FUNKCJONOWANIE. Centrum sztuki współczesnej ''Łaźnia'' w środowisku lokalnym.doc

(88 KB) Pobierz
Łaźnia

FUNKCJONOWANIE

CENTRUM SZTUKI WSPÓŁCZESNEJ „ŁAŹNIA”

W ŚRODOWISKU LOKALNYM

 

1.      UWAGI WSTĘPNE.

 

 

 

 

Niniejsza praca traktuje Centrum Sztuki Współczesnej „Łaźnia” jak instytucję kulturalną o charakterze lokalnym. Nie znaczy to oczywiście, że działalność „Łaźni” nie znajduje oddźwięku w innych regionach kraju lub poza jego granicami. Jest to jedynie teoretyczne spojrzenie badawcze. Polega ono na skupieniu uwagi na lokalnych aspektach funkcjonowania instytucji. Interesować mnie będą takie zagadnienia, jak: 

 

 

·         dzielnica Dolne Miasto i działalność CSW „Łaźnia” skierowana do jej mieszkańców,

·         reakcje Trójmiejskiej prasy na projekty realizowane w CSW „Łaźnia”,

·         treści społeczne, historyczne i polityczne dotyczące Gdańska w pracach prezentowanych w CSW „Łaźnia”, rola tej instytucji w promocji twórców Trójmiasta - wystawa „Public Relations”.

 

 

Materiały, które wykorzystałem do niniejszego opracowania zostały przeze mnie zebrane w lipcu 1999 roku, kiedy pracowałem jako wolontariusz w omawianej instytucji. Są to informacje dotyczące dzielnicy Dolne Miasto pochodzące z Urzędu Miasta, Urzędu Pracy, Szkoły Podstawowej nr 65 w Gdańsku, Komendy Rejonowej Policji, a także informacje uzyskane od architektów opracowujących nowy plan Dolnego Miasta. Ponadto wykorzystałem publikacje samej „Łaźni”, a także artykuły prasowe dotyczące działalności placówki.

Niniejsza praca ma charakter monograficzny, starałem się jak najszerzej przedstawić rolę, jaką pełni lub może pełnić „Łaźnia” w swoim środowisku lokalnym. Mam tu na myśli dzielnicę Dolne Miasto – najbliższe sąsiedztwo tej instytucji, jak również miasto Gdańsk.

Zrozumienie, na czym polega specyfika umiejscowienia interesującej mnie galerii sztuki wymaga przyjrzenia się jej najbliższemu sąsiedztwu.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

2. DZIELNICA DOLNE MIASTO.

 

 

 

 

 

Dzielnica Dolne Miasto jest położona między Nową Motławą i Opływem Motławy. Jest, traktowana przez administrację jako część Śródmieścia. Jednak wystarczy spojrzeć na plan miasta aby przekonać się, że dzielnica ta jest wyraźnie odizolowana od Starówki. Od strony Nowego Portu sąsiaduje z  (sub)dzielnicą Długie Ogrody, za którą znajdują się tereny stoczni i portu. Od strony Oruni, Starówki i Olszynki naturalną granicę stanowią zbiorniki wodne. Należy zaznaczyć, że bardzo wyraźna granica przebiega wzdłuż Opływu Motławy. Podczas gdy na prawym brzegu mamy wyraźnie miejską, gęstą zabudowę Dolnego Miasta, na lewym brzegu dominuje zabudowa quasi-wiejska (oraz ogródki działkowe), typowa dla przedmieść. W rezultacie również Dolne Miasto posiada po części specyficzną atmosferę przedmieścia (lub małego miasteczka), mimo małej odległości dzielącej od centrum miasta.

 

Na Dolnym Mieście mieszka około sześciu tysięcy ludzi. W Wydziale Ewidencji Ludności Urzędu Miasta na interesujących nas ulicach jest zameldowanych 5807 ludzi. Są to ludzie w większości pracujący fizycznie, należy przypuszczać, że posiadanie wyższego wykształcenia jest tu stosunkowo rzadkie. Tak jak w typowej dzielnicy robotniczej dominuje wykształcenie zawodowe, spora część ludności zakończyła edukację na poziomie podstawowym. Nie prowadzi się jakiejkolwiek ewidencji ludności pod względem wykształcenia, a także struktury wieku. Dlatego powyższe twierdzenia mają niestety charakter mniej lub bardziej uzasadnionych spekulacji, uzasadnionych informacjami z wywiadów i obserwacji. Dzielnica Dolne Miasto wygląda jak typowa dzielnica robotnicza, zarówno mieszkańcy, budynki jak i atmosfera przypomina starą Orunię, Nowy Port.

                            Mieszka tam również mniejszość romska, co dodaje swoistego kolorytu dzielnicy, jednak ilość mieszkańców pochodzenia romskiego nie jest znana w Wydziale Ewidencji Urzędu Miasta.

                            Wart odnotowania jest fakt, że zarówno policjanci , dyrektorka Wojewódzkiej Przychodni Odwykowej, jak i dyrektorka szkoły przyznają, że w otoczeniu „Łaźni” mieszka środowisko „marginesu społecznego”.

                            Mieszkają tu ludzie, którzy posiadają niewysoki status ekonomiczno-społeczny, pogląd ten podzielają urzędnicy magistratu, co ma wyraz w zamierzeniach  władz miasta wobec tej dzielnicy. Zamierzenia te zostaną przedstawione w dalszej części raportu.

             

                            PROBLEM BEZROBOCIA

 

Dane Uzyskane w Powiatowym Urzędzie Pracy [zał.2] wskazują na niewysoki poziom bezrobocia, na siedemnastu uwzględnionych ulicach mieszka stu dziewięćdziesięciu dziewięciu zarejestrowanych bezrobotnych. Należy jednak wziąć pod uwagę fakt, że w rzeczywistości może ich być znacznie więcej. Środowisko marginesu społecznego charakteryzuje się brakiem motywacji do szukania pracy, silne więzi sąsiedzkie umożliwiają znalezienie pracy „po znajomości”, najczęściej jest to praca krótkotrwała, tzw. „fucha”.

                           

PROBLEM ALKOHOLIZMU

 

Na  terenie interesującej nas dzielnicy znajduje się przychodnia odwykowa „Jantar”. Mieszkańcy Dolnego Miasta nie są w sposób szczególny reprezentowani wśród pacjentów, przychodzą do niej uzależnione osoby z całego Gdańska, a także z okolic miasta. Taki stan rzeczy wynika z faktu, że osoby te zgłaszają się samodzielnie. Jak przyznaje kierowniczka przychodni, na skutek konsekwencji picia. Czy to oznacza, że w dzielnicy nie istnieje w sposób szczególny problem alkoholizmu ?

              Policjanci  z Komendy Rejonowej w Śródmieściu twierdzą, że główną przyczyną przestępstw w okolicach ulicy Łąkowej jest nadużywanie alkoholu.

              Na Dolnym Mieście nietrudno zauważyć ławki i bramy oblegane przez brudnych, ogorzałych od słońca i alkoholu mężczyzn, rzadziej kobiet. Ci ludzie nie trafiają do przychodni – kiedy w środowisku „wszyscy piją”, wtedy nie ma (lub jest ich znacznie mniej) z tego powodu rozwodów, normą są sprawy w kolegium lub sądzie a po przebytej chorobie wynikłej z problemu alkoholowego wraca się do picia zamiast udać się do klubu abstynenta, który znajduje się kilka ulic obok.

W środowisku marginesu normy są inne niż w środowisku społecznie niezdegenerowanym, dlatego konsekwencje picia mogą tu być odbierane jako rzecz normalna, która się przydarza „wszystkim”.

Dlatego w przychodni dziewięćdziesiąt procent pacjentów poprawnie funkcjonuje w społeczeństwie, degeneraci tam nie trafiają, gdyż nie mają motywacji by podjąć leczenie.

Nie wiadomo ilu jest alkoholików, ilu ludzi nadużywających alkoholu na Dolnym Mieście – można to zmierzyć na przykład ilością sprzedawanego w sklepach alkoholu. Jednak dokładnej liczby ludzi dotkniętych tym problemem nie będziemy mieli – uzyskanie takiej informacji nie jest możliwe[1].

 

                            MŁODZIEŻ

 

              Informacje niżej zawarte pochodzą z rozmowy, jaka została przeprowadzona z dyrektorką Szkoły Podstawowej nr 65, która sąsiaduje z CSW „Łaźnia”.              

              Zdaniem pani dyrektor dzieci nie mają na terenie szkoły dostępu do narkotyków, nie przychodzą na lekcje po spożyciu alkoholu. Co robią po zakończeniu zajęć – tego, jak przyznaje, nikt nie może wiedzieć poza nimi samymi.

              Do szkoły uczęszcza pięcioro dzieci romskich, które nie uczą się dobrze, opuszczają zajęcia lekcyjne.

              Pani dyrektor przyznaje, że w jej szkole, jak w każdej, są uczniowie słabsi i lepsi, szkoła ta może poszczycić się znacznymi osiągnięciami w różnego rodzaju olimpiadach.

              Według szacunków dyrektorki  dziesięć procent rodziców jest niezdolnych wychowawczo, dwadzieścia procent dzieci pochodzi z rodzin biednych.

              Dzielnica Dolne Miasto nie posiada młodzieżowego klubu, w którym dzieci i młodzież mogłyby się spotykać w czasie wolnym. Szkoła stara się zaspokoić potrzeby młodych ludzi, jednak nie jest w stanie zaspokoić ich w pełni.

              Wymowne znaczenie ma zdarzenie, które miało miejsce na przełomie czerwca i lipca w nieczynnej obecnie zajezdni tramwajowej. Młodzież dla żartu wywiesiła na drutach tramwajowych stare obuwie. Wisiało tam około trzydziestu zniszczonych butów, powieszonych za sznurowadła. Zdaniem dyrektorki szkoły takie działania świadczą o pewnym twórczym potencjale, który posiada tutejsza młodzież, a który może być niewykorzystany ze względu na brak miejsca przeznaczonego dla tego typu aktywności. Miejsca w którym takie inicjatywy byłyby docenione i mądrze wykorzystane. „Łaźnia” może stać się takim miejscem i od grudnia roku działania w tym kierunku są podejmowane. Współpracuje ze szkołą przy realizacji programu „Rzeźba społeczna”, w którym uczestnikami są dzieci z tej szkoły.

 

ZAMIERZENIA WŁADZ MIASTA WOBEC DZIELNICY DOLNE MIASTO

 

W przygotowaniu jest nowy plan Gdańska uwzględniający funkcje, jakie mają pełnić poszczególne budynki czy tereny ( informacja pochodzi z lipca 1999 roku ). Dolne Miasto ma zmienić swój dotychczasowy charakter. Teren ten ma być generalnie uporządkowany; ma zostać zlikwidowana zabudowa tzw. substandardowa, to znaczy służąca celom przemysłowym, termin ten oznacza również toalety, „szałerki”. Celem tych zmian jest wyprowadzenie z tego terenu funkcji przemysłowej, na uwolnione obszary ma zostać wprowadzona funkcja usługowo-mieszkaniowa. To wszystko realizowane ma być w nawiązaniu do historycznych form zabudowy z zachowaniem obiektów wskazanych przez konserwatora do rewitalizacji. Między innymi rewitalizowany ma być prawy brzeg Opływu Motławy, teren bastionów ma być miejscem rekreacji i wypoczynku. Prace już zostały rozpoczęte, jeden z bastionów jest już wykończony.

Z Dolnego Miasta znikną hurtownie, zakłady przemysłowe, magazyny. Fabryka Opakowań Blaszanych, tzw. „blaszanka” zostanie przeniesiona do Pruszcza. Pojawią się odnowione budynki, uporządkowane tereny rekreacyjne, lokale usługowe dla ludności. Planowana jest budowa mieszkań dla pięciu tysięcy nowych mieszkańców, nie będą to mieszkania tanie, władze miasta zamierzają ściągnąć tu bogatych Gdańszczan o wyższym statusie ekonomiczno-społecznym. Dolne Miasto ma być przywrócone (w sensie społecznym i architektonicznym) Śródmieściu.

Z realizacją zamierzeń władz miasta wiążą się pewne uwikłania społeczne. Może się stać tak, że obecni raczej ubodzy mieszkańcy zostaną wyparci stąd do innych dzielnic miasta ze względu na zbyt wysokie czynsze. Inną możliwością jest powstanie antagonizmów pomiędzy „starymi” ubogimi kulturalnie i ekonomicznie mieszkańcami a „nowymi” – ekonomicznie i kulturalnie zamożnymi. Narodzą się nowe frustracje i konflikty.

Zadaniem „Łaźni” jest podwyższenie poziomu percepcji kultury, sztuki wśród mieszkańców Dolnego Miasta. Wydaje się, że w ten sposób można mieszkańców, szczególnie młodych przygotować do zmiany stylu życia. Uczestnictwo w kulturze powoduje zmianę światopoglądu, zmieniają się również przyzwyczajenia odbiorcy, dotyczące na przykład sposobu spędzania wolnego czasu.

Działania tej placówki są ważne nie tylko ze względu na wyraźne obecne zaniedbania społeczne, kulturalne i ekonomiczne na terenie dzielnicy Dolne Miasto. Również ze względu na najbliższą przyszłość dzielnicy działania w zakresie kultury są szczególnie istotne. Władze miasta zamierzają przywrócić Śródmieściu kilkanaście odizolowanych ulic.  „Łaźnia” w miarę swoich możliwości może podjąć się próby przywrócenia Śródmieściu mieszkańców terenu, który ma nabrać wkrótce charakteru wielkomiejskiego.

 

 

 

 

3.      DZIAŁALNOŚĆ CSW „ŁAŹNIA”  SKIEROWANA  DO MIESZKAŃCÓW  DZIELNICY  DOLNE  MIASTO.

 

 

 

 

Jak czytamy w informatorze „Łaźni” na 1998 rok, jej program obejmuje między

innymi: „Programy edukacyjne i integracyjne adresowane do społeczności lokalnej ze szczególnym uwzględnieniem obszaru Dolnego Miasta”.  W tym samym informatorze czytamy dalej: „Kompleks dawnej Łaźni został wzniesiony w dzielnicy Dolne Miasto w bezpośrednim sąsiedztwie Głównego Miasta. Obszar ten pomimo lokalizacji w Śródmieściu jest obszarem pod wieloma względami zdegradowanym i generującym problemy       społeczne” ( 1 ).

              Pracownicy „Łaźni” wydają się mieć świadomość problemów dzielnicy i chcieć aktywnie uczestniczyć w ich rozwiązywaniu. Świadectwem tego ma być projekt „Rzeźba Społeczna”.

              Obok funkcji galeryjnych, wystawienniczych ma on pełnić funkcje edukacyjne i integracyjne. Dlatego jego realizacja przypadła na święta Bożego Narodzenia. W dniach 18 – 20 grudnia 1998 roku odbyły się warsztaty pt. „Karp już pływa w wannie”. Brało w nich udział trzydzieścioro dzieci w wieku 8 – 12 lat uczęszczających do pobliskiej Szkoły Podstawowej  nr 65. 20 grudnia na imprezie, w której uczestniczyli rodzice i dzieci, wystąpili tacy artyści, jak: muzyk jassowy Mikołaj Trzaska, oraz tancerze Jolanta Borysiewicz, Sebastian Pieńkowski. Dzieci wyposażone w różnego rodzaju „instrumenty”, przedmioty wydające dźwięki, schodziły się z różnych części budynku do sali, w której znajdowała się publiczność – ich rodzice. To było rozpoczęcie wieczoru, podczas którego artystami „Łaźni” stały się dzieci z dzielnicy „Dolne Miasto”. Organizatorom zależało na przyciągnięciu do swojej placówki najbliższych mieszkańców. Wtedy po raz pierwszy przekroczyli oni próg tej instytucji. Później najmłodsi już w roli zwiedzających sporadycznie pojawiali się w budynku, na wystawach.  W czerwcu 1999 roku na ścianach „Łaźni” zawisły ich zdjęcia. Trzymały one w dłoniach jedną i tą samą walizkę, każde z dzieci na osobnym zdjęciu. Zdjęcia te zostały zrobione podczas   grudniowych warsztatów. Na wernisażu obecni byli bohaterowie fotografii, zabrakło jednak ich rodziców.

              To w zasadzie jedyne zdecydowane działania „Łaźni” na rzecz edukacji i integracji w dzielnicy Dolne Miasto. Wydają się być one niewystarczające, zbyt sporadyczne i zakrojone na zbyt małą skalę. Biorąc pod uwagę charakter społeczny mieszkańców, najodpowiedniejszym posunięciem skierowanym do starszych mieszkańców byłyby formy niekoniecznie tylko artystyczne, także ludyczne, np. biesiady, kabarety, happeningi. Dzieciom i młodzieży należałoby zaoferować zajęcia edukacyjne i animujące kulturę, sztukę. Mogłyby to być np. zajęcia plastyczne, teatralne, organizacja akcji happeningowych.   Jeżeli barierą w organizacji tego typu działań miałyby być względy ekonomiczne, należy przeprowadzić akcję poszukiwania wolontariuszy do twórczej pracy z dziećmi i młodzieżą.

             

 

 

4.      REAKCJE TRÓJMIEJSKIEJ PRASY NA PROJEKTY REALIZOWANE  W CSW „ŁAŹNIA”.

 

 

 

Dyskusja w prasie na temat funkcjonowania „Łaźni” rozgorzała wokół dwóch projektów tam prezentowanych. Była to „Piramida” Katarzyny Kozyry oraz  „Biblioteka” Grzegorza Klamana. Ekspozycje te miały poruszyć widza, rzeczywiście zbulwersowały część społeczności Gdańska. Miało to oczywiście swój wyraz w prasie.

„Piramida” Katarzyny Kozyry to wypchane zwierzęta: koń, stojący na nim pies, wyżej kot i na szczycie „Piramidy” - kogut. Obok wypchanych zwierząt film wideo – autorka projektu własnoręcznie oprawia w rzeźni konia.

„Biblioteka” Grzegorza Klamana znajduje się w cichym, domowym pomieszczeniu. Panuje tu spokój i atmosfera ciepła i wyciszenia. Elementem   wystroju tego wnętrza są  (zamiast książek?) atrapy ludzkich płodów, do złudzenia przypominające prawdziwe płody.

Główne tematy poruszane przez dziennikarzy w dyskusji wokół „Łaźni” dotyczyły: samej sztuki, finansów (dotacji) i samych artystów.

 

 

CZY TO CO PREZENTUJE „ŁAŹNIA” JEST SZTUKĄ?

 

              Dziennikarze przychylnie nastawieni do omawianej placówki wskazują przede wszystkim na takie zalety wymienionych wyżej projektów, jak: bezkompromisowość, odwaga stawiania pytań o kondycję naszej cywilizacji, demaskowanie tabu, hipokryzji, wikłanie sztuki w konteksty społeczne.

              Głosy krytyki są mniej wyważone: „...beznadziejne, patologiczne, obliczone na prymitywny snobistyczny amok. Bzdet i pospolite g...” (o działalności Katarzyny Kozyry ) . Opinię tą opublikowała Gazeta Wyborcza, dziennik przychylnie skądinąd nastawiony do działalności „Łaźni”. Autorem tych słów jest Stanisław Tarisz, sekretarz zarządu głównego Związku Polskich Artystów Plastyków . „Dzisiejsi wyrobnicy obrzucają nas ohydą i własnymi kompleksami, które powinny być głęboko ukryte” – tak pisze Mikołaj Chylak, student malarstwa (2).

              Artystom zarzuca się okrucieństwo, „robienie sztuki z ludzkiej tragedii”.

 

                            CZY „ŁAŹNIA” POWINNA OTRZYMYWAĆ DOTACJE OD MIASTA?

 

              Ten problem wydaje się być kluczowy dla całej dyskusji. 

             

CSW „Łaźnia” otrzymała z miejskiej kasy na początek działalności 305 tysięcy złotych. Urząd Wojewódzki dołożył 100 tysięcy. W ciągu roku działalności otrzymała w sumie 625 tysięcy złotych.

 

Jak pisze Paweł Huelle: „(...) artyści związani z Łaźnią przez wiele lat przędli cienko i wiele akcji, wernisaży, spotkań organizowali własnym sumptem i entuzjazmem. A sztuka – nawet rewolucyjna – musi się z czasem zinstytucjonalizować. To spowodowało porażkę Łaźni – otrzymała dotację i w ten sposób z artystów dzikich, niezależnych, mogących gardzić gustem sklepikarza czy profesora stali się zakładnikami społeczeństwa”( 3 ).

              Po prezentacjach Kozyry i Klamana niektórzy radni AWS zamierzają poddać głosowaniu wniosek o odcięcie dotacji dla galerii. Opinie radnych różnicują się. Część z nich jest zdania, że powinno się ograniczyć owe dotacje, inni są przeciwni jakiejkolwiek ingerencji w dofinansowywanie placówki. W prasie odnajdujemy echa toczącej się w Radzie Miasta polemiki.

              Zwolennicy utrzymania dotacji piszą o próbie zamachu na wolność artystów, piszą o zamykaniu ust artystom. Wskazują na pracowitość kontrowersyjnego ośrodka.  Ostrzegają, że cofnięcie dotacji spowoduje zamknięcie znaczącej w kraju i poza jego granicami placówki. Artyści mają prawo do wzbudzania kontrowersji – zabierać pieniądze należy temu, kto mało pracuje, a tego o Łaźni powiedzieć się nie da – przyznają dziennikarze.

              Natomiast przeciwnicy trzymają się zupełnie odmiennej argumentacji. Artyści, jak każda inna grupa zawodowa powinni sami się utrzymywać. Kultura, jeżeli jest obszarem życia publicznego, musi poddać się publicznemu osądowi. Jeżeli nie chce poddawać się temu osądowi – nie może liczyć na publiczne pieniądze.

              Cały problem „Łaźni” został nagłośniony przez media. Jako „gorący temat” („okrutni artyści”) wywoływał gorące emocje. Z jednej i drugiej strony padały nie wyważone słowa. Zbyt często dyskusja dotyczyła „kompleksów Kozyry” lub „faszyzmu  radnych” zamiast oceny rzetelności decyzji radnych.

              Problem nie został rozwiązany. „Łaźnia” utrzymała dotacje, jednak do prawdziwego consensusu w Radzie Miasta nie doszło. Należy spodziewać się kolejnej awantury, jeżeli pojawi się następne kontrowersyjne dzieło.

 

 

5. TREŚCI  SPOŁECZNE  ZAWARTE W DZIEŁACH ARTYSTÓW „ŁAŹNI”, REPREZENTOWANIE LOKALNEGO ŚRODOWISKA ARTYSTÓW – WYSTAWA PUBLIC RELATIONS.

 

 

 

 

              Wybrana przeze mnie do omówienia wystawa „Public Relations”, która miała miejsce w czerwcu, lipcu i sierpniu 1999 roku jest dla niniejszej pracy istotna z kilku względów.

              Po pierwsze – znalazły się tam prace Trójmiejskich artystów. Lokalny charakter „Łaźni” wykracza poza granice Dolnego Miasta, galeria ta reprezentuje w tym momencie środowisko artystów tworzących już w latach ’80 i ’90 w Gdańsku. Od początku swego istnienia „Łaźnia” związana była z inną gdańską galerią „Wyspa”. W czerwcu 1999 roku obydwie placówki otworzyły wystawę prezentującą prace twórców z Trójmiasta. Nie miała ona charakteru „głosu pokolenia”, choć bardzo wyraźnie korespondowała z miejscem i czasem. Jednak, jak się okazuje - postawy twórców, ich doświadczenia życiowe, tematyka prac, osobowości twórcze, nie dają się   klasyfikować według politycznej, społecznej czy jakiejkolwiek innej wspólnej skali. Nic dziwnego, bo najmłodsza artystka liczyła sobie 26 lat, najstarsza natomiast 52. Prace uczniów sąsiadowały tu w jednym budynku z pracami nauczycieli.

              Po drugie – tematem znaczącej części prac był Gdańsk uwikłany w społeczne, historyczne czy polityczne konteksty.

              Przykładem reakcji artystycznej na zmieniający się po 1989 roku pejzaż miasta może być zaproponowana przez niego gra „Manewry Miejskie”. Twórca Robert Rumas zaprojektował drogowe znaki ostrzegawcze naturalnej wielkości. Nie informują one jednak pojazdów o niebezpieczeństwie czyhającym na drodze. Powiadamiają o specyficznych miejscach w przestrzeni miasta, często ostrzegają przed innego rodzaju niebezpieczeństwami, np. „Napady”, „Łapówki”.

                 Codzienna droga do pracy – zabudowania gospodarcze, płoty, podwórka, z pozoru monotonny krajobraz przemysłowych fragmentów Gdańska wzrasta do przedmiotu zainteresowania twórczego Dominiki Krechowicz. Jej fotografie w „Łaźni” opowiadają inną historię miasta niż ta, która jest udziałem turystów przechadzających się Długim Targiem.

              Małe społeczności, inicjatywy obywatelskie tworzą się na przykład wśród ogródków działkowych. Ingerencja obcego – złodzieja, który dewastuje domek ma w sobie coś z poważnej sytuacji kryzysowej. Podeptane zostają poczucie bezpieczeństwa i sielskość. Opowiada o tym film wideo Agnieszki Wołodźko. Opowiada także o świecie w sensie globalnym, kiedy sytuacja na działce staje się metaforą kryzysów politycznych i społecznych.

              Praca Grzegorza Klamana to projekt pomnika - postulatu. Przed wojną stały w Gdańsku trzy pomniki, poświęcone Niemcom, Polakom i Kaszubom. Wszystkie zostały zniszczone. Klaman dokonał animacji komputerowej, której wynikiem jest swoisty consensus między historią Gdańska i współczesnością: stworzył nowy pomnik ze złączenia trzech zburzonych. Projekt można obejrzeć na ekranie komputera.

              Wyżej wymienione prace w sposób najbardziej bezpośredni odwołują się do społecznych, historycznych czy politycznych stron funkcjonowania miasta w przestrzeni fizycznej i świadomościowej mieszkańców.

              Pozostałe prace prezentowane na wystawie dotyczą takich aspektów życia, jak: stosunki rodzinne, edukacja, kultura masowa i pożądani...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin