Fakty i Mity 16-2004.pdf

(2027 KB) Pobierz
str_01_16.qxd
Z ŁOWICZA ZNIKNĄŁ KSIĄDZ I...
3,5 MLN Z KOŚCIELNEJ KASY
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 16 (215) 22 KWIETNIA 2004 r. Cena 2,40 zł (w tym 7% VAT)
Str. 3
Blisko 52 dolary... Dużo to czy mało? W każdym razie do-
kładnie tyle, ile statystyczny Polak – i Jaś z I c, i staru-
szek w przytułku, i ja, i Ty – dopłaciliśmy do prywatyzacji
Fabryki Samochodów Małolitrażowych. Razem – ponad
DWA MILIARDY DOLARÓW! Jako pierwsi ujawniamy szcze-
góły tej gigantycznej afery na samej górze.
Str. 7
Ropiejący wrzód
Krew ich zalewa
Zapotrzebowanie na krew sięga w Polsce miliona litrów
rocznie. Życiodajnego leku jeszcze nie brakuje, bo jego hono-
rowi dawcy, ludzie wielkiego serca, ofiarowują każdą dozwolo-
ną procedurami medycznymi kroplę. Ale ci ludzie czują się
ostatnio oszukiwani i lekceważeni przez instytucje państwowe
i parlamentarzystów. Krwiodawcy protestują – na razie w for-
mie listów otwartych. A jeśli zastrajkują?
Do pełna proszę! – mówisz, odkręcając korek baku, i po chwili
słyszysz szum pracującego dystrybutora. Jednak o tym, co z niego pły-
nie, wie tylko pan ajent, a wkrótce dowie się też silnik twojego sa-
mochodu. Co czwarta stacja benzynowa sprzedaje dostarczone
przez mafię trefne paliwo. Wiedzą o tym wszyscy. A w Polsce wszyscy
znaczy nikt!
Str. 6
Str. 3, 6
109148622.043.png 109148622.044.png 109148622.045.png 109148622.046.png 109148622.001.png 109148622.002.png 109148622.003.png 109148622.004.png 109148622.005.png 109148622.006.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 16 (215) 16 – 22 IV 2004 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
Do „kapłanów”
POLSKA W obliczu nadciągającej zagłady wyborczej SLD i UP Jó-
zef Oleksy wpadł na pomysł formalnej likwidacji koalicji i przedsta-
wienia przez SLD własnej listy, ale za to z wpisanymi nań polityka-
mi UP. Dzięki temu zabiegowi na wybory do Parlamentu Europej-
skiego załapaliby się chłopcy z SLD i UP, gdyż jednej partii wystar-
czy przekroczenie progu 5 proc. głosów, zamiast 8 proc. dla koalicji.
Szefostwo dostawki o nazwie UP przyjęło ten pomysł bez entuzjazmu.
Alternatywnie sugerujemy Oleksemu koalicję z LPR. Progi wy-
borcze miałby przekroczone i klęczeć w Częstochowie mógłby już
zupełnie „legalnie”.
ku, który księża katoliccy obrali sobie za swoje świę-
to. Że to niby Jezus ustanowił tego dnia eucharystię i sa-
krament kapłaństwa, co jest wierutną bzdurą utrwaloną
przez wieki tradycji. Tak naprawdę wszystko to – jak wie-
le innych mitów – ustanowili hierarchowie Kościoła dla
podniesienia własnej rangi. To błędne założenie stanowi
ostoję ich nadzwyczajnej popularności oraz wyjątkowości.
Wierni świeccy – aby dostrzec, że tzw. duchowni abso-
lutnie niczym się od nich nie różnią – musieliby obalić
podwaliny nauki katolickiej (eucharystię i kapłaństwo).
A tego zrobić nie mogą, bo nie byliby już wówczas kato-
likami. I tak się zamyka koło księżowskiej fortuny.
Co roku na Wielki Czwartek dostaję kilka listów po-
dobnej treści. Oto fragmenty jednego z nich: „Drogi
Księże Romanie. Modlę się za Księdza o Księdza nawró-
cenie. Wiem, że Pan Bóg jest cierpliwy i przyjmie każ-
dego syna marnotrawnego. Dla mnie będzie Ksiądz za-
wsze kapłanem Jezusa Chrystusa, Jego uczniem. (...)
Słuchałam Księdza kazań i wiem, że przemawiał przez
Księdza Duch Święty. Co się stało? Kiedy przyjdzie na-
wrócenie? Drogi do Pana są kręte. Niech Księdza Bóg
prowadzi. Szczęść Boże. Renata”.
Co się stało, Renato? Jako osoba wierząca wiesz z Pi-
sma Świętego i historii, że żydzi ciągle czekają na swoje-
go zbawiciela. Ale dla chrześcijan on już dawno przyszedł.
Moje nawrócenie też miało miejsce już kilka lat temu, kie-
dy zrzuciłem sutannę. I niech mnie Pan Bóg broni, żebym
znów powrócił na błędną drogę.
Nie mam przy tym żadnego nadzwyczajnego żalu ani
uprzedzenia do innych księży, biskupów, a nawet do pa-
pieża za to, że okłamują ludzi. Powód? Najczęściej robią to
nieświadomie. Wyrośli tak jak ja – w katolickich rodzinach,
wśród katolickich dzieci w szkole, a najczęściej przy ple-
banii i parafialnej świątyni, jako ministranci. Ja sam nie
zdawałem sobie nawet sprawy z istnienia innego świata
niż katolicki, dopóki nie poszedłem do seminarium duchow-
nego i nie wtłoczyli mi tam nieufności wobec wrogów
jedynego, prawdziwego Kościoła świętego. Dlatego
postawa tzw. duchownych – ich cynizm, poczucie
wybrania i mania wielkości przy jednoczesnej po-
gardzie dla wszystkiego, co niekatolickie – wcale
mnie nie dziwi. Co nie znaczy, że nie czuję powo-
łania do obnażania kościelnych mitów, o których
istnieniu sam się przekonałem.
Zastanawiamy się – zwłaszcza ostatnio – jak
to jest, że rządzący naszym krajem są tak amoral-
ni, że kradną, knują misterne afery, tuczą się kosz-
tem biedniejącego narodu? A przecież sami ich wybrali-
śmy jako oddanych społeczeństwu ludzi (lewicy!); obda-
rzyliśmy naszym zaufaniem (teraz mówi się już częściej
o nadziei...); pochodzą z naszych wiosek i miast, są na-
szymi sąsiadami. Kiedy jednak dochrapują się sta-
nowisk i ciepłych posadek, zapominają o swych
korzeniach, o misji społecznej, którą powin-
ni traktować jako służbę. A nie traktują. Co
gorsza, widzimy bolesną prawidłowość
– im wyższe stanowisko i większe pienią-
dze dla naszego wybrańca, tym większa je-
go deprawacja oraz większe szkody dla inte-
resu społecznego z jego urzędowania. Nie bez
powodu ulubione powiedzenie na polskich sa-
lonach władzy brzmi: „Jak kochać – to
księżniczki, jak kraść – to miliony!”.
Czy inaczej jest w przypadku wy-
brańców na salony plebanijne
i biskupie? Dokładnie tak sa-
mo! A nawet jeszcze gorzej,
bo ci – poza władzą i pie-
niędzmi – odbierają jesz-
cze hołdy i uwielbienie,
niemal równe boskim,
a w ich mniemaniu zu-
pełnie uzasad-
nione. Również
tutaj zachodzi
prawidłowość, która ma odbicie w słabej, ludzkiej natu-
rze – im ważniejszy człowiek, tym bardziej zadufany
w sobie i zdeprawowany. To nic, że liczba tych, którzy bi-
ją pokłony przed sutanną, ciągle maleje. Dla duchownych
możnowładców choćby mała grupka krzątająca się pod
plebanią jest ICH całym światem, a świat ten – ich kró-
lestwem. Jezus wiedział, co mówi, kiedy ostrzegał: „Je-
den jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy braćmi jesteście”
(Mt 23. 8–12). Oby choć równymi wobec prawa...
Naturalnie nie brak księży, którzy – abstrahując od te-
go, co głoszą – są przede wszystkim porządnymi, dobry-
mi ludźmi. Dużo gorzej jest wśród biskupów. Tym „bycie
uczniem Chrystusa” uderza do głowy chyba już podczas
pierwszego nałożenia mitry i przywdziania czerwonych sza-
tek. Co ciekawe, z opowiadań ludzi, którzy znali ich, zanim
zostali „wyniesieni”, wynikały nieraz zupełnie inne obrazy
kleryków, księży, prałatów... aż do tego momentu. Spotka-
łem kilku takich naprawdę wyjątkowych bufonów; wyra-
chowanych faryzeuszy z krwi i kości, jakby żywcem prze-
niesionych z „Pasji” Gibsona. Jednym z nich jest mój by-
ły rektor z seminarium we Włocławku, ksiądz Marian Go-
łębiewski, który kilka dni temu z ordynariusza koszalińsko-
-kołobrzeskiego awansował na arcybiskupa archidiecezji
wrocławskiej, a więc personę ze ścisłej czołówki polskie-
go sanhedrynu. Kiedyś podczas rektorskiej konferencji dla
kleryków namawiał nas, abyśmy – już jako księ-
ża – zamiast samochodów kupili sobie ro-
wery i długie kożuchy na zimę. Sam po
paru tygodniach przyprowadził z Pewek-
su najnowszy model nissana. Tak jak in-
ni przełożeni czy np. biskup Andrzejew-
ski, namawiał nas do okłamywania pa-
rafian, gdyby ci przekonywali, że jakiś
znany im ksiądz źle się prowadzi.
Wszystko to oczywiście dla war-
tości nadrzędnej – dobra Kościo-
ła. Długo by mówić... Bisku-
pią dewizą Gołębiewskie-
go wyrytą na jego her-
bie jest, jak na ironię:
„Na obraz i podobień-
stwo Twoje” , a zawo-
łaniem: „Życie bez
nauki jest śmiercią”.
Faktycznie, bez na-
uki nie mógł żyć,
ale bez uśmiechu
i dobrego słowa
dla innych żyje – jak się dowiaduję – do dziś. Bardzo po-
dobnym indywiduum jest kolejny arcykapłan – Henryk Mu-
szyński, uosobienie pychy i bezczelności. Biskupem został
także mój wicerektor z Włocławka, ks. Stanisław Gębic-
ki. Jego wypróbowaną taktyką było zaprzyjaźnić się z kle-
rykami, wsiąknąć w ich środowisko, stworzyć atmos-
ferę poufałości i... kompletować przy tej okazji ich
grzeszki. Później „uśpiony” delikwent doznawał szo-
ku, gdy rektor Gołębiewski wręczał mu papiery
i oznajmiał, że nie ma powołania.
Ale spotkałem też chlubne wyjątki, np. ks. Irene-
usza Pękalskiego, mojego wicerektora z Łodzi, obecnie
również biskupa (czy to nie dziwne?). To człowiek wiel-
kiej kultury, skromny, oddany przyjaciel wielu świeckich,
potrzebujących wsparcia. Jego dewizą jest: „Omni-
bus omnia” (Wszystkim wszystko) i tak też wła-
śnie pełni swoją misję. Podobno przyjął świę-
cenia biskupie z zażenowaniem, a nadzwy-
czajna ta godność wcale go nie zmieniła.
Gdyby w episkopacie była większość bisku-
pów takich jak Pękalski, można by im da-
rować nawet głupoty, które wygadują na
ambonach.
Takim jak on składam spóźnione, ale
szczere i najlepsze życzenia z okazji Wiel-
kiego Czwartku, skoro już takie święto
sobie obrali. A inni, marnotrawni, niech
się co prędzej nawrócą. JONASZ
Nowym szefem rady nadzorczej Orlenu mianowano Jana Wagę.
Poparł go minister skarbu Kaniewski – cień Millera, sprowadzony
przez niego z Łodzi – i... Jan Kulczyk, którego firma ma 5 proc.
udziałów w Orlenie, a obecnie także przychylną większość w za-
rządzie.
Millerowi nie wypada osobiście wisieć na szyi miliarderowi, ale
kluczyków do Kulczyka szuka jak tylko może.
Jak Polska długa i szeroka, zapanowała moda na rozwody. Naród
katolicki zbiesił się, bo od 1 maja nastąpi likwidacja Funduszu Ali-
mentacyjnego i zasiłki od państwa otrzymają tylko osoby samot-
nie wychowujące dzieci.
To jawna prowokacja postkomunistów przeciwko świętości rodzin!
Poczta Polska z nadmiaru mamony sponsoruje potomstwo polityków.
Trefne przetargi warte miliony złotych wygrały firmy związane z sy-
nami Andrzeja Olechowskiego (PO) i Andrzeja Szarawarskiego (SLD).
Oto czym skorupki za młodu nasiąkły...
„Super Express”, a za nim inne media oraz portale internetowe
opublikowały wielką sensację. Miesiąc po „Faktach i Mitach” (11/2004
– okładka!) opisano, jak to posłanka Beger nie płaci rat za ziemię
zakupioną od Agencji Nieruchomości Rolnych. Jak zwykle, nikt na-
wet nie zająknął się o „FiM” jako źródle tej informacji.
Do kradzieży naszych tematów już się przyzwyczailiśmy. To na-
wet procentuje – nam przybywa Czytelników, a innym ubywa
– po co przez kilka tygodni czekać na świeże sensacje...?
WARSZAWA 10 mln złotych z rezerwy budżetowej pochłonie
ochrona i pomoc medyczna dla Europejskiego Forum Ekonomicz-
nego w Warszawie. A wszystko to dla zabezpieczenia 1200 osób
zaproszonych do stolicy pod koniec kwietnia.
Czym (polska) chata bogata, tym rada... się zastawić i postawić.
SZCZECIN Stowarzyszenie Armatorów Rybackich skierowało do
prokuratury doniesienie o przestępstwie, jakie miał popełnić mini-
ster rolnictwa. Otóż zezwolił on na wyładunek w polskich portach
duńskich ryb płaskich akurat, w czasie, kiedy obowiązuje na nie
okres ochronny i zakaz połowów.
Tym sposobem wina spadnie na Polskę. A co to dla nas – nowina?
WROCŁAW Pracownicy wrocławskiej Jedynki, którzy strajkują
przed siedzibą firmy, zostali przygarnięci przez Kościół: odprawio-
no dla nich świąteczną mszę w miejscu protestu.
Podobno zbierano tacę, ale nam się po prostu wierzyć nie chce...
WISŁA Remont prezydenckiej willi w Beskidach będzie kosztował
21 mln zł, o 5 mln więcej niż przewidywano.
Za to być może firma, która robi remont, wysupła z 5 tys. na
fundację pani Kwaśniewskiej?
WŁOCHY Dwaj badacze Całunu Turyńskiego twierdzą, że doko-
nali niezwykłego odkrycia. Ponoć na odwrotnej stronie całunu
widnieje wizerunek człowieka inny od tego, który można zobaczyć
na powszechnie znanych reprodukcjach. Jeden z włoskich teolo-
gów bąknął już coś o dwóch naturach Jezusa...
„Oryginalna kopia” całunu odbywa właśnie tournée po północ-
nej Polsce i zarabia kupę kasy. A może by tak zrobić dwie „ory-
ginalne kopie” z dwóch oryginałów?
Bp Pękalski
IRLANDIA Madonna ustaliła datę swego koncertu w Slane Ca-
stle na niedzielę 29 sierpnia. Zapomniała widać o zamieszkach, ja-
kie wywołał w 1984 roku Bob Dylan, któremu też zachciało się kon-
certować w „dzień Pański”. Lokalna prasa określiła piosenkarkę
jako „niewrażliwą i lekkomyślną”.
U nas anatemy spadają na bawiących się w piątki. Ale wzorem
Irlandii...
IRAK Powstańcy utrzymują kontrolę nad niektórymi miejscowościa-
mi. Są setki zabitych (w samej Faludży – 600!), jak zwykle w ogrom-
nej większości Irakijczyków. W Faludży iracki oddział rządowy odmó-
wił udziału w pacyfikacji miasta przez Amerykanów. Rebelianci po-
rwali ok. 40 cudzoziemców jako zakładników. Tymczasowy rząd irac-
ki podjął rozmowy ze zbuntowanymi szyitami i sunnitami. W tym sa-
mym czasie w Wielkiej Brytanii, Niemczech, na Węgrzech i w Izraelu
udaremniono kilka planowanych przez islamistów zamachów.
Głupi Arabowie – nie pojmują, że to wszystko dla ich dobra.
PAKISTAN/KOREA PŁN. Doktor Abdul Qadeer Khan, zwany
ojcem pakistańskiej bomby atomowej, twierdzi, że widział w pół-
nocnokoreańskich zakładach nuklearnych trzy gotowe głowice ją-
drowe. Zeznania Khana, który przyznał, że pomagał w koreań-
skich pracach nad bronią atomową, potwierdzają dane wywiadu
amerykańskiego. Według CIA, komuniści północnokoreańscy ma-
ją kilka gotowych głowic nuklearnych.
Pozostaje mieć nadzieję, że te informacje będą równie wiary-
godne jak opowieści o broni masowego rażenia Saddama.
Bp Gołębiewski
P iszę ten komentarz w Wielką Sobotę po Wielkim Czwart-
109148622.007.png 109148622.008.png 109148622.009.png 109148622.010.png 109148622.011.png 109148622.012.png
Nr 16 (215) 16 – 22 IV 2004 r.
GORĄCE TEMATY
3
Biskupowi
Orszulikowi znowu
zaginął ksiądz
i znowu go to nie
martwi. Wcześniej
ukrywał pedofila,
teraz – gruby przekręt
finansowy.
życie – mówił. Myślał o dziennikar-
stwie w „FiM” i obiecał, jako wkup-
ne, „bombowy materiał o ekonomie
diecezjalnym, który zdefraudował ko-
losalne pieniądze i zwiał z kraju”.
Potem była kolęda, czyli zastrzyk
świeżej gotówki i... naszemu gościo-
wi przeszła ochota na uczciwe życie.
Na poszukiwanie wspomnianej bom-
by wysłaliśmy więc redakcyjnego sa-
pera. Oto co znalazł.
w połowie 2003 r., nazajutrz po im-
prezie z okazji swoich 75 urodzin.
Nikt ze znających się na rzeczy nie
miał najmniejszych wątpliwości, że
Watykan z radością zatwierdzi poda-
nie o dymisję skompromitowanego
( vide: opisywana przez nas pedofil-
ska afera ks. Wincentego Pawłowi-
cza ) hierarchy. Decyzją JPII z dniem
22 maja nowym biskupem łowickim
zostanie ks. Andrzej Dziuba .
– Gdy ksiądz Krzysztof zniknął,
nawet w kurii nie mieli pojęcia, co się
stało. Dopiero w lutym okazało się,
że zostawił albo przysłał jakiś list.
Fragmenty odczytano podczas nara-
dy dziekanów, ale trudno powiedzieć,
czy to autentyk. W każdym razie po
tym spotkaniu zaczęła obowiązywać
wersja, iż wziął roczny urlop zdrowot-
ny – ujawnia nam jeden z zaprzyjaź-
nionych księży.
Dodaje, że według przecieków
z kurii, bp Orszulik długo naradzał
się ze swoim ulubieńcem księdzem
Henrykiem Andrzejewskim (do-
tychczasowym wikariuszem parafii
katedralnej), nim powierzył mu po-
rzucone przez ks. Malczyka stano-
wisko diecezjalnego ekonoma. Po-
tem specjalna komisja skontrolowa-
ła kasę parafialną, sprawdziła księ-
gowość kurii oraz przeszukała miesz-
kanie uciekiniera.
– Oficjalnie zapewniają, że man-
ka nie stwierdzono, ale słyszałem, że
wcięło trzy i pół miliona złotych,
których miejsce przechowania zna
jedynie Duch Święty, biskup
i ksiądz Krzysztof. Najprawdopo-
dobniej chodzi o nieewidencjonowa-
ne darowizny, które ordynariusz za-
łatwiał – myślę, że nie bezinteresow-
nie – zaufanym parafiom, dzięki do-
skonałym znajomościom z najbogat-
szymi w Polsce biznesmenami – twier-
dzi nasz rozmówca.
Kuria na pytanie o aktualne miej-
sce pobytu ks. Malczyka odpowiada,
że nie ma zielonego pojęcia. No cóż,
dwa lata temu znaleźliśmy im Paw-
łowicza, to rozejrzymy się i za kolej-
ną zgubą. DOMINIKA NAGEL
Krew ich zalewa
Honorowym dawcom krwi jest
dokładnie obojętne, czy ratują ży-
cie Millerowi, Borowskiemu lub
innemu Kwaśniewskiemu. Tym
panom z kolei zwisa los honoro-
wego krwiodawstwa w Polsce.
Grupa honorowych krwiodawców
wystosowała do parlamentarzystów
dramatyczny list otwarty opatrzony ty-
tułem „Panowie parlamentarzyści
zwróćcie nam godność”. Zawiera on
m.in. listę pytań do polityków: „Czy
któryś z was, bez względu na opcję, pod-
jął temat honorowego krwiodawstwa
w Sejmie? Czy ktokolwiek z was za-
prosił dawców do dyskusji? Czy któryś
z was podziękował honorowym krwio-
dawcom za gotowość ratowania życia?”.
Adresaci zajęci są – jak wiadomo
– o wiele bardziej poważnymi spra-
wami, by wymienić choćby problem
utrzymania się na politycznym topie.
Spróbujemy ich zatem wyręczyć, bo
jest o czym rozmawiać.
W PRL-u, co jak co, ale idea ho-
norowego krwiodawstwa kwitła. Głów-
nym jej propagatorem oraz organi-
zatorem społecznych akcji był (i po-
został) Polski Czerwony Krzyż. Krew
ofiarowywało blisko 1,5 miliona daw-
ców, całkowicie zaspokajając krajowe
na nią zapotrzebowanie (ok. 1 mln
litrów). Krwiodawcy byli wielce przez
państwo szanowani i honorowani nie
tylko orderami czy drobnymi przywi-
lejami, ale również prawem do bez-
płatnych lekarstw, witamin, prepara-
tów wzmacniających itp.
Załamanie nastąpiło wraz z na-
staniem III RP: jeszcze w roku 1988
pobrano 482 tysiące litrów krwi, pod-
czas gdy w 1991 r. już tylko 363 tys.
litrów. Dane z ostatnich lat wska-
zują, że liczba honorowych dawców
ustabilizowała się na poziomie 350
tysięcy osób, które w 2002 r. odda-
ły 434 tys. litrów krwi, a w 2003
– 429 tysięcy.
Dlaczego tak się stało?
– Mamy dramatycznie mało pie-
niędzy na działalność edukacyjną. Nie
stać nas czasem na plakaty, a o dostę-
pie do czasu reklamowego w mediach
można jedynie pomarzyć. A poza tym
o wiele mniej osób myśli o szlachet-
nych gestach, mając głowę zatroskaną
o byt – mówi Ewa Marwin z Zarzą-
du Głównego PCK w Warszawie.
– Kluby Honorowych Dawców
Krwi chętnie wspomogłyby populary-
zację idei. Niestety, z każdego litra od-
danej krwi otrzymujemy zaledwie 1,5
złotego na działalność statutową. Zno-
welizowana w listopadzie ustawa o pu-
blicznej służbie krwi wciąż traktuje nas
jak Murzynów. Wykorzystuje daw-
ców jako tanie źródło ludzkiej tkan-
ki, która na rynku medycznym ma bar-
dzo wysoką cenę. Ta ustawa nie ma
nic wspólnego z honorem, godnością
ani ofiarnością – twierdzi Ryszard
Pawłowski , krwiodawca z Katowic.
Według niego, postępujące ubo-
żenie społeczeństwa nadaje idei no-
we oblicze. Sam zna rodziców odda-
jących krew po to, żeby przynieść dzie-
ciom kilka czekolad: – Ale za to ma-
my, bez pytania nas o zdanie, opiekę
dobrze opłacanych kapelanów.
Krajowa Rada HDK działająca
przy PCK ogłosiła kilka lat temu apel
do krwiodawców, aby nie korzystali
z prawnie dopuszczalnych odpisów
podatkowych. Proza życia jest jed-
nak okrutna:
– Oddaję krew już od sześciu lat
i w ubiegłym roku po raz pierwszy od-
liczyłam ją od podatku jako darowi-
znę. Wprawdzie tylko półtora litra,
ale dzięki temu uzyskałam 37 zł (19
proc. z iloczynu: ilość oddanej krwi
razy 130 zł – dop. A.T. ). Naprawdę mi
wstyd, ale sama wychowuję dwójkę
dzieci – tłumaczy Aneta S. z Łodzi.
Poszukiiwany (ksiiądz),,
poszukiiwana (gotówka)
Ksiądz prałat Krzysztof Mal-
czyk z diecezji łowickiej wziął
i zniknął. Ten najbardziej zaufa-
ny współpracownik biskupa Aloj-
zego Orszulika posiadał impo-
nującą kolekcję funkcji, tytułów
i godności kościelnych. Dla zde-
materializowania księdza Mal-
czyka najistotniejsze były: stano-
wisko ekonoma diecezji, czyli jej
ministra finansów, skarbu i go-
spodarki; kapelana policjantów,
czyli gwaranta ochrony lewych in-
teresów oraz proboszcza jednej
z największych w Skierniewicach
parafii pw. Najświętszego Serca Pa-
na Jezusa na osiedlu Widok.
Pogłoski, że człowiek orkiestra
– jak nazywali go koledzy – uciekł
z Polski (por. „Biskup patologiczny”
– „FiM” 14/2004) dotarły do nas
w grudniu ubiegłego roku. Do redak-
cji zawitał ubrany na czarno jegomość,
nerwowo rozglądający się na boki.
– Jestem księdzem diecezji łowickiej
– oznajmił.
Interesował się, czy Jonasz mógł-
by materialnie wesprzeć podjętą przez
niego decyzję o zrzuceniu sutanny:
– Mam już dość tego zakłamania
i chcę wreszcie rozpocząć uczciwe
Ksiądz Malczyk ostatni raz wi-
dziany był w Skierniewicach pod ko-
niec listopada.
– Już kilka tygodni wcześniej cho-
dził jak struty. Załatwiał wizę do Ame-
ryki i przebąkiwał, że gdy biskup odej-
dzie, to nie będzie dla niego miejsca
w diecezji – mówi jedna z aktywistek
parafialnych.
Zgodnie z obowiązującymi w kat.
Kościele przepisami, Orszulik złożył
rezygnację z posady ordynariusza
Dokończenie na str. 6
GŁASKANIE JEŻA
Natchniony i młody był
Dlaczego o tym piszę? A dlatego, że Kacz-
marski przyjechał wówczas na Podkarpacie za-
proszony przez Polską Zjednoczoną Partię Ro-
botniczą, zaś umowę na kilkadziesiąt koncertów
podpisał z nim Związek Socjalistycznej Młodzie-
ży Polskiej. Pierwszy koncert w jego wykonaniu
był imprezą zamkniętą i BARD grał tylko dla
„nastojaszczich kamunistow”. Przyszło ich coś ze
dwie setki. Po odśpiewaniu „Murów” i „Obła-
wy” dostał nieśmiertelne goździki, a na zaple-
czu zaliczkę „na przeżycie”. Część zaliczki za-
raz „upłynniliśmy” w pobliskiej restauracji.
Dawał z siebie podczas występów wszyst-
ko. Skroplony pot – dosłownie! – kapał mu
z czoła na gitarę „a on wciąż śpiewał i grał”.
A jednak nawet gdy wziął do ręki instrument
w prywatnym mieszkaniu mojej przyjaciółki,
gdzie zgromadziło się ze czterdzieści luda, za-
nim uderzył w struny i opowiedział nam
o „Źródle”, puścił w obieg kapelusz...
Przenosiliśmy się z koncertu na koncert,
przemierzając setki kilometrów w czarnej woł-
dze wypożyczonej przez Komitet Wojewódzki
PZPR. Jacek wyłączał się na całe godziny i „pi-
sał” teksty. Słowo pisał wziąłem w cudzysłów,
bo ON układał je w głowie, mamrotał coś nie-
zrozumiale pod wąsem, a czasem zagadnął, czy
mam pomysł na jakiś sprytny rym. W ten spo-
sób kilka słów w powstającym wówczas cyklu
„Muzeum” jest mojego autorstwa. W mordę...
A jednak mimo licznych wad – materiali-
zmu, kłótliwości, skłonności do alkoholu – był
wielki. Udowodnił mi to w Sandomierzu. Ktoś
zorganizował tam kolejny koncert, a inny idio-
ta w tym samym miejscu i czasie wynajął salę
na wesele. Myślałem, że mnie szlag trafi, ale
Kaczmarskiego nic nie trafiło. – No to co, że
wesele? Zagram na weselu!
I zagrał, a podchmielone towarzystwo,
które czekało na przyśpiewki „do kotleta”
nagle zamilkło, znieruchomiało i tak trwało
przez półtorej godziny. Patrzyłem oniemiały
na twarze słuchaczy. Nie do wiary... nikt nie
nalał sobie „kolejnego”, nikt nie krzyknął
„gorzko”. Później były owacje, łzy i... balan-
ga do rana.
I taki był właśnie prawdziwy Jacek. Genial-
ny i zwyczajny zarazem, co może bardziej pod-
kreśla jego wielkość, niż obecne dęte panegi-
ryki. Dajcie więc sobie, „uczeni w piśmie”, spo-
kój z „bardem Solidarności”, z „represjami”
cenzury (dostał wówczas oficjalną zgodę na
koncerty), z podziemiem i songami śpiewany-
mi szeptem. To wszystko nieprawda. A jaka jest
prawda? Taka:
On natchniony i młody był
Ich nie policzyłby nikt
On im dodawał pieśnią sił
Śpiewał, że blisko już świt.
MAREK SZENBORN
„Spieszcie się kochać ludzi, tak szybko od-
chodzą” – napisał poeta ksiądz Twardow-
ski. Jego słowa w tym cholernym 2004 ro-
ku nabierają szczególnego wymiaru: dopie-
ro co Niemen, teraz Jacek Kaczmarski.
Niemena spotkałem raz w życiu, przypad-
kowo, za to z Jackiem łączyło mnie wiele. Dość
powiedzieć, że przez dłuższy czas byłem jego
menedżerem. Przyjaźniliśmy się, setki godzin
spędziliśmy na niekończących się rozmowach
o wszystkim i na niszczeniu kolejnych butelek
ginu, za które zawsze płacił ON, bo ja w owych
czasach nawet nie mógłbym pomarzyć o kup-
nie dolarów u cinkciarza pod Peweksem.
Zmarł Jacek po długiej, nierównej walce
z chorobą, która zaatakowała to, co miał naj-
cenniejszego – głos. Ot, taki żart Pana Boga.
Teraz zacznie się wielka, narodowa sty-
pa po Kaczmarskim, od której dostanę tor-
sji. Telewizja pokaże kilka programów „na
okoliczność”, a na Festiwalu Piosenki Aktor-
skiej poświęci się MU jeden dzień. Przy oka-
zji kilka osób opowie przed kamerami, jaki
to ON był wielki i ile Polska straciła po JE-
GO śmierci.
Rzeczywiście był wielki, ale innym rodza-
jem wielkości – nie pomnika, tylko niebywałe-
go talentu. Jacek zmarł w sobotę, a ja już od
niedzieli słyszałem w telewizji i radiu, że od-
szedł największy bard Solidarności, poeta i bal-
ladzista podziemia, tworzący i śpiewający po-
za ówczesnym oficjalnym obiegiem. Ba... na-
wet wbrew niemu. Sumienie narodu!
Guzik prawda! Kaczmarski tworzył rewe-
lacyjne teksty i jeszcze lepiej je wykonywał,
ale za pieniądze. I wcale nie pytał, kto za to
płaci. Często natomiast pytał, „ile płaci”,
a targować to ON się umiał. Nie widzę w tym
zresztą nic nagannego – talent powinien być
wartością tak samo wymierną finansowo, jak
jest nią na przykład umiejętność murowania
prostych ścian czy perfekcyjnego spawania.
Był rok 1981. Czekałem na Jacka, marznąc
na peronie. W końcu przyjechał odziany w gi-
gantyczny kożuch. Natychmiast zażyczył sobie
pokazania najlepszej knajpy i... się zaczęło.
109148622.013.png 109148622.014.png 109148622.015.png 109148622.016.png
 
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 16 (215) 16 – 22 IV 2004 r.
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Zrobieni w konia
Prowincjałki
Grzegorz W. (28 l.) z Gdańska umówił się
z kolesiami w modnym „Numerze 5” przy
sopockiej Monte Cassino. Stali przy barze, popijali, było tłoczno, ale ogólnie
nudno. Barman chciał jakoś rozruszać gości, więc wylał na ladę spirytus i pod-
palił. Kolejną porcję wziął do ust. Parsknął nią w płomienie i miała z tego wyjść
sztuczka pod nazwą kula ognia. Ale nie wyszła, za to nagle przestało być nud-
no. Siedzący najbliżej kontuaru Grzegorz W. zapłonął jak pochodnia. Mężczyznę
ugaszono. Walczy teraz w szpitalu o życie.
Afera Rywina, najgłośniejszy
skandal korupcyjny w dziejach III
RP, zakończyła się haniebnym ra-
portem sejmowej komisji śledczej.
Kiedy 31-letnia posłanka Anita
Błochowiak granatowym peugeotem
zajechała pod swój blok przy ul. Ła-
skiej w rodzinnych Pabianicach, cze-
kała na nią gromada fotoreporterów.
A cóż takiego się stało, że nagle Bło-
chowiak wyrosła na gwiazdę mediów?
Przecież jeszcze nie tak dawno
Leszek Maliński (były szef SLD
w Pabianicach) domagał się usunię-
cia jej z partii za przetarg na remont
pabianickich ulic, który wygrała fir-
ma sponsorująca kampanię wybor-
czą Sojuszu (dzisiejsza posłanka by-
ła wtedy wiceprzewodniczącą Rady
Miejskiej w Pabianicach). Mimo zgło-
szenia tej sprawy do prokuratury
– końce poszły w wodę, a Maliński
musiał opuścić partię.
Nie mam zamiaru komentować
prac Rywinowej komisji, bo nie mam
aż tak wybujałego kabaretowego po-
czucia humoru, ale jeśli pomnę, że
owo szacowne grono pracowało przez
rok i trzy miesiące (pierwsze posie-
dzenie odbyło się 14 stycznia 2003
roku, ostatnie – 5 kwietnia 2004),
spotkało się aż 89 razy i straciło (na
autoreklamę) około 680 godzin w ol-
brzymiej większości rejestrowanych
przez telewizję i występowało 40 ra-
zy do prokuratora generalnego
z przeróżnymi wnioskami, to mam
prawo czuć się jak ten wał. Komi-
sja, która obiecywała nam wyświe-
tlenie prawdy, zrobiła nas wszystkich
w konia! Przyjęła raport Anity Bło-
chowiak, z którego wynika w najbar-
dziej ogólnym skrócie, że Lew
Rywin działał sam; określenie „gru-
pa trzymająca władzę” jest wyssane
z palca, Leszek Miller jest kandy-
datem na ołtarze, no i nieprawdą
jest, że SLD wpływał na media.
odczytanie twardego dysku minister
Jakubowskiej – 7782 zł, a dodatki
do uposażenia posłów Bohdana
Kopczyńskiego i Bogdana Lewan-
dowskiego – 17 422,65 zł. Inne kosz-
ty administracyjne – 29 743 zł.
Do tego dochodzi kilkunasto-
osobowa obsługa członków komi-
sji, poselskie pensje i diety oraz re-
alizacja telewizyjna tego najdłuższe-
go serialu nowoczesnej Europy. Kto
za to zapłaci? Oczywiście my – po-
datnicy! Jak więc doszło do tak ope-
retkowego zakończenia prac komi-
sji? 5 kwietnia tematem finalnego
posiedzeniu miały być poprawki do
projektu Tomasza Nałęcza . Ale na-
gle, jak filip z konopi, wyskoczyła
Anitka Błochowiak, która dotąd za-
słynęła jedynie odkrywczym stwier-
dzeniem o „korytarzach pionowych”
oraz rynsztokowym sformułowaniem
o pedałach noszących czerwone skar-
petki. Anitka (ksywka WC Kaczka
lub Żyleta) zaproponowała, by to jej
raport kończył prace komisji. Za-
skoczony Nałęcz niefortunnie pod-
dał ten wniosek pod głosowanie...
I w ten oto sposób sprytna pa-
nienka z Pabianic wyrolowała kole-
siów plus cały naród. Załamany Na-
łęcz, przewodniczący komisji, zapytał
z rozpaczą w głosie: „Czy państwo aby
na pewno wiedzą, co przegłosowali-
śmy?!” Cóż – pytanie w przypadku
naszych wybrańców bardzo zasadne,
bo na przykład połowa z nich mogła
być pijana. Pewne jest jednak, że ktoś
trzeźwy czuwał nad tym całym kaba-
retem.
Atrakcją ostatnich świąt było zrzucanie
z wieżowców foliowych bomb z wodą. Pa-
rę osób, które dostały w głowę, zbadano nawet pod kątem wstrząśnienia mó-
zgu. Jednak rekord głupoty pobito w Łodzi. Z okien domu przy ul. Piotrkowskiej
67 starsza kobieta polewała przechodniów... wrzątkiem z czajnika. Zaniepoko-
jeni mieszkańcy kamienicy wezwali policję.
Przez dwa tygodnie przed świętami tysiąc
uczniów podstawówki i gimnazjum w Alek-
sandrowie Łódzkim malowało jajka. Wielką akcję kolorowania pisanek wymy-
ślił nauczyciel muzyki. Jaja trafiły do gigantycznego kosza, a specjalna komisja
liczyła je ponad trzy godziny. Przez dwa tygodnie wymalowano 3327 sztuk. I to
był cały pożytek z pomysłu, bo dzieciaki musiały jajka policzyć...
Niecodziennego odkrycia dokonano w po-
bliżu mostu 700-lecia przy ul. Prażmowskie-
go w Nowym Sączu. Spacerujący tam dwaj nastoletni chłopcy zauważyli uno-
szące się na wodzie podarte banknoty. Część zdążyła już odpłynąć, a część za-
trzymała się przy brzegu. Udało im się wyłowić ok. 200 kawałków. Z tym zna-
leziskiem chłopcy pojawili się w jednym z nowosądeckich banków. Chcieli spraw-
dzić, czy pieniądze nie są fałszywe i ewentualnie wymienić na nowe. Bankow-
cy stwierdzili, że podarte banknoty nie nadają się do wymiany, ale są prawdzi-
we. Czyżby w ten sposób prano brudne pieniądze?
Przed komisją zeznawało 50
świadków, w tym m.in. premier, za-
płaciliśmy za ten emocjonujący „se-
rial” telewizyjny kupę szmalu w na-
dziei, że przynajmniej jedna z pol-
skich afer korupcyjnych zostanie wy-
świetlona... Aby nie być gołosłow-
nym: ekspertyzy zlecone Prokuratu-
rze Apelacyjnej to 297 818,90 zł, eks-
pertyzy Agencji Bezpieczeństwa We-
wnętrznego – 99 606 zł, ekspertyzy
Kancelarii Sejmu plus pensje dorad-
ców komisji – 104 310,25 zł, steno-
gramy z posiedzeń – 155 448 zł,
25-letni Kamil L. miał przedziwne upodoba-
nia. Kręcił się w pobliżu jednej z podstawó-
wek w Bochni (woj. małopolskie), zaczepiał dzieci i... obcinał im paznokcie.
W Bochni wybuchła panika, przerażone dzieci bały się same wychodzić ze
szkoły, a policja intensywnie poszukiwała szaleńca. A wystarczyło, żeby rodzi-
ce sami obcinali swoim dzieciakom paznokcie.
Opracował AR
ANDRZEJ RODAN
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
Prezydent z pre-
mierem wpako-
wali nas w głu-
pią, bezsensow-
ną wojnę. Bez
nadziei na szyb-
ki finał. Wbrew woli większości spo-
łeczeństwa, mimo licznych prote-
stów, wreszcie – wbrew naszym in-
teresom europejskim – „nasi dziel-
ni chłopcy” udali się do Iraku.
Choć polską racją stanu jest
niewątpliwie umacnianie pozy-
cji Polski w Europie w przed-
dzień rozszerzenia Unii, nasi
przywódcy skłócili nas z Unią
Europejską, na którą padł blady strach
przed Polską, postrzeganą coraz czę-
ściej jako nieprzewidywalny, kłopo-
tliwy nabytek, czasem wręcz jak koń
trojański czy 50 stan USA.
Choć dla rozsądnie myślących
oczywiste było, że konflikt w Iraku,
tak jak wszystkie konflikty w tym re-
gionie, jest nierozwiązywalny, że bę-
dzie narastał i wszelkie siły zewnętrz-
ne (a zwłaszcza Amerykanie) nieba-
wem będą znienawidzone, nasi przy-
wódcy buńczucznie obiecywali szyb-
kie zwycięstwo i wymierne korzyści
ekonomiczne. Tymczasem nasi ame-
rykańscy sojusznicy z wdzięczności za
pomoc zaczęli od nas pobierać od-
ciski palców przy przekraczaniu gra-
nicy amerykańskiej, chyba na wiecz-
ną rzeczy pamiątkę, i nie wywiązują
się z umów offsetowych dla polskie-
go przemysłu. W zapowiedziane kon-
trakty nawet sam pan prezydent chy-
ba już nie wierzy. Za to w darze otrzy-
maliśmy kawał Iraku do nadzoru, ze
wszelkimi tego (coraz bardziej tra-
gicznymi) konsekwencjami.
Wojna z Irakiem, wbrew po-
wszechnej propagandzie, niewiele
miała wspólnego z walką z terrory-
zmem, jednak – wciągając nas w woj-
władze się opamiętały i wycofały
z tej wojny... Nikt nas tam nie za-
praszał, nie jesteśmy tam mile wi-
dziani i czas najwyższy, by przestać
zgrywać bohaterów i wycofać się,
zanim będzie za późno.
Nasz największy przyjaciel
Dżordż Dablju, jeden z najgorliw-
szych obrońców życia poczętego, bez
najmniejszego wahania wysłał na
pewną śmierć tysiące Amerykanów.
I co więcej, nie widzi żadnej
sprzeczności między podpisa-
niem ustawy o traktowaniu
śmierci zapłodnionego jajecz-
ka jak zwykłego morderstwa
a wywołaniem wojny, która przy-
niosła tysiące ofiar w ludziach.
Notabene Bush ma coraz wię-
cej kłopotów w kraju. Właśnie się
dowiedzieliśmy, że był uprzedzony
o możliwych atakach terrorystycz-
nych, co zlekceważył, a Biały Dom
skrzętnie ukrywał, że prezydent ta-
kie sygnały otrzymał. Nie po raz
pierwszy okazuje się, iż cała polity-
ka Busha oparta jest na kłamstwie
i manipulacji.
Wracając na grunt polski, trze-
ba wreszcie spojrzeć prawdzie
w oczy, zwinąć manatki i odtrąbić
odwrót. Zbliżający się wielkimi kro-
kami nieuchronny koniec obecne-
go rządu jest doskonałą okazją do
zakończenia naszej wojennej misji.
WANDA NOWICKA
Dzisiaj jednak wszyscy w Kościele, także pracujący w jego strukturach świeccy,
kapłani i biskupi winni mieć odwagę przyjęcia postawy ubóstwa. Kościół
ubogi zyskuje dodatkową zewnętrzną wiarygodność. Jako pasterze nigdy nie
możemy o tym zapominać. Pamiętać o Bogu i biednych. (...) Bogactwo
księży to mity, są tylko pojedyncze przypadki ekstrawagancji materialnej
(...). Mitem jest też bogactwo Kościoła w Polsce.
(abp Józef Michalik, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, KAI)
Tak zwana „miłość” homoseksualna opiera się nie na przyjaźni, lecz pożądaniu,
a więc nie jest prawdziwą miłością; homoseksualizm sieje chaos i niszczy
społeczeństwo. Homoseksualizm nie jest nieodwracalny. Z pomocą łaski
Bożej i przy odpowiednim leczeniu homoseksualizm da się odwrócić. Specjalna
łaska spływa na tych, którzy są wierni Kościołowi (...).
(„Nasz Dziennik” 52/2004)
Czas wracać
(...) media zapominają, że istnieje ścisłe powiązanie pomiędzy pedofilią
i pornografią, i beztrosko, a może bezmyślnie serwują programy pornograficzne
choćby w postaci „niewinnych” wstawek, takich jak reportaż z karnawału
w Rio czy obrazki z pokazu mody, na którym prezentowane stroje służą nie
tyle do tego, by kobiety były ubrane, ile do tego, by kobieta rzekomo ubrana
mogła „legalnie” pokazać wszystko, co ciekawski zwyrodnialec chce zobaczyć.
Dwulicowość mediów wychodzi na każdym kroku. Bardzo charakterystyczny
był niedawny przypadek z tytułową stroną pewnego pornograficznego piśmidła,
na której pokazano obnażoną kompletnie ladacznicę rozpiętą na obrazie
Orła Białego.
nę – nasi przywódcy sprowadzili na
nas realne zagrożenie terroryzmem.
Coraz częściej ludzie boją się jeź-
dzić metrem, robić zakupy w super-
marketach... W Polsce!
Od rana do wieczora skazani je-
steśmy na relacje z Iraku, gdzie trwa
wojna coraz bardziej gwałtowna i nie-
bezpieczna. Szerzą się porwania i za-
machy. Już nie wiadomo, kto jest
z nami, a kto przeciw nam. W okre-
sie Wielkiej Nocy, obok krwawych
zamachów, głównym tematem rela-
cji z Iraku były święta w obozie woj-
skowym. Żołnierze w hełmach nosi-
li święconkę, jedli polskie jajka i mo-
dlili się o szybki powrót do domu.
Coraz bardziej palące stają się
pytania, co dalej, jak długo jeszcze,
ile ofiar trzeba będzie ponieść, by
(„Nasz Dziennik” 62/2004)
Część mediów, pragnących zainteresować obywateli polityką, zafundowała
konkurs piękności, lansując wdzięki przewijających się przez wybieg person
znanych pod nazwiskami: Banach, Janik, Dyduch, Oleksy i Celiński; część
druga – roniła rzewne łzy nad sytuacją byłych członków Polskiej Zjednoczonej
Partii Robotniczej, działających dzisiaj pod przykrywką SLD, którym naród
nie okazuje wdzięczności za przekręty rywinowskie, starachowickie, gdańskie,
szczecińskie, „leworękich bandytów” nie wykluczając.
(„Nasza Polska” 11/2004)
Wybrała O.H.
PŁOMIENNA ZABAWA
WRZĄCY DYNGUS
MALOWALI ŚPIEWAJĄCO
KULCZYK ŁAPAŁ RYBY?
OBCINACZ
109148622.017.png 109148622.018.png 109148622.019.png 109148622.020.png 109148622.021.png 109148622.022.png 109148622.023.png 109148622.024.png 109148622.025.png 109148622.026.png 109148622.027.png 109148622.028.png 109148622.029.png 109148622.030.png 109148622.031.png 109148622.032.png 109148622.033.png 109148622.034.png 109148622.035.png 109148622.036.png
Nr 16 (215) 16 – 22 IV 2004 r.
NA KLĘCZKACH
5
ZNAK ORŁA
KOŃSKA
NEKROPOLIA
Monaru czy towarzystwa oświato-
wego albo ekolog, lecz duchowny.
MP
Jak zawsze pomysłowy ks. pra-
łat Jankowski urządził w swoim ko-
ściele grób Jezusa. Grób jak grób,
ale za to jaki napis nad nim! Pod bi-
blijnym cytatem dotyczącym sądu Pi-
łata: „A cały lud zawołał: Krew Je-
go na nas i na dzieci nasze” księżu-
lo nie pozostawił miejsca na reflek-
sję, tylko wyrąbał: „Żydzi zabili Pa-
na Jezusa i proroków, i nas prze-
śladują”. Podpisał się pod tym jako
św. Łukasz, choć takich słów w je-
go Ewangelii nie znajdziemy. Biało-
-czerwone barwy i orły w koronie to
u Jankowskiego standard. Orły ma-
ją rozpostarte skrzydła, niczym ukrzy-
żowane. Obok hasło: „Tylko pod tym
krzyżem, tylko pod tym znakiem Pol-
ska jest Polską, a Polak Polakiem”.
Jak można głosić z ambon
o miłości, mając w sobie tyle nie-
nawiści? To proste, trzeba być ka-
tolickim hierarchą – mistrzem ob-
łudy.
honoris causa, tym razem Uniwer-
sytetu Warmińsko-Mazurskiego.
Za co? Nie za wybitne zasługi na
polu nauki, lecz za pomoc przy
powstawaniu wydziału teologicz-
nego, który odchudza uczelnianą
kasę. Jak twierdzi rzecznik pra-
sowy uczelni, arcybiskup ma też
zasługi w unormowaniu stosun-
ków między państwem a Kościo-
łem. O tak, te stosunki są od daw-
na do bólu (naszego) unormo-
wane!
warte 22 proc.!”. Na wysokości za-
dania powinien teraz stanąć rząd
i opodatkować sranko „za stodo-
łą” – toż to prawdziwa szara stre-
fa! Nowe przepisy najbardziej wal-
ną babki klozetowe – teraz, skła-
dając podanie o pracę, trzeba bę-
dzie wykazać się znajomością ob-
sługi kasy fiskalnej i... języka an-
gielskiego oczywiście. Przeszkole-
nie już zatrudnionych też będzie
sporo kosztować. A może jeszcze
billboardy z hasłami: „Obywatelu,
bądź patriotą – wspomóż budżet,
nie sraj w domu!”?
Rzadkością i wyjątkowym za-
bytkiem Kliczkowa (woj. dolno-
śląskie) jest... cmentarz dla koni.
W tutejszej stadninie trzymane by-
ły wyjątkowe okazy arabów. Wła-
ściciele tak się do nich przywią-
zywali, że nawet po śmierci zwie-
rzęcia pielęgnowana była pamięć
o nim. W dębowym gaju, zgod-
nie ze starogermańskim obrzędem,
grzebano konie, którym potem sta-
wiano nagrobki. Na nich wyryte
zostały informacje o właścicielu
oraz imię konia.
Chęć bycia pochowanym na tej
właśnie nekropolii zgłasza już wie-
lu chętnych. Jest to bowiem jeden
z nielicznych niewyznaniowych
cmentarzy w okolicy. Istnieje za-
tem szansa, że żaden z miejsco-
wych duchownych nie obejmie
opieką duszpasterską tego miejsca.
Gdyby miało być inaczej, to... koń
by się uśmiał.
KAPELAN OD GOLI
RP
Piłkarski pupil Ełku – Mazur
– poniósł sromotną klęskę w me-
czu z Sokołem Ostróda, bo na sta-
dionie w tych ważnych chwilach za-
brakło kapelana klubu. Ubolewa
z tego powodu sam prezes przegra-
nych, Wiesław Żmuda , zazdrosz-
cząc jednocześnie konkurentom,
którzy zadbali o przywiezienie na
stadion księdza. Mazurowi, jak się
okazało, nie pomogło nawet spo-
tkanie przed meczem prezesa, tre-
nera i kapitana drużyny z bisku-
pem ełckim Jerzym Mazurem . Bi-
skup to nie kapelan, który czuwa
na miejscu – biadolili potem kibi-
ce. A my już wiemy, dlaczego np.
Leszek Miller dał ciała podczas
negocjacji akcesyjnych RP do UE
w Brukseli. Nie zabrał ze sobą ka-
pelana!
KREDYT ZAUFANIA
DT
KLIENT NASZ PAN
PaS
Proboszcz kwidzyńskiej para-
fii, ks. prałat Wojciech Kruk od-
wołał spektakl cokolwiek współ-
cześnie przedstawiający historię
ukrzyżowania Jezusa. Sztuka pod
tytułem „Dyskoteka u Piłata” mia-
ła mieć premierę właśnie w ko-
ściele. Jednak po opisaniu przez
prasę szczegółów spektaklu (m.in.
Jezus pojawia się na koncercie
gwiazdy muzyki pop, a Piłat sprze-
daje mediom na specjalnej kon-
ferencji prasowej informację
o ukrzyżowaniu Jezusa), do księ-
dza zaczęli dzwonić oburzeni wier-
ni. Pod ich naciskiem proboszcz
wycofał się z pomysłu. Premiera
kinowa musicalu „Jesus Christ Su-
per Star”, utrzymanego w podob-
nej konwencji, miała miejsce
w 1973 roku. Ale to było na zgni-
łym Zachodzie.
PP
RP
PAPIEŻEM
NATCHNIENI
NIEUŚWIADOMIONY?
EURO NON OLET
Ponad dwa tysiące wierszy na-
desłano z kraju i z zagranicy na ogło-
szony przez Stowarzyszenie Auto-
rów Polskich i Akcję Katolicką Mię-
dzynarodowy Konkurs Poezji z oka-
zji ćwierćwiecza pontyfikatu JPII .
Najwięcej natchnionej produkcji li-
terackiej dostarczyli księża i zakon-
nice, ale nie zabrakło np. lekarzy
i adwokatów. Dla uczestników na-
grody ufundowali m.in. biskup ra-
domski Zygmunt Zimowski , Ośro-
dek Dokumentacji Jana Pawła II
w Rzymie, Ministerstwo Kultury, pre-
zydent RP na uchodźstwie Ryszard
Kaczorowski oraz prezydenci: Czę-
stochowy, Bełchatowa, Łodzi, Toma-
szowa Mazowieckiego i Warszawy.
Zdobywcom trzech pierwszych miejsc
zasponsorowano oczywiście wyciecz-
kę do Watykanu.
W „FiM” 13/2004 pisaliśmy
o sprawie prezydenta Opola,
Ryszarda Zembaczyńskiego (na
zdjęciu), oskarżonego o wyłudze-
nie z kasy opolskiego oddziału Ban-
ku Środowiska półtora miliona zło-
tych. Jednak to nie koniec. Pro-
kuratura w Bielsku-Białej postawi-
ła zarzuty aż 18 osobom. Okazało
się, że kiedy Zembaczyński piasto-
wał funkcję kierownika banku, wy-
dał zezwolenie na pożyczkę spół-
ce „Valdi”, zanim ta złożyła... ofi-
cjalny wniosek. 11 stycznia 2001
roku wszystkie dokumenty były już
podpisane. Udało się również usta-
lić, że zabezpieczenia w postaci hi-
potek ustanowiono dopiero 19 mar-
ca. Pieniądze przelane na rachu-
nek firmy wypłacił Waldemar M. ,
a także cztery inne osoby, w tym
poszukiwany listem gończym
Mirosław K. , który dzięki nim
miał przekupić pracowników ban-
ku.
PaS
Słaby przyrost naturalny wśród
parafian bardzo martwi probosz-
cza z Poronina. Skąd się biorą dzie-
ci, wiadomo nie od dziś, więc pro-
boszcz, aby zapewnić sobie stały
dopływ nowych parafian (wszak to
kasa niemała za chrzciny, komu-
nie, śluby i pogrzeby), postanowił
wpłynąć... na samego dostawcę.
Wystarczyło 5 godzin i zrobił na
jednym z drzew bocianie gniazdo.
Wprawdzie w tamte okolice bocia-
ny się nie zapędzają i prędzej moż-
na by się spodziewać, że Lenin
wróci do Poronina, ale księżulo jest
dobrej myśli. „Metafizyka gniaz-
da bocianiego podświadomie dzia-
ła na kobiety” – twierdzi.
Watykan wydał kolejną serię mo-
net z wizerunkiem cesarza... pardon!
– papieża. W zestawie jest 8 mo-
net, a całość kosztuje 21 euro. Nu-
mizmaty wypuszczono do sprzeda-
ży w Wielki Piątek, a tłum zbiera-
czy czekający całą noc rozkupił je
w ciągu trzech godzin. Doszło do
przepychanek, a nawet bójek. Nic
dziwnego, papieskie euro już kilka
godzin później kosztowały na czar-
nym rynku dziesięciokrotnie wię-
cej. Po Rzymie rozeszła się pogło-
ska, że lwią część serii wykupili wa-
tykańscy księża. Bynajmniej nie
w celach kolekcjonerskich... MS
PLEBAN DZIECIOM
DT
„PASJA” U SIEBIE
Sołtys wsi Brody (woj. lubuskie)
Paweł Kotlewski to chuligan i bez-
bożnik. Osobnik ów niemoralny zor-
ganizował imprezę dla dzieci pt.
„Szukamy zajączka”. Zaprosił ma-
łolaty w Wielką Sobotę, aby w par-
ku poszukały pochowanych czeko-
ladowych zajączków i jajek. W Bro-
dach takie imprezy odbywały się już
przed II wojną światową. Zabawa
dzieciarni nikomu nie przeszkadza-
ła do czasu, aż nastał pleban
Krzysztof Korcz . Ten uznał, że ja-
jarska impreza w Wielką Sobotę jest
niemoralna. Rodzicom wydał roz-
kaz: „Dzieci nie mają prawa pójść
do parku”. Później oświadczył: „Soł-
tys to bezbożnik i jedyna rzecz, na
którą zasługuje, to potępienie”.
Naszym zaś zdaniem jedyną
rzeczą, na którą zasługuje ksiądz
Korcz, to kop w d...
AK
KATO-STROFA
Furorę robi w Jerozolimie „Pa-
sja” Mela Gibsona . Oczywiście nie
w kinach, lecz w drugim obiegu. Pi-
rackie kopie filmu na kasetach wi-
deo i płytach DVD idą na via Do-
lorosa jak ciepłe bułeczki. Tylko
w święta każdy z kupców sprzedał
po kilkadziesiąt sztuk. Kupują nie
tylko pielgrzymi, ale i sami Żydzi.
Patrioci lokalni czy co?
NA PÓŁ ŻYWO
Prawicowy zarząd województwa
mazowieckiego już się przygotowu-
je do wydania w latach 2004–2006
500 mln euro z funduszy europej-
skich. Pierwszym krokiem jest po-
wołanie tak zwanego Regionalne-
go Komitetu Sterującego. Ma się
on zająć wstępną oceną rozmaitych
projektów. Podob-
nie jak w innych
województwach,
w jego skład we-
szli przedstawicie-
le wojewody, mi-
nistrów i samorzą-
du. Jest jednak
coś, co odróżnia
mazowiecki komi-
tet. W jego skła-
dzie nie znajdzie-
my ani jednego
przedstawiciela or-
ganizacji pozarzą-
dowych. Jest za to
czterech księży
rzymskokatolickich
i jeden pełnomoc-
nik kurii warszaw-
skiej. Tak oto na
Mazowszu o inte-
res społeczny zadba
nie przedstawiciel
Widzieliście opustoszałe polskie
ulice w wielkanocne samo południe?
Stało się tak wcale nie za sprawą
groźby zamachu terrorystycznego,
tylko hitu, jakim uraczyła nas pań-
stwowa telewizja. TVP 1 retransmi-
towała oto koncert, który w Waty-
kanie odbył się na cześć JPII . Któż
tam nie występował! I Gepert wy-
stępowała, i Frąckowiak , i Stenka ,
i Żmijewski , i aktorzy z „Pleba-
nii”, i inni. Telewizja (publiczna tyl-
ko z nazwy) opisała na swojej ofi-
cjalnej stronie www owo niebywałe
wydarzenie: „(...) Jan Paweł II w po-
łowie koncertu zaszczycił aulę swoją
obecnością. Papież żywo reagował na
występy artystów”. Proszę, proszę...
„w połowie” zaszczycił koncert przy-
gotowany dla siebie i „żywo reago-
wał”. A może: w połowie reago-
wał i żywo zaszczycił?
PaS
ŁUK
PODATEK DO DUPY
Dziurę budżetową – jak się
okazuje – można choć trochę za-
łatać, sięgając do dziury klozeto-
wej. A pomoże nam w tym unijna
Szósta Dyrektywa, która... nie prze-
widuje zwolnienia publicznych sza-
letów z podatku VAT! Wartością
krytyczną, od której nalicza się
VAT, jest 10 tys. euro rocznego ob-
rotu. Pojedynczy szalet takiego ob-
rotu raczej nie wykaże, ale kilka
dzierżawionych przez jedną firmę...
Jedyny sposób na to, by ulżyć „ska-
nalizowanym” przez fiskusa przed-
siębiorcom, to obniżyć im stawkę
VAT do 7 proc. Już widzimy te de-
baty w Sejmie, np. „Może by tak
siku za 7, a kupka... no nie, to już
MP
ODBIŁA PALMA
MS
XIX Światowe Dni Młodzieży
zainaugurowano w Ełku rozwiąza-
niem konkursu na najwyższą, naj-
ładniejszą oraz najbardziej twórczą
artystycznie palmę. Nagrody ufun-
dował sam prezydent wszystkich eł-
czan. Potem procesja z palmami
przedefilowała ulicami miasta,
wzbudzając niemałe zdziwienie nor-
malnych mieszkańców.
W UZNANIU ZASŁUG
DLA... SIEBIE
Nuncjusz apostolski w Polsce
abp Józef Kowalczyk otrzyma
wkrótce kolejny tytuł doktora
RP
109148622.037.png 109148622.038.png 109148622.039.png 109148622.040.png 109148622.041.png 109148622.042.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin