Balogh Mary - Sezon Na Panny Młode.doc

(1279 KB) Pobierz
Romans historyczny

Romans historyczny

 

MARY BALOGH

 

Sezon Na Panny Młode

 

Londyn, ostatnia dekada panowania królowej Wiktorii Ależ jak bym mogła? - spytała lady Agatha Whyte Henriego Arnoux ściszonym głosem, aż do bólu świadoma obecności innych pasażerów w poczekalni dworca kolejowego. - Bigglesworthowie liczą na mnie. Oba­ wiają się, że jeśli ceremonia zaślubin i uroczystości weselne nie będą wystarczająco wspaniałe, tak by mogli pokazać, ile są warci, rodzina markiza Cottona nigdy nie uzna młodziutkiej panny Bigglesworth za równą sobie. - Ale właściwie, dlaczego miałabyś się tym martwić, moja droga, kochana lady Agatho? - Spytał z przejęciem monsieur Arnoux z cudownym francuskim akcentem. Lady Agatha spojrzała na niego bezradnie, próbując znaleźć sposób, by opisać swoją pozycję w towarzystwie i płynącą z niej władzę. Nieskromnie byłoby podkreślać swe zasługi, ale z drugiej strony musiała sprawić, by zrozumiał, jak jest teraz potrzebna, nieprawdaż? A może się tylko łudzę, pomyślała z obawą, i moja rola wcale nie jest taka znaczna... - Bigglesworthowie są przekonani, że tylko moje zaangażowanie otworzy pannie Angeli drzwi do towarzystwa. Właściwie mówią- dodała, jakby się usprawiedliwiając - że jedynym powodem, dla którego towarzystwo wybierze się na tak odległą prowincję, jak Little Bidewell, będzie fakt, że to ja zaplanuję uroczystości weselne. Tak jak to zrobiłam dla pańskiej córki, sir.  Poczuła rumieniec na policzkach. Kiedy ostatni raz się rumieniła? - I rzeczywiście uroczystości wypadły wspaniale - zapewnił ją Hen- ri Arnoux. - Lecz przyszłe szczęście mojej córki nie zależało od ich  świetności. Jednak to, o co panią proszę, leży u podstaw przyszłego szczę­  ścia mojego i, jak śmiem przypuszczać, w jakiejś mierze również pani.  Jeśli oczywiście pani choć w części podziela względy, które ja mam dla  pani, moja droga lady Agatho. - Ujął jej dłoń w rękawiczce i podniósł do ust. Obiekcje lady Agamy zaczęły topnieć. Mówił tak szarmancko, był taki poważny i, czyż to nie romantyczne, odprowadził ją aż na stację! Nie­ mniej jak mogła choćby pomyśleć o ucieczce do Francji z monsieur Arnoux zamiast podróży do Little Bidewell, zwłaszcza, że już miała kupiony bilet? Żałowała, że w ogóle się zgodziła. Ale ciotka panny młodej, panna Eglantyna Bigglesworth, była dawną szkolną koleżanką ulubionej kuzynki lady Agathy. I kiedy droga Helena ją poprosiła, wszystko wyglądało na historię jak z bajki: prosta dziewczyna z prowincji poślubia mężczyznę pochodzą­ cego z najstarszej rodziny arystokratycznej, jednej z najlepszych w wyż­ szych sferach.  - Obawiam się, że panna Bigglesworth może dotkliwie odczuć moją nieobecność, a ja nie wybaczyłabym sobie, gdyby... - Och, w życiu nie słyszałam takich bzdur - wymamrotała z niesma­ kiem jakaś kobieta za plecami monsieur Arnoux. - Bez obrazy, paniusiu, ale wierz mi, jeśli tej panience udało się złowić markiza, to nie potrzebuje od ciebie żadnej pomocy.  Zażenowana lady Agatha wychyliła się, aby spojrzeć za monsieur Ar- noux, i ze zdziwienia szeroko otworzyła oczy. Osoba, która tak bezcere­ monialnie wygłosiła swoją opinię, nie była prostaczką, jaką spodziewała się ujrzeć lady Agatha. Na ławce siedziała z wdziękiem młoda, elegancka i zamożnie wyglądająca dama.  Miała jakieś dwadzieścia kilka łat i była na swój sposób bardzo ładna, z wydatnymi kośćmi policzkowymi i ostro zarysowanym podbródkiem. Miała ciepłe, brązowe oczy, głęboko osadzone pod ciężkimi powiekami, brwi cienkie, proste i ciemne. Tylko usta jak na damę były zbyt szerokie i pełne, by można je było uznać za ładne. Lady Agatha obejrzała ozdobny kapelusz przypięty na czubku zaczesanych do góry kasztanowatych włosów. Jedwabne gałązki bzów tkwiły wśród prążkowanych wstążek, a długie purpurowe pióro kołysało się zalotnie przy skroni. Przedziwna dekoracja głowy. Strój wprawdzie nie nadawał się na podróż, ale był uszyty według naj­ nowszej mody i najwyraźniej sporo kosztował. Od smukłej szyi do wąskich nadgarstków delikatna kremowa koronka okrywała dopasowany sta­ nik z liliowego jedwabiu. Suknia opinała wąską talię, rozszerzała się na biodrach i luŹno opadała do ziemi, prawie zasłaniając półbuty z koŹlej skórki. Taka suknia kosztowała co najmniej dwadzieścia pięć gwinei. Z pewnością nie byłoby na nią stać dziewczyny z przedmieścia.  Lady Agatha rozejrzała się szybko w poszukiwaniu innej kobiety, która mogłaby wypowiedzieć te słowa. Jednak w pobliżu nie było nikogo inne­ go-  Młoda dama uśmiechnęła się promiennie.  - Do licha, kochanieńka, gdyby taki nadziany jegomość jak ten popro­ sił mnie, żebym z nim uciekła, pognałabym, aż by się kurzyło! - Mrugnęła szelmowsko. - Trzeba się cieszyć życiem, złociutka.  - ¯e co, proszę?  - Agatho, posłuchaj jej - nalegał Arnoux.. - JedŹ ze mną.  - Ale... - Agatha ponownie skupiła chwilowo rozproszoną uwagę na monsieur Arnoux. - Przecież się zobowiązałam. Nie mogę tak po prostu zostawić biednej, osieroconej przez matkę dziewczyny i jej ojca... - Go­ rączkowo szukała odpowiednich słów.  - ...na lodzie? - usłużnie dopowiedziała kobieta z kasztanowatymi wło­ sami i zdegustowana potrząsnęła głową. - Hal To zwykła wymówka. Przej­ rzałam cię...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin