LIST euntes in mundum.doc

(104 KB) Pobierz
LIST APOSTOLSKI

 

 

 

LIST APOSTOLSKI

 

EUNTES IN MUNDUM

 

OJCA ŚWIĘTEGO

JANA PAWŁA II

Z OKAZJI

TYSIĄCLECIA CHRZTU RUSI KIJOWSKIEJ

 

 

I

 

ZJEDNOCZENI W ŁASCE SAKRAMENTALNEJ

 

1.              Idźcie na cały świat, nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego (por. Mt 28,19; Mt 16,15).

 

Kościół katolicki, od grobu świętych Apostołów Piotra i Pawła w Rzymie, pragnie dać wyraz najgłębszej wdzięczności dla Trójjedynego Boga za to, że powyższe słowa Zbawiciela znalazły swoje wypełnienie przed tysiącem lat nad brzegami Dniepru, w Kijowie, stolicy Rusi, gdy jej mieszkańcy — śladami księżnej Olgi i księcia Włodzimierza — przez Sakrament Chrztu zostali „wszczepieni” w Chrystusa.

 

Za przykładem mojego czcigodnego Poprzednika Piusa XII, który uroczyście obchodził 950 rocznicę Chrztu Rusi,[1] pragnę tym Listem dać wyraz uwielbienia i wdzięczności dla nieogarnionego Boga, dla Ojca, Syna i Ducha Świętego, za wezwanie do wiary i łaski synów i córek wielu ludów i narodów, które swoje chrześcijańskie dziedzictwo wywodzą z Chrztu przyjętego w Kijowie. Należą oni przede wszystkim do narodów: rosyjskiego, ukraińskiego i białoruskiego we wschodniej części kontynentu europejskiego. Przez posługę Kościoła, który w Chrzcie kijowskim znajduje swój początek, dziedzictwo to sięgnęło poza Ural, do wielu ludów północnej Azji aż po wybrzeża Pacyfiku i dalej. Zaprawdę, „aż po krańce ziemi rozszedł się głos ich” (por. Ps 19[18],5; Rz 10,18).

 

Dziękując Duchowi Pięćdziesiątnicy za takie rozprzestrzenienie chrześcijańskiego dziedzictwa poczynając od Roku Pańskiego 988, pragniemy przede wszystkim skupić się na zbawczej tajemnicy samego Chrztu. Jest to — jak uczy sam Chrystus Pan — sakrament odrodzenia „z wody i z Ducha” Świętego (J 3,5), który wprowadza człowieka jako przybranego syna Bożego do wiecznego Królestwa. Św. Paweł pisze o „zanurzeniu w śmierci” Odkupiciela, ażeby wraz z Nim „zmartwychwstać” do nowego życia w Bogu (por. Rz 6,4). Tak więc wschodnie ludy słowiańskie, zamieszkujące wielkie księstwo Rusi Kijowskiej, zstępując do wody Chrztu świętego zawierzyły — gdy nadeszła dla nich pełnia czasu (por. Ga 4,4) — zbawczemu planowi Boga. Dotarła do nich wieść o „wielkich dziełach Bożych” i podobnie jak kiedyś w Jerozolimie, nadeszła dla nich Pięćdziesiątnica (por. Dz 2,37-39). Zanurzając się w wodzie Chrztu, doznają „obmycia odradzającego” (por. Tt 3,5).

 

Jakże wymowna jest starożytna modlitwa przy poświęceniu wody chrzcielnej w rycie bizantyńskim, którą teologia wschodnia z upodobaniem utożsamia z wodami Jordanu, do których wszedł Odkupiciel człowieka, zgodnie z praktyką mieszkańców Judei i Jerozolimy (por. Mk 1,5): „Daj jej … błogosławieństwo Jordanowe; uczyń ją źródłem niezniszczalności, darem świętości, daj jej moc odpuszczania grzechów… Ty, Panie wszechmocny, spraw, by stała się wodą odkupienia, wodą uświęcenia; aby stała się oczyszczeniem ciała i ducha, uwolnieniem z kajdan, odpuszczeniem win, oświeceniem dusz, obmyciem odradzającym, odnowieniem ducha, łaską przybrania za synów, szatą niezniszczalności, źródłem życia… Bądź, o Panie, obecny w tej wodzie i przemień każdego, kto w niej będzie ochrzczony, by odrzucił starego człowieka i przyoblókł się w nowego, który odnawia się na obraz swojego Stworzyciela; ażeby umierając w Chrzcie, na podobieństwo śmierci Chrystusa, stał się uczestnikiem Jego zmartwychwstania i by zachowując dar Twojego Świętego Ducha, otrzymał nagrodę powołania do nieba i został zaliczony w poczet pierworodnych, których imiona zapisane są w niebie”.[2]

 

Ci, którzy byli daleko, znaleźli się, poprzez Chrzest, wewnątrz tego życiodajnego obiegu, w którym Przenajświętsza Trójca — Ojciec, Syn i Duch Święty — udziela się człowiekowi i stwarza w nim serce nowe, uwolnione od grzechu i zdolne do synowskiego posłuszeństwa wobec odwiecznego planu miłości. Równocześnie ludy te i poszczególni ludzie weszli w obręb wielkiej rodziny Kościoła, w której mogą sprawować świętą Eucharystię, słuchać Słowa Bożego i dawać mu świadectwo, żyć w braterskiej miłości i uczestniczyć we wzajemnej wymianie duchowych dóbr. Wyrażał to symbolicznie starodawny obrzęd Chrztu świętego, gdy nowo ochrzczeni, odziani w białe szaty, udawali się w procesji z Baptysterium do wspólnoty wiernych zgromadzonych w katedrze. Procesja ta była zarazem „liturgicznym introitem” i symbolem ich wejścia do wspólnoty eucharystycznej Kościoła, Chrystusowego Ciała.[3]

 

2.              W takim duchu i z takimi uczuciami pragniemy uczestniczyć w uroczystościach i radościach związanych z Tysiącleciem Chrztu Rusi Kijowskiej. Myślimy o nim w kategoriach Chrystusowego Kościoła, w duchu wiary. Było to wydarzenie ogromnej wagi. Słowa Pana u Jeremiasza: „Ukochałem cię odwieczną miłością, dlatego też zachowałem dla ciebie łaskawość” (Jr 31,3), znalazły pełną realizację w stosunku do nowych ludów i nowych ziem. Ruś Kijowska weszła w środowisko zbawienia i stała się nim. Jej Chrzest zapoczątkował nową falę świętości. Stał się faktem misyjnym Kościoła, nowym ważnym etapem w rozwoju chrześcijaństwa: cały Kościół katolicki kieruje ku niemu swój wzrok i uczestniczy duchowo w radości dziedziców tego Chrztu.

 

Dzięki czynimy Bogu miłosiernemu, Bogu w Trójcy Przenajświętszej Jedynemu, Bogu żywemu, Bogu ojców naszych, Ojcu Jezusa Chrystusa i samemu Chrystusowi, który w Sakramencie Chrztu świętego daje duchowi ludzkiemu Ducha Świętego. Dziękujemy Bogu za Jego zbawczy plan miłości, dziękujemy za posłuszeństwo ludów, narodów, ziem i kontynentów wobec tego planu. Posłuszeństwo to miało oczywiście swoje uwarunkowania historyczne, geograficzne, ludzkie. Do uczonych należy badanie i pogłębianie wszystkich aspektów: politycznych, społecznych, kulturowych i ekonomicznych przyjęcia chrześcijańskiej wiary. Owszem, wiemy i podkreślamy, że przyjęcie Chrystusa przez wiarę i dojrzałe przeżywanie Jego obecności we wspólnocie i indywidualnym życiu każdego człowieka przynosi owoce we wszystkich dziedzinach ludzkiego bytowania. Życiodajna bowiem więź z Chrystusem nie jest dodatkiem do życia ani upiększeniem, lecz jest jego ostateczną prawdą. Każdy człowiek przez sam fakt bycia człowiekiem jest powołany do uczestnictwa w owocach Odkupienia, w życiu samego Chrystusa.

 

Z najwyższą czcią pochylamy się nad tą tajemnicą po tysiącu lat, rozważając jej głębię i moc, naprzód w tych, którzy sami byli «protagonistami» Chrztu Rusi, a z kolei w każdym i we wszystkich, którzy poszli ich śladem, przyjmując w Chrzcie uświęcającą moc Parakleta.

 

 

II

 

„GDY NADESZŁA PEŁNIA CZASU”

 

3.              „Gdy … nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty” (Ga 4,4).

 

Pełnia czasu przychodzi od Boga, ale przygotowują ją ludzie i przychodzi dla ludzi przez ludzi. Dotyczy to „pełni czasu” w ogólnej ekonomii zbawienia, która ma swoje uwarunkowania ludzkie i swoje konkretne dzieje. Ale jest to ważne także w odniesieniu do momentu wejścia poszczególnych ludów do portu zbawczej wiary: do ich „pełni czasu”. Taką historię ma także Tysiąclecie Chrztu i nawrócenia Rusi. Proces chrystianizacji poszczególnych ludów i narodów jest zjawiskiem złożonym i wymagającym długiego czasu. Na terenach Rusi został on przygotowany przez próby ewangelizacji podejmowane w IX wieku ze strony Kościoła Konstantynopolitańskiego.[4] Następnie w ciągu X wieku wiara chrześcijańska zaczęła tam przenikać dzięki misjonarzom przybywającym nie tylko z Bizancjum, ale również z sąsiednich ziem Słowian wschodnich — którzy sprawowali liturgię w języku słowiańskim według obrządku ustanowionego przez świętych Cyryla i Metodego, a także z łacińskiego Zachodu. Jak świadczy starożytna kronika, zwana Kroniką Nestora („Powiest' wriemiennych let”), w 944 roku istniał w Kijowie chrześcijański kościół poświęcony prorokowi Eliaszowi.[5] W tym to środowisku, już przygotowanym, księżna Olga przyjęła publicznie Chrzest święty około roku 955 i pozostała przez całe swoje życie wierna jego przyrzeczeniom. Do niej to w czasie wizyty w Konstantynopolu w 975 roku patriarcha Polyeuktos miał skierować pozdrowienie w pewnym sensie prorocze: „Błogosławiona jesteś między niewiastami ruskimi, gdyż umiłowałaś światło i odrzuciłaś ciemności. Dlatego błogosławić cię będą synowie ruscy, aż do ostatniego pokolenia”.[6] Nie było jednak dane Oldze widzieć swojego syna Światosława chrześcijaninem. Jej dziedzictwo duchowe podjął dopiero wnuk Włodzimierz, protagonista Chrztu w 988 roku, który przyjął wiarę chrześcijańską i przyczynił się do trwałego i ostatecznego nawrócenia mieszkańców Rusi. Sam Włodzimierz i ci, którzy się nawracali, odczuwali piękno liturgii i życia religijnego Kościoła w Konstantynopolu.[7] Nowy Kościół na Rusi czerpał z Konstantynopola całe dziedzictwo chrześcijańskiego Wschodu i wszystkie właściwe mu bogactwa w dziedzinie teologii, liturgii, duchowości, życia kościelnego i sztuki.

 

Bizantyński charakter tego dziedzictwa został jednak od początku przeniesiony w nowy wymiar: język i kultura słowiańska stały się nowym kontekstem dla tego, co dotąd znajdowało swój wyraz bizantyński w stolicy Wschodniego Cesarstwa, a także na całym obszarze związanym z nim przez wieki. Do Słowian wschodnich Słowo Boże i łaska z nim związana dotarły w ujęciu geograficznie i kulturowo bliższym. Słowianie ci, przyjmując Słowo z całym posłuszeństwem wiary, pragnęli równocześnie wyrazić je zgodnie z własnym sposobem myślenia i we własnym języku. I tak dokonała się owa szczególna „inkulturacja słowiańska” Ewangelii i chrześcijaństwa, nawiązująca do wielkiego dzieła świętych Cyryla i Metodego, którzy na Wielkie Morawy, a poprzez swoich uczniów ludom Półwyspu Bałkańskiego przynieśli z Konstantynopola chrześcijaństwo w wersji słowiańskiej.

 

Święty Włodzimierz i mieszkańcy Rusi Kijowskiej przyjęli Chrzest z Konstantynopola, z największego centrum chrześcijańskiego Wschodu i dzięki temu młody Kościół wszedł w obręb ogromnego dziedzictwa bizantyńskiego, dziedzictwa wiary, życia kościelnego, kultury. Dziedzictwo to stało się zaraz dostępne szerokim rzeszom Słowian wschodnich i mogło zostać łatwiej zasymilowane, gdyż od samego początku dzieło świętych Braci z Salonik (starożytnej Tesaloniki) sprzyjało jego przekazywaniu. Pismo i księgi liturgiczne dotarły z religijnych ośrodków kultury słowiańskiej, które przyjęły język przez nich wprowadzony do liturgii.

 

Włodzimierz, dzięki mądrości, intuicji, trosce o dobro Kościoła i ludu, w miejsce języka greckiego w liturgii przyjął język paleosłowiański, „czyniąc zeń skuteczne narzędzie przybliżenia prawd Bożych ludom mówiącym tym językiem”.[8] Jak to zostało ukazane w Encyklice Slavorum Apostoli,[9] święci Cyryl i Metody, chociaż świadomi wyższości kulturowej i teologicznej dziedzictwa grecko-bizantyńskiego, które przynosili z sobą, mieli jednak odwagę — dla dobra ludów słowiańskich — posłużyć się innym językiem i inną także kulturą w głoszeniu wiary.

 

W ten sposób język paleosłowiański posłużył w Chrzcie Rusi jako ważne narzędzie najpierw ewangelizacji, a potem oryginalnego rozwoju przyszłego dziedzictwa kulturowego tych ludów, rozwoju, który stał się w wielu dziedzinach bogactwem całego życia i ogólnoludzkiej kultury.

 

Trzeba bowiem w wierności historycznej prawdzie podkreślić z całym naciskiem, że według koncepcji świętych Braci z Tesaloniki, za pomocą języka słowiańskiego został wprowadzony na Ruś styl Kościoła Bizantyńskiego, pozostającego wówczas jeszcze w pełnej jedności z Rzymem. A tradycja ta została następnie w sposób oryginalny i może niepowtarzalny rozwinięta w oparciu o rodzimą kulturę, a także dzięki kontaktom z sąsiadami zachodnimi.

 

4.              Pełnia czasu dla Chrztu Rusi nadeszła więc pod koniec pierwszego tysiąclecia, gdy Kościół był nie podzielony. Za ten fakt, który jest dziś przedmiotem pragnienia i nadziei, winniśmy wspólnie dziękować Bogu. Zechciał On, by Kościół-Matka, trwający jeszcze w widzialnej jedności, bogaty w narody i ludy, w momencie misyjnego rozkwitu na Zachodzie i na Wschodzie przyjął na swoje łono tę nową Córkę, zrodzoną nad brzegami Dniepru. Istniał Kościół Wschodni i Kościół Zachodni, każdy rozwijał się zgodnie z własnymi tradycjami teologicznymi, dyscyplinarnymi, liturgicznymi. Zachodziły między nimi znaczne różnice, ale Wschód i Zachód, Rzym i Konstantynopol trwały w pełnej komunii i utrzymywały wzajemne stosunki. Ten to właśnie nie podzielony Kościół na Wschodzie i Zachodzie przyjął i wspierał Kościół Kijowski. Już księżna Olga prosiła cesarza Ottona I o biskupa, „który by ukazywał im drogę prawdy”. Był to zakonnik Adalbert z Trewiru, który rzeczywiście udał się w 961 roku do Kijowa, gdzie jednak nie mógł wypełnić swojej misji z powodu pogańskiej opozycji.[10] Książę Włodzimierz, świadomy tej jedności Kościoła i Europy, podtrzymywał kontakty nie tylko z Konstantynopolem, ale także z Zachodem, z Rzymem, którego Biskup był uznany za tego, kto przewodniczy komunii całego Kościoła. Według „Kroniki Nikona” miały miejsce poselstwa między Włodzimierzem i Papieżami tego okresu: Janem XV (który miał mu ofiarować właśnie w 988 roku, roku przyjęcia Chrztu, relikwie św. Klemensa papieża, co było wyraźnym odniesieniem do misji świętych Cyryla i Metodego, którzy relikwie te przywieźli z Chersonezu do Rzymu) i Sylwestrem II.[11] Trzeba też wspomnieć Brunona z Kwerfurtu, który wysłany na misje przez papieża Sylwestra II jako archiepiscopus gentium, odwiedził około 1007 roku Włodzimierza, cieszącego się tytułem rex Russorum.[12] Następnie także papież św. Grzegorz VII ofiarował tytuł królewski książętom Kijowa w swoim liście z 17 kwietnia 1075 r., wysłanym Demetriuszowi (Izjasławowi) „regi Ruscorum et reginae uxori eius”, którzy wysłali wcześniej swojego syna Jaropełka jako pielgrzyma ad limina Apostolorum, oddając księstwo pod opiekę św. Piotra.[13] Ten fakt uznania przez Biskupa Rzymu suwerenności Włodzimierzowego księstwa zasługuje na podkreślenie. Dzięki przyjęciu Chrztu w 988 roku, Włodzimierz stworzył trwałe podstawy dla konsolidacji, także politycznej, swojego państwa oraz dla jego rozwoju i integracji ludów zamieszkujących w jego ówczesnych i późniejszych granicach. Ta profetyczna decyzja wejścia do Kościoła i wprowadzenie swojego księstwa w krąg narodów chrześcijańskich przyniosło mu chwalebny tytuł Świętego i Ojca narodów, które z tego księstwa się wywodzą.

 

W ten sposób Kijów stał się z chwilą przyjęcia Chrztu szczególnym terenem spotkania się różnych kultur i przenikania religijnego także z Zachodu, o czym świadczy kult niektórych Świętych czczonych w Kościele łacińskim. A z czasem stał się ważnym ośrodkiem życia kościelnego i promieniowania misyjnego o bardzo szerokim zasięgu: na zachód aż po Karpaty, od południowych brzegów Dniepru aż po Nowogród i od północnych brzegów Wołgi — jak to już zostało powiedziane — aż po brzegi Oceanu Spokojnego i dalej jeszcze. Krótko mówiąc, poprzez nowy ośrodek kościelnego życia, jakim stał się Kijów po przyjęciu Chrztu, Ewangelia i łaska wiary dotarły do tych ludów i ziem, które dzisiaj powiązane są z Patriarchatem moskiewskim, gdy chodzi o Kościół prawosławny oraz z katolickim Kościołem Ukraińskim, który pełną komunię z Rzymską Stolicą odnowił w Unii Brzeskiej.

 

 

III

 

WIARA I KULTURA

 

5.              Chrzest Kijowskiej Rusi oznacza więc początek długiego dziejowego procesu, w obrębie którego rozwija się i rozprzestrzenia zupełnie oryginalny, bizantyńsko-słowiański profil chrześcijaństwa, zarówno w życiu Kościoła, jak też w życiu społeczeństw i narodów, które w tym profilu odnajdują przez wieki i dziś także podstawę swojej duchowej tożsamości.

 

A potem, w ciągu dziejów, gdy niejednokrotnie burzliwe fakty historyczne godziły w nią dotkliwie, właśnie Chrzest i chrześcijańska kultura — ta przejęta od Kościoła powszechnego i rozwinięta w oparciu o własne wrodzone bogactwa ducha — stały się siłami decydującymi o jej przetrwaniu.

 

Włodzimierz przyjął Chrzest, otwierając się — razem ze swoim ludem — na zbawczą moc Chrystusa, zgodnie ze słowami Piotra zanotowanymi w Dziejach Apostolskich: „I nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni” (4,12). Przyjmując zaś to imię, które jest „ponad wszelkie imię” i zapraszając misjonarzy Kościoła, by imię to zaszczepili w sercu Słowian zamieszkujących Ruś Kijowską, „aby wszelki język wyznał, że Jezus jest Panem — ku chwale Boga Ojca” (por. Flp 2,9,11), widział w nim również decydujący czynnik ludzkiego postępu i humanizmu, tak ważnego dla bytu i rozwoju każdego narodu i państwa. Dlatego nawiązał do decyzji swojej babki, świętej Olgi i nadał jej dziełu ostateczny kształt i trwanie.

 

Chrzest Włodzimierza Wielkiego, a następnie podległego mu kraju, miał doniosłe znaczenie dla całego duchowego rozwoju tej części Europy i Kościoła, oraz dla całej kultury i cywilizacji bizantyńsko-słowiańskiej.

 

Przyjęcie Ewangelii nie było tu równoznaczne tylko z wprowadzeniem nowego i cennego elementu w strukturę określonej kultury. Było raczej podobne do nasienia, które wschodzi i rozwija się na nowej glebie, w którą zostało wrzucone, przekształcając ją w miarę swojego rozwoju i niejako uzdalniając do rodzenia nowych owoców. Taka jest dynamika Królestwa niebieskiego. Podobne jest ono „do ziarnka gorczycy, które ktoś wziął i posiał na swej roli. Jest ono najmniejsze ze wszystkich nasion, lecz gdy wyrośnie, jest większe od innych jarzyn i staje się drzewem, tak że ptaki przylatują z powietrza i gnieżdżą się na jego gałęziach” (Mt 13,31-32).

 

Tak więc dziedzictwo duchowe Kościoła bizantyńskiego, wprowadzone na Ruś Kijowską za pomocą języka słowiańskiego, który stał się językiem liturgicznym, zostało w oparciu o lokalny dorobek kulturalny i dzięki kontaktom z ościennymi krajami chrześcijańskimi ubogacone i dostosowane stopniowo do potrzeb i mentalności ludów zamieszkujących wielkie księstwo.

 

6.              Zastosowanie języka słowiańskiego jako narzędzia przekazu Chrystusowego orędzia i wzajemnej komunikacji wpłynęło pozytywnie na jego upowszechnienie i rozwój. Dzięki temu doznał on przekształcenia od wewnątrz i nobilitacji. Stał się także językiem literackim, a więc jednym z najważniejszych zjawisk i czynników kulturowych, które decydują o narodzie, jego identyczności i duchowej mocy. Proces ten okazał się na terenie Rusi Kijowskiej najbardziej trwały i przyniósł obfite owoce. Chrześcijaństwo w takiej formie wyszło naprzeciw dążeniom ludzi do prawdy, do wiedzy, do samodzielnego rozwoju w oparciu o ewangeliczne natchnienie i dynamizm Objawienia.

 

Dzięki dziedzictwu cyrylo-metodiańskiemu doszło tu do spotkania Wschodu i Zachodu, wartości odziedziczonych i nowych. Elementy chrześcijańskiego dziedzictwa przeniknęły do życia i kultury tych narodów. Stały się źródłem natchnienia twórczości literackiej, filozoficznej, teologicznej i artystycznej, stwarzając zupełnie oryginalną wersję kultury europejskiej, a zarazem ogólnoludzkiej. Nieustanny podziw — także i w naszych czasach — budzi na świecie uniwersalny wymiar jednostkowych spraw poszczególnych ludzi i społeczeństw przedstawiony przez literaturę i sztukę tych narodów. Wymiar, który rodzi się i wyrasta z chrześcijańskiej koncepcji życia, w niej znajduje stały punkt odniesienia w myśleniu i mówieniu o człowieku, jego sprawach i losie.

 

Do tego wspólnego dorobku i wspólnego dobra Słowianie wschodni wnieśli w ciągu wieków własny i oryginalny wkład, zwłaszcza gdy chodzi o życie duchowe i pobożność właściwą tym ludom. Wkład ten jest przedmiotem szacunku i miłości, jaką Kościół Rzymski żywi dla bogatej spuścizny chrześcijańskiego Wschodu. Wypracowali oni właściwą im historię, duchowość, tradycje liturgiczne, własne zwyczaje dyscypliny kościelnej, zgodne z tradycją Kościołów Wschodnich, a także pewne formy refleksji teologicznej nad prawdą objawioną, odmienne nieraz od tych, które były w użyciu na Zachodzie, a zarazem w stosunku do nich komplementarne.

 

7.              Daje temu wyraz Sobór Watykański II. Dekret o ekumenizmie stwierdza między innymi: „nie można pominąć faktu, że Kościoły Wschodnie od samego powstania posiadają skarb, z którego wiele zapożyczył Kościół Zachodni w zakresie liturgii, duchowej tradycji i porządku prawnego”.[14] Jakże obfity materiał do refleksji znajdujemy w dalszych słowach Dekretu, które mówią o bogactwie liturgii i duchowej tradycji Kościoła Wschodniego: „Powszechnie również wiadomo, z jakim przywiązaniem chrześcijanie wschodni sprawują liturgiczne obrzędy, przede wszystkim obrzęd eucharystyczny, źródło życia Kościoła i zadatek przyszłej chwały; przez niego wierni złączeni z biskupem, mający dostęp do Boga Ojca przez Syna, Słowo Wcielone, umęczone i uwielbione, oraz w szczodrobliwości Ducha Świętego dostępują zjednoczenia z Przenajświętszą Trójcą, stawszy się «uczestnikami Bożej natury» (2 P 1,4). Dlatego przez sprawowanie Eucharystii Pańskiej w tych poszczególnych Kościołach buduje się i rozrasta Kościół Boży, a przez koncelebrację przejawia się ich wspólnota (communio)”.[15]

 

Tradycje zaś teologiczne chrześcijan wschodnich są „znakomicie zakorzenione w Piśmie św. … wspiera je i uwydatnia liturgia, a zasila żywa tradycja apostolska oraz pisma Ojców wschodnich i autorów ascetycznych … zmierzają one do właściwego unormowania życia, a nawet do pełnej kontemplacji prawdy chrześcijańskiej”.[16]

 

Duchowość Słowian wschodnich, która jest szczególnym świadectwem owocności spotkania się ducha ludzkiego z tajemnicami chrześcijańskimi, nie przestaje wywierać zbawiennego wpływu na świadomość całego Kościoła. Szczególnie godny podkreślenia jest rys pasyjny ich wiary, wrażliwość na tajemnicę cierpienia w powiązaniu z odkupieńczą skutecznością Krzyża. Być może, że u podstaw tej duchowości znajduje się także w jakiś sposób pamięć o niewinnej śmierci Borysa i Gleba, synów Włodzimierza, zadana im przez brata, Światopełka.[17]

 

Duchowość ta znajduje może swój najpełniejszy wyraz w czci oddawanej „najsłodszemu” (sladcajsi) Panu naszemu, Jezusowi Chrystusowi w tajemnicy Jego cierpienia, „kenozy”, która stała się Jego udziałem we Wcieleniu i krzyżowej śmierci (por. Flp 2,5-8). Równocześnie jednak napełnia się w liturgii światłem Chrystusa zmartwychwstałego, które rozbłysło już w pewnej mierze w jasności Przemienienia na górze Tabor, objawiło się w pełni w chwale dnia zmartwychwstania (woskresenie) i ukazane zostało światu przez Ducha Świętego, który zstąpił na Apostołów w postaci ognistych języków w dniu Pięćdziesiątnicy. Staje się ono nieustannie udziałem ludzi przyjmujących Chrzest. Jakże nie wspomnieć w tym kontekście chrześcijan, którzy żyli i żyją na tych ziemiach, znajdując w ciągu tych dziesięciu wieków — w zbawczej śmierci Chrystusa i Jego zmartwychwstaniu — siłę i oparcie w dawaniu świadectwa wierności Ewangelii nie tylko swoim codziennym chrześcijańskim życiem, ale także cierpieniem przyjmowanym odważnie, nierzadko ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin