Wielka rewolucja poglądów.pdf

(119 KB) Pobierz
Wielka rewolucja poglądów, czyli Francja pyta o seks
Wielka rewolucja poglądów, czyli Francja pyta o seks
2011-06-02 07:09:36
W ciągu jednego miesiąca Francją wstrząsnęły dwa skandale obyczajowe, które
skłaniają do pytań o status kobiet w społeczeństwie i nasz stosunek do
przestępstw na tle seksualnym - czytamy w "The New York Times".
Dominique Strauss-Kahn i Georges Tron - bohaterowie seksafery nad Sekwaną/AFP /New York Times
International Herald Tribune
Zaledwie kilka godzin po aresztowaniu Dominique'a Strauss-Kahna w związku z zarzutem usiłowania
gwałtu, francuska dziennikarka Tristane Banon, utrzymująca, że w 2002 r. sama padła ofiarą
molestowania ze strony byłego już szefa Międzynarodowego Funduszu Walutowego, zasugerowała, że
rozważy wniesienie do sądu własnej skargi w tej sprawie.
Od ubiegłego tygodnia już dwie kobiety wystąpiły z pozwem przeciwko jednemu z ministrów we
francuskim rządzie, oskarżając go o dopuszczanie się wobec nich wielokrotnych nadużyć seksualnych
w latach 2007 - 2010. W efekcie ministra Georgesa Trona pospiesznie nakłoniono do rezygnacji ze
stanowiska.
Bez względu na to, czy oskarżenia te okażą się prawdziwe, czy nie - obaj mężczyźni zaprzeczają,
jakoby dopuścili się czegokolwiek złego - decyzja tych kilku kobiet, które postanowiły udać się na policję
po latach milczenia, prowokuje do zadania intrygującego pytania. Czy postawa 32-letniej pokojówki
z Gwinei, która twierdzi, że 14 maja w jednym z nowojorskich hoteli Strauss-Kahn próbował
doprowadzić ją przemocą do czynności seksualnej, na zawsze zmieniła zakres tolerancji u Francuzek?
W ramach najnowszej odsłony znajomego transatlantyckiego konfliktu wartości, amerykańskie
brukowce używają sobie na reputacji lubieżnika, jaka zdążyła już przylgnąć do człowieka, który jeszcze
niecały miesiąc temu był faworytem w wyścigu do fotela prezydenta Francji. Tabloidy nadały Strauss-
1
647798865.001.png
Kahnowi przydomek "Le Perv" ("The New York Daily News") i okrzyknęły "rogatym żabolem" ("The New
York Post"). Podtekst jest jasny: słynna liberalna postawa Francuzów wobec seksu owocuje
rozwiązłością i bezkarnością.
Paryski establishment ripostuje tymczasem, że niewykluczone, iż to tradycja francuskiego libertynizmu
skuteczniej powstrzymuje niezdrowe popędy, niż represyjna tradycja "purytańska" (czytaj:
amerykańska). Zalecanie się do kobiet i gwałt - zauważa francuska prasa - to dwie całkowicie odrębne
rzeczy.
Argumenty obu stron są chybione: tu nie chodzi o moralność, ale o równość. Francuzki mogą być
seksualnie wyzwolone w równym stopniu, co Francuzi. Ale jeśli chodzi o hierarchię władzy, a także
o seksualność, nad Sekwaną istnieją głębokie nierówności, a to prosta droga do wypaczenia pojęcia
przyzwolenia.
- To grząski grunt - mówi Michelle Perrot, pisarka i historyczka feminizmu. - Nam, Francuzom, nigdy nie
udało się całkowicie odrzucić przedrewolucyjnej tradycji rycerskości względem kobiet, która stawia
kobiety w roli podrzędnej i w ostatecznym rozrachunku sprowadza je do obiektów seksualnych.
W latach 60. kobiety chciały wyzwolić się z wszelkiego rodzaju tabu, i, jeśli chodzi o kwestie seksu,
zaszłyśmy bardzo, bardzo daleko.
- Nasza rewolucja seksualna nigdy jednak nie miała egalitarnego charakteru - dodaje Perrot.
By zrozumieć, co ma na myśli, wystarczy - będąc kobietą - przejechać się paryskim metrem albo
przespacerować po Polach Elizejskich w spódniczce. Jednak o ile nadmierna i bynajmniej nieproszona
atencja ze strony macho może być nieprzyjemna w miejscach publicznych, to prawdziwy problem
zaczyna się za zamkniętymi drzwiami sfery prywatnej, która we Francji jest zazdrośnie strzeżona.
Dotyczy to zwłaszcza wyższych rewirów władzy, które są tutaj zdominowane przez mężczyzn w sposób
o wiele bardziej rażący, niż w wielu ościennych krajach.
Francja zajmuje 46. miejsce w raporcie o równości płci za 2010 r., opublikowanym przez Światowe
Forum Ekonomiczne, pozostając w tyle nie tylko za Stanami Zjednoczonymi i większością państw
europejskich, ale też za Kazachstanem i Jamajką. 82 proc. miejsc we francuskim parlamencie zajmują
mężczyźni, a wśród dyrektorów wykonawczych kierujących przedsiębiorstwami figurującymi w indeksie
CAC 40 - flagowym indeksie Giełdy Paryskiej - nie ma ani jednej kobiety.
Mówi się, że przed Wielką Rewolucją wszechpotężni królowie Francji chętnie korzystali ze swojego
prawa do spędzania nocy ze służącymi i kobietami z ludu. Dziś francuscy politycy mają kochanki,
o których każdy szepcze, ale o których istnieniu niewielu ma śmiałość informować (być może dlatego,
że są wśród nich popularne dziennikarki).
W wydanej w 2006 r. bestsellerowej książce o świecie polityki i seksie, zatytułowanej "Sexus Politicus",
Christophe Deloire i Christophe Dubois opisują erotyczne przygody możnych tego świata
w zdumiewająco szczegółowy sposób, chociaż częściej sugerują raczej niż dobitnie przedstawiają
czytelnikowi ich występki (Strauss-Kahnowi poświęcony został osobny rozdział, w którym przedstawiony
jest on jako "archetypiczny sexus politicus").
Ten nieformalny kod milczenia od dawna już stanowi fundament poczucia bezkarności panującego
wśród elit, uważa Genevieve Fraisse, autorka wydanej w 2007 r. publikacji pt. "O przyzwoleniu". -
Oczywiście, że zalecanie się do kobiet i gwałt to dwie różne rzeczy - mówi Fraisse. Ale, zastrzega,
gdyby przedstawić na linii krzywej następujący ciąg: agresywne zaloty - molestowanie - napaść na tle
seksualnym - gwałt, to okaże się, że granice pomiędzy tymi kategoriami są o wiele trudniejsze do
zdefiniowania, zwłaszcza w kraju, w którym samo prawo jako takie przez długi czas było w tej kwestii
niejasne.
O ile w Stanach Zjednoczonych zarówno gwałt, jak i molestowanie seksualne są od lat 60. uznawane
za przestępstwa, to we Francji zapis prawny określający gwałt jako przestępstwo wszedł w życie
dopiero w 1980 r. Pierwszy, skąpo zdefiniowany zapis dotyczący molestowania seksualnego, pojawił się
w kodeksie karnym w 1992 r., a szersza definicja tego czynu zaczęła obowiązywać dopiero w 2002 r.
Trudno jest porównywać statystyki dotyczące gwałtów w różnych krajach, nawet w obrębie samej tylko
Europy. Kryteria gromadzenia danych na ten temat różnią się zasadniczo, a wyższy odsetek
2
647798865.002.png
odnotowanych przypadków gwałtów może równie dobrze świadczyć o skuteczniejszym egzekwowaniu
prawa w danym państwie (taki stan rzeczy zachęca kobiety do zgłaszania gwałtu), co o wysokiej
częstotliwości aktów przemocy seksualnej.
Jasne jednak wydaje się to, że Francuzki unikają informowania organów prawnych o tym, że zostały
zgwałcone. Z przeprowadzonych na zlecenie francuskiego rządu badań wynika, że co roku ofiarą
gwałtu pada we Francji ok. 75 tys. kobiet - oznacza to, że do tego typu przestępstwa dochodzi średnio
co 7 minut - ale tylko ok. 10 proc. pokrzywdzonych zgłasza się na policję.
Gwałt jest pod wieloma względami ostatecznym przejawem nierównego statusu kobiet wobec
mężczyzn.
Liczba kochanek i prostytutek, z którymi na przestrzeni lat Strauss-Kahn utrzymywał kontakty lub nie,
i liczba wizyt, jakie złożył w popularnym wśród wyższych sfer klubie swingersów znajdującym się o rzut
kamieniem od Luwru, nie ma absolutnie żadnego znaczenia dla sprawy, która została mu wytoczona.
Ale zrodzone w jej wyniku pytania o pradawne i głęboko zakorzenione we francuskim społeczeństwie
tabu, dotyczące przemocy na tle seksualnym, mogą doprowadzić do przełomu w relacjach między
płciami nad Sekwaną.
22 maja kilkaset kobiet wzięło udział w marszu protestu przeciwko seksizmowi i dominacji mężczyzn,
który przeszedł ulicami Paryża. Uczestniczki demonstracji niosły transparenty z hasłem "Wyprowadźcie
mężczyzn z jaskini". Dobrze poinformowani francuscy dziennikarze sugerują, że ostatnie wydarzenia
mogą ośmielić kolejne kobiety do ujawnienia tego, że były molestowane seksualnie.
"Ta sprawa działa jak katalizator" - powiedziała w wywiadzie dla "Le Journal du Dimanche" Valerie
Touranian, redaktor naczelna francuskiej edycji magazynu "Elle". "Niektóre kobiety zaczynają zadawać
sobie pytanie, co tak naprawdę oznacza pojęcie przyzwolenia na czynności seksualne".
"W tej kwestii nic już nie będzie takie samo" - dodała.
Katrin Bennhold
"New York Times" / "International Herald Tribune"
Tłum. Katarzyna Kasińska
3
647798865.003.png 647798865.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin