10 - 03 JAN.pdf

(587 KB) Pobierz
Microsoft Word - 10 - 03 JAN
NORA ROBERTS
BRACIA Z KLANU MACGREGOR
TOM TRZECI
 
TOM TRZECI
JAN
Z PAMIĘTNIKÓW DANIELA DUNCANA MACGREGORA.
W życiu każdego mężczyzny zdarzają się chwile, które na zawsze zostają w pamięci.
Najpierw pierwsza miłość, a potem dzień, w którym spotyka kobietę swojego życia. Krzyk
dziecka, gdy zaraz po urodzeniu trzyma je w swoich ramionach. I wszystkie miesiące i lata, w
ciągu których patrzył, jak to dziecko dorasta, staje się coraz bardziej samodzielne, a w końcu
opuszcza dom i zaczyna iść przez świat własną drogą.
W moim długim życiu nie brakowało takich radosnych chwil, które teraz noszę w
pamięci jak najcenniejszy skarb. Ostatnio miałem szczęście dołączyć do tej kolekcji jeszcze
jedno radosne wydarzenie. U schyłku lata odbył się w naszej rodzinie kolejny ślub. Tym razem
uroczystość miała miejsce w naszym domu w Hyannis Port. Serce mi rosło, gdy patrzyłem, jak
dziewczyna, którą pokochałem niczym własną wnuczkę, łączy się na zawsze z moim wnukiem
Duncanem. Wszyscy zgromadziliśmy się w ogrodzie w piękny, słoneczny dzień, by wysłuchać
słów przysięgi o wiecznej i wiernej miłości. A kiedy młodzi wymienili pierwszy małżeński
pocałunek, wzruszyłem się tak bardzo, jakbym to ja sam stał na miejscu Duncana. Jego
świeżo poślubiona żona podeszła potem do mnie i szepnęła mi do ucha: „Dziękują, panie
MacGregor. Dziękują, że wybrał pan dla mnie takiego męża ". Zawsze mówiłem, Że ta
dziewczyna to szczere złoto. Nie chodzi o to, że jestem łasy na podziękowania, ale zawsze to
miło, kiedy ktoś doceni wysiłki i starania. Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak tylko czekać,
aż młodzi wezmą się do dzieła i sprezentują nam następnego MacGregora albo
MacGregorównę. Oczywiście nie pali się i możemy trochę z tym poczekać, ale moja Anna jak
zwykle bardzo się niecierpliwi. Mówię jej, żeby się nie denerwowała. W końcu wszystko jest
na jak najlepszej drodze.
Obserwują właśnie z okna mojego pokoju, jak różany ogród Anny szykuje się na
spotkanie jesieni. Ostatnie kwiaty wyciągają główki ku słońcu, które Z każdym dniem grzeje
coraz słabiej. Ech, życie! Człowiek chciałby zatrzymać czas, powiedzieć: „Chwilo, trwaj!",
ale nic z tego. Czas nie słucha żadnych błagań i gna przed siebie, z każdym dniem coraz
szybciej. Dlatego nie wolno tracić ani jednej chwili, bo każda się uczy. Ja w każdym razie nie
zamierzam marnować ani jednego dnia. Nuda mi nie grozi, bo wciąż mam wnuki, którymi
należy odpowiednio pokierować. Niestety, swoje plany muszę trzymać w sekrecie, bo Annie
bardzo się nie podobają.
Zaledwie przed paroma dniami wspomniałem jej mimochodem, że nasz wnuk Jan
wkroczył już w wiek, kiedy to mężczyzna powinien pomyśleć o przyszłości. Anna była
247343889.001.png
widocznie w nastroju do kazań, bo natychmiast zaczęła mnie strofować, że niby się wtrącam,
że chcę wszystkim układać życie i tak dalej. Gadała z dobrą godziną, aleja puściłem wszystko
mimo uszu, bo i tak wiem swoje. Nie pozwolę, żeby mi się chłopak zmarnował i jeszcze, nie
daj Boże, związał z jakąś nieodpowiednią kobietą.
Nasz Jan to zdolna bestia, ma mózg jak komputer. Pamiętam go raczkującego po
podłodze w salonie, zupełnie jakby to było wczoraj, a tymczasem minęło już kilka ładnych lat,
odkąd skończył prawo i zaczął praktykę. Ponieważ od dziecka miał niezłe oko, wybrałem dla
niego prawdziwą ślicznotkę. Nie ma wątpliwości, Że bez trudu podbije jego czułe serce. Poza
tym chłopakowi naprawdę potrzeba rodziny. Kupił sobie ostatnio dom, więc nie powinien
mieszkać w nim sam jak palec. Rozumiem, że najpierw musi nacieszyć się jego urządzaniem.
Ale dom bez rodziny to tylko cztery ściany i nic więcej. Dlatego postanowiłem pomóc mojemu
wnukowi w dokonaniu życiowego wyboru. 1 do diabła Z wszystkimi, którzy będą narzekać, że
znów się wtrącam!
247343889.002.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Bywały dni, kiedy doba była zdecydowanie za krótka. Jan nienawidził życia w
pośpiechu, ale od jakiegoś czasu miał wrażenie, że siedzi na zwariowanej karuzeli, której nie
można zatrzymać. Przedzierając się przez zakorkowane ulice Bostonu, zastanawiał się, jak
długo jeszcze wytrzyma życie w takim młynie. Uwięziony w potoku leniwie sunących
samochodów, marzył o tym, żeby jak najszybciej znaleźć się w domu. W nowym domu, który
kupił zaledwie przed dwoma miesiącami i którym nie zdążył się jeszcze nacieszyć.
Dom był stary i elegancki. Znajdował się w dobrej, spokojnej dzielnicy, stał przy alei
wysadzanej wiekowymi klonami, które skutecznie chroniły przed koszmarem letnich upałów.
To zaciszne miejsce natychmiast przypadło Janowi do gustu. Ilekroć przekręcał klucz w
zamku i wchodził do pogrążonego w ciszy wnętrza, radował się w duchu, że ma już za sobą
studenckie lata spędzone w hałaśliwym akademiku. Co nie znaczyło, że był odludkiem. W
końcu pochodził z licznej rodziny, od dziecka więc przebywał w gromadzie. Jednak takie
stadne życie zmuszało do wielu kompromisów, on zaś pragnął za wszelką cenę się usa-
modzielnić. Chciał mieć własny dom, pełen przedmiotów, które lubił i które kojarzyły się z
tradycją i pewną klasą. Wyniósł to prawdopodobnie z rodzinnego domu. Zarówno jego
rodzice, jak i dziadkowie cenili takie właśnie wartości, nic więc dziwnego, że je przejął.
Właśnie dlatego, po skończeniu studiów, zdecydował się przystąpić do rodzinnej
firmy prawniczej, gdzie pracował razem z rodzicami i siostrą. Nie miał żadnych wątpliwości,
że powinien podtrzymywać tę tradycję i wspólnie z innymi budować prestiż znanej w całym
Bostonie kancelarii prawniczej MacGregorów. Miał zamiar zdobyć w niej doświadczenie, by
potem, jeśli nadarzy się okazja, pójść w ślady ojca i wuja, czyli spróbować szczęścia w
Waszyngtonie. Prasa od czasu do czasu pisała, że klan widział go w przyszłości jako polityka,
co zresztą nikogo nie dziwiło. W końcu miał po kim przejmować schedę. Jego ojciec przez
długie lata piastował stanowisko prokuratora generalnego, a wuj dwukrotnie był prezydentem.
Poza tym Jan miał wygląd rasowego polityka, co było jego niezaprzeczalnym atutem. Jasne
włosy, niebieskie oczy, bardzo regularne, a jednocześnie męskie rysy sprawiały, że kobiety na
jego widok wzdychały rozmarzone, a mężczyźnie byli gotowi obdarzyć go zaufaniem.
Uroda miała również i złe strony - Jan poczuł kilka razy na własnej skórze, jak
kłopotliwe bywa nadmierne zainteresowanie jego osobą. Kiedyś jeden z brukowców
zamieścił fotografię, na której widać go było w samych kąpielówkach, ponieważ zrobiono ją
w czasie regat jachtowych. Podpis pod zdjęciem informował, że przedstawia ono
247343889.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin