racjonalista_4750.pdf

(67 KB) Pobierz
U źródeł pochodzenia wartości moralnych
Autor tekstu: Henryk Borowski
M ożna by sądzić, że społeczne, czyli ludzkie pochodzenie ocen i norm moralnych, jest
sprawą oczywistą, tak jak oczywiste jest pochodzenie zwyczajów i obyczajów, etosu. Lecz
okazuje się, że niektórzy etycy normatywni i ich słuchacze mają co do tego poważne
wątpliwości; i mało powiedzieć wątpliwości — niektórzy z nich są przekonani, że ludzie nie
mogą tworzyć norm moralnych: że norm tych nie można ustalać, poprawiać i zmieniać nawet
w rezultacie dyskusji (a więc działalności np. parlamentarnej) i podobnie jest też, jeśli chodzi o
dobro moralne, którego człowiek w ten sposób kreować nie może i nie powinien.
Współcześni obrońcy tezy, że ludzie nie mają wpływu na pochodzenie dóbr moralnych, tj.
nie mogą i nie powinni ich w żaden sposób konstruować i korygować, powołują się na Pismo
św. i na Objawienie, na prawa natury i niezbyt jasne na ten temat wywody Platona, na
tradycję.
Problem pochodzenia dobra moralnego na gruncie Starego i Nowego Testamentu nie
przedstawia się jednak klarownie. Nie inaczej jest też z korzeniami tego dobra, którymi mają
być, jak się często uważa, prawa natury. Lecz prawa te mogą być rozmaicie rozumiane. Mogą
być rozumiane np. tak, jak głosili stoicy oraz Sokrates, że stanowił je rozum; lub jak głosiły
niektóre teorie naturalistyczne i chrześcijaństwo — uczucia, np. miłość, litość, życzliwość,
dobroć prostych (jak twierdził J.J. Rousseau) ludzi, którzy obdarowani są nimi z natury. Tak,
czy inaczej jednak są to tylko moralne właściwości człowieka a nie jakiegoś innego bytu
(stworzenia).
Prawo natury za podstawę dóbr moralnych można przyjąć łatwiej, gdy za jego treść
przyjmie się rozum. Ale i rozumowi nie sposób odmówić ludzkiego pochodzenia, co zauważone
zostało i podkreślone w okresie Oświecenia, jak np. u Kanta, który normy moralne wyprowadził
z właściwego ludzkiemu rozumowi nakazu czyli tzw. imperatywu kategorycznego, który głosił
dobrze znaną zasadę: Postępuj tak, by zasada twojego postępowania mogła być prawem dla
wszystkich!
Imperatyw ten jest więc tylko nakazem rozumu zakładającego demokrację i tolerancję.
Rozum wszak, według niego rozum praktyczny, ma charakter par excellence demokratyczny
(republikański). I to samo można powiedzieć o Sokratesie i stoikach, których poglądy Kant
rozwijał i pogłębiał. [1] Co się zaś tyczy Platona, to w jego literackich wywodach, jego
dogmatyczna zasada wiąże się z tzw. ideą dobra, która stanowi jakieś prapojęcie, prawzór, a
nawet coś jak gdyby nieuchwytny prabyt.
Platonowi, jak żadnemu innemu filozofowi starożytnej Grecji, zależało na zachowaniu
tradycji i dlatego tak ostro przeciwstawiał się poglądom progresywnych sofistów.
Istnieje wiele powodów, by sądzić, że rozmaite dobra moralne, a przynajmniej te
najważniejsze, najbardziej zakorzenione w świadomości ludzi, mają swe źródło w tradycji, w
starych zwyczajach i wartościach. Ale, co to znaczy: mają swe źródło w tradycji? Znaczy to na
przykład, że:
1. przekazywane są z pokolenia na pokolenie bez jakiejkolwiek wiedzy o ich
pochodzeniu, powstaniu,
2. pochodzą rzekomo od odpowiednio zinterpretowanych przez Kościoły i religie sił
nadprzyrodzonych,
3. ustanowione są przez ludzi, czyli przez monarchów i władców, a nawet przez
bardzo szeroki ogół ludzi, lecz fakt ten ginie gdzieś w niepamięci i nikt już nie
wie dokładnie, jak i kiedy powstały,
4. za tego typu „tradycyjne" źródło może być uważane pochodzenie dobra
moralnego usytuowanego w naturze ludzkiej i chodzi tu głównie o motywy
działania, do których zaliczany jest też rozum.
Podany w punktach od l do 3 wpływ tradycji na słuszność wywodzących się z niej ocen
zależy od: a) czasu trwania, czyli od tego, jak dawno pojawiły się określone dyrektywy
moralne, b) od charakteru tychże ocen i norm, tj. od tego, czy są to normy powszechne i
podstawowe dla współżycia między ludźmi oraz c) od specyfiki ich praźródeł: tj. od tego, czy
Racjonalista.pl
Strona 1 z 5
 
wywodzi się je w np. od istoty nadprzyrodzonej, czy też być może raczej od władzy
państwowej.
Jeśli przesłanki powstawania dóbr moralnych oraz fakt ich kształtowania się giną w
niepamięci, to może się wydawać, że są wieczne i jako takie niepodważalne, niezmienne,
aczkolwiek nowe warunki społeczne i gospodarcze nie sprzyjają od dawna ich trwaniu. Ich
pochodzenie daje się łatwo zmitologizować i przekształcić tak, jak się chce.
Normy, które zostały ustanowione przez ludzi, a potem kontynuowane są bez wiedzy o
ich rzeczywistym pochodzeniu, to, na przykład „nie zabijaj", „nie kradnij", „szanuj rodziców",
„nie mów fałszywego świadectwa" i inne, które, ponieważ ich powstanie ginie w mroku
niepamięci, zostały nazwane przykazaniami boskimi i przypisane woli istot i sił o charakterze
nadprzyrodzonym. Lecz coraz lepsza znajomość języków starożytnych, rozwój nauk
historycznych oraz archeologii odsłaniają z każdym rokiem fakty świadczące o tym, że normy
te (normy moralne i dobra moralne) były tworzone przez ludzi. I choć bezpośrednimi ich
prawodawcami byli monarchowie i władcy, to potwierdzającymi ich rolę i znaczenie (wartość)
byli podtrzymujący je w życiu codziennym prości ludzie. Szeroki ogół ludzi, który podtrzymywał
je lub, jeśli nie podtrzymywał, to zaprzepaszczał z pokolenia na pokolenie. I w tym sensie
tradycja odgrywa, rzecz oczywista, bardzo ważną rolę w powstawaniu i funkcjonowaniu dóbr
moralnych. [2]
Socjologia i inne spokrewnione z nią nauki głoszą od dawna, że etyka i właściwy jej
przedmiot badań, tj. moralność, mają charakter społeczny i, że są (i zawsze były) wytworem
większych lub mniejszych grup społecznych. A jeśli nawet bezpośrednio prawo to (moralność)
było wytworem władz świeckich lub duchownych, to rzeczą niezmiernie ważną jest
respektowanie go przez szeroki ogół; gdy zaś respektowanie owo nie jest dość trwałe,
moralność nie ma szans na jej właściwe funkcjonowanie.
Filozoficzne systemy etyczne, czyli tzw. etyka normatywna, nie zawsze stały na gruncie
społecznego pochodzenia dóbr moralnych; lecz jeden z najwcześniejszych systemów
filozoficznych, a mianowicie filozofia i związana z nią etyka sofistyczna - preferowały
najwyraźniej poglądy, według których wszelkie prawa moralne i inne wywodzą się z umowy
społecznej; przy czym, według niektórych przedstawicieli tej szkoły, prawa te wywodzą się z
umowy silnych, którzy tworzyli je po to, by utrzymać w posłuszeństwie słabych, według innych
zaś z umowy (porozumienia) słabych, którzy nadając im dość często nadludzki charakter,
tworzyli je po to, by zabezpieczyć się przed wyzyskiem, przemocą i terrorem silnych. Umowa
ta miała, rzecz jasna, charakter spontaniczny i można by rzec obyczajowy: nie pojawiła się,
więc dokładnie w określonym miejscu i czasie. [3] Do poglądów tych nawiązywano potem
niejednokrotnie w dziejach ludzkości: nawiązywał, tworząc teorię państwa i prawa, Tomasz
Hobbes. Państwo powstało, według niego, w ten sposób, że ludzie zawarli umowę, konwencję,
żeby skutecznie przeciwstawić się anarchii społecznej; w umowie tej zawarte zostały
najważniejsze normy regulujące współżycie w społeczeństwie; na zasadach tej umowy opiera
się aparat państwowoprawny. Analogiczne poglądy głosił w XVIIIw. francuski filozof J.J.
Rousseau, które kontynuowali w Anglii A. Smith i Dawid Hume. Pogłębiała je i rozwijała
francuska szkoła socjologiczna E. Durkheima i niemieccy prekursorzy nauk społecznych: W.
Wundt, Max Weber i Moritz Schlick. Nawiązywali do nich często polscy socjologowie i teoretycy
moralności tacy, jak A. Świętochowski, J. Ochorowicz oraz L. Krzywicki. W ostatnich latach
również Stanisław i Maria Ossowscy.
Konwencjonalizm w etyce krytykowany był często w ten sposób, że sprowadzany był do
relatywizmu i posądzany o brak nieodzownego w nauce obiektywizmu. Ale pomijając już nawet
to, że jednym z największych osiągnięć w naszych czasach była teoria względności, a więc
teoria relatywistyczna [8] i to relatywistyczna w naukach przyrodniczych, które zawsze
uważane były za bardziej obiektywistyczne niż nauki społeczne — warto zauważyć, że
rozpowszechniany obecnie w naukach społecznych konwencjonalizm jest bardzo blisko sui
generis pojętego obiektywizmu. Chodzi tu o tzw. subiektywizm publiczny. Subiektywizm ten
nie ma nic wspólnego z indywidualizmem i właściwym pojedynczym osobom relatywizmem,
lecz opiera się na „umowie" jakiegoś kręgu ludzi; a relatywizmem jest tylko o tyle, że krąg ten
może być większy lub mniejszy. Relatywizm ten występuje jednak również w naukach
przyrodniczych, a konwencjonalizm, o którym tu mowa, rozwijał się na gruncie fizyki i
matematyki, gdzie pojawiła się również sławna konwencjonalna definicja prawdy; definicja,
która mimo swych wad ma przynajmniej dwie istotne zalety: pierwsza, to możliwość
uzupełniania definicji klasycznych i, druga, jeszcze ważniejsza, to możliwość zastosowania jej
w naukach społecznych, (jeśli definicja klasyczna jest w pewnych obszarach niemożliwa). [4]
 
W tym miejscu warto przytoczyć ciekawe na ten temat uwagi socjologa i teoretyka
moralności, belgijskiego filozofa B. Dupreel'a. Ten dużej klasy teoretyk moralności i socjologii
pod koniec swojego wielkiego dzieła Traktat o moralności napisał "Problemem filozoficznym,
który domaga się rychłego rozwiązania w dziedzinie etyki, która tłumaczy zjawiska moralne w
oparciu o życie społeczne i porozumienie, jest zagadnienie konwencji " (podkr. autora). I taką
to etykę, tj. tłumaczącą zjawiska moralne w oparciu o życie społeczne i porozumienie, lansował
autor wyjaśniając, że „nie pojmuje ona jako daną pierwotną świadomości jednostkowej albo
jako daną uniwersalną bytu, wszechświata czy też przyczyny samej w sobie, lecz jedynie
stosunki między wieloma przedmiotami, które z kolei zostały zdefiniowane jako umysły, jeżeli
tylko istota stosunków między nimi jest określonej natury. Tak dzieje się zwłaszcza wówczas,
kiedy stosunki stwierdzone między nimi są rezultatem konwencji". A dalej czytamy: „To, co
dostrzegalne, konieczność oraz obca siła, to przejawy nieznanego. Taką rzeczywistością jest
materia, taką jak ujmuje ją zdrowy rozsądek: bezwzględna, ślepa, nieodparta. Istnieje jednak
również rzeczywistość znana: ta z kolei nie jest niczym innym jak rezultatem dowolnych
konwencji. Jakaś rzecz jest znana, jeżeli jest zgodna ze swym umownym ujęciem. (...)
Wartość duchowa staje się rzeczywistością z chwilą, gdy jest pomyślana i pożądana". [5] W
podobny sposób, choć właściwie prościej wyjaśniał te sprawy Stanisław Ossowski w swojej
rozprawie pt. (nomen omen) O osobliwościach nauk społecznych . Autor tej wnikliwej publikacji
zastanawiał się nad specyfiką nauk społecznych, a że nauki te można w jakiś sposób
obiektywizować nad właściwą im obiektywnością (obiektywizacją). [6] I właśnie zgoda
publiczna (konwencja) jest tym obiektywizującym przedmiot badań socjologów faktem: faktem
oczywiście społecznym. W podobny sposób przedstawiła ów fakt Maria Ossowska. [7]
Powszechność (umowność) jest, nawiasem mówiąc, bardzo ważnym warunkiem odkryć
również na gruncie nauk przyrodniczych, kiedy to usiłując stwierdzić zgodność sądu z
rzeczywistością, należy sąd ów w miarę możności rozszerzyć, czyli nie zawężać go tylko do
jednej osoby. Odkrywana w ten sposób prawda musi być potwierdzona przez najszerszy ogół
ludzi, który, jako taki, obejmuje też, i to jest sprawa dość ważna, osoby w danej sprawie
kompetentne.
Konwencjonalizm, czyli umowność, był i jest obecny zawsze w problematyce etycznej.
Przejawił się nawet w etyce kościelnej. Najlepszym na to dowodem mogą być przecież liczne
sobory (watykańskie i inne), które kreowały liczne przypadki dobra i zła moralnego w
rezultacie dyskusji prowadzonej przez ich uczestników. Dyskusje te miały i mają miejsce
zawsze również w Kościele protestanckim, który jest Kościołem bardziej pluralistycznym aniżeli
katolicki. Możliwe i rzeczywiste są, więc tym bardziej w różnego rodzaju organizacjach
społecznych (pozakościelnych) i po prostu w społecznościach pod względem religijnym
wielowyznaniowych. Chodzi tu przecież o moralność, a nie o religię.
Kształtowanie się ocen i opinii moralnych, czyli po prostu, dóbr moralnych ma miejsce
m.in. w najrozmaitszych zrzeszeniach, organizacjach i tzw. ciałach ustawodawczych, gdzie
prócz norm prawnych kreuje się również moralność. Powstawanie tych norm i dóbr moralnych
dokonuje się (a jakże!) pod wpływem dyskusji i głosowań przesądzających o ich powstawaniu
wtedy, gdy głosowała większość. A czymże są dyskusje i głosowania w parlamentach różnych
krajów dotyczące np. podatków, opłat, zwolnień od różnego rodzaju świadczeń, różnego
rodzaju obciążeń finansowych, przyznawanie odznaczeń, tytułów, wyróżnień lub głosowania
dotyczące rozwodów, aborcji, eutanazji, praw do zawierania związków małżeńskich przez ludzi
różnych wyznań, ras, orientacji - jeśli nie konstrukcją lub rekonstrukcją różnego rodzaju dóbr
moralnych! Najczęstszymi wyrazami używanymi w obradach parlamentarnych są bodajże
wyrazy takie, jak „sprawiedliwość" i „korupcja". A są to przecież wyrazy par excellence
etyczne. Podobnie dzieje się w sądach, gdzie mówi się przecież nie tylko o prawie, lecz i o
moralności. Ważną, a może nawet najważniejszą rolę odgrywa tzw. ława przysięgłych:
gremium, które nie inaczej, jak właśnie przez dyskusję i porozumienie orzeka o winie: a więc o
negatywnej ocenie czynu, co jest równoznaczne z kreowaniem wartości ujemnej. Nie inaczej
wygląda to wtedy, gdy chodzi o wartościowanie dodatnie, czyli o dobro, o którym mówi się nie
tylko w sądzie, ale niekiedy również i tam.
Nie mają więc racji przedstawiciele religijnego i moralnego dogmatyzmu, którzy sądzą, że
tworzenie dobra moralnego przez ludzi jest niemożliwe; a jeśli nawet możliwe, to z bliżej
nieokreślonych powodów niewskazane. Chodzi tu przecież o konwencję, wyraz ten jest
bliskoznacznikiem, jeśli nie synonimem wyrazów takich jak „tradycja", „obyczaj", które
umowność tę podtrzymują; albo, na odwrót: umowność ta utrzymuje tę tradycję. Pojęcia te
Racjonalista.pl
Strona 3 z 5
 
mogą się wydawać czymś odmiennym tylko ludziom, których pamięć sięga dwóch, trzech
pokoleń, a nie np. historykom kultury i obyczajów, którzy te „wieczne prawdy" odkrywali już
nieraz. I nieraz były to tylko akceptowane przez pewien czas konwencje.
W dawnych czasach procesy te zachodziły bardzo powoli; obecnie, tj. w czasach
gwałtownego rozwoju komunikacji i środków przekazu, wszystko to staje się coraz jaśniejsze;
wyraźniej widzi się rozwój uniwersalnych wartości.
Wszelkie badania socjologiczne potwierdzają fakt oczywisty, że moralność ma charakter
społeczny. A ma ten charakter nie tylko dlatego, że jest uwikłana we współżycie między
ludźmi, lecz przede wszystkim dlatego, że moralna ocena, moralne wartościowanie czynów jest
możliwe tylko wtedy, gdy dokonywane jest przez kogoś oceniającego czyjeś postępowanie w
sposób całkiem bezstronny. Im większa bezstronność osób biorących udział w tej ocenie i im
więcej jest tych osób, tym ocena jest sprawiedliwsza i na odwrót, jeśli ocena dokonywana jest
przez niewielką liczbę ludzi i, jeśli nie jest całkowicie bezstronna, to nie jest lub bardzo łatwo
może przestać być sprawiedliwą. Ludzie czasem mogą jednak podzielić się w tej ocenie tak
dalece, że stwierdzenie dobra moralnego staje się niemożliwe. Możliwe jednak, po ujawnieniu
się wszelkich podmiotowych i przedmiotowych czynników danego czynu. Jest więc moralność
zjawiskiem społecznym i jako konstatowana przez aprobatę oraz porozumiewanie się różnego
rodzaju środowisk społecznych, może być badana metodami socjologicznymi: czyli za pomocą
różnego rodzaju sondaży i ankiet dotyczących opinii i ocen różnych środowisk społecznych i
wszelkich ludzkich zbiorowości.
*
„Res Humana" nr 6/2005.
Zobacz także te strony:
Etyka niezależna Tadeusza Kotarbińskiego z perspektywy metaetycznej
Moralność i etyka
Etyka świecka kontra religijna
Paradoksy etyki
Przypisy:
[1] I. Kant, Uzasadnienie metafizyki moralności , Warszawa 1953, s. 50, 73-74.
[2] Por. M. Ossowska, Normy moralne. Próba systematyzacji , Warszawa 1970, s. 21.
[3] J. Gajda, Sofiści . Warszawa 1989, s. 72, 96, 175.
[8] Należy sprostować, że Einstein za życia walczył nieporozumieniem, że jego
zdaniem "wszystko jest względne". Często z jego teorią wiązane są nieporozumienia:
mylenie teorii względności z relatywizmem wszelkich prawd. Martin Gardner pisał:
"Teoria względności stworzyła wszelkie możliwe rodzaje nowego absolutu... Einstein
początkowo zastanawiał się, czy nie nazwać prawa względności 'teorią
niezmienności'!" (za: D.R. Groothius, New Age - czy naprawdę nową era? , Katowice
1994, s.124. - przyp. red.
[4] R.B. Brandt, Etyka . Zagadnienia etyki normatywnej i metaetyki , Warszawa 1996,
s. 467, 490.
[5] E. Dupreel, Traktat o moralności , Warszawa 1969, s. 496, 502.
[6] S. Ossowski, O osobliwościach nauk społecznych , Warszawa 1962, s. 46; U
podstaw estetyki , Warszawa 1958, s. 332.
[7] M. Ossowska, Socjologia moralności , Warszawa 1963, s. 183.
Henryk Borowski
Emerytowany profesor filozofii, specjalizujący się w aksjologii, etyce, filozofii religii,
klasycznej filozofii niemieckiej. Członek Komitetu Etyki w Nauce PAN.
Pokaż inne teksty autora
(Publikacja: 05-05-2006)
927343928.013.png 927343928.001.png 927343928.002.png 927343928.003.png 927343928.004.png 927343928.005.png 927343928.006.png 927343928.007.png 927343928.008.png 927343928.009.png 927343928.010.png 927343928.011.png
 
Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,4750)
Contents Copyright © 2000-2008 by Mariusz Agnosiewicz
Programming Copyright © 2001-2008 Michał Przech
Autorem tej witryny jest Michał Przech, zwany niżej Autorem.
Właścicielem witryny są Mariusz Agnosiewicz oraz Autor.
Żadna część niniejszych opracowań nie może być wykorzystywana w celach
komercyjnych, bez uprzedniej pisemnej zgody Właściciela, który zastrzega sobie
niniejszym wszelkie prawa, przewidziane
w przepisach szczególnych, oraz zgodnie z prawem cywilnym i handlowym,
w szczególności z tytułu praw autorskich, wynalazczych, znaków towarowych
do tej witryny i jakiejkolwiek ich części.
Wszystkie strony tego serwisu, wliczając w to strukturę podkatalogów, skrypty
JavaScript oraz inne programy komputerowe, zostały wytworzone i są administrowane
przez Autora. Stanowią one wyłączną własność Właściciela. Właściciel zastrzega sobie
prawo do okresowych modyfikacji zawartości tej witryny oraz opisu niniejszych Praw
Autorskich bez uprzedniego powiadomienia. Jeżeli nie akceptujesz tej polityki możesz
nie odwiedzać tej witryny i nie korzystać z jej zasobów.
Informacje zawarte na tej witrynie przeznaczone są do użytku prywatnego osób
odwiedzających te strony. Można je pobierać, drukować i przeglądać jedynie w celach
informacyjnych, bez czerpania z tego tytułu korzyści finansowych lub pobierania
wynagrodzenia w dowolnej formie. Modyfikacja zawartości stron oraz skryptów jest
zabroniona. Niniejszym udziela się zgody na swobodne kopiowanie dokumentów
serwisu Racjonalista.pl tak w formie elektronicznej, jak i drukowanej, w celach innych
niż handlowe, z zachowaniem tej informacji.
Plik PDF, który czytasz, może być rozpowszechniany jedynie w formie oryginalnej,
w jakiej występuje na witrynie. Plik ten nie może być traktowany jako oficjalna
lub oryginalna wersja tekstu, jaki zawiera .
Treść tego zapisu stosuje się do wersji zarówno polsko jak i angielskojęzycznych
serwisu pod domenami Racjonalista.pl, TheRationalist.eu.org oraz Neutrum.eu.org.
Wszelkie pytania prosimy kierować do redakcja@racjonalista.pl
Racjonalista.pl
Strona 5 z 5
927343928.012.png
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin