Angielski pisarz John Donnę w jednym ze swoich opowiadań pisze o tęsknocie za Bogiem. Pewnego dnia bohater tego opowiadania doszedł do przekonania, że Bóg żyje na szczycie wysokiej góry, gdzieś na końcu świata. Postanowił więc zdobyć ten szczyt. Pokonał bardzo niebezpieczną drogę i stanął u podnóża góry. Wydała mu się bardzo wysoka, ponieważ jednak bardzo pragnął spotkać Boga, zdecydował się na wspinaczkę. Szczegółowo zapoznał się topografią góry. Strona wschodnia wydała się mu najodpowiedniejsza do wspinaczki. Następnego dnia skoro świt wyruszył w drogę. W tym samym czasie Bóg, który rzeczywiście mieszkał na szczycie tej góry, pomyślał sobie: „Bardzo kocham moich ludzi. Co mogę zrobić, aby pokazać im moją wielką miłość? Zapewne zejście z góry i zamieszkanie wśród nich będzie najbardziej czytelnym znakiem mojej miłości”. Bóg zdecydował się zatem na zejście ze szczytu zachodnim zboczem, l tak człowiek wspinał się na górę wschodnią stroną, zaś Bóg schodził z góry zachodnią stroną, l tym sposobem człowiek rozminął się z Bogiem. Gdy człowiek zdobył szczyt, zauważył, że nie ma tu Boga. Pomyślał: „Bóg nie mieszka tutaj". Następnie kontynuował swoje rozważania: „Może Bóg w ogóle nie istnieje, jeśli nie ma go na górze, gdzie powinien być". Mężczyzna zaczął płakać, po czym siadł i zadawał sobie pytania: „Po co mam wracać na dół? Po co podejmować trud powrotnej drogi do mojego rodzinnego miasta? Nie ma tam nic oprócz ubogich i prostych ludzi. Lepiej zostać mi tu samemu, na tej górze, niż wracać z powrotem”.
Szukamy nieraz Boga daleko, a On mieszka wśród nas, w naszych bliźnich, i czeka, byśmy odnaleźli Go na drodze miłości.
9 grudnia 1996 roku w katedrze św. Patryka na Manhattanie z rąk kardynała Johna J. O'Connora dr Nathanson przyjął chrzest. Bernard Nathanson był profesorem w Cornel University. Jest on laureatem wielu nagród. W latach sześćdziesiątych działał aktywnie na rzecz zniesienia zakazu aborcji. Po zdobyciu doskonalszej aparatury medycznej i obejrzeniu przebiegu aborcji na monitorze przeżył szok i postanowił walczyć o życie dzieci nienarodzonych. Chrzest dr Nathansona był uwieńczeniem długiego procesu wewnętrznej przemiany. W jednym ze swoich wywiadów powiedział: „Przemiana ta przyniosła mi pełnię pokoju i wewnętrzną ulgę”. Mówiąc o przyjęciu katolicyzmu, stwierdził, że duży wpływ na podjęcie tej decyzji wywarła książka pt. „Słup ognia”, którą napisał inny nawrócony Żyd - Karl Stern.
Uczciwe wykorzystanie osiągnięć naukowych odprowadziło go do poznania prawdy i spotkania Chrystusa, który przynosi pełnię pokoju.
Chrzest Konstantyna Wielkiego według Euzebiusza z Cezarei. „Gdy Konstantyn czuł zbliżający się koniec, sądził, że czas nadszedł, aby oczyścić się z grzechów życia poprzedniego, w tym przeświadczeniu, że wszystko, w czymkolwiek zbłądził z ludzkiej słabości, w duszy jego zmazane będzie mocą słów tajemniczych i w zbawiennej kąpieli odrodzenia. W tej myśli padł ku ziemi na kolana, modlił się do Boga, wyznał w kościele męczenników swe grzechy i tam też udzielono mu nasamprzód z modlitwą połączonego włożenia rąk. (...) Tak to Konstantyn sam spośród wszystkich cesarzy, odkąd tylko pamięć ludzka sięgać może, odrodził się i udoskonalił w tajemnicach Chrystusa. Boską pieczęć otrzymał, więc radował się, gdyż duchem był odnowiony i pełen światła Bożego; w sercu cieszył się światłością wiary i dziwił się jasnością objawienia mocy Bożej. (...)Po czym pobożnie wzniósł do Boga modły dziękczynne i dodał jeszcze słowa następujące: „Czuję się teraz prawdziwie szczęśliwym, wiem teraz, że godny jestem życia wiecznego, wiem obecnie, że posiadam światłość Bożą". Przemiana życia Konstantyna miała nadzwyczajny początek. Przed bitwą z wojskami Liciniusza Konstantyn miał widzenie. Oto jak je opisuje Euzebiusz: „Zaręczał (cesarz), że w godzinach dnia południowych, gdy już słońce chyliło się ku zachodowi, na własne oczy widział na niebie krzyż świetlany, unoszący się ponad słońcem, z napisem: W tym zwyciężaj - Touto nika. Widzenie to w zdumienie wprawiło jego samego i wszystkich żołnierzy, którzy szli za nim i na cud patrzyli". Po tym widzeniu cesarz nakazał umieścić znak krzyża na swych sztandarach, l z tym znakiem ruszył do boju i odniósł zwycięstwo. Po tym zwycięstwie chrześcijanie w Cesarstwie Rzymskim otrzymali wolność.
Joseph Schultz był żołnierzem okupacyjnej armii niemieckiej w Jugosławii. Pewnego dnia dowódca wybrał ośmiu żołnierzy do specjalnego zadania, wśród nich znalazł się Schultz. Wzięli broń i wyruszyli w góry, nie wiedząc, jaką misję mają spełnić. Gdy dotarli na miejsce, poznali cel swego marszu. Nad wykopanym rowem stało 8 Jugosłowian: pięciu mężczyzn i dwie kobiety. Ośmiu żołnierzy ustawiło się w szeregu. Dowódca wydał rozkaz przygotowania się do wykonania egzekucji. Schultz na oczach osłupiałych kolegów, jak i zdumionych Jugosłowian, rzucił na ziemię karabin i poszedł w kierunku skazańców. Nie usłuchał wołania dowódcy. Stanął ze skazańcami trzymając ich za ręce. Rozwścieczony dowódca wrzasnął: „Ognia". Joseph Schultz zginął, a jego krew zmieszała się z krwią niewinnych ofiar.
Grupa turystów zwiedza słynne Carlsbad Caverns w Nowym Meksyku. Nagle, gdy znaleźli się w jednej z olbrzymich podziemnych grot, gaśnie światło. Wśród zwiedzających, pogrążonych w ciemnościach turystów było dwoje dzieci: ośmioletni chłopiec i pięcioletnia dziewczynka. Przerażona dziewczynka zaczyna głośno płakać. Jej ośmioietni brat pociesza ją tymi słowami: „Nie przejmuj się, Amy. Na górze jest człowiek, który wie jak ponownie włączyć światło”.
W naszym życiu bywają chwile, kiedy ogarnia nas zwątpienie, bezsens lub przygniata nas cierpienie, czujemy, jakby zamykał się przed nami horyzont i ciemność spowijała wszystko. Warto wtedy pamiętać, że jest Ktoś na górze, kto może ponownie zapalić dla nas światło.
Nowojorski policjant Steven McDonald w roku 1986 został ciężko zraniony przez piętnastolatka. Kilka kuł utkwiło w jego głowie i rdzeniu kręgowym. W efekcie został sparaliżowany i przykuty do wózka inwalidzkiego na całe życie. W niedługim czasie po tych wydarzeniach żona Stevena urodziła pierwsze dziecko. Steven przeżywał trudne dni. Ciemność wdzierała się także do jego wnętrza. Świadomość, że nigdy nie przytuli swojej żony, nie będzie mógł wziąć na ręce swego dziecka, rodziła bunt, nienawiść i chęć odwetu. Jednak w tych trudnych dniach wytrwale szukał światła, nadziei. Odnalazł to w Chrystusie. Nadal pozostaje przykuty do łóżka, ale w jego sercu nastąpiła gruntowna przemiana. Wybaczył niedoszłemu zabójcy, który strzelał do niego. Nie przyszło to łatwo, zmagał się ze sobą wiele długich miesięcy. „Jeśli chcę osiągnąć niebo... Powinienem wybaczyć wszystko temu młodemu człowiekowi. To przyniosło mi wewnętrzny pokój” - powiedział Steven. Wzorem i siłą na tej drodze był Jezus Chrystus, który modlił się na krzyżu za swych oprawców, a także naśladowcy Chrystusa, tacy jak św. Szczepan, wybaczający tym, którzy go kamienowali, oraz Papież Jan Paweł II, przebaczający mężczyźnie, który skierował do niego broń i ciężko go ranił.
Dzisiaj były policjant odwiedza szkoły, gdzie daje świadectwo swojej wiary i wzywa młodzież do uczciwego życia i zaprzestania przemocy. Młodzież z uwagą, a nieraz ze łzami w oczach słucha tak wymownego świadectwa. Steven mówi, że ma i teraz trudne dni i dodaje zaraz: „Pragnę zawsze naśladować Jezusa. Aby skutecznie bronić świat przed zniewoleniem i przemocą, katolik nie ma lepszego sposobu niż naśladowanie Jezusa i Matki Bożej”.
Blaise Pascal napisał: „Wszyscy ludzie usiłują być szczęśliwymi, co do tego nie ma wyjątku... Jest to pobudka wszystkich ludzi, nie wyłączając tych, którzy idą się wieszać". Pascal w poszukiwaniu szczęścia porzuca badania matematyczne i fizyczne i kieruje swoją uwagę na sprawy religii. Etienne Perier w swej przedmowie do „Myśli" pisze: „Pascal porzucił badania matematyczne, fizyczne i inne nauki świeckie i postanowił się zająć sprawami poważniejszymi, wyższymi, i poświęcić się wyłącznie, o ile pozwoli mu stan zdrowia, studium nad Pismem świętym, pismami Ojców Kościoła i moralnością chrześcijańską".
Jest to droga, na której można odnaleźć najpełniejsze i trwałe szczęście.
Poeta niemiecki Johann Wolfgang von Goethe zwierzył się J. P. Ec-kermannowi, że żyjąc 75 lat zaledwie przez cztery tygodnie był szczęśliwy. Powiedział między innymi te słowa: „W tej gonitwie za pieniędzmi, przyjemnościami i radością, czułem się jak szczur, który połknął truciznę. Pędzi on z nory do nory, pożera wszystko, co napotyka do zjedzenia. Pije wszystko, co może dostać, a mimo wszystko trucizna pali go niby nie ugaszony ogień”.
„Dlaczego się kłócicie?” - pyta kobieta dwójkę małych dzieci. „My się nie kłócimy, tylko bawimy się w tatusia i mamusię”- odpowiadają dzieci.
W pomieszczeniach dawnej plebani prokocimskiej w Krakowie urządzono schronisko im. św. brata Alberta dla kobiet. Znajdują tam miejsce kobiety z „pogmatwanymi życiorysami”. Najczęściej patologie rodzinne były początkiem dramatu tych kobiet. Oto jeden z tych życiorysów. „Miała 16 lat, kiedy matka popełniła samobójstwo. Powiesiła się na wieszaku w pokoju, wieszaku, który wcześniej zrobił ojciec. Sama dopilnowała, żeby był... Krystyna znalazła ją martwą. Kiedy odcięła ją ze śmiertelnej pętli, długo przytulała się do prawie zimnego ciała matki. Była dla niej wszystkim, matką i przyjaciółką. Nie mogła wybaczyć ojcu, że źle ją traktował. Matka załamana psychicznie coraz częściej sięgała po alkohol i środki uspakajające. Po jej samobójstwie Krystyna bardzo szybko wyszła za mąż i bardzo szybko rozwiodła się. Trafiła w środowisko przyszłych więźniarek i prostytutek. Wykalkulowała, że jej miłością są kobiety, nie mężczyźni. Zmieniała przyjaciółki. Któregoś razu zazdrosna partnerka mocno ją pocięła i może wtedy przyszło na Krystynę przebudzenie? A może później, gdy wieszając do szafy sukienkę, nagle rzuciła jaw kąt, i spróbowała tak, jak jej matka. Z próby samobójczej odratowała ją przyjaciółka, ale ślad na szyi i duszy pozostał. Sama, z własnej woli przyszła do przytuliska. Chce spróbować znów być człowiekiem i kobietą".
Anna pracowała latem w hotelu. Pewnego dnia zamieszkał tam pan Smith. Gdy Anna przyszła rano, aby posprzątać jego pokój, Smith wychylił głowę przez drzwi i powiedział, że nie chce sprzątania, wystarczy, jeśli przyniesie mu kilka czystych ręczników. Po kilku dniach pozwolił Annie wejść do środka. W trakcie sprzątania wywiązała się rozmowa. W sobotę wieczorem, po pracy, Anna zdążała na Mszę św. Nagle zatrzymał się przy niej samochód, Smith zaproponował jej podwiezienie do domu. Anna serdecznie podziękowała, mówiąc, że idzie teraz na Mszę świętą. Zatem Smith zaproponował jej podwiezienie do kościoła. W samochodzie Smith zadawał wiele pytań na temat wiary, kościoła, Mszy św. itd. Gdy dojechali na miejsce, Smith zaskoczył Annę pytaniem, czy zgodzi się, aby on mógł z nią wejść do kościoła. Anna poczuła się dziwnie, ale się zgodziła. Po Mszy św. Smith wyszedł bardzo szybko, nie mówiąc nawet do widzenia. Następnego dnia Anna weszła do pokoju zajmowanego przez Smitha był on pusty. Na stoliku zauważyła małą paczkę i notatkę tej treści: „Droga Anno, ten prezent jest dla ciebie za wspaniałą rzecz, jaką dla mnie zrobiłaś, nie wiedząc o tym. Moje małżeństwo było w stanie rozkładu, ostatecznie powiedziałem żonie, że potrzebuję kilka dni, aby to przemyśleć. Im więcej o tym myślałem, tym bardziej byłem zagubiony. Kiedy przyjechałem do tego hotelu i spotkałem ciebie, byłem poruszony twoją głęboką wiarą w Boga. Msza, w której uczestniczyłem wraz z tobą, była pierwszą moją Mszą od dziesięciu lat. W czasie Mszy myślałem o moich sprawach. Bóg oświecił moje wnętrze. Pragnę teraz pozostać z moją żoną. Wracam do domu wdzięczny Bogu za wielką łaskę światła, jaką otrzymałem w czasie, gdy mój świat pogrążony był w ciemności. Nigdy nie zapomnę twojej pomocy w ponownym odkryciu mojej wiary".
Ciekawa jest geneza powstania serialu telewizyjnego pt. „Autostrada do nieba". Otóż jego twórca, aktor Michael Landon, w piątkowe popołudnie jechał ulicami Los Angeles. Ulice były zatłoczone, upał wdzierał się do samochodów. Kierowcy trąbili na siebie, otwierali okna znieważając się słowami i gestami. W ich oczach widać było złość i nienawiść. Landon widząc to zadawał sobie pytania: Dlaczego wszędzie jest tyle złości? Dlaczego ludzie tak bardzo nienawidzą się wzajemnie? Dlaczego tracą tak dużo energii na gniew? Co by się stało, gdyby tę energię wykorzystali na świadczenie sobie uprzejmości? Myślą wrócił do swojego dzieciństwa, które było zdominowane gniewem i nienawiścią między jego matką- katoliczką a ojcem - żydem. Nagle w jego świadomości zrodziła się idea serialu telewizyjnego, gdzie uprzejmość i życzliwość, a nie złość i gniew są jedynym rozwiązaniem ludzkich problemów, l tak powstała „Autostrada do nieba". Landon pisząc o genezie powstania tego serialu wspomina wydarzenie z lat wczesnej młodości. Za udział w jego pierwszym filmie telewizyjnym otrzymał 260 dolarów. Pisze: „Poczułem się bogaty i sławny. Postanowiłem odwiedzić Beverly Hills, gdzie nigdy nie byłem uprzednio, aby obejrzeć wytworne i bogate wystawy sklepowe”. Przy jednej z witryn zobaczył dwóch małych chłopców, którzy z nosami przyklejonymi do szyby nie mogli oderwać wzroku od drogich zabawek. Landon zapytał ich, które zabawki podobają się im najbardziej. Podekscytowani wskazali: jeden na samochód, drugi na samolot. Landon wziął ich do środka i kupił dla nich te i zabawki. Chłopcy nie posiadali się z radości. „Doświadczyłem wtedy najgłębszej satysfakcji, jak nigdy dotąd. To przeżycie nie zmieniło się do tej pory. Proszę zważyć na to, że piszę o tym 30 lat później”- dodaje Landon.
Bajka „Piotruś Pan” w jednej ze scen ukazuje dzieci bawiące się w pokoju. Śmieją się, rozmawiają! skaczą, a Piotruś fruwa. Inne dzieci chcą robić to samo, jednak nie mogą. „Jak ty to robisz?"- pyta Janek. Piotruś odpowiada: „To bardzo proste. Myśl tylko o wspaniałych i dobrych rzeczach, a one oderwą cię od ziemi i będziesz mógł szybować”.
Bóg jest uosobieniem najcudowniejszej rzeczywistości. Dlatego przyjęcie Go i rozmyślanie o Nim pozwala człowiekowi szybować w przestworzach niekończącej się radości i szczęścia.
Mężczyzna o dużej nadwadze postanowił zrzucić z siebie trochę kilogramów. Bardzo poważnie potraktował zaleconą mu dietę. Zmienił nawet drogę do pracy, aby nie przejeżdżać koło cukierni, gdzie zamawiał zwykle swoje ulubione słodycze. Jednak pewnego razu zjawił się w pracy z pełną torbą smakowitych i kalorycznych ciastek. Koledzy byli zdziwieni. „Co się stało?" - pytają. Mężczyzna ów wzruszył tylko ramionami i uśmiechając się powiedział: „Goja mogłem zrobić? To są naprawdę przepyszne ciastka. Przypadkowo przejeżdżałem dzisiaj koło cukierni i zauważyłem w oknie wystawowym ogromną obfitość tych łakoci. Dobrze, pomyślałem, to nie przypadek, że dzisiaj wyjątkowo przejeżdżałem koło cukierni. Pomodliłem się zatem: Panie Boże, jeśli jest Twoją wolą, abym kupił te ciastka, pozwól mi znaleźć parking przy cukierni. Okrążyłem dziesięć razy cukiernię i znalazłem parking".
W Ziemi Świętej w centrum miasta Ain-Karim wznosi się kościół Nawiedzenia NMP. Kościół ten upamiętnia radosne odwiedziny Elżbiety przez brzemienną Maryję. Znajduje się tam także grób, na płycie którego wyryty jest napis: „Ojciec Maria", zaś na cokole figury Niepokalanej umieszczono napis: „O Maryjo, pamiętaj o Twym synu, który jest słodką i chwalebną zdobyczą Twojej miłości". Ojciec Maria, Alfons Ratisbonne, był francuskim Żydem. Pochodził z bogatej rodziny. W wieku 4 lat zmarła jego matka, a w wieku szesnastu lat stracił ojca. Alfonsem zaopiekował się bogaty wuj, który wiązał z nim wielkie nadzieje. Jednak Alfonsa bardziej pociągały zabawy, rozrywki, pogoń za przyjemnościami niż robienie interesu. Uchodził za ateistę. Przeżył wielki wstrząs, gdy jego brat Teodor przeszedł na katolicyzm i został księdzem. To spowodowało wzrost nienawiści do katolicyzmu. W roku 1842 przypadkowo przebywał w Rzymie, gdzie spotkał szkolnego kolegę, który przedstawił go swemu bratu, baronowi Teodorowi de Bussierre, gorliwemu katolikowi. Baron podarował Alfonsowi tzw. Cudowny Medalik {objawienia Katarzyny Laboure) i poprosił, aby go nosił przy sobie. Alfons, zdziwiony tą prośbą, przyjął medalik, ale nie potraktował na serio tego zdarzenia. Kilka dni później baron Teodor zaproponował Alfonsowi wyjazd do kościoła św. Andrzeja Fratte w sprawie pogrzebu. Po przybyciu na miejsce baron zostawił Alfonsa w kościele. Gdy wrócił po kilkunastu minutach, zastał Alfonsa klęczącego w bocznej kaplicy św. Archanioła. Baron kilkakrotnie musiał nim potrząsnąć - wyglądał jakby stracił kontakt ze światem. Następnie Alfons rozpłakał się i zaczął całować Cudowny Medalik. O tym, co się wydarzyło w czasie tych kilkunastu minut, tak pisze: „Upłynęło niewiele czasu od mojego wejścia do kościoła, gdy nagle całe jego wnętrze zniknęło; widziałem tylko jedną kaplicę, do której pchała mnie jakaś nieodparta siła. W kaplicy nad ołtarzem zauważyłem promieniującą światłem, pełną dostojeństwa i dobroci figurę Matki Bożej, która przypominała z wyglądu postać z mojego medalika. Gestem ręki dała mi znać, bym ukląkł. Kilkakrotnie próbowałem ogarnąć Ją wzrokiem, lecz jasność, jaka od Niej biła, i respekt sprawiały, że opuściłem głowę i patrzyłem na Jej ręce. Gest jej rąk wyrażał łaskę i przebaczenie. Jakaś wielka siła pchała mnie ku Niej. Nic mi nie powiedziała, lecz wszystko zrozumiałem”.
Alfons mimo protestów bogatej rodziny przyjmuje chrzest, zostaje kapłanem i po kilku latach wraz ze swoim bratem Teodorem wyjeżdża do Palestyny, aby tam prowadzić działalność misyjną.
Doktor Howard Kelly, sławny chirurg z Baltimore, znany był z wierności zasadom chrześcijańskim. Bardzo często w klapie jego marynarki można było zauważyć kwiat róży. Z wiadomych tylko jemu powodów róża ta zachowywała świeżość i piękno przez bardzo długi czas. Kiedy pytano go o sekret, jaki się za tym kryje, dr Howard odwracając klapę marynarki pokazywał małą buteleczkę z wodą. Łodyga róży przechodziła przez dziurkę w klapie marynarki i sięgała wody. l to był sekret długiej żywotności róż. W ten to sposób dr Howard dawał do zrozumienia pytającym, że źródłem udanego i pięknego życia jest zanurzenie się w ożywiającej wodzie, którą jest Jezus Chrystus.
John Howard Griffin w czasie II wojny światowej w chwili wybuchu samolotu stracił kompletnie wzrok. Przez dwanaście lat otaczała go fizyczna ciemność. Po tych latach ciemności szedł pewnego razu ulicą i zobaczył przed sobą „czerwony piasek". Był to początek pełnego odzyskania wzroku. Po tym wydarzeniu Griffin powiedział reporterowi: „Ty nie wiesz, co to znaczy dla ojca zobaczyć swoje dzieci po raz pierwszy. Było to wspanialsze, aniżeli mogłem wyobrazić to sobie w najśmielszych marzeniach".
Wiara w Boga daje nowe spojrzenie na świat i życie. Oczyma wiary możemy dojrzeć świat, którego nie możemy wyobrazić sobie w najśmielszych marzeniach.
zabsztyl