Eckhart Mistrz _ Księga Boskich pocieszeń.pdf

(333 KB) Pobierz
Microsoft Word - M. Eckhart - Księga Boskich pocieszeń.rtf
Eckhart z Hochheim
Księga Boskich pocieszeń II
Benedictus deus et pater domini nostri Jesu Christi etc. (2 Kor l, 3)
Inna jeszcze istnieje pociecha, Kiedy człowiek stracił jakieś dobro zewnętrzne:
przyjaciela, krewnego, oko, rękę itd., niech nie wątpi, że jeśli będzie to znosił cierpliwie
ze względu na Boga, wtedy zyska u Niego w zamian za to przynajmniej równowartość
ceny, jaką by się zgodził zapłacić dla uniknięcia tej straty.
Przypuśćmy, na przykład, że stracił oko, a zamiast tego wolałby stracić tysiąc, sześć albo
i więcej tysięcy marek - wówczas na pewno zyskałby u Boga równowartość tego, co
stawiał w zamian za uniknięcie tej straty i cierpienia. O tym właśnie myślał Chrystus,
kiedy mówił: "Lepiej by ci było wejść do życia wiecznego z jednym okiem, aniżeli z
oboma pójść na potępienie" (Mt 18, 9). "Kto opuści ojca i matkę, brata i siostrę,
domostwo lub pole, albo inne jeszcze dobra, ten stokroć otrzyma, a nadto jeszcze życie
wieczne" (Mt 19, 29).
Na moją szczęśliwość i na Boską Prawdę! nie zawaham się powiedzieć, że kto ze
względu na Boga i dobroć opuszcza ojca i matkę, brata i siostrę lub inne dobra, ten
stokroć otrzymuje na dwa sposoby. Po pierwsze, przez to że ojciec i matka, brat i siostra
stają się mu stokroć milsi niż są mu teraz. Po drugie, nie tylko stu ludzi, ale wszyscy oni
stają mu się, jako ludzie, nieporównanie milsi niż teraz są mu w swej naturze jego ojciec,
matka czy brat.
Nieświadomość tego bierze się u człowieka jedynie stąd, że jeszcze nie opuścił
całkowicie ojca, matki, siostry, brata ani innych rzeczy wyłącznie ze względu na Boga i
dobroć. Bo czy rzeczywiście ze względu na Boga opuścił ojca i matkę, brata i siostrę, ten
kto na ziemi znajduje ich jeszcze w swym sercu, kogo jeszcze zasmuca i niepokoi coś, co
nie jest Bogiem? Czy opuścił wszystko, ze względu na Boga, ten kto się jeszcze ogląda
za tym i tamtym dobrem i do niego przywiązuje wagę? Św. Augustyn powiada:
usuń to i tamto dobro
a wtedy pozostanie czysta, niczym nie ograniczona samoistna Dobroć - to Bóg. Bo jak
powiedziałem wyżej, to i tamto dobro niczego nie dodaje Dobroci, lecz ją w nas
przesłania i zakrywa. Rozumie i uświadamia to sobie ten, kto widzi to i ogląda w
Prawdzie, gdyż jest to prawdziwe tylko w niej; tam więc, nigdzie indziej należy szukać
zrozumienia tego.
Wiedzcie jednak, że w posiadaniu cnoty i pragnieniu cierpienia zachodzi pewne
stopniowanie. To samo zresztą obserwujemy w naturze: jeden przewyższa drugiego
pięknym wyglądem, wiedzą, biegłością w jakiejś sztuce itd. Tak też i ja powiadam:
Człowiek naprawdę dobry nie może się odłączyć od Boga ani od dobroci, mimo że się
chwieje i mniej lub bardziej ulega poruszeniom naturalnej miłości do ojca, matki, brata
lub siostry. Ale miarą jego dobroci będzie właśnie stopień ulegania pociechom i
poruszeniom naturalnej miłości i skłonności do ojca, matki, siostry, brata i do siebie
samego oraz uświadamiania tego sobie.
Niemniej prawdą jest to, co wyżej napisałem: gdyby ktoś, w swym poddaniu się woli
Bożej, potrafił przyjąć to a jako wymóg Bożej sprawiedliwości, która w następstwie
grzechu pierwszych ludzi domaga się takiej właśnie ułomności u człowieka, gdyby przy
tym, ze względu na tę samą wolę Bożą, był gotów się uwolnić od tej ułomności, wówczas
należałoby jego postawę uznać za całkowicie dobrą, na pewno też doznałby pociechy w
cierpieniu. To właśnie ma na myśli św. Jan, gdy mówi, że prawdziwe "światło świeci w
ciemności" (J l, 5), i św. Paweł, który powiada, że "cnota doskonali się w słabości" (2
Kor 12, 9). Gdyby złodziej potrafił przyjąć śmierć szczerze, w pełni, dobrowolnie,
chętnie i radośnie, wyłącznie z umiłowania Bożej sprawiedliwości, tej która Bogu każe
posyłać złoczyńcę na śmierć, złodziej ten niewątpliwie by się zbawił i dostąpił wiecznej
szczęśliwości.
A oto następna pociecha: Każdy chyba dałby się chętnie na przeciąg roku pozbawić
jednego oka albo nawet obojga, gdyby mógł przez to ocalić swego przyjaciela od śmierci
i oglądać go żyjącym, a potem na powrót odzyskać oko. A jeśli ktoś by się zgodził
pozostać przez rok bez oka, po to by uratować od śmierci kogoś, kto po niewielu latach
będzie i tak musiał umrzeć, o ileż słuszniej i z większą gotowością powinien taki
człowiek wyrzec się tych dziesięciu, dwudziestu czy trzydziestu lat, jakie mu może
pozostają, po to by sobie zapewnić wieczną szczęśliwość i oglądać na wieki Boga w Jego
Boskim świetle, a w Nim - siebie samego i wszystkie stworzenia.
Inna jeszcze pociecha: Dobremu, jako narodzonemu jedynie z dobroci i stanowiącemu jej
odbicie, wszystko co stworzone, wszelkie "to i tamto" wydaje się nieznośne, gorzkie i
szkodliwe. Stąd utrata tego równa się zniknięciu i pozbyciu się bólu, udręki i szkody. A
utrata cierpienia
to, wierzcie mi, prawdziwa pociecha. Dlatego niech człowiek nie narzeka na żadną stratę.
Niech na to się uskarża, że nie zna pociechy i że ta nie jest w stanie go pocieszyć -
podobnie jak choremu nie smakuje słodkie wino. Niech żałuje tego, że jak napisałem
wyżej, jeszcze nie jest całkowicie wolny od formy stworzeń i w całym swym bycie nie
nabył dotychczas kształtu dobroci.
Niech cierpiący pamięta też o tym, że Bóg mówi prawdę, a gdy czyni jakieś obietnice,
przysięga na siebie samego jako na Prawdę. Gdyby się sprzeniewierzył swemu słowu,
swej Prawdzie, sprzeniewierzyłby się swemu Bóstwu i przestałby być Bogiem, bo On
jest" swoim słowem i swoją prawdą. Otóż Jego słowo mówi, że nasze cierpienie ma się
przemienić w radość (Jr 31, 13). Gdybym wiedział z całą pewnością, że wszystkie moje
kamienie mają się zamienić w złoto, wówczas niewątpliwie im liczniejsze i większe by
były, tym bardziej bym się cieszył; owszem, prosiłbym o nie i w miarę możliwości
nabyłbym ich wiele i dużych, a im więcej by ich było, im większe, tym by mi były
milsze. W ten sposób człowiek z pewnością by znalazł niemałą pociechę w swym
cierpieniu.
Powiem jeszcze coś, także podobnego. Otóż żadne naczynie nie może zawierać w sobie
dwóch różnych napojów. Jeśli chcę je napełnić winem, muszę wylać wodę, tak żeby ono
było puste i wolne. Podobnie, jeśli chcesz się wypełnić Bożą radością i Bogiem, musisz
koniecznie usunąć ze siebie stworzenia.
Św. Augustyn mówi: "Wylej, ażeby cię napełniono. Naucz się nie kochać, ażebyś się
nauczył kochać. Odwróć się, po to żebyś się zwrócił". Krótko mówiąc: żeby coś mogło
przyjąć i napełnić się, musi się opróżnić. Mistrzowie powiadają: gdyby w oku w chwili
patrzenia znajdowała się jakaś barwa, wówczas nie mogłoby widzieć ani tej, która w nim
jest, ani żadnej innej; widzi ono wszystkie barwy dlatego tylko, że jest puste. Ściana ma
jakąś barwę, toteż nie poznaje ani tej swojej, ani żadnej innej, żadna jej też nie cieszy:
złoto lub lazur cieszą ją swym kolorem równie mało co węgiel. Oko jest zupełnie
bezbarwne, a mimo to ma wszystkie barwy w najprawdziwszym tego słowa znaczeniu,
ponieważ je poznaje z przyjemnością, radością i rozkoszą. A im doskonalsze i czystsze są
władze duszy, tym doskonalej i pełniej odbierają swój przedmiot, tym więcej otrzymują,
tym większej doznają rozkoszy i tworzą coraz ściślejszą jedność ze swoim przedmiotem -
tak ścisłą, że najwyższa władza duszy, ta która od wszystkiego jest wolna i z niczym nie
ma nic wspólnego, przyjmuje samego Boga, w całej wielkości i pełni Jego bytu.
[Gdzie indziej tę ,,najwyższą, władzę" Eckhart nazywa "czymś w duszy" albo też uważa za
coś "bezimiennego", co nie jest władzą. Jest to "głębia duszy" lub "iskierka".]
Mistrzowie zaś wykazują, że temu zjednoczeniu, przepływowi i rozkoszy nie zdoła
dorównać żadna inna radość i rozkosz. Dlatego Chrystus wypowiedział te znamienne
słowa: "Błogosławieni ubodzy w duchu" (Mt 5, 3).
Ubogi to ten, który nic nie ma
,,Ubogi w duchu" znaczy: jak ubogie w barwy i od nich wolne jest oko, a dzięki temu
może je wszystkie przyjmować, tak ubogi w duchu otwarty jest na przyjęcie każdego
ducha, także najwyższego z nich - Boga.
Owoce Ducha to miłość, radość i pokój
Pustka, ubóstwo, brak wszystkiego i próżnia przemieniają naturę: dzięki próżni podnosi
się woda, dzieją się też inne niezwykłe rzeczy, o których teraz nie będę mówił.
Dlatego jeśli chcesz szukać i zaznać w Bogu pełnej radości i pociechy, bacz, żebyś był
wolny od wszystkich stworzeń i płynącej od nich pociechy. Bądź pewien, że dopóki jej
od nich doznajesz lub możesz doznawać, nigdy nie znajdziesz prawdziwego pocieszenia.
Ale kiedy już nic poza Bogiem nie może cię pocieszyć, bądź pewien, że wtedy niesie ci
pociechę On, a wraz z Nim i w Nim - wszystko co stanowi rozkosz. Jeśli ci daje pociechę
coś, co nie jest Bogiem, wówczas nie masz jej ani tu, ani tam. Jeżeli natomiast stworzenie
nie przynosi ci pociechy ani nie smakuje, wówczas znajdujesz ją zarówno tutaj, jak i tam.
Gdyby ktoś zdołał opróżnić kielich całkowicie i nie dopuścić, żeby cokolwiek, nawet
powietrze go wypełniało, wtedy z pewnością utraciłby i zapoznał swoją własną naturę, a
próżnia wyniosłaby go wysoko, aż do niebios. Tak samo unosi duszę ku Bogu całkowita
wolność od stworzeń, ich brak i nieobecność.
[ Mamy tu wymienione trzy Imiona Osób Bożych: Jeden (Ojciec), Podobieństwo (Syn),
Miłość (Duch Święty). W Kazaniach spotkać można wiele innych jeszcze Imion własnych
lub przypisanych. ]
Ku górze unosi też podobieństwo i żar. W Bóstwie podobieństwo przypisujemy Synowi,
żar zaś i miłość Duchowi Świętemu. We wszystkich rzeczach, a w szczególności i na
pierwszym miejscu - w Bożej naturze, podobieństwo pojawia się przez rodzenie Jednego.
Podobieństwo zaś pochodzące od Jednego stanowi w Nim i wraz z Nim początek i
źródło gorejącej, płomiennej Miłości
Jedno to Początek bez początku. Podobieństwo jest Początkiem pochodzącym tylko od
Jednego, od Niego też i w Nim otrzymuje to, że jest i że jest Początkiem. Miłość, mocą
samej swej natury, tryska i wypływa z Dwóch jako jednej Zasady. Jedno jako takie nie
jest źródłem Miłości, Dwaj jako Dwaj - równie nie. Tylko Dwaj jako Jedno stanowią
konieczne źródło Miłości naturalnej, nieprzepartej, płomiennej.
Salomon powiada, że wszystkie wody, to znaczy wszystkie stworzenia, odpływają i
wracają od swego źródła (Koh l, 3n). Dlatego musi być prawdą, to co powiedziałem:
podobieństwo i płomienna Miłość porywają duszę ku górze oraz prowadzą ją i wiodą do
Pierwszego Źródła, do Jednego, tego które jest Ojcem wszystkiego w niebie i na ziemi
(por. Ef 4, 6). Twierdzę zatem, że zrodzone z Jednego Podobieństwo wiedzie duszę ku
Bogu jako tajemnej jedności - to bowiem znaczy "Jeden". Możemy to unaocznić za
pomocą trafnego porównania. Kiedy materialny ogień zapali drewno, wówczas iskra
otrzymuje naturę ognia i upodabnia się do czystego ognia znajdującego się bezpośrednio
pod niebem. Zapomina ona natychmiast i porzuca ojca i matkę, brata i siostrę na ziemi i
pędzi ku swemu ojcu niebieskiemu. Ojcem ziemskim iskry jest ogień, matką - drewno,
jego braćmi i siostrami - inne iskry.
Pierwsza iskierka
nie czeka na nie, lecz szybko się wzbija ku swemu prawdziwemu ojcu, który jest w
niebie. Bo kto zna prawdę, ten wie przecież, że ogień jako taki nie jest prawdziwym,
właściwym ojcem iskry. Ojcem tym, zarówno iskry, jak i wszystkiego innego co ma
naturę ognia, jest niebo. Zwrócić tu także należy baczną uwagę, że ta iskierka opuszcza
na ziemi nie tylko ojca, matkę, brata i siostrę; ona opuszcza i zapomina również samą
siebie, bo miłość popycha ją ku jej prawdziwiemu ojcu, ku niebu. W tym pędzie
unicestwia samą siebie, bo w zimnym powietrzu musi zgasnąć. Za wszelką cenę pragnie
głosić swą naturalną miłość ku swemu prawdziwemu niebieskiemu ojcu.
Kiedy mówiłem wyżej o pustce i ogołoceniu, powiedziałem 31, że im dusza jest czystsza,
uboższa i bardziej ogołocona, im mniej ma w sobie stworzeń, im wolniejsza jest od
wszystkich rzeczy, które nie są Boże, tym czyściej ujmuje Boga, tym więcej w Nim
poznaje, z Nim tworzy ściślejsze jedno, w Niego się wpatruje, a On w nią, twarzą w
twarz, jakby - mówiąc słowami św. Pawła - przekształcona w Obrazie (2 Kor 3, 18; Rz 8,
29). To samo powiem teraz o Podobieństwie i Ogniu Miłości.
Bo im bardziej jakaś rzecz upodabnia się do drugiej, tym bardziej ją coś ku tamtej pędzi,
a jej pęd staje się szybszy i większym ją napełnia szczęściem i rozkoszą. Im dalej też ta
rzecz odejdzie od siebie samej i od tego wszystkiego, co nie jest tym, ku czemu pędzi, im
bardziej niepodobna się staje sobie samej i temu wszystkiemu, co nie jest tamtym, w tej
samej mierze i nieustannie się upodabnia do tego, ku czemu pędzi. A ponieważ
Podobieństwo wypływa z Jednego, Jego też mocą wabi i przyciąga; dlatego ani to co
przyciąga, ani to co jest przyciągane, nie może zaznać spoczynku ni zadowolenia, jak
długo nie staną się jednym. W tym właśnie sensie należy rozumieć słowa Pana z
proroctwa Izajasza: Nie wystarczy mi najwyższe nawet podobieństwo, nie zadowoli mnie
żaden pokój miłości, dopóki ja sam się nie objawię w Synu, nie zapłonę i nie rozpalę się
w miłości Ducha Świętego (Iz 62, 1). Chrystus prosił też swego Ojca o to, żebyśmy się z
Nim i w Nim nie tylko zjednoczyli, ale się stali jedno (J 17, 20n). Również w świecie
zewnętrznym, w naturze, znajdujemy wymowny obraz i sugestywne świadectwo
potwierdzające te słowa i tę prawdę.
Kiedy mianowicie ogień zaczyna właściwe sobie działanie i zapala drewno, wtedy czyni
je delikatnym i jemu samemu niepodobnym, pozbawia je jego pospolitej natury, chłodu,
ciężkości i wilgotności, coraz bardziej upodabniając je do siebie samego. Jednakże ani
ogień, ani drewno nie uspokoi się, nie ucieszy ani nie znajdzie zadowolenia, przy
najwyższym nawet rozgrzaniu i upodobnieniu, dopóki ogień nie zrodzi siebie samego w
drewnie oraz nie przekaże mu swojej własnej natury i bytu, tak że wszystko będzie
jednym tylko ogniem, obu stronom jednakowo właściwym, bez najmniejszej różnicy, bez
więcej lub mniej. Dlatego też aż do nadejścia tego momentu, pomiędzy ogniem a
drewnem nie ustają dym, zmaganie się, trzaski, mozół i walka. Ale
gdy zniknie wszelka różnica
wtedy ucisza się ogień, milknie też drewno. Powiem też więcej, a zgodnie z prawdą:
utajona w naturze siła w skrytości nienawidzi podobieństwa w tej mierze, w jakiej ono
zawiera w sobie różnicę i zdwojenie, szuka w nim natomiast jednego, które
podobieństwo ma w sobie i które w nim ta siła kocha dla niego samego. Tak samo usta
szukają w winie smaku, to jest słodyczy. Gdyby woda miała smak wina, wówczas usta
nie miałyby w winie więcej upodobania niż w wodzie.
Z tej właśnie przyczyny powiedziałem, że w podobieństwie dusza nienawidzi
podobieństwa i nie kocha go w nim samym i dla niego samego, kocha je raczej ze
względu na ukryte w nim Jedno, które jest prawdziwym Ojcem, Początkiem bez początku
Zgłoś jeśli naruszono regulamin