HARIS CHARLAINE Martwy jak trup (ang. Dead as a Doornail) Rozdzialy od 1-7 zostaly przetlumaczone przez dziewczyny z forum strony: www.true-blood.com.pl (tlumaczenie: mikjam, korekta: Farisijja, Ania Studencka) Rozdzialy od 8-12 i 14-16 tlumaczenie: NightSun Rozdzial 13 tlumaczenie: dream_pet Rozdzial 15 tlumaczenie: diaanaa18 I. Wiedzialam, Se mój brat zamieni sie w pantere, jeszcze zanim on sobie to uswiadomil. Podczas gdy jechalam w kierunku poloSonej w oddali spolecznosci Hotshot, on w ciszy obserwowal przez okno samochodu zachód slonca. Jason mial na sobie znoszone ubrania, a w reku plastikowa torbe z WalMartu do której wrzucil kilka rzeczy, które mogly mu sie przydac – szczoteczke do zebów, czysta bielizne. Skulil sie w swojej zbyt duSej kurtce wojskowej, patrzac wciaS przed siebie. Twarz mial spieta, staral sie kontrolowac strach i inne emocje. -Pamietales o komórce? -spytalam, uswiadamiajac sobie jednoczesnie Se przed chwila go o to pytalam. Ale Jason tylko przytaknal, nie zwracajac na to uwagi. Byla jeszcze godzina popoludniowa, ale byl koniec stycznia i zmierzch przychodzil szybko. Dzisiaj miala byc pierwsza pelnia ksieSyca w Nowym Roku. Gdy zatrzymalam samochód, Jason odwrócil sie, Seby na mnie spojrzec i nawet w mglistym swietle widzialam zmiane w jego oczach. JuS nie byly niebieskie, tak jak moje. Teraz mialy Sólty odcien. Zmienil sie ich ksztalt. -Czuje, Se cos dziwnego dzieje sie z moja twarza. -powiedzial. Caly czas jednak nie potrafil polaczyc ze soba tych prostych faktów. Male Hotshot bylo zupelnie ciche i skapane w ostatnich promieniach slonca. Zimny wiatr wial wzdluS pustych terenów, a sosny i deby kolysaly sie przy podmuchach chlodnego powietrza. Moglam dostrzec tylko jednego meSczyzne na tle tego krajobrazu. Stal na zewnatrz jednego z malych domków, którego sciany byly swieSo pomalowane. Oczy meSczyzny byly zamkniete, a jego zarosnieta twarz zwrócona byla w kierunku zmierzchajacego nieba. Calvin Norris zaczekal, aS Jason wydostanie sie z miejsca dla pasaSera z mojego starego samochodu Nova, zanim do mnie podszedl i pochylil sie nad oknem. Opuscilam je na dól. Jego Sólto-zielone oczy byly niepokojace, podczas gdy cala reszta jego ciala byla zupelnie przecietna. Byl krepy, dobrze zbudowany, mial szpakowate wlosy, wygladal jak setki innych meSczyzn, którzy przewijali sie przez Bar Merlotte’s. Z wyjatkiem tych oczu. -Dobrze sie nim zaopiekuje. -powiedzial Calvin Norris. Za jego plecami Jason stal odwrócony do mnie tylem. Powietrze dookola mojego brata mialo pewne charakterystyczne wlasnosci, zdawalo sie wibrowac. To, co czekalo mojego brata nie stalo sie z winy Calvina Norrisa. To nie on pogryzl i zmienil na zawsze Jasona. Calvin, który byl panterolakiem, urodzil sie bedac nim; to byla jego druga natura. Zmusilam sie aby odpowiedziec. -Dziekuje. -Odwioze go jutro rano. -Prosze, przywiez go do mnie. Zostawil u mnie swoja cieSarówke. -Dobrze, tak zrobie. Dobrej nocy. -Odwrócil swoja twarz w kierunku wiatru, a ja poczulam, Se cala spolecznosc czekala za drzwiami i oknami swoich domów aS odjade. Tak tez zrobilam. Jason zapukal do moich drzwi o godzinie siódmej rano. WciaS mial ze soba swoja torbe z WalMartu, ale niczego, co zawierala, nie uSywal. Jego twarz byla pokryta siniakami, a rece cale podrapane. Nie odezwal sie do mnie. Popatrzyl sie tylko na mnie, gdy spytalam sie go samopoczucie i minal mnie, wyszedl z salonu i poszedl wzdluS korytarza. Zatrzasnal za soba drzwi do lazienki. Po chwili uslyszalam puszczana wode i westchnelam ze zmeczenia. Nie dosc, Se bylam caly poprzedni wieczór w pracy i wrócilam zmeczona o godzinie drugiej, to w nocy mialam problemy z zasnieciem. Zanim Jason wyszedl z lazienki, zdaSylam przyrzadzic mu bekon i jajka. Usiadl przy starym, kuchennym stole z westchnieniem ulgi; byl to odglos meSczyzny, który robi cos bardzo przyjemnego i codziennego. Ale po sekundzie wpatrywania sie w talerz zgial sie w pól i pobiegl z powrotem do lazienki, zatrzaskujac za soba drzwi. Slyszalam jak wymiotowal przez dosyc dlugi czas. Stalam bezradnie za drzwiami, wiedzac Se nie chce, abym wchodzila. Po chwili wrócilam do kuchni i wyrzucilam jedzenie do kosza wstydzac sie mojego marnotrawstwa, ale sama nie bylam w stanie zmusic sie do zjedzenia tego. Gdy Jason wrócil, powiedzial tylko: -Kawa? -Jego cera miala odcien zielonkawy i poruszal sie, jakby byl caly obolaly. -Wszystko w porzadku? -spytalam sie, nie bedac do konca pewna czy jest w stanie odpowiedziec na to pytanie. -Tak. -odpowiedzial po chwili wahania. -To bylo najbardziej niesamowite doswiadczenie w moim Syciu. Przez chwile myslalam, Se chodzilo mu o wymiotowanie w mojej lazience, ale to z pewnoscia nie bylo czyms nowym dla Jasona. W okresie, gdy mial nascie lat dosyc czesto zdarzalo mu sie wypic o jeden kieliszek za duSo. Trwalo to do momentu, gdy zdal sobie sprawe, Se nie ma nic urzekajacego ani atrakcyjnego w wiszeniu z glowa nad toaleta i wyrzucaniu wnetrznosci z Soladka. -Zamiana. -powiedzialam niepewnie. Przytaknal, kolyszac kubkiem z kawa. Twarz trzymal nad para unoszaca sie znad goracej, czarnej cieczy. Spojrzal mi w oczy. Znów byly niebieskie. -To jest cos niesamowitego. -powiedzial. -Stalem sie panterolakiem przez pogryzienie, a nie urodzilem sie nim, wiec nie jestem w stanie zmienic sie w prawdziwa pantere, tak jak pozostali. Uslyszalam zazdrosc w jego glosie. -Ale nawet to, czym sie staje, jest nadzwyczajne. Czujesz w sobie magie. I czujesz jak twoje kosci przemieszczaja sie i dostosowuja, zmienia Ci sie zdolnosc widzenia. I nagle jestes tuS przy ziemi i poruszasz sie w zupelnie inny sposób niS dotychczas, no i bieganie, jak rewelacyjnie moSna biegac. MoSesz gonic… -i jego glos zamarl. I tak wolalam na razie chyba nie znac tych szczególów. -Wiec nie jest tak zle? -spytalam, zlaczajac rece. Jason byl moja jedyna rodzina, nie liczac kuzynki, która zniknela lata temu zanurzajac sie powoli w swiat narkotyków. -Nie tak zle. -potwierdzil Jason, silac sie na usmiech. -Samo bycie zwierzeciem jest po prostu niesamowite. Tyle rzeczy staje sie nagle bardzo prostych. To w momencie, gdy wraca sie do ludzkiej postaci, pojawiaja sie najwieksze problemy. Jason nie mial mysli samobójczych. Nie byl nawet przygnebiony. Nie musialam wstrzymywac powietrza ze strachu i niepokoju o niego. Jason przystosuje sie do Sycia z tym, co zostalo mu w tak straszny sposób narzucone. Da sobie rade. Ulga, jakiej doznalam, byla niesamowita, jak gdybym usunela cos bolesnie zaklinowanego pomiedzy moimi zebami lub jakbym wyrzucila bardzo mocno uwierajacy kamien z mojego buta. Martwilam sie przez kilka ostatnich dni, a nawet tygodni. Teraz mój strach zniknal. Nie znaczylo to bynajmniej, Se Sycie Jasona jako zmiennoksztaltnego bedzie bezproblemowe, przynajmniej z mojego punktu widzenia. JeSeli oSeni sie ze zwykla dziewczyna, ich dzieci beda normalne. JeSeli jednak wSeni sie w spoleczenstwo zmiennoksztaltnych w Hotshot, to bede miala bratanka lub bratanice zmieniajaca sie raz w miesiacu w jakies zwierze. A przynajmniej po okresie dzieciecym; a to da zarówno jej lub jemu, jak i przyszlej cioci Sookie troche czasu na pogodzenie sie z tym. Szczesliwie Jason mial duSo niewykorzystanych dni urlopu, wiec nie mial problemu z wolnym w swojej pracy przy naprawianiu dróg gminnych. Ale ja musialam dzisiaj pracowac. Gdy tylko Jason odjechal w swojej jaskrawej cieSarówce, wczolgalam sie ponownie do lóSka w ubraniu i zasnelam w niecale piec minut. Ulga, która odczulam, podzialala na mnie jak srodek nasenny. Gdy obudzilam sie, dochodzila trzecia popoludniu i musialam szykowac sie do pracy na moja zmiane w Merlotte’s. Slonce za oknem bylo jasne, niebo czyste, a mój termometr w...
Ireth_Eylein