Sanderson_Gill_Dom_na_wrzosowiskach_MD229.pdf

(577 KB) Pobierz
Gill Sanderson
Dom na
wrzosowiskach
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Nocny dyżur siostry Angel Thwaite zaczął się spokojnie.
Na oddziale noworodków znajdowało się tylko pięcioro
dzieci, a więc pracy nie było zbyt dużo. Nagle zadzwonił
telefon.
- Jesteś potrzebna w sali operacyjnej. Mamy pilne
cesarskie cięcie. Chyba trzydziesty czwarty tydzień ciąży.
Angel zmarszczyła brwi. To nie będzie łatwy przypadek.
Całą powagę sytuacji pojęła po rozmowie z Lindą Patterson,
lekarzem pediatrą.
- O matce nic nie wiemy. Przywieziono ją po wypadku
samochodowym do izby przyjęć. Ktoś zauważył, że ma
skurcze i rozpoczął monitorowanie. Odeszły wody, tętno
spadło, wystąpiło niedotlenienie krwi. Pacjentka zsiniała.
Podejrzewamy zator owodniowy.
Angel skinęła głową. Takie przypadki zdarzały się dość
rzadko, ale prawie zawsze kończyły się tragicznie. Płyn
owodniowy dostawał się do krwiobiegu i wkrótce następowała
śmierć matki, a najczęściej i dziecka.
- W jakim stanie jest dziecko?
- Cóż, nadal żyje.
Rozmawiały, stojąc w kącie sali operacyjnej. Angel
sprawdziła, czy inkubator jest przygotowany na przyjęcie
małego pacjenta. Na razie mogła tylko czekać i patrzeć na
zespół pracujący przy stole operacyjnym. Miała przeczucie, że
nie usłyszy dobrych wiadomości.
Nagle bieg wydarzeń nabrał tempa i po chwili
przyniesiono im zakrwawionego, pokrytego lepką mazią
noworodka.
- Matka nie przeżyła - oznajmił któryś z lekarzy. Wszyscy
skupili się teraz na nowo narodzonej dziewczynce. Przy
odrobinie szczęścia może uda się maleństwu przeżyć.
Dziecko leżało niemal nieruchomo. Angel natychmiast
przystąpiła do badania jego stanu. Oceniła zabarwienie skóry,
tętno, napięcie mięśniowe, oddech i reakcję na bodźce.
Dziewczynka zdobyła zaledwie cztery punkty w skali Apgara.
Bardzo słabo oddychała, była wiotka i sina. Umierająca matka
nie była w stanie dostarczyć małemu organizmowi
wystarczającej ilości tlenu.
Noworodek został szybko zaintubowany i podłączony do
respiratora. Po chwili jego skóra lekko się zaróżowiła.
- Zabierzmy ją na oddział - zaproponowała Linda. Tam
dziewczynka została zważona, ponieważ od wagi
zależały wszystkie decyzje dotyczące karmienia, leków i
podawania tlenu. Potem ułożono ją w inkubatorze i
podłączono do aparatury mierzącej tętno, ciśnienie,
temperaturę, oddychanie i poziom saturacji krwi. Założono jej
cewnik pępkowy i prześwietlono, by się upewnić, czy cewnik
i doprowadzająca tlen rurka znalazły się we właściwym
miejscu. Potem Linda przepisała małej odpowiednie
antybiotyki i morfinę.
- Musimy mieć pisemną zgodę rodziców lub opiekunów
na podanie witaminy K - oznajmiła lekarka.
- Matka nie żyje, a nikt nie wie, kto jest ojcem małej.
Linda musiała więc podać dziecku witaminę bez zgody
rodziców. Nie mogła dopuścić, by jej podopieczna miała
mniejsze szanse na przeżycie z powodu kłopotów z
dopełnieniem formalności.
Stan dziewczynki ustabilizował się.
- Wydaje mi się, że wyjdzie z tego - oznajmiła lekarka. -
Nie miałam zbyt wielkiej nadziei, ale teraz szansa wzrosła.
Zostawiam ją pod twoją opieką, a sama idę spać. Wiesz, w
jakim wypadku masz po mnie dzwonić?
- Wiem, ale to pewnie nie będzie konieczne. Uśmiechnęły
się do siebie pogodnie. Było już późno, ale obie były
zadowolone z efektów swojej dzisiejszej pracy.
Trzy godziny później Angel zabrała się do papierkowej
roboty. Zaledwie jednak zaczęła, rozległo się pukanie i do
gabinetu zajrzała June Wright, pielęgniarka z oddziału Angel.
- Jakiś człowiek przyszedł zobaczyć tę dziewczynkę,
której matka zginęła w wypadku. Mówi, że jest lekarzem z
innego oddziału.
Drzwi na oddział noworodków były, rzecz jasna,
zamykane na zamek elektroniczny. Do środka mógł się dostać
. tylko ten, kto znal kod lub miał istotny powód do odwiedzin i
został wpuszczony przez personel.
- Jest czwarta nad ranem. Tej małej niepotrzebna jeszcze
jedna konsultacja. Powiedz mu, żeby przyszedł później.
June zniknęła, ale dwie minuty później znów zajrzała do
gabinetu Angel.
- Ten lekarz bardzo się zirytował. Twierdzi, że matka
dziewczynki była jego siostrą. Jest jej jedynym krewnym.
Pracuje
w
naszym
szpitalu
od
niedawna.
To
nowy
kardiochirurg. Nazywa się Michael Gilmour.
- Jak się nazywa?
June zdziwiła się, słysząc przerażenie w głosie Angel.
- Michael Gilmour. Angel, nic ci nie jest? Zbladłaś. Angel
zacisnęła dłonie na krawędzi blatu biurka i spuściła głowę, by
podwładna nie zobaczyła wyrazu jej twarzy.
- Jestem trochę zmęczona - powiedziała w końcu. - Nocne
dyżury to nic przyjemnego, sama wiesz. - To była tylko
wymówka. Dobrze znosiła nocną pracę. - Chodź, pogadamy z
tym lekarzem.
Wstała i z wysiłkiem uśmiechnęła się do June. Dobrze
znała kogoś, kto nazywał się Michael Gilmour, ale miała
nadzieję, że nocny gość okaże się kimś zupełnie innym.
Szła szybko korytarzem, tak że June z trudem za nią
nadążała. Wydawało jej się, że to jakiś zły sen. Zatrzymała się
przy drzwiach i spojrzała na monitor podłączony do kamery
zainstalowanej przy wejściu. Przybysz uśmiechał się prosto w
obiektyw. Wiedział, że jest obserwowany. Zły sen Angel
stawał się rzeczywistością.
- Zaczekaj, aż wrócę do gabinetu, a potem go wpuść -
poleciła koleżance. - Pokaż mu dziecko, ale powiedz, że nie
może się widzieć ze mną... to znaczy z siostrą przełożoną.
Wyjaśnij, że... że jestem zajęta.
- Dobrze - zgodziła się June z niepewną miną.
Angel wróciła do gabinetu niemal biegiem. Może Michael
obejrzy dziecko i pójdzie sobie? Oddychała nierówno,
spazmatycznie. Musiała się uspokoić.
Po dziesięciu minutach nadzieja zaczęła rosnąć. Może już
zobaczył małą i wyszedł? Nagle rozległo się głośne pukanie,
drzwi się otworzyły i ukazała się w nich sylwetka mężczyzny.
Gość był wysoki, miał dość długie, lekko potargane włosy.
Ubrany był sportowo, w dżinsy i sweter. Przez chwilę
panowała cisza.
- Nie schowasz się przede mną - odezwał się w końcu
przybysz. - Przecież wiedziałaś, że będę chciał z tobą
porozmawiać.
Strach Angel gdzieś zniknął, została tylko złość.
- Owszem, domyślałam się tego. A pan, doktorze,
wiedział, jakie pana spotka powitanie.
- Kiedy zapytałem o przełożoną, pielęgniarka wymieniła
twoje imię. Nie wierzyłem, że to naprawdę ty, więc
poprosiłem, żeby cię opisała.
- June mogła odpowiedzieć na wszystkie pytania
dotyczące dziecka. Ale skoro już pan tu jest, to uzupełnijmy
dokumenty...
- Dokumenty! Nie przyszedłem tu, żeby...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin