Dziedzic1.docx

(19 KB) Pobierz

Dziedzic cz. 1


1. „Pod Latającą Rybą”
Wszystko zaczęło się jak w jakiejś tandetnej i oklepanej balladzie do kotleta. Siedzieliśmy sobie po prostu przy stole w tawernie „Pod Latającą Rybą”, kiedy – wierzcie lub nie – po prostu podszedł do nas barman i spytał się, czy nie bylibyśmy zainteresowani jakąś robotą.

Pogadaliśmy z nim chwilę i okazało się, że właściciel owego przybytku – szlachcic nazwiskiem Stradivari – poszukuje chętnych do wykonania „pewnego bardzo ważnego zadania”, które „wymaga doświadczenia i absolutnej dyskrecji”. Zgodziliśmy się na wstępne spotkanie następnego dnia wieczorem.

Od samego początku miałem pewne wątpliwości. Czemu – jeśli chodzi o tak istotną sprawę – ów szlachcic nie szuka wykonawców w którejś z gildii, a po gospodach? Oczywiście, uważam że nasza drużyna podołałaby każdemu zadaniu, ale tu, w Pontacci, gdzie byliśmy od niedawna, nikt jeszcze o nas nie słyszał...

Oczywiście, za bardzo zależało nam na pieniądzach, żebyśmy zrezygnowali z takiej okazji. Wszystkie wątpliwości trzeba było odsunąć na bok – przynajmniej do czasu.

2. Jan Stradivari

Kiedy do naszej alkowy wszedł barman razem ze Stradivarim, trudno było nam ukryć zdziwienie. Spodziewaliśmy się albo kogoś bardzo młodego (ukochana ze znienawidzonego rodu którą trzeba porwać, etc., etc.,), albo szlachcica którego bogactwa nie wykraczają wiele poza rodowód – tylko ktoś taki, zdawało nam się, decydował by się powierzyć cokolwiek grupie obcych najemników z Marienburga.

Tymczasem naszym oczom ukazał się niski, szczupły mężczyzna około sześćdziesiątki, w niezwykle bogatym, czarno – czerwonym stroju; z hebanową, lekko połyskującą w ciemności laską i butach ze złotymi sprzączkami. Czas odcisnął na nim wyraźne piętno – jego broda była już zupełnie siwa, twarz poorana bruzdami, z trudem powstrzymywał drżenie ozdobionych licznymi pierścieniami rąk. Razem z nim do alkowy weszło dwóch osiłków, również odzianych na czarno – czerwono, ale zamiast trzewiczków i lasek mieli ciężkie, okute buty i miecze.

Jan Stradivari – tak bowiem przedstawił się ów wiekowy szlachcic – usiadł naprzeciw nas i długo przyglądał się nam, nie zdradzając swych myśli ani słowem, ani mimiką. Bardziej niż człowieka przypominał posąg, to wrażenie potęgował nadto fakt, że Jan mrugał bardzo rzadko – jeśli w ogóle. Jego przenikliwe, zimne spojrzenie przyprawiało o dreszcze.

Wreszcie Jan odezwał się. Mówił powoli, dokładnie akcentując słowa, bez zbędnego podnoszenia głosu czy gestykulacji. Głos miał niski i nieprzyjemny…

 

 

3. Porwanie

-Nie będę marnował czasu na wstęp, przejdę od razu do konkretów. Płacę dużo, ale i dużo wymagam. Absolutnej dyskrecji. Wyczucia. Profesjonalizmu. Lojalności. Sprawa, którą mam zamiar – słusznie, czy też nie, czas pokaże – wam powierzyć, jest niezwykle delikatna.

Tydzień temu porwany został mój wnuk, ośmioletni Gucci, jedyny dziedzic rodziny Stradivarich. Uprowadzono go z mojej nadmorskiej posiadłości, znajdującej się dwie godziny drogi od miasta. Podczas spaceru po okolicznych wydmach na świtę mojego potomka napadło piętnastu mężczyzn. Zginęli wszyscy oprócz stangreta, który, choć ciężko ranny, zdołał odzyskać przytomność i opisać nam całe zajście. Guccio został porwany, nie wiem, gdzie znajduje się teraz.

Szybko dostaliśmy list od porywaczy. Żądają oni, by nasz klan zrezygnował z handlu z sułtanem jednego z krajów arabskich, Abrahimem ibn Fatamim. Gdybyśmy przystali na te warunki, rywalizujący z nami ród Tolomeich zyskał by monopol na dostawę szlachetnych kamieni i niektórych przypraw – zyski z tej gałęzi handlu sięgają dziesiątek tysięcy złotych koron rocznie. Gdybyśmy zgodzili się na ta żądania, nasz klan stanął by na krawędzi katastrofy finansowej. Nie możemy również pozwolić sobie na śmierć Guccia. Macie tydzień, żeby go odnaleźć i odbić. Jeśli się wam to uda, każdego z was wynagrodzę kwotą 100 koron. Oczywiście, głównym podejrzanym w tej haniebnej sprawie jest Bartolomeo, głowa rodu Tolomei.

Zdaję sobie sprawę, że jesteście w tym mieście nowi, co ma swoje zalety i wady. Możecie poruszać się po mieście bez przeszkód, nikt was nie zna, łatwiej będzie wam prowadzić śledztwo, ale nie wiecie też, gdzie szukać. Dlatego przygotowałem listę miejsc, do których musicie się udać. Nikt nie może dowiedzieć się, że pracujecie dla mnie. Ponadto, opłacam wasz tygodniowy pobyt w najlepszym apartamencie „Latającej Ryby”. Informujcie mnie o postępach w śledztwie.

Za godzinę podeślę po was powóz, powozić nim będzie mój zaufany człowiek, Boccacio. Zabierze was do mojej nadmorskiej posiadłości, gdzie widziano Guccia po raz ostatni. Teraz muszę udać się na spotkanie w interesach, zobaczymy się na miejscu.

4. Śmierć daltonistom!

Jan Stradivari wstał od stołu i wyszedł wraz ze swymi milczącymi ochroniarzami. Doszliśmy jednogłośnie do wniosku, że takiej okazji –100 koron na głowę! – przepuścić nie możemy. Zresztą, cała sprawa nie wyglądała na zbyt skomplikowaną. Po umówionej godzinie, którą spędziliśmy głownie na piciu i jedzeniu na koszt firmy, pod drzwi tawerny podjechał powóz. Piękny pojazd! Cały z czarnego drzewa, z drzwiami pomalowanymi na jasnoniebieski kolor, szybami z kryształu... Nie zastanawiając się długo wsiedliśmy do środka i zajęliśmy miejsca na luksusowych, obitych skórą kanapach.

Kiedy jechaliśmy już jakiś czas, coś mnie tknęło. Cholera, przecież Stradivari ubrany był na czarno – czerwono, takie właśnie były barwy rodu naszego zleceniodawcy! Powóz natomiast był czarno – niebieski, a ponadto nie spytaliśmy o imię stangreta.

 

Spróbowałem otworzyć drzwi, ale, rzecz jasna, były zamknięte. Powóz w tym momencie znacznie przyspieszył i skręcił w jedną z bocznych alejek. Krasnolud Aleksiej, który popijał znalezioną w środku brandy, leżał pozbawiony przytomności na podłodze. Wątpi, żeby chodziło tylko o alkohol... Cała ta sytuacja zaczynała niepokoić mnie coraz bardziej. Próbowałem wyważyć drzwi (wybijanie okien byłoby bez sensu, były zbyt małe, żeby ktoś się przez nie przecisnął), ale nic z tego nie wyszło. Stanęliśmy pośrodku wielkiego, zapuszczonego cmentarza. Stangret odwiązał konie, po czym... Podpalił nasz powóz i uciekł! W środku zaczęła się chaotyczna kotłowanina – wszyscy próbowaliśmy znaleźć jakiejś wyjście, rąbaliśmy na prawo i lewo, ale bez rezultatów. Temperatura w środku gwałtownie skoczyła – skóra na fotelach zaczęła się marszczyć, do środka powozu zaczęły sypać się iskry. Wreszcie elfka Gloria (dzielna dziewczyna!) wyważyła drzwi. Szybko wysypaliśmy się na zewnątrz, udało nam się też wyciągnąć Aleksieja, choć większa część jego brody zdążyła się już spalić.

Po chwili usłyszeliśmy zbliżający się kolejny powóz – tym razem miał on prawidłowy kolor, a stangret przedstawił się nam jako Boccacio. Jak nam powiedział, kiedy tylko dowiedział się od barmana, że odjechaliśmy innym powozem, ruszył za nami w pościg. Niestety, dość szybko zgubił ślad i udało mu się nas odnaleźć dopiero teraz. – Macie szczęście – powiedział – że udało wam się przeżyć. Wiecie już, że musicie być bardzo ostrożni i nie zdradzać dla kogo pracujecie. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – teraz mamy już pewność, że to ród Tolomei stoi z porwaniem... Unikajcie czarno – niebieskiego, to ich barwa herbowa! Teraz ruszymy w dalszą podróż. Dalej pojedziemy innym, mniej reprezentacyjnym powozem, który czeka na nas na zewnątrz cmentarza. Nie chcielibyśmy, żeby ktoś was później skojarzył z naszym rodem, to utrudniłoby wam dalszą pracę...

5. Posiadłość

Jak się okazało, „skromna, letnia posiadłość” to trzypiętrowy pałacyk stojący tuż na brzegiem morza. Obejrzeliśmy miejsce porwania, w okolicznych krzakach znaleźliśmy coś, co Ghall – drugi elf w naszej drużynie, który znał się nieco na ziołach, określił jako przeżuty tytoń.

-To bardzo ważny ślad! – powiedział Jan Stradivari – Bartolomeo Tolomei znany jest z nałogowego żucia tytoniu. To świadczy o tym, że on sam dowodził tą haniebną akcją. Tym łatwiej będzie wam odnaleźć Guccia... Macie dokładnie tydzień na znalezienie i odbicie mojego dziedzica. Przez ten czas nie będziemy mogli się widywać, wszystkie informacje przekazujcie przez barmana, to zaufany człowiek. Oto i lista, którą wam obiecałem. Są tu miejsca, które powinniście odwiedzić podczas śledztwa. Dobrze, że wasza drużyna jest taka zróżnicowana.. Będzie wam się łatwiej dostać w niektóre miejsca.

Nie pytajcie bezpośrednio o Bartolomeo czy Guccia, to byłoby samobójstwo. Klan Tolomei szybko się was pozbędzie, jeśli ujawnicie cel swej misji. Powodzenia. Boccacio odwiezie was teraz do „Latającej Ryby”.

 

 

 

 

6. Lista

1. „Żółta Fregata” – najbardziej luksusowa gospoda w mieście, bardzo droga i ekskluzywna. Należy do rodu Tolomei. Możecie mieć problemy z wejściem. Zazwyczaj przebywa tu sam Bartolomeo.
2. Gildia Inżynierów – oczywiście, w znakomitej większości tworzona przez krasnoludów. To jeden z nich właśnie, Krzesimir Bentaxe, był odpowiedzialny za budowę pałacu Tolomeich, położonego kilkanaście mil za miastem. Być może uda wam się wyciągnąć od niego plany posiadłości – co na pewno będzie bardzo przydatne, jeśli Guccio jest tam uwięziony.
3. Gildia Najemników – tutaj, jeśli macie dostatecznie dużo pomysłów i pieniędzy, możecie się dowiedzieć, czy Bartolomeo wynajmował kogoś w przeciągu ostatniego tygodnia – i w jakim celu.
4. „Świątynia Rozkoszy” – najlepszy dom uciech w mieście, również w posiadaniu klanu Tolomeich. Wiemy, że jego częstym bywalcem jest sam Bartolomeo. Jego ulubiona kurtyzana to Rosa, półelfka o pełnych kształtach i rudych włosach.
5. Posiadłość Tolomeich – ta właśnie, którą budował Krzesimir. Być może uda wam się przedostać na jej teren i porozmawiać ze służbą. Na pewno będzie to źródło bardzo istotnych informacji. Za tydzień na terenie posiadłości ma odbyć się turniej rycerski – w tej chwili na terenie posiadłości odbywają się związane z ty wydarzeniem prace, prowadzone przez Gildie Inżynierów


Jeszcze raz proszę was o dyskrecję. Sprawa jest bardzo delikatna i niebezpieczna.


No tak – pomyślałem sobie – szykuje się nam bardzo pracowity tydzień...


p.s. Druga część przygody „Dziedzic” zostanie opublikowana 7 września. Jeśli Twoja drużyna to same Herculesy Poirot i Sherloki, możesz zrezygnować z dawania im listy – będą wtedy musieli sami znaleźć wszystkie istotne dla śledztwa miejsca, co będzie.. hmm.. raczej trudne. Powodzenia!

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin