Nieznajomy i jego pasek.doc

(31 KB) Pobierz
NAJEMCA

Ocknąłem się na kolanach, z twarzą oddaloną o dziesięć, może dwadzieścia centymetrów, od czarnego, skórzanego paska. Pasek ów przewleczony był przez szlufki czarnych jeansowych spodni w które wpuszczona była intensywnie niebieska koszula. Nic więcej nie mogłem dostrzec ponieważ ktoś bardzo mocno trzymał mnie za włosy. Słyszałem nad sobą oddech tego kogoś. Trudno było ocenić wiek po samym oddechu jednak odnosiłem wrażenie, ze mam do czynienia z kimś w moim wieku lub nawet nieco młodszym. Ręce miałem boleśnie wykręcone i związane za plecami czymś w rodzaju kabla.

- Chce zobaczyć jak liżesz mój pasek - odezwał się nieznajomy ciągnąc moja głowę w kierunku litej metalowej klamry.
Nigdy w życiu, nawet na paradach wojskowych, nie widziałem tak błyszczącej klamry. Spoglądając w nią widziałem wyraźnie swoja twarz, groteskowo zniekształconą ale bardzo wyraźną.
- Wyciągaj język i liż - rozkazał chłopak, boleśnie wzmacniając chwyt na moich włosach.
Teraz byłem już pewien, ze jest ode mnie trochę młodszy. Posłusznie wysunąłem język i liznąłem klamrę jego paska; miała nijaki, metaliczny smak.
- Jeszcze! - polecił szarpiąc dla postrachu za włosy - Tylko samym czubkiem języka...
Muskając po raz kolejny zimna, metalowa powierzchnie, starałem się przypomnieć sobie gdzie jestem i kim może być ów młodzieniec pod którego kontrolą się właśnie znajdowałem. Nic mi jednak nie przychodziło do głowy.
- Morda! - syknął przez zęby, gdy miedzy następnymi spotkaniami z klamra spróbowałem go o to zapytać. Jednocześnie bezlitośnie skrępowane ręce eksplodowały bólem i zdałem sobie sprawę, ze chłopak podczas gdy jedna ręka trzyma mnie za włosy, w drugiej dzierży koniec od kabla, którym związał mi nadgarstki i teraz ciągnie je w gore pleców, bardzo boleśnie wykręcając.
- Masz go całować, ale delikatnie, mój pasek jest teraz twoim kochankiem - bredził dalej ściskając z całych sil kępkę moich włosów, która trzymał w garści.
Sycząc z bólu (koleś nawet na chwile nie popuścił ani włosów ani związanych rąk) przez dobre kilka minut całowałem się z klamra od jego paska tak namiętnie jak tylko potrafiłem. Wciąż nie udało mi się zobaczyć twarzy chłopaka ani w ogóle czegokolwiek innego poza tym co miałem właśnie przed nosem, to jest czarnym pasem z błyszcząca klamrą w czarnych jeansach.

Reszta paska była równie nietypowa jak klamra. Nigdzie nie widziałem jeszcze takiego fasonu. Niby przypominał trochę garniturowe paski ale był zbyt szeroki, zbyt gruby i jakiś taki zbyt toporny. Wyglądał jak nowy, prosto ze sklepu choć zapach wskazywał na cos innego - bardziej pachniał perfumami niż nowością. W każdym razie właściciel musiał o niego bardzo dbać.

Po krótkiej chwili oddechu pociągnął moja głowę głębiej na bok i wiódł dalej wzdłuż paska tak, ze policzkami i czubkiem nosa dotykałem jego powierzchni.
- Całuj go - padło kolejne polecenie
Najpierw ostrożnie i delikatnie muskałem go ustami, odkrywając jego dziwnie sztywna fakturę i wchłaniając w nozdrza intensywny zapach męskich perfum, potem zdopingowany nieco mocniejszym szarpnięciem za włosy, przylgnąłem do niego wargami i po woli przesuwałem się to w jedna to w druga stronę.
- Dobrze - pochwalił mnie nieznajomy rozluźniając chwyty zarówno na głowie jak i na rękach.
Przeszedłem, a właściwie zostałem zaciągnięty za włosy, na druga stronę klamry, tą po której wystawał wolny koniec paska.
- Wsuń język pod szlufkę. Zostań. Dobrze. - komenderował dalej chłopak.
Za szlufką, wolny koniec paska odstawał nieco na zewnątrz przez co udostępniał także swoją wewnętrzna stronę. Na ile mogłem to stwierdzić przez dotyk, miała identyczną powierzchnie jak zewnętrzna co jest dość nietypowe dla skórzanych pasków. Z każdą chwila byłem co raz bardziej ciekaw kim jest ten koleś oraz jak się tu znalazłem. Nie poznawałem ani jego głosu ani tez miejsca w którym byliśmy, choć z drugiej strony zakres moich obserwacji był bardziej niż ograniczony.

Dotarcie do odległych bocznych rubieży paska zmusiło mnie do położenia się na jego lewej nodze. Chłopak zacisnął kolana unieruchamiając mnie w ich uścisku przez co jednak znacznie zwiększył moja stabilność. Minąłem już odstającą końcówkę i lizałem powierzchnie za nią. Nagle zostałem ponownie przyciągnięty przed klamrę.
- Włóż pod nią język!
Zrobiłem co mi kazał.
- Głębiej!
Z trudem wciskałem się w bardzo wąska szczelinę.
- Przesuń górę i w dół. Starczy. Teraz wsadź język pod pasek i przesuwaj go wzdłuż.
Nie sięgałem zbyt głęboko i tylko czubek mojego języka miał kontakt z jego paskiem, resztą szorowałem po spodniach. Zapach perfum stal się teraz bardzo intensywny.
- Starczy, teraz całuj się z nim tak jak z klamra. Masz się z nim lizać jak z panienka.
W jego glosie dało się słyszeć tyle sadystycznej satysfakcji ze prawie byłem w stanie zobaczyć okrutny uśmiech na jego twarzy i złośliwie przymknięte oczy. Ponownie zacisnął chwyt na moich włosach zmuszając do wykonania swojego polecenia. Przez długi okres czasu w ogóle mi nie przeszkadzał, pozostawiając mojej własnej wyobraźni kontakt ze swoim paskiem. Kiedy w końcu po raz kolejny przesunąłem się nad klamrę spotkałem zatkniętą za nią rękę nieznajomego, z kciukiem wsuniętym za pasek i reszta dłoni przykrywającą połyskliwy metal.
- Całuj - padł kolejny krótki rozkaz a dłoń wyniośle trąciła mnie w twarz.
To była młoda dłoń, najwyżej dwudziestoletnia, choć raczej młodsza, szorstka i pachnąca. Całowałem ostrożnie jej grzbiet, nie do końca pewny czego się ode mnie oczekuje. Po jakimś czasie wyjął rękę z za paska i odwrócił zmuszając mnie do lizania jej wewnętrznej części. Później znów lizałem klamrę, jeszcze później resztę paska i tak w kółko, w nieskończoność przerywaną krótkimi, wyniosłymi poleceniami, szarpaniem za włosy i wykręcaniem rąk.

W pewnej chwili w pokoju rozległ się budzik. Dzwonił dłuższą chwilę ale chłopak zupełnie na niego nie reagował. Kiedy spróbowałem zwrócić mu na to uwagę usłyszałem tylko ostre "liż!" wypowiedziane ze złością przez zaciśnięte zęby. Szybko oceniłem, że spędziłem już na kolanach około dwóch kwadransów wylizując i całując jego pasek. W tym czasie ani razu nie zdążyłem się ani odrobinę zorientować ani gdzie jestem ani jak wygląda nieznajomy a on sam wydawał mi się wprost nienaturalnie silny.

Budzik wciąż dzwonił stopniowo co raz bardziej zaprzątając moją uwagę aż w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, ze nieznajomy zniknął zaś ja leżę w swoim własnym łóżku, w czwartek, za pięć szósta rano. Dziwny chłopak i jego pasek z każdą chwila stawali się raz mniej realni aż w końcu pogodziłem się z faktem, że wszystko to należy zaliczyć do świata snów. Bardzo przyjemnych snów.

 

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin