Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 22 - Czas grozy.pdf

(820 KB) Pobierz
Microsoft Word - Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 22 - Czas grozy
Anne–Lise Boge
GRZECH PIERWORODNY XXII
CZAS GROZY
Wydarzenia przedstawione w serii powie Ļ ciowej „Grzech pierworodny" rozgrywaj Ģ si ħ w
gospodarstwie nale ŇĢ cym do rodziny mojej matki. Dwór, przyroda, postaci i tło kulturowe s Ģ
autentyczne. Chciałabym jednak zaznaczy ę , Ň e ani ludzie, ani cała historia opisana w serii nie
maj Ģ Ň adnego zwi Ģ zku z rzeczywisto Ļ ci Ģ . To powstało w mojej wyobra Ņ ni.
Dla Bjarne - z podzi ħ kowaniem za wieloletni Ģ przyja Ņı
i nieocenion Ģ pomoc przy pracy nad t Ģ ksi ĢŇ k Ģ
Anne-Lise Boge
ROZDZIAŁ 1.
Mali stała jak ra Ň ona piorunem i wpatrywała si ħ w lensmana. Po chwili jednak ochłon ħ ła i
wci Ģ gn ħ ła gł ħ boko powietrze. Pu Ļ ciła r ħ k ħ Havarda. Przygładziła włosy.
- Mo Ň e pan poczeka ę w domu dziadków - rzuciła krótko. - Prosz ħ pój Ļę ze mn Ģ .
Lensman pod ĢŇ ył za gospodyni Ģ wzdłu Ň korytarza, a Havard ruszył za nimi. Mali
otworzyła drzwi do domu dziadków. Uderzyło ich ci ħŇ kie powietrze. Sło ı ce prze Ļ witywało
przez zaci Ģ gni ħ te rolety i nadawało wn ħ trzu dziwny złocisty blask. Dom dziadków nie był
ostatnio u Ň ywany i panowała tu duchota i mrok. Mali przeszła przez pokój i podci Ģ gn ħ ła
rolety. Otworzyła okno i wpu Ļ ciła wieczorne powietrze, pachn Ģ ce morszczynem i słon Ģ wod Ģ .
- Kiedy spodziewacie si ħ powrotu syna? - spytał lensman.
- Nie ustalili Ļ my dokładnej godziny - odparła Mali. - Ale jego córeczka, któr Ģ zostawił
pod nasz Ģ opiek Ģ , wkrótce powinna i Ļę spa ę , wi ħ c młodzi wróc Ģ chyba niedługo.
Rzuciła szybkie spojrzenie na Havarda. Wygl Ģ dał na zmartwionego.
- Pójd ħ do domu i przynios ħ kawy - zaproponowała. - Wła Ļ nie zaparzyłam Ļ wie ŇĢ , kiedy
pan przyszedł, wi ħ c...
- Prosz ħ nie robi ę sobie kłopotu.
- Czego Ļ jednak powinni Ļ my si ħ napi ę - uznała Mali i podeszła do drzwi. - Zaraz wróc ħ .
- Czego, u licha, lensman tutaj szuka? - spytał Aslak, kiedy Mali weszła do kuchni.
- Nie wiem - odparta Mali troch ħ niech ħ tnie. - Chce porozmawia ę z Sivertem i Tordhild -
wyja Ļ niła.
- Dlaczego?
- Nie mam poj ħ cia - skłamała. - Ale młodzi zaraz wróc Ģ , to si ħ dowiemy, o co chodzi.
Poczuła na sobie badawcze spojrzenie Ane, kiedy szykowała tac ħ z fili Ň ankami i kaw Ģ , ale
unikała wzroku słu ŇĢ cej. Przez cały czas dławi Ģ cy strach ci ĢŇ ył jej w piersi jak kamie ı .
- Zajmiecie si ħ Marilen Ģ ?
Poklepała bezwiednie dziewczynk ħ po głowie i dała jej ciastko.
- Pewnie, Ň e tak - odparła Ingeborg. - To sama przyjemno Ļę .
- O, widz ħ łód Ņ przy tartaku - zauwa Ň yła Ane i wychyliła si ħ przez okno. - Sivert wraca do
domu!
Lensman zd ĢŇ ył wla ę w siebie trzy fili Ň anki kawy, zanim Sivert i Tordhild stan ħ li w
drzwiach. Mali usłyszała odgłosy rozmowy i Ļ miechów, dobiegaj Ģ ce z sadu jabłoniowego, i
Ň Ģ dek jej si ħ Ļ cisn Ģ ł. Po Ļ piesznie wstała i wyszła, Ň eby przywita ę syna z rodzin Ģ . Chciała
równie Ň uprzedzi ę Johannesa, Ň eby si ħ nie przestraszył.
Chłopiec jako pierwszy wyszedł zza w ħ gła, nios Ģ c przed sob Ģ dumnie w ħ dk ħ z wielk Ģ
ryb Ģ .
- Popatrz, babciu! - zawołał rado Ļ nie. - Złowiłem j Ģ całkiem sam. Mamy w wiadrze
jeszcze du Ň o innych.
- ĺ wietnie - odparła Mali, usiłuj Ģ c si ħ u Ļ miechn Ģę . - Mo Ň esz pój Ļę razem z Aslakiem lub
O1avem do strumienia i je oczy Ļ ci ę . Chcesz?
Johannes nie dał si ħ prosi ę . Wpadł do domu jak wystrzelony z procy, z w ħ dk Ģ i w mokrych
kaloszach.
- Lensman czeka na was w domu dziadków - rzekła Mali cicho do Siverta i Tordhild.
- Lensman? - Sivert uniósł brwi ze zdumienia. - W jakiej sprawie?
- Mówił co Ļ , Ň e musi z wami porozmawia ę , bo nie wszystko jest w porz Ģ dku... z waszym
mał Ň e ı stwem.
- Plotki - mrukn ħ ła Tordhild zmartwiona.
- Tak, Bóg jeden wie, o co chodzi, ale w Ň adnym razie nie wolno wam pisn Ģę ani słówka
o...
- Uspokój si ħ , mamo - rzekł Sivert i poło Ň ył Mali r ħ k ħ na ramieniu. - Lensman nie mo Ň e
nam nic zarzuci ę . O co by nas miał oskar Ň y ę ? O ile mi wiadomo, nie mo Ň na nikomu
wytoczy ę sprawy na podstawie samych plotek.
- No nie wiem - Mali nie była przekonana.
- Chod Ņ my do Ļ rodka - zdecydował Sivert. - Lepiej mie ę to za sob Ģ , co by to nie było.
Lensman wstał, kiedy weszli. Wyci Ģ gn Ģ ł r ħ k ħ .
- Słyszałem, Ň e chciał pan ze mn Ģ porozmawia ę - zacz Ģ ł Sivert.
- Tak. Otó Ň sprawa przedstawia si ħ tak: dowiedziałem si ħ , Ň e niektórzy mówi Ģ , Ň e... -
lensman zacz Ģ ł si ħ wierci ę niespokojnie, najwyra Ņ niej poczuł si ħ nieswojo. - Jak bliskie
pokrewie ı stwo ł Ģ czy pana i pa ı sk Ģ Ň on ħ ?
- Od kiedy zacz Ģ ł pan je Ņ dzi ę po okolicy i przysłuchiwa ę si ħ kr ĢŇĢ cym pogłoskom?
Lensman zaczerwienił si ħ i nerwowo zaszurał stopami.
- Wydało mi si ħ to tak alarmuj Ģ ce, Ň e...
- Któ Ň taki roznosi plotki o mnie i o mojej Ň onie?
- Pewna Cyganka z Rindalen wyznała tamtejszemu proboszczowi, Ň e... hm, Ň e jeste Ļ cie ze
sob Ģ bardzo blisko spokrewnieni. Bardziej, ni Ň to prawnie dozwolone mi ħ dzy mał Ň onkami.
- Trudno mi uwierzy ę , Ň e Cyganka mogłaby mówi ę takie rzeczy.
- Jednak tak wła Ļ nie było. Lokalne władze wydały nakaz odebrania jej prawa do opieki
nad dwójk Ģ dzieci, a wtedy...
- A wi ħ c opowiedziała to, Ň eby ratowa ę swoj Ģ rodzin ħ ? Czy nie uwa Ň a pan, Ň e to jest mało
wiarygodne? Biedna Cyganka uciekła si ħ do kłamstwa, Ň eby chroni ę swoje potomstwo.
Zamiast słucha ę plotek, powinien si ħ pan raczej zaj Ģę problemem niech ħ ci wobec Cyganów -
rzekł Sivert oburzony. - Jednak odpowiem panu na pytanie: jestem synem Johana Stornesa.
S Ģ dziłem zreszt Ģ , Ň e pan o tym wie. Mo Ň e to potwierdzi ę moja matka, a poza tym istnieje
odpowiedni zapis w ksi ħ gach ko Ļ cielnych. Tordhild za Ļ jest córk Ģ Cygana, Jo Karlsena.
- Tak wła Ļ nie my Ļ lałem - przyznał lensman. - Nie rozumiem, jak mogło powsta ę owo
podejrzenie. Sk Ģ d tej kobiecie przyszło do głowy, Ň e wy jeste Ļ cie... Tak, Ň e jeste Ļ cie zbyt
blisko spokrewnieni.
- Powinien był pan lepiej sprawdzi ę t ħ informacj ħ , zanim pan tu przyszedł - zauwa Ň yła
Mali i utkwiła w nim wzrok. - Czy mam przynie Ļę akt chrztu Siverta?
- Nie, nie trzeba, pani Stornes. To jakie Ļ przykre nieporozumienie.
- Mam zatem nadziej ħ , Ň e po raz ostatni musieli Ļ my tłumaczy ę si ħ z podobnych zarzutów
- rzekł Sivert i obj Ģ ł Tordhild ramieniem. - Wie pan, to nic przyjemnego.
- Rozumiem. Zadbam o to, Ň eby...
- Prosz ħ jednak nie kara ę tej Cyganki - przerwał mu Sivert. - Matka zdolna jest zrobi ę
wszystko, Ň eby chroni ę swoje dzieci, zdajemy sobie z tego spraw ħ . Swoj Ģ drog Ģ sposób
traktowania Cyganów w naszym kraju to wstyd dla Norwegii.
- Nie ja za to odpowiadam - rzekł lensman pojednawczo.
- No tak, wiem, Ň e naczelnicy wydaj Ģ decyzje, a pan wypełnia tylko polecenia.
Lensman nie odpowiedział. Wyci Ģ gn Ģ ł r ħ k ħ do Mali.
- Prosz ħ mi wybaczy ę kłopot.
Podała mu dło ı , lecz szybko j Ģ cofn ħ ła. Skin ħ ła w milczeniu.
- Znajd ħ drog ħ - rzekł lensman.
- W naszym domu odprowadzamy go Ļ ci do wyj Ļ cia - stwierdził Havard. Otworzył drzwi i
przepu Ļ cił lensmana przodem.
Mali osun ħ ła si ħ na sof ħ i przycisn ħ ła r ħ ce do brzucha.
- Ludzie wi ħ cej o tym gadali, ni Ň podejrzewali Ļ my - odezwała si ħ i zerkn ħ ła na Siverta i
Tordhild. - To mnie przera Ň a. Ale przynajmniej wreszcie si ħ dowiedzieli Ļ my, Ň e informacja
pochodziła od Cyganów.
- Nie denerwuj si ħ , mamo. Widzisz, poszło dobrze - rzekł Sivert spokojnie. - Ju Ň po
wszystkim. Sprawa si ħ wyja Ļ niła, lensman j Ģ zamknie i nikt wi ħ cej nie b ħ dzie do niej wracał.
- Miejmy nadziej ħ - westchn ħ ła Mali. - Ale nigdy nie wolno wam powiedzie ę ... mam na
my Ļ li Johannesa - mówiła dalej z wahaniem. - Wspominałe Ļ kiedy Ļ , Ň e mały powinien pozna ę
prawd ħ ...
- Nie s Ģ dz ħ - wtr Ģ ciła si ħ Tordhild i wzi ħ ła Siverta za r ħ k ħ . - To byłoby dla niego zbyt
du Ň ym wstrz Ģ sem. Sivert i ja dokonali Ļ my wyboru, kiedy postanowili Ļ my si ħ pobra ę i
zdecydowali Ļ my na dziecko. My musimy jako Ļ z tym Ň y ę , jednak nie mo Ň emy obarcza ę
Johannesa.
- Doszli Ļ cie do takiego wniosku? - Mali nie kryla, jak wielk Ģ poczuła ulg ħ . - Nie dawało
mi spokoju, Ň e...
- Zapomnij o tym - rzekł Sivert. - Nie mówmy o tym wi ħ cej. Havard wrócił i zamkn Ģ ł za
sob Ģ drzwi.
- No i ju Ň - odetchn Ģ ł. - Teraz b ħ dziecie chyba mogli Ň y ę w spokoju.
- A co powiemy słu Ň bie, je Ň eli kto Ļ zapyta, po co przyszedł lensman?
- ņ e to tylko nieporozumienie - odparła Mali po Ļ piesznie. - Najlepiej od razu urywa ę
wszystkie rozmowy na ten temat i nie wdawa ę si ħ w dyskusje. A teraz ju Ň pora, by Ļ cie zabrali
dzieci do domu i poło Ň yli je spa ę - dodała i spojrzała na syna i synow Ģ .
Stan ħ ła na progu i odprowadzała młodych wzrokiem, kiedy wracali na Wzgórze. Johannes
i Tordhild d Ņ wigali mi ħ dzy sob Ģ kubełek z oczyszczonymi rybami. Sivert niósł na ramionach
Marilen ħ , która kiwała si ħ sennie do przodu ponad głow Ģ ojca z ka Ň dym jego krokiem.
- Udało si ħ - uznał Havard i obj Ģ ł Mali ramieniem.
Skin ħ ła głow Ģ . Napi ħ cie powoli ust ħ powało. Jednak Mali wiedziała, Ň e nigdy nie poczuje
si ħ całkiem spokojna, je Ļ li chodzi o mał Ň e ı stwo Siverta i Tordhild. Nigdy nic nie wiadomo.
Dorbet pakowała si ħ . Wielka walizka stała otwarta na łó Ň ku, a ona chodziła tam i z
powrotem i dokładała ubrania. Nie miała pewno Ļ ci, co powinna zabra ę do Oslo. Pierwsza
rzecz to strój ludowy - musiała go wzi Ģę . Uwa Ň ała, Ň e wszyscy, którzy pójd Ģ w wielkim
pochodzie, musz Ģ wyst Ģ pi ę w strojach regionalnych.
Ale chciała zabra ę oprócz tego co Ļ ładnego - nie b ħ dzie przecie Ň cały dzie ı chodzi ę w
paradnym stroju. Na pewno b ħ dzie ciepło, pomy Ļ lała i odgarn ħ ła włosy. Prognozy pogody
zapowiadały dla stolicy wspaniały pocz Ģ tek lata z temperatur Ģ do dwudziestu stopni.
Dorbet przyło Ň yła do siebie czerwon Ģ sukni ħ wizytow Ģ i spojrzała do lustra: b ħ dzie
odpowiednia na wyj Ļ cie do Chat Noir i by ę mo Ň e nada si ħ równie Ň do Teatru Narodowego.
Kupili ju Ň bilety zarówno na rewi ħ , jak i na przedstawienie Dom lalki Ibsena. Dorbet
zakr ħ ciła si ħ dookoła i u Ļ miechn ħ ła si ħ do siebie. Cieszyła si ħ tak bardzo, a Ň czuła łaskotanie
w brzuchu. Zamieszkaj Ģ w Grand Hotelu w samym centrum na Karl Johansgate! Ju Ň sama
my Ļ l, Ň e b ħ dzie si ħ przechadza ę wzdłu Ň tej słynnej ulicy w Oslo, przyprawiała j Ģ o przyjemny
dreszcz. Czeka j Ģ całe pi ħę dni zabawy i rozrywki, bez obowi Ģ zków i dziecka. Marit obiecała
zaj Ģę si ħ Trygvem i na pewno zrobi to z rado Ļ ci Ģ . A Dorbet cieszyła si ħ na kilka dni wolno Ļ ci
sp ħ dzonych tylko z Ol Ģ . Naprawd ħ si ħ wykosztował, my Ļ lała zadowolona, obiecał te Ň , Ň e
b ħ dzie mogła zrobi ę zakupy w du Ň ych centrach handlowych. Dawno Dorbet nie czuła si ħ tak
szcz ħĻ liwa jak w tej chwili, kiedy biegała po sypialni i pakowała si ħ .
Wyci Ģ gn ħ ła letni Ģ sukienk ħ w kwiaty. Zamówiła j Ģ razem z kilkoma innymi rzeczami z
katalogu wysyłkowego. Sukienka była modna, si ħ gaj Ģ ca tylko do połowy łydki. Ju Ň si ħ nie
nosiło długich spódnic do ziemi, w ka Ň dym razie w miastach. Dorbet napomkn ħ ła przy jakiej Ļ
okazji, Ň e chciałaby w Oslo pój Ļę równie Ň do fryzjera i obci Ģę modnie włosy, ale Ola
sprzeciwił si ħ . Zapowiedział, Ň e fryzury nie wolno jej rusza ę , wi ħ c nie nalegała. Wła Ļ ciwie
dumna była ze swych długich, g ħ stych, faluj Ģ cych włosów, wi ħ c dostosowanie si ħ do
Ň yczenia Oli nie kosztowało jej zbyt wiele. Hojno Ļę Oli wprawiła j Ģ w nadzwyczaj dobry
humor i w te czerwcowe dni Dorbet zachowywała si ħ łagodnie, czule i cz ħ sto si ħ Ļ miała.
- Ach, tutaj jeste Ļ - Ola zajrzał do sypialni i u Ļ miechn Ģ ł si ħ . - My Ļ lałem, Ň e ju Ň sko ı czyła Ļ
pakowanie.
- Jeszcze nie. Nie wiem, co zabra ę .
- Potrzebujesz a Ň tyle rzeczy?
- Chc ħ si ħ podoba ę , kiedy b ħ dziemy razem wychodzi ę .
- Ju Ň jeste Ļ bardzo ładna, Dorbet - odparł i obj Ģ ł j Ģ . - Najpi ħ kniejsza.
- Ach ty! - roze Ļ miała si ħ i skuliła w jego ramionach.
Zanurzył twarz w jej pachn Ģ cych włosach i mocniej przytulił. Oddychał szybko. Dorbet
ostro Ň nie wyswobodziła si ħ z jego obj ħę i u Ļ miechn ħ ła si ħ .
- Poczekaj, a Ň przyjedziemy do hotelu - szepn ħ ła z wzrokiem pełnym złotych obietnic. -
B ħ dziemy tylko we dwoje.
- Obiecujesz?
- Jasne! - To przecie Ň nasza podró Ň po Ļ lubna, prawda?
Przez chwil ħ stali blisko obok siebie.
- Ola, przecie Ň ja nie mam kapelusza - rzuciła nagle.
- Ja te Ň nie.
- Ale powinni Ļ my mie ę , oboje. To pierwsza rzecz, jak Ģ musimy sobie sprawi ę w Oslo.
Masz taki Ļ wietny garnitur, ale w Oslo zwykle wkłada si ħ jeszcze kapelusz, Ň eby by ę
eleganckim. Widziałam na zdj ħ ciach. A kobiety nosz Ģ kostiumy i kapelusze.
- Dobrze, dobrze, zaraz po przyje Ņ dzie mo Ň emy pój Ļę prosto do sklepu. Oczywi Ļ cie, Ň e
powinna Ļ mie ę kapelusz.
Jednak ten problem sam si ħ rozwi Ģ zał. Kiedy Dorbet zajrzała po południu do Stornes, Ň eby
si ħ po Ň egna ę przed wyjazdem, wspomniała o planowanym zakupie.
- Mo Ň esz wzi Ģę mój kapelusz - zaproponowała Mali. - Kupiłam go w Nowym Jorku. Jest
bardzo skromny, ale ładny. Mam jeszcze inny, je Ň eli chciałaby Ļ po Ň yczy ę , ale ten jest bardziej
strojny. Wło Ň yłam go na otwarcie sklepu.
- O, mog ħ je przymierzy ę ?
Dorbet ta ı cowała przed lustrem w sypialni Mali.
- Ojej, jaki on Ļ liczny! - promieniała. - Dlaczego go nie nosisz?
- A kiedy miałabym go wkłada ę ?
- W Oslo w ka Ň dym razie na pewno si ħ przyda.
- Tak, podobnie jak w Ameryce. Tam wszyscy nosili kapelusze. Nie chcesz po prostu
po Ň yczy ę obu? Oszcz ħ dziłaby Ļ sobie wydatków.
- A mog ħ ?
- Oczywi Ļ cie - skin ħ ła Mali. - We Ņ całe pudło.
- Szcz ħĻ liwej podró Ň y - rzekł Havard, kiedy razem z Mali odprowadził Dorbet do drzwi. -
Z niecierpliwo Ļ ci Ģ b ħ d ħ czekał na relacj ħ Oli, bo, o ile wiem, jedziecie nie tylko po to, Ň eby
si ħ bawi ę . Taki zjazd gospodarzy to dla mnie co Ļ nowego.
- Dla Oli równie Ň - przyznała Dorbet. - Ola jest bardzo zaaferowany, ale ja ciesz ħ si ħ
przede wszystkim na teatr i na spacer po Karl Johansgate. Pomy Ļ le ę tylko, Ň e jedziemy do
Oslo! To b ħ dzie wielka przygoda.
- Mam nadziej ħ , Ň e podró Ň wam si ħ uda - rzekła Mali. - Niech ci si ħ dobrze nosi
kapelusze.
Dorbet ruszyła z powrotem do domu, pchaj Ģ c przed sob Ģ wózek z Trygvem jedn Ģ r ħ k Ģ , a w
drugiej trzymaj Ģ c dyndaj Ģ ce pudła z kapeluszami.
- Na pewno dobrze b ħ dzie si ħ bawi ę - rzekł Havard z u Ļ miechem.
- Miejmy nadziej ħ , Ň e wyjazd do Oslo spełni jej oczekiwania - przyznała Mali. - ņ eby
długo jeszcze mogła Ň y ę jego wspomnieniem.
Nast ħ pnego ranka Stary Trygve podjechał kariolk Ģ , Ň eby zabra ę Dorbet i Ol ħ do
Surnadalen, sk Ģ d mieli autobus do Berkak. Tam zamierzali przenocowa ę u ciotki Oli, a
nast ħ pnego dnia wczesnym rankiem pojecha ę dalej poci Ģ giem.
- O rany! Jaka Ļ ty pi ħ kna! - wykrzykn ħ ła Marit i klasn ħ ła w dłonie, kiedy Dorbet weszła
do salonu w szarym kostiumie i w kapeluszu z Ameryki, wło Ň onym Ļ miało na bakier na
włosy zebrane na karku. - Wygl Ģ dasz jak te kobiety na zdj ħ ciach z czasopism.
Dorbet zakr ħ ciła si ħ wkoło i u Ļ miechn ħ ła si ħ . Potem pocałowała Małego Trygvego w
główk ħ .
- Pa, pa, mój malutki - rzekła. - B Ģ d Ņ grzeczny dla babci.
- O, wszystko b ħ dzie dobrze - zapewniła Marit. - B ħ dziemy si ħ Ļ wietnie bawi ę , Trygve i
ja.
Dorbet odwróciła si ħ , kiedy wóz wyje Ň d Ň ał z dziedzi ı ca. Marit stała na progu z Trygvem
na r ħ ku. Dziewczyna wolno podniosła dło ı , Ň eby im pomacha ę na po Ň egnanie. Na moment
Ļ cisn ħ ło si ħ jej serce, ale zaraz wyprostowała si ħ i poprawiła kapelusz. Wzi ħ ła Ol ħ za r ħ k ħ i
u Ļ miechn ħ ła si ħ .
- No to jedziemy w podró Ň - westchn ħ ła. - W wielk Ģ podró Ň .
Skin Ģ ł głow Ģ i u Ļ cisn Ģ ł jej dło ı . Potem obj Ģ ł Dorbet ramieniem i tak przytuleni wyje Ň d Ň ali
w kariolce ze wsi, zupełnie cichej o tak wczesnej porze.
ROZDZIAŁ 2.
Podró Ň poci Ģ giem sama w sobie była przygod Ģ , stwierdziła Dorbet, która siedziała w
przedziale przy oknie naprzeciw Oli i przygl Ģ dała si ħ zmieniaj Ģ cemu si ħ krajobrazowi.
Godzina za godzin Ģ długi poci Ģ g mkn Ģ ł w ów letni dzie ı na południe. Płaskowy Ň e i
pustkowia ust ħ powały miejsca rozległym wsiom i niewielkim osadom.
Ola zaprosił Dorbet na obiad do wagonu restauracyjnego. Cudownie było przeci Ģ gn Ģę si ħ i
od Ļ wie Ň y ę przed posiłkiem. Znale Ņ li miejsce przy uroczym stoliku przykrytym
wykrochmalonym, białym obrusem, na którym stał wazonik z ró ŇĢ . Zamówili stek wieprzowy
z warzywami i zimne piwo. To niesamowite uczucie: siedzie ę i je Ļę , gdy tymczasem poci Ģ g z
turkotem zbli Ň a si ħ coraz bardziej do celu. Du Ň o czasu sp ħ dzili przy stole, jedz Ģ c i gaw ħ dz Ģ c.
Dorbet nie przypominała sobie, kiedy jadła lepszy posiłek.
- Jeste Ļ zm ħ czona? - spytał Ola i poło Ň ył dło ı na jej dłoni.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin