeusz Frie-
sler, badania opinii publicznej są nie-
zbędne, bo bez nich władze miejskie
nie wiedziałyby, czego życzą sobie
krakowianie. A teraz wiedzą i się
cieszą. Holding zamawia raporty od
pięciu lat i za każdym razem wyni-
ki są super!
Z okazji Światowego Dnia Lud-
ności chińskie władze wystawiły gi-
gantyczną prezerwatywę, którą okry-
ły 80-metrowy hotel. Liczący 100 me-
trów w obwodzie żółty kondom pro-
mował w ten sposób kampanię kon-
troli urodzin. Seksowna guma trafi
prawdopodobnie do „Księgi rekor-
dów Guinessa”.
Czekamy na polski protest. PaS
MATKO, GDZIE KASA?
KAPLICZKA
ZA KRADZIONE?
19 października katolicy wzbo-
gacą się o następną błogosławioną
Matkę Teresę z Kalkuty , swoją
dobrą znajomą. Pisaliśmy parokrot-
nie, że „Mateczka” nie rozliczyła się
A.C.
Prokuratura okręgowa w Olsz-
tynie skierowała do sądu akt oskar-
żenia przeciwko Grzegorzowi T. ,
buzkowemu zarządcy wypoczynko-
wego ośrodka rządowego w Łań-
sku. Człowieka posądzanego
o zmarnowanie przynajmniej 3 mln
złotych oskarża się na razie o przy-
właszczenie zestawu kina domo-
wego i wybudowanie nielegalnej...
kapliczki. Tym sposobem Grzegorz
T. będzie być może pierwszym ska-
zanym Katolandu za budowę
obiektu sakralnego.
Pieronku , ty widzisz i nie
grzmisz?
TANIEJ, CZYLI DROŻEJ
Premier Leszek Miller jest czło-
wiekiem oszczędnym. Można się by-
ło o tym przekonać, słuchając jego
zapowiedzi połączenia urzędów nad-
zorujących firmy ubezpieczeniowe.
Połączenie owo miało przynieść po-
kaźne oszczędności, czyli zyski dla
budżetu. Tymczasem...
W 2001 r. dwa urzędy koszto-
wały podatników 27,9 miliona zło-
tych (Państwowy Urząd Nadzoru
Ubezpieczeń i Urząd Nadzoru nad
MP
CUD NA ODWRÓT
A.C.
Po śmierci proboszcza z Kamio-
nacza (diecezja włocławska), jak to
zwykle bywa, pierwszy do mieszka-
nia zmarłego wkroczył jego przeło-
żony – dziekan z Warty – kładąc
108513336.014.png 108513336.015.png 108513336.016.png 108513336.017.png 108513336.018.png 108513336.019.png 108513336.020.png 108513336.021.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin