Manby Chris - Dziewczyna spotyka małpę.pdf

(862 KB) Pobierz
340887141 UNPDF
Chris Manby
Dziewczyna spotyka małpę
Przekład Ewa Spirydowicz
340887141.002.png
Prawdziwej Jennifer Niederhauser
340887141.003.png
1
Oh, I’m the king of the swingers... – śpiewał facet w przebraniu goryla.
– No jasne! – roześmiała się Dahlia. – Widziałyście to cudo?
Z małpiego stroju zostały już tylko gustowne czerwone stringi. I maska goryla,
ku wielkiemu niezadowoleniu dziewcząt.
– Ściągaj wszystko! – wrzasnęła Dahlia. – No, dawaj! Zapłaciłyśmy za
wszystko! Prawda? – spytała Jennifer Niederhauser, swoją przyszłą druhnę i
główną organizatorkę wieczoru panieńskiego.
– Obiecałam twojemu narzeczonemu, że będę mieć na ciebie oko – zauważyła
Jennifer poważnie. – Ale owszem, zapłaciłyśmy za wszystko.
– Hurra! – huknęła Dahlia. – Pokaż banana, śliczny!
Wepchnęła się w środek zachwyconych koleżanek, które otaczały striptizera, i
zaprezentowała nieprzyzwoity taniec z bananem. Mężczyzna wręczył jej
buteleczkę dziecięcej oliwki i pokazał gestem, że ma mu posmarować uda. Dahlia
była w siódmym niebie. Jennifer spadł kamień z serca.
Niewiele się spodziewała po lokalnej firmie organizującej wieczory panieńskie.
Z pewnością nie wysportowanego, umięśnionego ciała, które razem z Dahlia wiło
się na parkiecie. Dawniej nie widywała takich mężczyzn w małym, zaspanym
Tincastle. Gdy dorastała, do klubu Kopciuszek zaglądały dwa rodzaje facetów –
chudzi jak szczapa albo z brzuchem piwnym takich rozmiarów, że każdy
mimowolnie się zastanawiał, kiedy dziecko przyjdzie na świat. A striptizer mógłby
pracować jako model.
Zresztą może nie. Jeszcze nie zdjął maski. Oczekiwać, że miałby twarz równie
piękną jak ciało, to zbyt wiele. Może nawet jest gorsza niż małpi pysk, który ją
teraz przykrywa.
Dahlia tańczyła z nim do wtóru Satisfaction Rolling Stonesów.
– I can’tget no... – śpiewała gardłowo.
Striptizer był cały umazany oliwką; Dahlia wyglądała niewiele lepiej. Jennifer
najchętniej zamknęłaby oczy, gdy przyjaciółka sunęła dłonią po jego klatce
piersiowej, zatrzymała się na chwilę na wyraźnie zarysowanych mięśniach brzucha
i zaraz pomknęła w dół, do czerwonej szmatki, która udawała stringi.
Zdecydowanie zbyt dużo czasu minęło, odkąd Jennifer ostatnio przesuwała dłońmi
po męskim ciele. Ale nigdy nie dotknęłaby takiego, za którego się płaci. Cofnęła
się o krok.
340887141.004.png
Właściwie wcale nie chciała zamawiać striptizera. Co więcej, kiedy Dahlia
poprosiła, żeby była druhną na jej ślubie z Henrym, miała ochotę odmówić. Nie!
Za żadne skarby! Dwudziestosiedmioletnia kobieta w sukni druhny nie ma za grosz
godności. (Szczerze mówiąc, według Jennifer to samo można by powiedzieć o
pannie młodej w bieli po dwudziestym piątym roku życia). Lecz Dahlia obiecała,
że Jennifer sama sobie wybierze suknię. Poza tym przyjaźnią się od dziecka,
prawda? Od pierwszego dnia w podstawówce, przypominała.
Jennifer uległa. W życiu zdarzają się gorsze rzeczy niż cały dzień w paskudnej
kiecce na ślubie najlepszej przyjaciółki. A przynajmniej, łudziła się, jeśli ma
zorganizować wieczór panieński, nie będzie musiała się męczyć w obskurnym
nocnym klubie. Zamiast tego wyobraziła sobie spokojny wieczór w dobrej
restauracji, coś takiego jak amerykańskie wieczory panieńskie, na które chodziła
podczas rocznej wymiany w San Diego. Wybierze lokal z nowoczesną włoską
kuchnią; stare i nowe przyjaciółki Dahlii będą mogły się poznać przy sałatce Cezar,
carpaccio z tuńczyka i kieliszku dobrze schłodzonego chardonnay (dla pijących,
czyli nie dla niej). Najbardziej emocjonujący będzie moment, gdy Dahlia rozpakuje
prezenty od dziewcząt. Któraś na pewno przyniesie „śmieszną” zabawkę erotyczną.
I dobrze, o ile Jennifer nie będzie musiała jej dotykać...
Usiłowała zorganizować ten bardzo przyzwoity wieczór panieński, wysyłając
zbiorowego e-maila do wszystkich kobiet, których adresy dostała od Dahlii.
Reakcja była natychmiastowa. Cztery koleżanki Dahlii z pracy przysłały petycje,
którą oczywiście przesłały też do wszystkich innych kobiet z listy. „Żartujesz?
Mówimy o wieczorze panieńskim Dahlii! Dahlia Wilde nie może spędzić ostatniej
nocy na wolności w zwykłej restauracji!”
Obstawały przy klubie nocnym. Dahlia też by tego chciała, powtarzały.
Poinformowały Jennifer, że już zorganizowały w biurze zrzutkę na striptizera. Bo
striptizer będzie, prawda? Co to za wieczór panieński bez żywego gołego faceta?
Karen i Briony bardzo chętnie pójdą do Ann Summers po akcesoria dla wszystkich
pań...
Trzy e-maile wystarczyły, by impreza wymknęła się Jennifer z rąk. Karen i
Briony przejęły inicjatywę. I dlatego Jennifer wylądowała w klubie nocnym
Kopciuszek, z plastikowym diademem na głowie i boa ze sztucznych piór na
ramionach, które zupełnie nie pasowało do ukochanej czerwonej sukni od Dianę
Von Furstenburg. Banda innych dziewczyn w diademach dopingowała Dahlię,
która, przebrana za rozpustną zakonnicę, wylewała oliwkę dla dzieci na stringi
striptizera w masce goryla.
340887141.005.png
Dla Jennifer to było istne piekło.
Inne entuzjazmowały się ciałem striptizera, a Jennifer czaiła się na skraju
parkietu jak człowiek, który nie umie pływać w rogu bardzo głębokiego basenu.
Bez koła ratunkowego, oczywiście.
– Ej, dziewczyno! – wrzasnęła Dahlia. – Pomóż mi!
Nieważne, czy Jennifer miała ochotę, czy nie, Dahlia złapała ją za rękę i
wciągnęła w środek rozbawionego kręgu. Wcisnęła jej w rękę butelkę oliwki i
pchnęła do drugiego boku striptizera. Jennifer sparaliżowało ze wstydu.
– Ja... nie... nie mogę... – wyjąkała. – Naprawdę, wolałabym nie...
– Dawaj, piękna – szepnął goryl. – Nie bój się.
Przynajmniej Jennifer się zdawało, że to powiedział. Trudno było cokolwiek
usłyszeć przez gumową maskę, ale i tak nie przełamał jej oporów. Ostrożnie
trzymała butelkę oliwki, starała się nie ubrudzić sobie raje i zapierała się jak osioł,
wbijając stopy w podłogę, gdy przyciągał ją bliżej.
Pozostałe dziewczyny klaskały do taktu.
– Ściągaj, ściągaj, ściągaj! – skandowały. Banda pijanych kobiet jest
groźniejsza niż tłum pseudokibiców, pomyślała Jennifer nie po raz pierwszy tego
wieczora.
– Maska czy majtki? – zażartowała Dahlia.
– Wszystko! – padła jednogłośna odpowiedź.
– Zróbmy to razem – zaproponowała Dahlia swojej druhnie.
– Nie chcę. – Jennifer znowu cofnęła się o krok. – Jest cały w oliwce, a to
bardzo droga sukienka, nie wiem, czy w pralni chemicznej wywabią tłuszcz z
jedwabnej dzianiny i...
Za późno. Małpolud bez ostrzeżenia złapał ją w talii i podniósł. Wrzasnęła ze
strachu, o siebie i o sukienkę, ale nie puszczał. Wymachiwała nogami jak Fay
Wray na dachu wieżowca, w łapach King Konga.
– Ściągaj maskę! – poleciła Dahlia, przekrzykując muzykę. I jednocześnie
przyszła panna młoda, bynajmniej nie dziewiczo nieśmiała, z nieprzyzwoitą
zręcznością zdarła z mężczyzny czerwone stringi. – Hurra! – wywijała nimi nad
głową jak trofeum.
Kobiety piszczały entuzjastycznie na widok ich bohatera w pełnej krasie. Król,
to prawda! Kiedy Dahlia w końcu przestała tryumfować i spojrzała na to, co
odsłoniła, zaniemówiła, oszołomiona jego urodą. A Jennifer zastygła z otwartą
buzią – obserwowała przecież wszystko z bardzo bliskiej perspektywy.
– Ściągaj, ściągaj! – Tłum jeszcze z nim nie skończył. W sumie dziewczyny
340887141.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin