Świt - dalszy ciąg BD - Rozdział 9.pdf

(81 KB) Pobierz
90482031 UNPDF
Autor: Katka
Pomoc: Silvia_sb
Beta: Ann!
Rozdział 9:
Bella:
Część 1:
Po tym jak Renesmee się znalazła, zamieszkała ze mną w klanie Vandom.
Niezbyt mi to odpowiadało, ponieważ widziałam czasami, że niektóre wampiry
chcą się na nią rzucić, bo pachniała bardzo apetycznie. Dostała własny pokój,
taki sam jak miały zwykłe wampiry, ale moja córka wolała sypiać w mojej
sypialni. W związku z tym Hana siłą rzeczy postanowiła wstawić łóżko do mnie.
W tym czasie rytuałem stały się częste telefoniczne rozmowy mojej córki z
Edwardem. Drażniło mnie to niezmiernie, ale przecież nie mogłam odizolować
małej od ojca. Renesmee nie chodziła do szkoły. Miała prywatne lekcje, na
które ją woziłam. Nie było innego wyjścia, nie mogłam przecież pozwolić, by w
domu pełnym wampirów pojawił się ludzki nauczyciel. To nie mogłoby się
dobrze skończyć. Uważali, że to niewiarygodne, że trzynastolatka ma wiedze na
poziomie liceum. Prawda była taka, że trzynaście lat to moja córka miała, ale
jedynie fizycznie. Prócz tego bardzo szybko się uczyła, więc nie było problemu
żeby niedługo poszła razem ze mną na studia. Miałam zamiar zostać w Berlinie
dopóki, Nessie nie napisze Maruty. Później chciałam się wyprowadzić i zacząć
studia równo z nią. Nie mówiłam jej na razie o swoich planach, ale wiedziałam,
że nie będzie miała nic, przeciwko, bo nie lubiła tego domu właśnie z powodu
ilości wampirów tu mieszkających. Właśnie siedziałam na tarasie, gdy do
mojego pokoju weszła Renesmee rozmawiająca ze swoim ojcem.
- Mama jest bardziej wyrozumiała na zwierzenia od ciebie. – Powiedziała do
telefonu. – To, że mam tylko kilka lat nie znaczy, że nie mogę mieć chłopaka. –
Dodała.
No tak chodziło o jej chłopaka Victora. Był to szesnasto letni wampir z naszego
klanu, z którym od niedawna spotykała się moja córka. Był to wampir na ogół
pijący krew zwierząt, bo takie były wymagania klanu, ale nigdy nie pogardził
ludzką. Jak każdy przedstawiciel naszego gatunku był piękny, zimny, twardy?
Co drugi dzień zapraszał Nessie do restauracji na kolacje, a jak nie było słońca i
oboje mieli czas to chodzili do parku, wesołego miasteczka? Mimo że miał
pięćdziesiąt trzy lata to uwielbiał chodzić do wesołego miasteczka i dobrze się
tam razem bawili. Osobiście nie przepadałam za nim, ale nic nie mówiłam
Renesmee. Zaczęłam się przysłuchiwać rozmowie.
- No właśnie masz tylko kilka lat. – Wrzasnął Edward. – Gdybyś mieszkała z
nami nie musiałabyś tak wcześnie chodzić na randki. – Warknął do telefonu.
Napięłam wszystkie mięśnie i miałam ochotę wyrwać półwampirzycy telefon z
ręki. Powstrzymywałam się ostatkami samokontroli.
- Właśnie, dlatego się cieszę, że cię tu nie ma. Mama mnie nie ogranicza tak jak
ty byś to robił. – Wrzasnęła do telefonu, a w jej oczach pojawiły się łzy.
- Nie tym tonem. – Warknął Edward. Gdy po policzku Nessie spłynęła pierwsza
łza poderwałam się z miejsca i zabrałam jej telefon. Nidy nie rozmawiałam
przez telefon z jej ojcem, ale tym razem musiałam. Położyłam książkę na łóżku i
wyszłam na taras, po czym zeskoczyłam na ziemię.
- Opanuj się Cullen! – Warknęłam głośno go komórki. – Ma prawo robić, co
chce. Niech się uczy na własnych błędach. – Dodałam już spokojniej.
- Kochanie to jeszcze dziecko. – Powiedział czule głos w słuchawce. Widocznie
nadal liczył, że do niego wrócę, albo sądził, że jak ze mną spokojnie
porozmawia to mnie przekona.
- Ja wyszłam za mąż jak miałam osiemnaście, a jak na człowieka to niewiele. –
Skomentowałam oschle.
- A ja miałem prawie sto. – Odpowiedział nadal spokojny.
- Tylko, że ty jesteś wampirem. Wampiry się łatwo nie zmieniają, a ty
widocznie potrzebowałeś bardzo dużo czasu żeby dojrzeć do małżeństwa.
Nawet tego nie zrobiłeś, bo szybko znalazłeś sobie inną. – Skomentowałam. –
Ona jest półwampirem i potrzebuje o wiele mniej czasu niż człowiek żeby
dojrzeć do związku. – Dodałam. Odpowiedziało mi milczenie. Dopiero, bo
dobrej minucie odzyskał głos.
- Może masz rację. Chyba jestem przewrażliwiony. Ona nie jest taka jak my. –
Powiedział zamyślonym głosem.
- Ona nie jest taka jak ty. Ona jest zupełnie inna niż ty. Stała w uczuciach i
szybko do niech dojrzewająca.
- Tęsknię za tobą. – Zmienił nagle temat.
- Myślę, że już wszystko ustaliliśmy. Na przyszłość przekazuj jej swoje myśli
delikatniej, bo jak znowu zacznie płakać to w końcu złoże ci wizytę. Tylko, że
to raczej nie będzie miłe spotkanie. Dowidzenia. – Wyrzuciłam z siebie,
jednocześnie sprowadzając go na ziemię.
- Do zobaczenia kochanie. – Powiedział smutno, a ja wyłączyłam po tych
słowach komórkę.
Byłam na skraju lasu. Popatrzyłam na gwiazdy, bo niebo było dzisiaj
bezchmurne, po czym pobiegłam z powrotem do domu. Zastałam Renesmee
siedzącą na łóżku i czytającą „Romeo i Julię” Williama Shakespeare'a.
Uśmiechnęłam się lekko pod nosem i usiadłam obok niej na łóżku. Włożyła
zakładkę do książki i zamknęła ją, po czym położyła na szafce nocnej i
przytuliła się do mnie. Odwzajemniłam uścisk z taką samą mocą jak ona, ale
jednocześnie uważając żeby nie zrobić jej krzywdy. Zaczęłam nią lekko kołysać
i nucić jej cicho piosenkę, którą kiedyś razem napisałyśmy podczas jednego z
tych nudnych słonecznych dni. Zamknęła oczy i po krótkim czasie zasnęła
przytulona do mnie. Uniosłam ją lekko i ułożyłam w łóżku. Zgasiłam światło i
wyszłam z pokoju. Nie miałam ochoty teraz czytać. Musiałam się przewietrzyć.
Zeszłam do garażu i odpaliłam motor, który niedawno kupił mi Matt. Lubiłam
jak wiatr bawił się moimi włosami tak jak podczas biegu. Było już późno, a na
ulicach prawie wcale nie było samochodów. Zaczęłam jeździć po mieście. W
końcu zatrzymałam się pod jakimś klubem i weszłam do środka. Miałam ochotę
trochę poszaleć, więc przepchałam się na parkiet gdzie tańczyło sporo osób i
zaczęłam na nim wirować. Po jakiejś godzinie stwierdziłam, że muszę zachować
pozory, więc poszłam do baru i zamówiłam drinka.
- Witaj Bello. – Usłyszałam miły kobiecy, a raczej wampirzy głos za swoimi
plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam nie, kogo innego jak samą Zafrine. Była
ona amazonką, która swojego czasu poświadczyła, że Nessie nie jest
wampirzym dzieckiem, którego stworzenie było zakazane.
- Witaj Zafrino. Co cię sprowadza do miasta jednego z najpotężniejszych
klanów? – Zapytałam uprzejmie, bo bardzo lubiłam tą wampirzycę, która
pomagała mi nauczyć się korzystać ze swojego daru.
- Och. A co tu sprowadza panią Cullen? – Zapytała ze śmiechem nieświadoma
obecnej sytuacji.
- Rozstałam się z Edwardem i wyprowadziłam razem z Renesmee. –
Poinformowałam i napiłam się drinka.
- Przepraszam. Nie wiedziałam. – Powiedziała wyrazie lekko speszona.
- Spokojnie. Może zostaniesz i rano się z nią zobaczysz? – Zaproponowałam.
- Mieszkacie tu? Życie wam nie miłe? Klan Vandom was zabije. – Powiedziała
lekko przerażona.
- Rodzeństwo Vandom to moi kuzyni. Mieszkamy w tym klanie, więc spokojnie
możesz zostać. Jesteś moim gościem. – Uśmiechnęłam się do niej po
wypowiedzeniu tych słów.
- Widzę, że trochę się pozmieniało w twoim życiu. Chętnie zostanę i zobaczę się
rano z małą. – Odpowiedziała również się uśmiechając. – Choć na parkiet. –
Dodała i odeszłyśmy od baru.
Szalałyśmy na parkiecie do trzeciej nad ranem. Przez te kilka godzin próbowało
mnie poderwać kilku facetów. Gdy wyszłyśmy z klubu przypomniałam sobie, że
przecież przyjechała motorem. Rozejrzałam się po chodniku, ale nie było go tam
gdzie go zostawiłam. Odetchnęłam ciężko i skierowałam się w stronę domu.
Gdy tylko przekroczyłyśmy próg, moją towarzyszkę otoczyły wampiry.
Stanęłam w pozycji obronnej i syknęłam do nich, że ona jest ze mną, więc
odpuścili i wrócili do swoich zajęć. Woleli mnie nie denerwować, bo wiedzieli,
jakie są tego skutki. Mój gniew znali tu wszyscy. Nessie bardzo wcześnie
wstawała, więc podejrzewałam, że zaraz się obudzi. Poszłam z Zafriną do
kuchni i zajrzałam do lodówki, a ona zajęła miejsce na wysokim stołku.
Wyciągnęłam z lodówki potrzebne produkty i zabrałam się za robienie śniadania
dla córki. Gdy tylko skończyłam to kuchni weszła wolnym krokiem zaspana
półwampirzyca, a gdy tylko zobaczyła, kto siedzi na wysokim stołku otworzyła
szeroko oczy i rzuciła się wampirzycy w ramiona.
- Ciocia! – Zawołała uradowana tuląc się do niej. – Fajnie, że nas odwiedziłaś. –
Powiedziała ściskając ją i uśmiechając się cały czas.
- Śniadanie. – Skarciłam córkę.
- Porozmawiamy jak zjesz. – Obiecała, Zafrina, więc talerz został błyskawicznie
zabrany z blatu. Renesmee usiadła na kanapie w kuchni i włączyła telewizor.
Oglądała jakiś serial, a ja zwróciłam się do mojej towarzyszki.
- Czemu jesteś w Berlinie sama? – Zapytałam zaciekawiona. – Co z Kachiri i
Senną? – Dodałam.
- Są teraz w odwiedzinach u znajomych w Polsce. Ja nie chciałam z nimi jechać,
więc udałam się do Berlina żeby się zabawić. Wszystkie moje ulubione kluby
nocne znajdują się w Berlinie. – Wyjaśniła.
Nessie skończyła śniadanie i we trzy zadecydowałyśmy, że udamy się na
obrzeża miasta do lasu, albo na łąkę i spędzimy dzień na pogawędkach. Jak
zaplanowałyśmy, tak też zrobiłyśmy? Dopiero, gdy zaczęło zachodzić słońce
wzięłyśmy nasze rzeczy i wróciłyśmy do domu. Moja córka w kółko męczyła
Zgłoś jeśli naruszono regulamin