Lysiak - Empirowy pasjans.txt

(769 KB) Pobierz
Waldemar �ysiak EMPIROWY PASJANS

Instytut Wydawniczy Pax Warszawa 1984
� bv Waldemar �ysiak, Warszawa 1977
Obwolut� i ok�adk� projektowa� Marian Stachurski
Reprodukcje na wyklejkach:
1.  �Nocna rewia" (litografia D. A. Raffeta)
2.  �Ofiary �nie�nej pustyni � epizod z odwrotu spod Moskwy" (obraz Philippoteaux'a)
Redaktor Olimpia Sieradzka
Redaktor techniczny
Adam Malaszewski
ISBN 83-21 l-0424-X
Pami�ci Ojca
Wst�p
Mali ch�opcy zawsze chc� by� �o�nierzami. Indianami z ich ko�mi i preri�. Stra�akami, kt�rym wolno ogl�da� po�ar. Panem kominiarzem. Albo Obywatelem Prezydentem (...)
Rosn�, starzej� si�. Bywaj� �o�nierzami. Indianami, stra�akami, kominiarzami, prezydentami. Miewaj� ju� swoje kom�e, wielkie �y�ki, psy i okr�ty. A jednak tak naprawd� chc� jedynie by� kim� innym. I zadr�czaj� si� tym do �mierci...
Nieszcz�liwy, kto nie jest takim ma�ym ch�opcem z wiersza Krzysztofa G�siorowskiego Tamten. Doros�ym ma�ym ch�opcem, kt�ry gdzie� w najg��bszym zakamarku duszy ho�ubi wielkie marzenie, t�sknot� za �czym� innym".
Moja narodzi�a si� pewnego wieczoru, gdy ojciec wszed� do pokoju dziecinnego, trzymaj�c w d�oni stary, oprawiony w sk�r� wolumin ze z�ot� liter� �N". Poda� mi go i powiedzia�: przeczytaj. I zostawi� mnie z nim na ca�e �ycie.
Tak otwar�a si� przede mn� r�wnina empirowej nostalgii. W�drowa�em po niej za cieniem Tamtego, ale nie trwa�o to d�ugo � szybko pozby�em si� fascynacji �bogiem wojny". Nigdy jednak nie pozb�d� si� t�sknoty za owym czasem, kt�ry nie poczeka� na mnie i przemin�� na wiele lat przed moim wej�ciem na scen�. To nie �tamten" cz�owiek, o kt�rym marz�. S�u�y� mi pocz�tkowo jako kompas, lecz gdy ju� pozna�em ka�dy cal r�wniny, kompas przesta� by� potrzebny. To ona � tamta epoka, meta moich ucieczek w przesz�o��, kt�ra noc� jest moj� tera�niejszo�ci�. Niemo�no�� zespolenia si� z ni� na jawie b�dzie mnie zadr�cza� do �mierci.
Potrzebowa�em tego innego �wiata, kt�ry przez krew i marzenia by� moim �wiatem, nie skr�powanym sznurami telefon�w, takiej enklawy pi�knej, bo dalekiej, z czasu, w kt�rym prawdy by�y prostsze, a motywy ja�niejsze, azylu, w kt�rym wyzwol� si� we mnie romantyczne atawizmy. Ca�e wieki czai�o si� we mnie przemo�ne pragnienie odbycia, w�asnej w�dr�wki do stacji historii, na kt�rej moje sny mog�yby umiera� w apogeum spe�nienia. Dzi�ki niej nie musz� si� dusi� w �wiecie zjawisk realnych, w kt�rym �wyznaczona nam zosta�a era Cz�owieka-Pszczo�y,
Cz�owieka-Zera, kiedy dusz nie sprzedaje si� diab�u, lecz Ksi�gowemu albo Dozorcy Galernik�w"*. Moja stacja nosi nazw�: Empire.
Ma wygl�d rozleg�ej r�wniny, zawieszonej wysoko w�r�d g�r, do kt�rej prowadzi w�ska �cie�ka ku prze��czy. Dzieckiem b�d�c zbli�a�em si� do niej mozolnie, �ni�c, �e zapadam w przedziwny sen. Porusza�em si�, bez zm�czenia, jak lunatyk nakr�cony kluczem ksi�yca, ku ruinom jakich� starych fortyfikacji flankuj�cych prze��cz. Po pewnym czasie � jakim, trudno powiedzie�, gdy� czas zatrzyma� si� we mnie � rozr�nia�em ju� kszta�ty s�siednich zboczy: d�ugie postrz�pione �ciany, kamienne �uki wykruszone jak �o�nierskie suchary, blanki i strzelnice, wie�e sakralne i forteczne, zwie�czone krzy�ami i gruzem, bramy bez drzwi i okna bez szyb, a wszystko haftowane zieleni�, bujn�, zwyci�sk�. Na szczytach, hen, pod b��kitem nieba, pi�trzy�y si� jakie� zwa�y mur�w, zbyt dalekie jeszcze, bym m�g� je okre�li�, ja�niej�ce patyn� i refleksami s�o�ca.
Zbocze przeci�te �cie�k�, ta piramida przyrody, w kt�rej tkwi�y fragmenty architektury; im bli�ej by�em, tym stawa�o si� bardziej strome, naje�one i rosn�ce, przygniata�o mnie sw� mas�, sprowadzaj�c wymiary do w�a�ciwych proporcji, czyni�c ze mnie mr�wk� w obliczu kolosalnego o�tarza natury. Drapie�nia�o mi nad karkiem lawin� ska�, mur�w i drzew, a ja � wch�aniany � wch�ania�em pokornie ci�ar tej pos�gowej poezji i by�o mi coraz l�ej pi�� si� wzwy�.
By�em nie�wiadomy tego, co napotkam po drugiej stronie, lecz w tej nie�wiadomo�ci kry�a si� t�sknota za tajemnic�, ciekawo�� Guliwera i Robinsona Cruzoe, Alicji u wr�t do Krainy Czar�w i Armstronga zst�puj�cego na powierzchni� srebrnego globu. By�em jednym z tych dzieci, kt�rym boski szczuro�ap � wyprowadziwszy je z miasta-wi�-zienia � otworzy� za pomoc� czarodziejskiego fletu g�r� wiecznej rado�ci. A gdy wreszcie stan��em na prze��czy i ogarn��em wzrokiem �ciel�c� si� przede mn� skaln� mis� � poj��em, �e ju� na zawsze pozostan� ma�ym ch�opcem, w kr�lestwie dzieci�stwa, kt�re nie zdradza i nie przestaje szepta� buntowniczych idei.
Rozpo�ciera� si� przede mn� widok, dla kt�rego p�otem by�y rozmyte we mgle pasma wzg�rz na widnokr�gu, a mnie si� zdawa�o, �e stoj� tak wysoko, i� brakuje mi zaledwie kilka metr�w, by zobaczy�, co si� kryje za wzg�rzami. Z tej wysoko�ci zbocze schodz�ce ku r�wninie gubi�o sw� stromo��, wydawa�o si� p�askie, wtapia�o si� w le��c� w dole r�wnin� tak �agodnie, �e nie m�g�bym wskaza� jego styku z podn�em.
Dniem na tym rozleg�ym skrawku mojej ziemi mieszka smutek czasu obna�onego w bezruchu, mi�dzy niebem, na kt�rym nie pojawia si� �aden ptak, a ziemi� owrzodzon� bry�ami ska� na podobie�stwo boi zapomnianych przy nadbrze�u. Noc� niebo staje si� granatowe i usiane
* Alejo Carpentier Podr� do �r�de� czasu, t�um. Kaliny Wojciechowskiej.
gwiazdami. Na jego tle ruiny zamk�w ja�niej� rykoszetami ksi�ycowego blasku jak upiory z dziurami oczodo��w, kt�rymi patrz� otwory okienne.
�ycie rodzi si� tu o zmierzchu, na tym cieniuchnym styku dnia i nocy, kiedy wszystko jest zielonoczerwone. Niebo roz�agwia purpura zachodz�cego s�o�ca i ocean zieleni przykrywaj� szkar�atne dywany, czyni�c z r�wniny �yw� posadzk�, faluj�c� barwnymi cieniami.
W�wczas pojawiaj� si� zjawy. Przebiegaj� r�wnin� je�d�cy z dalekiej krainy, po�o�onej za si�dmym morzem i za o�nie�onymi lasami. Zbru-kane w boju p�aszcze fruwaj� za nimi rozpostarte z ramion jak sztandary i ods�aniaj� pancerze blaskomiotne jak zwierciad�a pokazane s�o�cu. Zbrojni w lance i ci�kie rapiery galopuj� w niewielkich grupach, wzbijaj�c tumany py�u drzemi�cego w�r�d traw, i nikn� r�wnie niespodziewanie, na mod�� widm. Zast�puj� ich rozb�jnicy w sk�rzanych kaftanach skrytych pod opo�czami, p�nagie kobiety w ob��kanym ta�cu, dostojnicy w turbanach kapi�cych od z�ota, tajemniczy my�liwi, szpiedzy
0 oczach bazyliszk�w i wygnane dzieci.
Wszyscy oni p�dz� do jakiego� celu skrytego za zamglon� smug� g�r
1 nikn�, gdy gwiazdy wchodz� w posiadanie nieba. S� jak strza�y puszczone w bezkres przez mocarnego �ucznika, poddane prawu przyspieszenia, kt�re wci�� si� odradza, jakby zwi�zane z ci�ciw�, kt�ra pcha bez ko�ca. S� jedynym pulsem i bi�uteri� pustkowia, pod kt�rego niebem omdlewaj� sp�oszone przez nich zwierz�ta. Maj� co� z bohater�w film�w Bergmana, co� ze �r�d�a i z Si�dmej piecz�ci, pionowe twarze, pos�pne rysy, �ci�gni�te brwi, szkliste oczy, niespokojne sumienia i um�czone dusze, jakby ka�dy z nich cierpia� na chorob�, kt�r� Wilhelm Reich okre�la mianem �udr�ki emocjonalnej".
Daj� wam oto �yciorysy siedemnastu z nich. Tylko w ten spos�b, za pomoc� ich portret�w, mog� precyzyjniej opisa� empirow� r�wnin� mych fantasmagorii. Dlaczego w�a�nie w ten spos�b? Poniewa� � jak napisa� kiedy� Aleksander Ma�achowski � �Ju� od dawna wiadomo, �e historia, je�li ma kogo� zainteresowa�, nie mo�e by� zbiorem formu�, slogan�w i statystyk. Mo�na j� poj�� i polubi� tylko poprzez �yciorysy ludzi, kt�rzy na niej odcisn�li swoje �lady � dobre czy z�e, wyra�ne czy wytarte."
U�o�y�em te portrety w empirowy pasjans: cztery asy, cztery kr�le, cztery damy, cztery walety i joker. Kolory tych kart maj� sw� kabali-styczno-napoleo�sk� symbolik�. Trefl oznacza nikczemno�� i zdrad�. Karo � wieczn� tajemnic�, zagadk� nie do wyja�nienia. Kier � uczucie, mi�o�� do Korsykanina. Pik � m�stwo na polu bitwy.
Namalowanie tych siedemnastu portret�w zabra�o mi ponad dziesi�� lat. W ci�gu tych dziesi�ciu lat w�drowa�em po moim prywatnym ksi�gozbiorze i bibliotekach publicznych Europy, kurzy�em si� w archiwach polskich, w�oskich, francuskich, angielskich, hiszpa�skich, greckich i szwajcarskich, odbywa�em pielgrzymki do miejsc, w kt�rych �yli i umie-
I
rali. Mo�e to i g�upie, je�li przyj�� za dobr� monet� s�owa Leloucha, i� �idiotyzmem jest zajmowanie si� jakimkolwiek innym wiekiem, gdy ma si� do dyspozycji wiek XX". Wed�ug mnie ta moneta jest fa�szywa. Historia nie jest dla mnie czasem przesz�ym.
Maluj�c ich portrety by�em jak �w malarz ze znanej opowie�ci, kt�ry perorowa� na temat gotyku. Jeden z uczni�w przerwa� mu m�wi�c:
� ^Mistrzu, myli si� pan o ca�e pi��set lat! A na to mistrz:
�  Wiem, ale dobrze mi z tym.
Dobrze mi na mojej empirowej r�wninie. To ona utula mnie do snu jak najczulsza kochanka w rozpi�tym mi�dzy galaktykami hamaku, kt�rego nitki prz�dzie bo�y paj�k, w�adca krainy �agodnej melancholii. Kocham j�.
Cz�� pierwsza - Asy
Cztery asy napoleo�skiej s�u�by policyjno-wywiadowczej. Fouche � geniusz policji politycznej, Schulmeister � wirtuoz cesarskiego wywiadu i kontrwywiadu, Vidocq � �kr�l galer" i pierwszy detektyw �wiata oraz Surcouf � najwi�kszy korsarz empire'u, szef policji morskiej Napoleona.
Wszystkich ich, opr�cz swoistego geniuszu, ��czy jedna cecha wsp�lna: ka�dy zaczyna� karier� jako zbrodniarz, by uwie�czy� j� tytu�em i wysokim stanowiskiem w empirowej hierarchii. W dobie Rewolucji Fouche masakrowa� tysi�ce niewinnych ludzi w Lyonie, Schulmeister by� przemytnikiem i morderc�, Vidocq � najusilniej tropionym przez policj� przest�pc� Francji, a pirat Surcouf obci��a� swe sumienie setkami zam�czonych Murzyn�w, kt�rymi handlowa�. W kilkana�cie lat p�niej ka�dy z nich sta� na stra�y bezpiecze�stwa imperium, dowodz�c s�uszno�ci starego porzekad�a, i� przest�pcy s� najlepszymi policjantami �wiata.
As trefl
1759 J�zef Fouche 1820
Wielka gra ministra policji
Ci, kt�rzy chc� mnie zg�adzi�, to durnie, ci za�, kt�rzy mnie od tego ratuj�, to szubrawcy
Napoleon w roku 1H00
Listopadowa noc roku 1800. W pobli�u Quimper (p�n. Francja) trzydziestu uzbrojonych ludzi ota...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin