Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 26 - Łabędzi śpiew.pdf

(717 KB) Pobierz
(Microsoft Word - Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 26 - \243ab\352dzi \234piew)
Anne–Lise Boge
GRZECH PIERWORODNY XXVI
ŁAB Ħ DZI ĺ PIEW
Wydarzenia przedstawione w serii powie Ļ ciowej „Grzech pierworodny" rozgrywaj Ģ si ħ w
gospodarstwie nale ŇĢ cym do rodziny mojej matki. Dwór, przyroda, postaci i tło kulturowe s Ģ
autentyczne. Chciałabym jednak zaznaczy ę , Ň e ani ludzie, ani cała historia opisana w serii nie
maj Ģ Ň adnego zwi Ģ zku z rzeczywisto Ļ ci Ģ . To powstało w mojej wyobra Ņ ni.
Dzi ħ kuj ħ serdecznie wszystkim wiernym Czytelnikom, którzy Ļ ledzili losy
bohaterów przez 26 tomów. Wszystko ma swój kres, ale mo Ň e kiedy Ļ poznamy ci Ģ g
dalszy - w innych ksi ĢŇ kach. Historia Mali towarzyszyła mi przez ponad 40 lat,
Mali wci ĢŇ Ň yje w mojej wyobra Ņ ni. Sko ı czyły si ħ tylko jej spisane dzieje - mo Ň e...
Anne-Lise Boge
ROZDZIAŁ 1.
- Havard!
Zabrzmiało to jak zduszony krzyk. Mai pochyliła si ħ nad m ħŇ em. Oczy jej zaszły mgł Ģ .
Ogarn ħ ła j Ģ fala przera Ň enia. Nie mogła złapa ę oddechu, jakby gardło nagle stało si ħ za
ciasne.
- Havardzie, ty...
Twarz miał szar Ģ jak popiół, usta posiniałe. Mali przyło Ň yła mu dło ı do szyi, szukaj Ģ c
pulsu, ale skóra była gładka i wilgotna, nie t ħ tniła pod ni Ģ krew.
Mali nie potrafiła przyj Ģę prawdy do wiadomo Ļ ci. Wszystko w niej si ħ przeciw temu
buntowało. To niemo Ň liwe! To nie mogło si ħ zdarzy ę z Havardem. Nie poradzi sobie bez
niego. On musi by ę przy niej. Musi j Ģ wspiera ę , pociesza ę , kocha ę !
Osun ħ ła si ħ powoli na jego ciało. Obj ħ ła go ramionami, wtuliła policzek w jego szyj ħ i
mocno przylgn ħ ła. Nie potrafiła płaka ę . Jakby wszystko w niej zamieniło si ħ w lód.
Przeszywał j Ģ piek Ģ cy ból w piersiach, nie mogła złapa ę oddechu.
Nie miała poj ħ cia, jak długo tak le Ň ała. W ko ı cu usiadła. Trzeba wezwa ę pomoc. Kto Ļ
musi pomóc jej wnie Ļę go do Ļ rodka. Podniosła si ħ cała zesztywniała i przez chwil ħ stała,
patrz Ģ c na le ŇĢ cego m ħŇ a. Targn Ģ ł ni Ģ gwałtowny dreszcz, musiała zakry ę usta dłoni Ģ , Ň eby
nie krzykn Ģę . To nie do poj ħ cia. Havard nie Ň yje.
Nagle zemdliło j Ģ . Odwróciła si ħ do Ļ ciany i oparła czoło o zimne deski, by zwymiotowa ę .
Gdy było ju Ň po wszystkim, otarła usta. Zgaga paliła j Ģ w gardle. Na chwiej Ģ cych si ħ nogach
dowlokła si ħ na ganek.
- Pomocy - j ħ kn ħ ła, gdy udało jej si ħ otworzy ę , drzwi do izby. - Pomocy!
Odwróciła si ħ ku niej przera Ň ona Ane.
- Co si ħ dzieje, Mali? Rozchorowała Ļ si ħ ?
- Havard - powiedziała Mali sztywnymi wargami, opieraj Ģ c si ħ ci ħŇ ko o framug ħ . - Le Ň y
w drewutni.
- Ale co si ħ stało?! Zasłabł?
- On nie Ň yje - szepn ħ ła zdruzgotana Mali.
- Nie Ň yje? - wykrztusiła Ane, wypuszczaj Ģ c z r Ģ k wszystko, co w nich trzymała. -
Przecie Ň to niemo Ň liwe.
- Chyba nie Havard? - Ingeborg szeroko otworzyła oczy. - Poszedł tylko nar Ģ ba ę troch ħ
drew.
- Musicie pomóc mi go wnie Ļę - powiedziała Mali, prostuj Ģ c si ħ . - Musimy wnie Ļę go do
domu.
Obie słu ŇĢ ce podbiegły do Mali. Ane obj ħ ła j Ģ ramieniem . i próbowała wesprze ę . Pod
Mali trz ħ sły si ħ kolana. Miała wra Ň enie, Ň e za chwil ħ zemdleje, ale wzi ħ ła si ħ w gar Ļę i
poprowadziła kobiety.
Ingeborg prze Ň egnała si ħ na widok Havarda.
- O Bo Ň e - j ħ kn ħ ła cicho. - O Panie Bo Ň e.
- Co si ħ stało? - zapytała Ane cicho.
- Nagle padł martwy - szepn ħ ła Mali.
- To pewnie serce.
Mali niemo pokiwała głow Ģ . Miała całkiem Ļ ci Ļ ni ħ te gardło.
- Pomó Ň cie mi, to go wniesiemy.
We trójk ħ d Ņ wign ħ ły ciało Havarda i zaniosły do izby. Poło Ň yły go na kanapie. Le Ň y,
jakby odpoczywał po obiedzie, pomy Ļ lała Mali, zerkaj Ģ c na m ħŇ a.
- Chc ħ , Ň eby le Ň ał w sypialni. Powinnam go umy ę i przygotowa ę .
- Musimy zaczeka ę , a Ň wróc Ģ m ħŇ czy Ņ ni - powiedziała Ane ostro Ň nie. Łzy spływały jej po
policzkach. - Albo a Ň Helene wróci ze Wzgórza... Same nie wniesiemy go po schodach.
Mali pokiwała głow Ģ . Wydawało jej si ħ , Ň e ju Ň nigdy si ħ nie podniesie. Czuła si ħ tak,
jakby nogi miały odmówi ę jej posłusze ı stwa.
- Zacznij telefonowa ę , Ane - powiedziała cicho. - Ja nie dam rady. Zadzwo ı najpierw do
Nikolaia, Ň eby zamówi ę nabo Ň e ı stwo Ň ałobne na popołudnie albo na wieczór. A potem trzeba
zawiadomi ę wszystkich, którzy... Sama zreszt Ģ wiesz, co robi ę .
Gdy Ane wyszła na korytarz i zacz ħ ła telefonowa ę , a Ingeborg czym Ļ si ħ zaj ħ ła, Mali
usiadła na krze Ļ le koło kanapy i patrzyła na swego m ħŇ a. Havard... Próbowała oswoi ę si ħ z
my Ļ l Ģ , Ň e Havarda ju Ň nie ma. ņ e ju Ň nigdy si ħ do niej nie u Ļ miechnie. ņ e ju Ň nigdy jej nie
przytuli, nie otoczy swym ciepłem. ņ e nigdy nie wyjdzie jej na spotkanie. ņ e ona ju Ň nigdy
nie usłyszy jego drogiego głosu ani radosnego Ļ miechu. Havarda ju Ň nie ma.
Jej ciałem wstrz Ģ sn Ģ ł bezgło Ļ ny szloch, ale nie rozpłakała si ħ . Łzy nie chciały płyn Ģę .
Siedziała, jakby skamieniała, i wpatrywała si ħ w niego. A serce jej krwawiło.
- S Ģ ju Ň m ħŇ czy Ņ ni - powiedziała Ingeborg, wygl Ģ daj Ģ c przez okno. - Wyjdziesz do nich
i...
- Ty wyjd Ņ -powiedziała Mali zm ħ czonym głosem. - Uprzed Ņ ich, Ň eby wiedzieli, co
zobacz Ģ .
Pierwszy wszedł Oja. Kilkoma susami podbiegł do krzesła i obj Ģ ł matk ħ ramionami.
- Mamo! - Głos miał schrypni ħ ty, gardło Ļ ci Ļ ni ħ te. Mali wtuliła twarz w jego szorstk Ģ
robocz Ģ bluz ħ i zamkn ħ ła piek Ģ ce oczy.
- Co si ħ stało?
- R Ģ bał drwa i nagle si ħ przewrócił.
- To pewnie serce.
- Pewnie tak.
- Nic z tego nie rozumiem. Przecie Ň Havard nigdy nie chorował.
- Wczoraj skar Ň ył si ħ , Ň e nie czuje si ħ najlepiej. ņ e jako Ļ mu słabo i co Ļ go kłuje. Ale
potem wszystko przeszło. Nie przypuszczałam...
- Dzwoniła Ļ do...
- Ane wła Ļ nie dzwoni - przerwała mu Mali. - Chc ħ , Ň eby le Ň ał w sypialni. Musz ħ go umy ę
i przygotowa ę .
- Jasne. M ħŇ czy Ņ ni s Ģ na dworze. Zaraz go wniesiemy.
Oja podniósł si ħ i stał przez chwil ħ , trzymaj Ģ c matk ħ za r ħ k ħ . Mali zauwa Ň yła, Ň e Oja dr Ň y.
Po chwili syn zapytał:
- Dobrze si ħ czujesz?
- Nie - odparła Mali. - Ale musz ħ to znie Ļę .
W tej samej chwili otworzyły si ħ drzwi i pojawiła si ħ w nich głowa przera Ň onej Helene.
- Mówi Ģ ... mówi Ģ , Ň e...
Gdy jej spojrzenie zatrzymało si ħ na m ħŇ czy Ņ nie le ŇĢ cym na kanapie, zasłoniła usta dłoni Ģ .
Oja podszedł do niej i otoczył ramieniem.
- Tak, Havard nie Ň yje.
- To niemo Ň liwe - szepn ħ ła przez łzy.
- Ale to prawda. Atak serca. Przewrócił si ħ , gdy r Ģ bał drwa.
- Gdzie wasza córeczka? - zapytała Mali. - Przyszła z tob Ģ ?
- Została na Wzgórzu - zaszlochała Helene. - Wróci dopiero na obiad.
- To dobrze. Chc ħ przygotowa ę Havarda, nim ludzie si ħ zejd Ģ .
- Pomog ħ ci.
- Nie, dzi ħ kuj ħ . Chc ħ to zrobi ę sama - powiedziała Mali, podnosz Ģ c si ħ z krzesła. - To
moja chwila.
Do izby weszli m ħŇ czy Ņ ni z pochylonymi głowami i skłonili si ħ przed Mali. Potem wzi ħ li
ciało Havarda i wnie Ļ li je po schodach na gór ħ . Mali przygotowała dzbanek z ciepł Ģ wod Ģ i
ruszyła za nimi.
- Nie chcesz, Ň eby Helene poszła z tob Ģ , mamo? - zapytał Oja, stoj Ģ c w drzwiach.
Mali zauwa Ň yła, Ň e jest bardzo blady.
- Nie, Oja. Chc ħ jeszcze przez chwil ħ poby ę sama z Havardem. Ty i Helene zajmijcie si ħ
innymi sprawami na dole. Ane mówi, Ň e nabo Ň e ı stwo Ň ałobne b ħ dzie o szóstej. Musisz wi ħ c
przygotowa ę trumn ħ . Jedna stoi chyba w schowku.
- Rzeczywi Ļ cie.
- Dam zna ę , gdy b ħ d ħ gotowa. Wtedy wło Ň ymy go do trumny i zniesiemy na dół. Id Ņ ju Ň .
Zamkn ħ ła za nim drzwi. Potem napełniła miednic ħ wod Ģ i postawiła j Ģ na nocnej szafce.
Znalazła wyj Ļ ciowe spodnie Havarda oraz jego eleganck Ģ biał Ģ koszul ħ i przewiesiła ubranie
przez wezgłowie łó Ň ka. Havard musi wygl Ģ da ę elegancko.
Zacz ħ ła go ostro Ň nie przygotowywa ę . Zdj ħ ła z niego robocze ubranie, umyła mu twarz i
szyj ħ . Ci Ģ gle zbierało jej si ħ na płacz, ale łzy nie chciały płyn Ģę .
Havard ju Ň nigdy si ħ do niej nie odezwie! Nie mogła tego poj Ģę . Ju Ň nigdy si ħ do niego nie
przytuli, nigdy nie dotknie policzkiem jego cieplej szyi. Nigdy nie b ħ dzie si ħ razem z nim
Ļ miała - nigdy nie b ħ dzie z nim płakała. Havard... Ju Ň go nie ma. To niemo Ň liwe. To koszmar.
Mechanicznymi ruchami wykonywała wszystko, co trzeba, jakby jej ciało stało si ħ nagle
niezale Ň ne od niej.
Jest silna. Zawsze była silna. Ale nawet jej wytrzymało Ļę ma jak ĢĻ granic ħ . Mali czuła, Ň e
znalazła si ħ niebezpiecznie blisko tej granicy. Musiała jednak i temu sprosta ę . Trzeba zadba ę ,
by Havard miał godne nabo Ň e ı stwo Ň ałobne i pi ħ kny pogrzeb. Co b ħ dzie pó Ņ niej, nie
wiadomo. Mali nie miała siły o tym my Ļ le ę .
Gdy go ju Ň umyła i ubrała, wzi ħ ła szczotk ħ i delikatnie przeczesała mu włosy. Jego głowa
spoczywała na poduszce, oczy miał zamkni ħ te.
- Havard, co ja teraz zrobi ħ - szepn ħ ła w rozpaczy i pochyliła si ħ nad nim. - Nie
wytrzymam tego.
Nie mogła oczekiwa ę ani odpowiedzi, ani pocieszenia. Havard le Ň ał blady i niemy.
Wyprostowała si ħ powoli i podeszła do drzwi. Pora zło Ň y ę go do trumny i znie Ļę na dół.
Zamkn ħ ła za sob Ģ drzwi i po cichu zeszła po schodach.
Wszyscy na ni Ģ spojrzeli, gdy stan ħ ła w progu. Drugie Ļ niadanie stało na stole, wszyscy
siedzieli dokoła. Mała Mali ju Ň wróciła do domu. Na widok babki zerwała si ħ z miejsca i
podbiegła do niej.
- Dziadek - załkała. - Dziadek nie Ň yje!
Mali przytuliła drobne, wstrz Ģ sane płaczem ciałko dziewczynki. Pogłaskała j Ģ delikatnie
po plecach.
- Tak, dziadek nie Ň yje.
- Dlaczego?
- Nikt tego nie wie. Prawdopodobnie jego serce nie wytrzymało.
- Ale przecie Ň nigdy nie chorował na serce.
- Czasem tak bywa, Mała Mali. Człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi - dodała i znów
poczuła dobrze znan Ģ gorycz w ustach.
- Jest ju Ň gotów? - zapytał Oja i chciał si ħ podnie Ļę .
Mali od razu spostrzegła na jego twarzy Ļ lady łez.
- Tak, ale zjedzcie najpierw. Potem przygotujemy tu wszystko na nabo Ň e ı stwo Ň ałobne.
Jej głos brzmiał całkiem spokojnie. Sama nie rozumiała, jak to mo Ň liwe.
- Nie zjesz kawałka ciasta?
Mali pokr ħ ciła głow Ģ . Na my Ļ l o jedzeniu Ň Ģ dek podchodził jej do gardła.
- Idzie Dorbet i wszyscy ze Wzgórza - powiedziała Ane, wygl Ģ daj Ģ c przez okno. - Czy
mam nakry ę ...
- Zaczekaj. Zapytaj, czy ju Ň jedli - powiedziała Mali.
Dorbet zarzuciła matce r ħ ce na szyj ħ i zaszlochała.
- Co si ħ stało, mamo? - łkała. - Ojciec przecie Ň nigdy nie chorował. Jak to si ħ stało?
- Nie ma Ň adnego wytłumaczenia - szepn ħ ła Mali. - To stało si ħ tak nagle. Nie zd ĢŇ
nawet si ħ przestraszy ę ani poczu ę bólu. Padł po prostu na ziemi ħ , bez Ň adnego ostrze Ň enia.
- Dobrze, Ň e tam była Ļ - szlochała Dorbet. - ņ e nie był sam.
Mali nie odpowiedziała. Głaskała tylko córk ħ po głowie.
- My Ļ l ħ , Ň e powinni Ļ my ju Ň wstawi ę tu kozły i posprz Ģ ta ę - powiedziała. - Wtedy
zniesiemy Havarda na dół i po Ň egnamy si ħ z nim, zanim przyjdzie cała reszta. Chyba wszyscy
tego potrzebujemy.
Dziwiła si ħ , Ň e potrafi to wszystko zorganizowa ę . Czuła si ħ przecie Ň całkowicie
zdruzgotana i bezradna, ale co Ļ , co było silniejsze ni Ň ona sama, pchało j Ģ naprzód. Wszystko
powinno odby ę si ħ nale Ň ycie i godnie, zarówno ze wzgl ħ du na Havarda, jak i na ni Ģ sam Ģ .
I tak si ħ odbyło. Jedzenie zostało uprz Ģ tni ħ te, trumn ħ zniesiono na dół i ustawiono na
kozłach. Obie dziewczynki cofn ħ ły si ħ lekko przestraszone, gdy pojawiła si ħ trumna.
- Chod Ņ cie tu - powiedziała Mali, przywołuj Ģ c je do siebie. - Popatrzcie na dziadka,
wygl Ģ da, jakby spał. I tak wła Ļ nie jest - dziadek Ļ pi. To nic strasznego.
Podeszły obie z pewnym oci Ģ ganiem i stan ħ ły, patrz Ģ c na nieboszczyka.
- Wygl Ģ da całkiem jak dziadek - mrukn ħ ła w ko ı cu Marilena.
- Obudzi si ħ , jak pójdzie do Pana Boga? - zapytała Mała Mali po cichu, zerkaj Ģ c na
babci ħ . - Bo dziadek pójdzie do Pana Boga, prawda?
- Na pewno - przytakn ħ ła Mali. - Nie ma go ju Ň w Ļ ród nas, ale b ħ dzie na nas patrzył z
nieba, tego jestem pewna. To jest teraz nasza pociecha - dodała. - ņ e b ħ dzie si ħ nami
opiekował z góry.
Przez chwil ħ panowała całkowita cisza.
- Co ty teraz zrobisz, babciu? - zapytała Marilena, wsuwaj Ģ c r Ģ czk ħ w dło ı Mali. - Co
zrobisz bez dziadka?
Mali nie odpowiedziała od razu. Stała zapatrzona gdzie Ļ w dal, sztywna i milcz Ģ ca.
- Nie wiem - powiedziała w ko ı cu cicho. - Nie wiem.
To było Ň ałobne nabo Ň e ı stwo godne Havarda, pomy Ļ lała Mali. Go Ļ cie przyje Ň d Ň ali
pogr ĢŇ eni w smutku i przera Ň eni. Nikt nie mógł uwierzy ę w to, co si ħ stało.
- Nie mog ħ tego poj Ģę - powiedziała wzruszona Helga, Ļ ciskaj Ģ c dłonie Mali. - Tego si ħ
nie da zrozumie ę .
Po chwili w izbie zrobiło si ħ tłoczno. Wszyscy rozmawiali półgłosem, ale w ko ı cu zapadła
cisza. Sivert chrz Ģ kn Ģ ł i rozpocz Ģ ł nabo Ň e ı stwo Ň ałobne. Najpierw podzi ħ kował wszystkim,
którzy przyjechali.
- Dzi Ļ w tym dworze zdarzyła si ħ tragedia - powiedział. - Nikt z nas nie mo Ň e uwierzy ę ,
Ň e Havard naprawd ħ nie Ň yje. To si ħ stało bez Ň adnego ostrze Ň enia. Havard te Ň si ħ niczego nie
spodziewał. Zebrali Ļ my si ħ tu, Ň eby wspomina ę dobrego, szlachetnego człowieka i by prosi ę
o pokój dla jego duszy.
Sivert umilkł i pochylił głow ħ . Wszyscy zrobili to samo. Wtedy Sivert si ħ wyprostował,
oparł brod ħ na skrzypcach i zacz Ģ ł gra ę . Pi ħ kne, delikatne d Ņ wi ħ ki wypełniły izb ħ . Ludzie
zacz ħ li szuka ę chusteczek. Gdy wybrzmiały ostatnie nuty, Nikolai przeczytał rozdział Pisma
ĺ wi ħ tego i powiedział par ħ słów. Potem wszyscy za Ļ piewali dwa psalmy. Na zako ı czenie
znów zagrał Sivert.
Mali bała si ħ chwili, w której zamknie si ħ wieko trumny. Wtedy Havard odejdzie ju Ň na
zawsze, pomy Ļ lała. Do tej chwili mogła na niego patrze ę , mogła go dotkn Ģę .
Przeszył j Ģ dreszcz, gdy Sivert zamkn Ģ ł wieko. Koniec, pomy Ļ lała z rozpacz Ģ . To ju Ň
koniec.
Zaciskała chusteczk ħ w dłoni, gdy m ħŇ czy Ņ ni wynosili Havarda. W milczeniu ruszyła z
trumn Ģ . Stan ħ ła na progu i patrzyła, jak orszak znika za rogiem domu. Z ħ by jej zadzwoniły,
serce zatrzepotało w piersiach. To koniec. Havard nigdy nie wróci do domu. Opu Ļ cił dwór,
który tak kochał. Na zawsze. Zadr Ň ała gwałtownie i z całej siły zacisn ħ ła pi ħĻ ci. Jak ona temu
podoła?
- Dzi ħ kuj ħ - powiedziała, gdy m ħŇ czy Ņ ni wrócili. ĺ cisn ħ ła dło ı Siverta. - Ja te Ň bym
chciała mie ę takie nabo Ň e ı stwo Ň ałobne. Dzwonili Ļ cie do Johannesa?
- Tak. Tordhild to zrobiła, zanim tu przyszli Ļ my. Biedny chłopak, całkiem si ħ załamał,
bardzo kochał dziadka. Przyjedzie do domu na pogrzeb. Dostanie dni wolne.
- To dobrze.
- Jak si ħ czujesz, mamo?
- Sama nie wiem, Sivert. Na razie my Ļ l ħ tylko o tym, by wszystko odbyło si ħ tak jak
trzeba, godnie, bo Havard na to zasłu Ň ył. Ale co b ħ dzie potem... Tego nie wiem, synu, tego
nie wiem. Havard był kim Ļ wi ħ cej ni Ň moim m ħŇ em. Był najlepsz Ģ cz ħĻ ci Ģ mego Ň ycia.
Sivert spojrzał na ni Ģ z powag Ģ .
- Czy mógłbym co Ļ zrobi ę ?
- B Ģ d Ņ przy mnie - powiedziała i Ļ cisn ħ ła jego dło ı . - Mam nadziej ħ , Ň e gdy Bóg
zatrzaskuje jakie Ļ drzwi, tak jak to zrobił dzisiaj, to jednocze Ļ nie otwiera okno. W
przeciwnym razie nie poradz ħ sobie.
- Jeste Ļ silna, mamo.
- Nawet moja wytrzymało Ļę ma jak ĢĻ granic ħ . Cz ħĻę mojej siły zawdzi ħ czałam wła Ļ nie
Havardowi. Teraz go nie ma. Zostałam całkiem sama i czuj ħ w sobie pustk ħ .
- Nie jeste Ļ sama. Masz nas.
- Owszem, i jestem za to wdzi ħ czna. Zawsze b ħ d ħ wdzi ħ czna. Ale Havard był dla mnie...
Tego miejsca nikt nie zajmie. Tak to ju Ň jest.
Stała w progu, kiedy go Ļ cie odje Ň d Ň ali. Podawała wszystkim dło ı , dzi ħ kowała. Gdy
weszła znów do izby, była przemarzni ħ ta. Jakby mróz zakradł si ħ gdzie Ļ mi ħ dzy jej łopatki i
wstrz Ģ sał jej ciałem bez ustanku.
- Napij si ħ troch ħ kawy - zaproponowała Ane, przecieraj Ģ c zaczerwienione oczy.
- Dzi ħ kuj ħ . Pójd ħ chyba na gór ħ - powiedziała Mali. - Potrzebuj ħ samotno Ļ ci.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin