Człowiek kontra świat.docx

(38 KB) Pobierz

Człowiek kontra świat

 

W dziesiątej księdze Państwa1; Platon opowiada o trochę niesamowitej i niecodziennej przygodzie, jaką przeżył raz żołnierz imieniem Er. Ów dzielny wojak poległ ponoć niegdyś - jak się przynajmniej wszystkim wydawało - żołnierską śmiercią w wirze jakiejś bitwy. Zamiast wszelako zachować się tak, jak to mają w zwyczaju polegli, przeleżał dwanaście dni nie tknięty rozkładem, a dnia trzynastego, już na pogrzebowym stosie, jak gdyby nigdy nic powrócił do życia. Wrócił zaś, ażeby ku nauce i przestrodze innych, jak on chwilowo jeszcze żyjących, zdać sprawę z tego, co widziała jego dusza w czasie rozłąki z ciałem.

Co widział w zaświatach dzielny żołnierz Er?

Relacja Era odsłania nam tajemnice życia po życiu, w obrazie Platona stanowiącego zarazem życie przed życiem. Wprowadza nas więc w arkana reinkarnacyjnej eschatologii, trudno powiedzieć, w jakiej mierze traktowanej przez Platona zupełnie poważnie, a w jakiej przekazywanej tylko w trybie alegorii. Dowiadujemy się z niej, że po śmierci ciała dusze zmarłych stają najpierw przed zagrobowym sądem. W zależności od tego, w jaki sposób żyły, zostają podzielone na dwie wielkie (choć może niekoniecznie równie wielkie) gromady: na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Sprawiedliwi wędrują do nieba, niesprawiedliwi zaś zostają zesłani do podziemnego miejsca pokuty zwanego Tartarem. Zarówno odpoczynek w niebie, jak pobyt w podziemiach ma trwać tysiąc lat, tak aby duszę spotkała dziesięciokrotna odpłata za dobro albo zło, jakie uczyniła na ziemi w ciągu lat jej życia (ich liczbę bez drobnostkowej dokładności zaokrągla się tutaj do stu). Po tym millenium wszystkie dusze - z wyjątkiem nieuleczalnych zbrodniarzy, których paszcza piekieł nigdy nie wypuści - mają powrócić na świat i przywdziać nowe ciało - czy to znów ludzkie, czy dla odmiany zwierzęce.2  Zanim to wszelako nastąpi, rozgrywa się pewna chwilami zabawna, chwilami pouczająca, na ogół jednak raczej smutna scena, której nie zawadzi przyjrzeć się dokładniej: dusze wybierają sobie swoje przyszłe życie.

Ceremonię otwiera mowa "jakiegoś proroka", który, wstąpiwszy na wysoką mównicę, zapoznaje dusze z regulaminem wyborów. Szykujący się do ponownych narodzin słyszą więc najpierw nieco enigmatyczną zapowiedź: "Nie was wybierać będzie duch; wy sami będziecie sobie ducha obierali." Następnie informuje się ich, że o kolejności wyboru, wobec różnej jakości żywotów nie całkiem obojętnej, rozstrzygnie losowanie. Raz obrane życie trzeba będzie później nieuchronnie przeżyć, należy się zatem w porę zastanowić, gdyż po wyborze nie będzie można składać zażaleń: "Winien ten, co wybiera. Bóg nie winien", tak brzmi końcowa przestroga dla tych, którzy niebawem mają się narodzić.

Po tych pouczeniach anonimowy prorok rozrzuci pomiędzy przystępujących do wyboru losy. Każdy z nich podejmie ten, który padnie mu przypadkiem
u stóp, i z widniejącego na nim numeru dowie się, w jakiej kolejności przyjdzie mu wybierać. Następnie tenże prorok rozłoży przed nimi na ziemi "typowe okazy" przeróżnych żywotów, szczęśliwych i nieudanych, ludzkich i zwierzęcych, oni zaś, ustawieni jak trzeba w kolejce, dokonają tego niebagatelnego aktu, od którego zawisło całe ich najbliższe istnienie aż do nowej śmierci, a potem jeszcze dziesięć długich wieków zagrobowego bytu - w niebiosach lub w piekle.

Zanim wszakże przyjrzymy się, co i w jaki sposób wybierają dusze stojące na zaświatowej łące w kolejce po życie, zatrzymajmy się jeszcze przy samych regułach wyboru.

Z regulaminu życiowych wyborów

§ 1. Powracające na świat dusze podejmują zatem losy, które określają, w jakiej kolejności przyjdzie im wybierać. Ci, którzy wybierają pierwsi, mają więcej możliwości; dla tych, którzy stoją na ostatku, asortyment dostępnych żywotów jest nieco skromniejszy. Nigdy jednak nie jest tak źle, żeby nie było żadnego wyboru. Podkreśla się, że żywotów do wybrania jest znacznie więcej niż wybierających. A nie jest wcale powiedziane, że ci, którzy byli wcześniej, wybierali trafnie i zgarnęli już wszystko, co lepsze. O tym, jakie komu dostaje się życie, decyduje więc w pewnej mierze przypadek, jednakże jego rola nie jest zbyt wielka.

§ 2. Organizacja wyboru życia zakłada milcząco, że różne żywoty są lepsze lub gorsze i że życie najlepsze dla pierwszego wybierającego byłoby optymalne także dla wszystkich następnych. Tylko dlatego kolejność wybierania trzeba w ogóle reglamentować, określając ją - trochę bezdusznie, lecz za to bezstronnie - przez rzucanie losów, tak aby żaden wybierający nie był pokrzywdzony. Gdyby dla jednej duszy lepsze było to życie, dla drugiej zaś tamto, nie konkurowałyby one z sobą i nie musiałoby się ich ustawiać w kolejce. Ta relatywizacja znosiłaby, a przynajmniej zmniejszała, ich rywalizację.3

§ 3. Dusze dostają do wyboru "okazy życia ludzkiego". Te "okazy" to nie tylko ogólne typy czy rodzaje. Nie jest wprawdzie powiedziane, że są to całkiem konkretne żywoty, określone w każdym najmniejszym szczególe. Lecz jeśli nawet ich zdeterminowanie nie jest jednoznaczne, musi być ono przynajmniej bardzo daleko idące, skoro na przykład o pewnym "żarłoku", który połakomi się na życie dyktatora, z góry wiadomo, że będzie "własne dzieci pożerał". Przy tak ścisłym determinizmie nie ma już większego znaczenia, czy nieszczęsny dzieciożerca, pchany przez swoje fatum do owych horrorów, ma jeszcze jakąś marginalną swobodę manewru.

§ 4. Wybiera się całe życie, a nie elementy życia, z których można by sobie tworzyć dowolną składankę. W tym jednym życiu, które się bierze, nie można już mieć wszystkiego, czego tylko dusza zapragnie. Tym bardziej, że dusze pragną nader często rzeczy jawnie lub skrycie sprzecznych. Dajmy im tylko zupełną swobodę, a zaraz zaczną nam plątać i mieszać żywoty! I będą niezawodnie klecić jakieś egzystencjalne hybrydy, zlepiając starość Nestora z młodością Parysa albo dnie Ifigenii z nocami Heleny. Ale estetyka - czy już ontologia - nie pozwala na takie kombinacje bez ładu i stylu.

§ 5. Dusze mają przed sobą nowy żywot, a nie tylko nowy odcinek żywota. Cykl wcieleń splatałby się w jedną całość, tworzącą jakieś "życie w odcinkach", gdyby w każdym kolejnym wcieleniu zachowywało się pamięć poprzednich (sztuka, do której przyznawał się ponoć chytry Pitagoras!4). Ale droga do nowych narodzin prowadzi przez głęboką Dolinę Zapomnień i trzeba się też przeprawiać przez Rzekę Beztroski. A nie ma takiej duszy, która by się nie napiła choć trochę z jej wody.

§ 6. Okazy życia, pomiędzy którymi należy wybierać, nie są przeznaczone dla określonej "kategorii duszy".5 Nie ma więc na nich etykietek w rodzaju "tylko dla odważnych" lub "tylko dla tchórzy". Dusza, która wybiera sobie przyszłe życie, nie musi krępować się tym, jaka jest teraz. Nie ma to większego znaczenia, bowiem po wybraniu - w swoim nowym życiu - i tak stanie się inna. Wybory dusz są ograniczane przez los, ale nie przez ich aktualny kształt, charakter lub intelektualny potencjał. Faktycznie, ma się rozumieć, dusze wybierają, tak jak wybierają, ponieważ są akurat takie, a nie inne. Gdyby jednak wybrały inaczej, kołowrót żywotów też by nie zazgrzytał; i wtenczas dostałyby "opiekuńczego ducha", który by się o nie zatroszczył i pomógł im "dopełnić" ich wyboru (co w niektórych wypadkach może również znaczyć: nie pozwolił im się z niego wycofać). Król Agamemnon, zrażony do ludzi, postanawia wrócić na świat jako orzeł, a tchórz Tersytes wciela się w małpę. Lecz zasadniczo biorąc, mogliby się oni równie dobrze zamienić miejscami: ten mógłby śmiało wzbijać się w przestworza, tamten zaś zwieszać się z gałęzi drzew. Zapewne po wyborze miejsca są już wyznaczone: były tchórz ma się zwieszać, a monarcha wzbijać. Ale to oni określili swoje przeznaczenie.

§ 7. To nieoznaczenie "kategorii duszy" w prezentowanych okazach żywotów można jednak - a nawet trzeba - rozumieć także w nieco inny sposób: nie jako nieokreślenie typu czy też charakteru, który obecnie przysługuje duszy wybierającego, lecz w odniesieniu do tego jej kształtu, którego ona nabierze w następstwie wyboru, tzn. już w trakcie jej przyszłego życia. Z takim rozumieniem bardziej też zgadza się to, w jaki sposób Platon wyjaśnia, dlaczego we wzorcu życia nie jest zaznaczone, jaka to dusza do niego należy lub jakiej on był przyporządkowany: "Dlatego że z konieczności każda musiała się stawać inna, jeżeli inny typ życia wybrała (podkr. moje, W.G.)."6 Nie chodzi tu zatem o to, że w swoim nowym życiu dusza musi stać się inna, niż jest teraz (chociaż i to niewątpliwie jest prawdą). Wybierając jakiś określony żywot, musi ona stać się inna, niż by się stała, gdyby dokonała innego wyboru. Charakter duszy, przynależący do oferowanego żywota, nie jest więc jakąś osobną pozycją w ofercie. Mamy tu raczej "ofertę wiązaną": wybiera się bezpośrednio pewien sposób życia, ale dokonując tego wyboru, bierze się też "za jednym zamachem" związany z tym sposobem życia typ osobowości. Ten pośredni wybór nie musi być zawsze świadomy. Dusza czasem nie wie, jaką się urodzi czy jaka się stanie w rezultacie swojego wyboru. Jej przyszła osobowość może być dla niej przykrą niespodzianką (albo przynajmniej mogłaby nią być, gdybyśmy pamiętali cokolwiek sprzed naszych narodzin).

Kilka praktycznych rad dla nie narodzonych

Ten zwięzły wyciąg z regulaminu pozwala już z grubsza odgadnąć, jak należy wybierać życie, żeby wybrać dobrze - jeśli już nie trafnie, to przynajmniej mądrze.

Przede wszystkim nie należy wybierać pochopnie. Dusze mają dość czasu, by się zastanowić; nikt ich nie pogania ani nie przynagla. Powinny więc obejrzeć sobie oferowane żywoty jak najstaranniej i jak najwszechstronniej, biorąc pod uwagę ich wszystkie zalety i wady.

Gwoli rzetelności trzeba wprawdzie dodać, że do regulaminu wyboru należy też pewien nie wspomniany dotąd, ale oczywisty zakaz: okazy żywotów można sobie do woli oglądać, zanim się któryś wybierze, ale nie wolno ich pod żadnym pozorem ruszać, dotykać, obracać ani przekładać z miejsca na miejsce! Ta restrykcja ma pewne znaczenie. Eksponowane żywoty są bowiem co prawda gotowe (tylko brać i żyć), ale oferowane w postaci poniekąd zwiniętej. Oglądając te motki i kłębki, trudno nieraz dokładnie przewidzieć, co też z nich wyjdzie, gdy się je rozwinie. A gdy tylko próbujesz któryś z nich rozmotać, ani się spostrzeżesz, a już po żywocie. Nie można więc poprzestawać na samym oglądzie, choćby i najuważniejszym. Percepcję trzeba sztukować dedukcją i antycypacją. Przy takim już nie wzrokowym, ale myślowym wnikaniu w zwinięte kłębki żywotów szczególnie przydatna okazuje się filozofia. Stąd morał, aby "każdy z nas, mniej dbając o inne nauki, szukał i tę studiował, jeżeli się jej skądeś nauczyć potrafi".

Być może niektórym z czytelników, nie zanadto wprawnym w sztuce inferencji, robi się trochę nieswojo na myśl o tych intelektualnych wyzwaniach,  którym kiedyś (za tysiąc lat i jeszcze troszeczkę) będą musieli sprostać. Niechaj jednak nie tracą otuchy! Platon nie opuszcza nas w tej eschatologicznej potrzebie i ustami Sokratesa udziela nam szeregu cennych rad. Warto przytoczyć je tutaj choćby wyrywkowo. Tak więc żeby "móc wybrać, mając naturę duszy na oku, żywot gorszy albo żywot lepszy", należy - ogólnie biorąc - "szukać podobieństw we wszystkim tym, co się teraz mówiło, i zestawiać te rzeczy", czyli po prostu przeprowadzić jak najwnikliwszą analizę wszystkich możliwych do wybrania (czy też pozostających jeszcze do wyboru) żywotów. W szczególności zaś jest rzeczą wskazaną:

a) "rozbierać stosunek życia do dzielności", tj. rozważać, czy ludziom, którzy postępują etycznie, okazując w ten sposób swą "dzielność" lub "cnotę" (aretę), żyje się na tym świecie lepiej czy gorzej;

b) "wiedzieć, co dobrego albo co złego wywołuje piękność pomieszana z ubóstwem albo z bogactwem, i na tle jakiego stanu duszy to się dzieje" (być może bowiem i piękność, i bogactwo są wprawdzie same w sobie niezłe, godne pożądania, ale w połączeniu ze sobą tworzą jakąś wyjątkowo zdradliwą mieszankę, albo może jest właśnie tak, że piękność idąca w parze z ubóstwem nie jest najszczęśliwszą kombinacją);

c) wiedzieć, "jak na siebie wpływają pochodzenie wysokie i życie prywatne i udział w rządzie, i siła, i brak siły, i wysokie wykształcenie, i brak wykształcenia, i wszystkie takie rzeczy, które z natury mają związek z duszą" (może się bowiem okazać, że np. "wysokie wykształcenie", na które ktoś już-już byłby gotów się skusić, raczej wyklucza udział w rządzie, również bardzo dla niego kuszący, lub że ów udział w rządzie ma niekorzystny wpływ na życie prywatne).7

Decyzja nie jest więc wcale tak trudna i nie należy upadać na duchu! Gdyby zaś któryś z czytelników przypadkiem nie miał jeszcze dotąd zupełnej jasności co do któregoś z wymienionych punktów, dobrze jest - jak doradza Sokrates - zasięgnąć informacji u jakiegoś filozofa. Powinien on zatem "znaleźć kogoś takiego, kto go nauczy żywot dobry i żywot zły rozpoznawać i spośród żywotów możliwych zawsze i wszędzie żywot lepszy wybierać". "Zawsze i wszędzie", czyli jednak nie tylko w zaświatach.

Tak powinny wybierać dusze; a jak wybierają? Niestety, mają one z tym pewne problemy.

Problemy nagich dusz

W Fedonie Platon, pisząc o zaburzeniach i nieprawidłowościach w działaniu umysłu, składa je na karb jego powiązania z ciałem, zakłóceń i szumów powodowanych przez zmysły. Moglibyśmy się zatem spodziewać, że umysły dusz uwolnionych z cielesnej powłoki - a przecież takie obnażone dusze widzimy w tej scenie Państwa - będą funkcjonowały bardziej prawidłowo. Tu jednak spotyka nas rozczarowanie: opisane przez Platona wybory powracających na świat nie mogą służyć za wzór rozumności; ilustrują raczej coś wręcz przeciwnego!

Zaczyna się to już od pierwszego z kolejki. Jak opowiada świadek Er, ten pozorny szczęśliwiec nie zastanowił się ani chwili, tylko "natychmiast podszedł i wybrał największą dyktaturę" (tzn. życie tyrana, który panuje nad innymi ludźmi, lecz sam jest opanowany przez najniższe żądze). Dalej czytamy o tym nieszczęśniku: "Głupi był i żarłok wielki, więc nie rozpatrzył dobrze wszystkiego przy wyborze i nie zauważył, jakie tam przeznaczenie było w środku: miał dzieci własne pożerać." Godne uwagi są również przyczyny, którymi Sokrates tłumaczy tak katastrofalny wybór tego, który wybierając jako pierwszy, stał niby na uprzywilejowanej pozycji: "był to jeden z tych, którzy z nieba wracali, i w poprzednim życiu żył w państwie dobrze urządzonym i charakter miał dobry, tylko nie był filozofem". Jak stąd widać, ani zbyt dobrze urządzone państwo, ani Platońskie niebo nie jest najstosowniejszym miejscem do edukacji moralnej!

Nie lepiej jest z całym korowodem dusz - niekiedy bardzo znanych postaci - opisywanych przez Platona dalej. Jeżeli przyjrzeć się podejmowanym przez nich wyborom, egzemplifikują one wszystko, tylko nie roztropność. Śpiewak Orfeusz zginął nieprzyjemnie, rozszarpany przez gromadę nietrzeźwych bachantek. Jego głęboka uraza do niewiast jest zatem zrozumiała i uzasadniona. Tym niemniej posuwa się on chyba za daleko i sam nie popisuje się wielką trzeźwością, gdy decyduje się na życie łabędzia tylko po to, by nie przychodzić na świat przez ciało kobiety.

Wysportowana i ambitna Atalanta nie czuła się przypuszczalnie najlepiej w swym dziewczęcym ciele. Konkurentom do jej ręki proponowała zatem sprinterskie wyścigi o życie, a gdy sromotnie przegrywali, szczerze cieszyła się ich uśmiercaniem. Nie jest powiedziane, dokąd skierowano za to w nagrodę jej duszę, po tym jak sama dała się dogonić śmierci; dowiadujemy się jednak, co stało się z nią przy wyborze nowego żywota: "Zobaczyła zaszczytne odznaki atlety", opowiada Sokrates za Erem, "i nie umiała przejść mimo - wzięła swój los". Biedne i niewyżyte w przeszłym życiu dusze! Są jak te głupie ryby, dające się łapać na byle błyskotki. Pełne niezaspokojonych pragnień i nie ziszczonych nadziei, mówią sobie: tym razem będzie zupełnie inaczej. I przynajmniej to jedno na pewno się spełni - nikt nie żyje dwa razy takim samym życiem. Ale z tym "inaczej" rzadko kojarzy się "lepiej".

Na pierwszy rzut oka odnosimy wrażenie, że trochę mądrzej wybiera dusza Ulissesa. Platon opisuje jej wybór z niedwuznaczną sympatią:

"Przypadkiem dusza Odysseusa losowała na samym końcu. Już szła do wyboru, ale przypomniawszy sobie minione trudy przez żądze sławy poniesione, dała pokój ambicjom i chodząc długo tędy i owędy szukała losu człowieka prywatnego, który by miał czas wolny. Z wielką trudnością go znalazła. Leżał gdzieś tam, porzucony, bo inni go nie chcieli. Zobaczywszy go, powiedziała, że i za pierwszym razem byłaby też ten los wybrała, więc teraz podjęła go z radością."

Ta wyraźna Platońska przychylność wobec faktycznego wyboru Odysa nie powinna jednak wprowadzać nas w błąd; nie musi ona oznaczać także aprobaty dla samego sposobu jego wybierania. Wybór Odyseusza również nie jest racjonalny. Zauważmy, że O...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin