Kurtz Sylvie - Czarny mnich.pdf

(529 KB) Pobierz
435845239 UNPDF
SYLVIE KURTZ
Czarny mnich
Blackmailed Bride
Tłumaczyła: Anna Goldschneider
OSOBY:
Dr Jonas Shades – musiał przekonać piękną nieznajomą, aby zgodziła
się udawać przez dwa tygodnie jego żonę. Co jednak zrobi, gdy ona stanie już u
jego boku?
Cathlynn O’Connell – miała zagrać rolę swojego życia. Jaką cenę
gotowa jest zapłacić, aby dostać to, czego pragnie?
Alana Chandler Shades – niewierna żona, która nagle znikła. Odeszła
czy została zamordowana?
Sterling Ryder – prawnik rodziny i członek zarządu funduszu
powierniczego. Czy miał powody, aby pragnąć śmierci Alany?
Geoffrey Chandler – kuzyn Alany. Czy chciwość mogła popchnąć go do
morderstwa?
David Forester – zaufany asystent dr Jonasa. Wiedział o wszystkim, co
działo się za grubymi murami klasztoru.
Meara O’Connell – babka Cathlynn. Czy pochwaliłaby poświęcenie, na
jakie zdobyła się dla niej wnuczka?
Lorraine Forester – miejscowa szwaczka. Była szczęśliwa, mogąc
spełnić każdą prośbę Jonasa.
Bertha Lane – babka Davida, która nigdy nie zdołała polubić Alany.
Scott MacPhearson – prywatny detektyw, za którego usługi płacił Jonas.
Nikt nie mógł wydobyć z niego prawdy.
435845239.001.png
PROLOG
Był środek nocy. Wiatr targał gałęziami drzew i wył w zakamarkach
murów. Blade światło księżyca obudziło na dziedzińcu klasztoru Ste-Croix w
New Hampshire tajemnicze cienie. W mroku czaiły się duchy przeszłości.
Wszystko to nie robiło jednak wrażenia na Alanie Chandler Shades.
Dawno już przestała się bać. Miała trzydzieści lat, a prawie połowę swego życia
zmarnowała w tym zapomnianym przez Boga i ludzi miejscu. Nie straszne jej
były takie noce. Spędziła ich tutaj zbyt wiele.
Przebiegając przez brukowany dziedziniec, uśmiechała się triumfująco.
Nareszcie. Jeszcze chwila i odzyska wolność. Tak długo na nią czekała, potulnie
spełniając wolę ojca. Ale skończyło się. Pieniądze ze spadku pozwolą jej jeszcze
nacieszyć się życiem i wynagrodzą wyrzeczenia ostatnich trzynastu lat.
Drzwi garażu skrzypnęły cicho, w nikłym świetle zalśniła karoseria
czerwonej miaty. Alana wsiadła do niej pospiesznie i ruszyła z rykiem silnika.
Teraz nic już jej nie powstrzyma. Będzie używać przyjemności aż do utraty
tchu. Koniec z nudą i spokojnymi wieczorami u boku męża. Jej nowy kochanek
miał więcej męskości w małym palcu u nogi niż on w całym ciele.
Prychnęła pogardliwie. Szkoda, że Jonas znalazł papiery i zepsuł
świąteczną niespodziankę. Choć i tak zachował się dość uprzejmie, zważywszy
na warunki, jakie mu postawiła. Cóż, zawsze był do znudzenia poprawny.
Nic już nie łączyło jej z Jonasem. Może nawet nigdy go nie kochała?
Kiedy wychodziła za mąż, była zbyt młoda, by wiedzieć, jaką cenę przyjdzie jej
zapłacić za posłuszeństwo wobec ojca. Zresztą, jego manipulacje funduszem
powierniczym sprawiły, że nie miała cienia szansy, by mu się sprzeciwić.
Jednak do dziś nie wiedziała, dlaczego tak obstawał przy tym małżeństwie. Bo
chyba nie dla jakiegoś bzdurnego leku na wszystkie dolegliwości, który pewnie
nawet nie został wynaleziony.
Ona i Jonas pochodzili z zupełnie różnych środowisk. Początkowo
fascynował ją, potem jednak tylko nudził. Głupiec, zniszczył ich świetną
przyszłość swoimi nierealnymi wizjami. Potrafił tylko się gniewać, a i tego nie
robił dobrze. Choć, musiała przyznać, czasem ją przerażał.
Ale nie dzisiaj. Jak co tydzień wymykała się z domu, z tą różnicą, że tym
razem nie zamierzała do niego wracać. Koniec z tym wszystkim!
Wjechała do lasu, ukryła samochód w sosnowym zagajniku i wślizgnęła
się do drewnianej chatki.
W ciemności wyczuła, że nie jest sama.
– Jesteś już? Dlaczego nie zaświeciłeś lampy?
Uśmiechnęła się lekko. Jej nowy przyjaciel był tak cudownie
niecierpliwy. Zapaliła małą sztormową latarnię, zdmuchnęła zapałkę i odwróciła
435845239.002.png
się w jego kierunku.
Drgnęła zaskoczona. Chybotliwy płomień oświetlił postać czarno
ubranego mnicha, z twarzą ukrytą pod kapturem i dłońmi schowanymi w
rękawach. Domyślny uśmiech wypełzł na jej wargi, kiedy przesunęła wzrokiem
po habicie, opinającym szerokie ramiona. Przewiązany w pasie sznur podkreślał
szczupłość bioder.
– Ach, więc lubisz się zabawić – zaśmiała się. Rozpięła płaszcz i rzuciła
go na łóżko. Powoli podeszła do niego, zdejmując najpierw szalik, a potem
sweter.
– Czy mam grać rolę dziewicy? – zapytała kusząco. Wtedy mnich
odrzucił kaptur na plecy. W jego oczach zalśniła wrogość. Śmiech Alany zamarł
jej w gardle. Znieruchomiała. Jak zahipnotyzowana patrzyła na jego dłonie,
które znalazły się w kręgu światła. Trzymał w nich grubą linę.
435845239.003.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Cathlynn O’Connell stała w głównej sali przerobionego na rezydencję
klasztoru i rozglądała się z zaciekawieniem, usiłując zachować chłodny wyraz
twarzy. Ludzie oczekiwali od niej profesjonalnego dystansu i opanowania, a
ponieważ zwykle potrafiła sprostać ich wymaganiom i pracowała naprawdę
ciężko, zyskała sobie sławę najlepszego znawcy antyków.
Zdjęła wełnianą czapkę i rękawiczki i rzuciła je na jedno ze składanych
krzeseł. Gdzieś tu powinna być rzeźba, dla której przyjechała. „Serce Aidana”...
Przemknęło jej przez myśl, że może zaszła jakaś pomyłka, ale szybko
przywołała się do porządku. Przecież katalog aukcyjny zawierał dokładny opis,
a zdjęcie nie pozostawiało żadnych wątpliwości.
Na zewnątrz zanosiło się na burzę. Silne podmuchy wiatru uderzały o
stare kamienne ściany zabudowań i wznosiły tumany śniegu, niebo zasnuły
ołowiane chmury. Zła pogoda nie odstraszyła jednak ludzi, którzy tłumnie
przybyli na aukcję.
Burza i śnieżna zadymka nie powstrzymały także Cathlynn. W drodze z
Nashua do starego klasztoru w niewielkiej wiosce Ste-Croix, leżącej na
zachodnim krańcu Białych Gór, straciła wprawdzie panowanie nad kierownicą i
omal nie wylądowała w lodowatych nurtach rzeki Ste-Croix River, ale warto
było ryzykować podróż w takich warunkach. Jej dziesięcioletnie poszukiwania
„Serca Aidana” miały się dzisiaj zakończyć.
Sala powoli wypełniała się ludźmi, w powietrzu unosił się gwar rozmów.
Cathlynn przysiadła na brzegu krzesła i jeszcze raz się rozejrzała, wprawnym
okiem oceniając pomieszczenie. Jedyną ozdobę ścian stanowiły portrety
surowych mnichów z Zakonu Świętego Krzyża, ubranych w czarne habity.
Wydawało jej się, że śledzą każdy jej ruch. Mimo woli zadrżała.
Podniosła się i przeszła przez salę, próbując uwolnić się od przykrego
uczucia, że jest obserwowana. Dostrzegła kilku znajomych antykwariuszy,
skinęła im głową na powitanie, a potem skierowała się do pokoju, w którym, jak
się domyślała, zgromadzono przedmioty przeznaczone na aukcję.
Na kilku stołach rozłożono liczne cenne eksponaty. Cathlynn przyglądała
się im, udając zainteresowanie, ale jej myśli nieustannie krążyły wokół „Serca
Aidana”. Zauważyła lampę i kilka szklanych mis, które bez problemu mogłaby
później sprzedać swoim klientom. Wiedziała jednak, że nie będzie ich
licytować. Przybyła do Ste-Croix w jednym tylko celu. Chciała odzyskać
szklaną rzeźbę, którą jej prapradziadek zrobił dla swej narzeczonej prawie sto lat
temu. Dar miłości, zagubiony, kiedy Aidan i Deidre O’Connell opuścili Irlandię,
udając się do Stanów Zjednoczonych.
Nareszcie go znalazła, mogła podejść i wziąć go w dłonie. Mimowolnie
435845239.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin