Kobiety jego życia9.doc

(30 KB) Pobierz
Kobiety jego życia (Józef Piłsudski) - część 9: Pikieliszki

Kobiety jego życia (Józef Piłsudski) - część 9: Pikieliszki

 

Wspomnienia Lepeckiego są interesującym materiałem do analizy stosunków rodzinnych Piłsudskiego w ostatnich latach jego życia. Aleksandra i córki marszałka pojawiają się często na kartkach pamiętników, autor sugeruje, że rodzina Komendanta funkcjonowała normalnie. Zaledwie raz wspomniało Eugenii Lewickiej, i to dopiero rok po jej śmierci:

 

   „Dnia 22 maja [1932 roku - S.K.] odbyto się posiedzenie Rady Wychowania Fizycznego pod przewodnictwem Marszałka. Sekretarzem tej Rady przez dłuższy czas była dr Eugenia Lewicka, zmarła w lecie 1931 roku. Na posiedzeniu tym gen. dr Stanisław Rouppert, szef departamentu zdrowia Ministerstwa Spraw Wojskowych, wygłosił pośmiertne wspomnienie o niej".

 

   Lepecki pisał, że w Belwederze marszałek spędzał z reguły niedziele, a w poniedziałek wracał do GISZ-u. Czasami podobno bywały odstępstwa od tej reguły:

 

   „Zawsze jednak w każdą sobotę pod wieczór Marszałek udawał się do Belwederu, gdzie spędzał z rodziną niedzielę. Na przestrzeni lat zdarzały się naturalnie zarówno takie okresy, że przebywał w Belwederze całe tygodnie, jak również takie, w których nie opuszczał GiSZ-u również przez całe tygodnie. Zwłaszcza gdy czuł się źle, był chory na grypę, wówczas nie chodził do Belwederu, aby „nie napuszczać tam choroby", jak sam mówił. Wtedy, naturalnie, dużo przebywała w GISZ-u pani Marszałkowa bądź sama, bądź z córeczkami".

 

   Oczywiście, praktyczną stroną mieszkania Piłsudskiego w GISZ-u zajmowała się Aleksandra. Obiady i kolacje przywożono z Belwederu, w kuchni mieszkania Woyczyńskich odgrzewał je woźny. On również parzył herbatę dla marszałka, której ten wciąż wypijał ogromne ilości. Z czasem Aleksandra zaczęła przysyłać posiłki w termosach, co znacznie usprawniło całe przedsięwzięcie.

 

   „Również sprawami pościeli i bielizny zajmował się Belweder, to znaczy pani Marszałkowa. Najwięcej kłopotu było z kurtkami, gdyż Marszałek nie uważał przy jedzeniu i wciąż je plamił. Było tych kurtek zawsze kilka pod ręką. Przynoszeniem i odnoszeniem rzeczy trudnili się żandarmi belwederscy, ze względów bezpieczeństwa. Sam Marszałek sprawami ubrań tak dalece się nie interesował, że mógłby chodzić w najbardziej zniszczonym mundurze i na pewno by nie zwrócił na to najmniejszej uwagi".

 

   Pobyt w Rumunii nie był jedynym samotnym (bez rodziny) wyjazdem wypoczynkowym Piłsudskiego. Wiosną 1932 roku spędził kilka tygodni w Egipcie, w późniejszych latach wyjeżdżał jeszcze do Zaleszczyk i Moszczenicy w pobliżu granicy z Czechosłowacją. Od śmierci Eugenii Lewickiej spędzał jednak letni urlop wraz z rodziną w Pikieliszkach na Wileńszczyźnie. Pikieliszki otrzymał na mocy ustawy o osadnictwie wojskowym na Kresach. Nie było to szczególne wyróżnienie, podobnej wielkości majątki otrzymały tysiące żołnierzy, a ustawa nie czyniła różnicy pomiędzy szeregowcami a generałami. Posiadłość przypadła marszałkowi do gustu i chętnie tam jeździł.

 

   „Była tam aleja dworska - opisywał Pikieliszki Stanisław Cat-Mackiewicz - z wybojami i kałużami, był dworek, jeden z takich, którego pokoje pachną jabłkami i śliwkami z kminem na ro-żenkach, w którym podłogi skrzypią, a w nocy czasami spacerują łagodne, niezłośliwe duchy starych służących. [...] Oto gęstwina starego parku, oto zacieśnione ścieżki, pokryte jesiennymi liśćmi i oto ławka drewniana nad jeziorem. Tafla spokojna jeziora, dzikie kaczki, a na drugim brzegu widać tylko trzciny, łąki i zaledwie czubek jakiejś niziutkiej strzechy".

 

   Dwór był pozbawiony wszelkich wygód, nie było nawet światła elektrycznego. Na potrzeby marszałka doprowadzono wprawdzie linię telefoniczną, ale jakość połączeń pozostawiała wiele do życzenia. Zresztą starano się nie przeszkadzać Komendantowi w wypoczynku, a w Pikieliszkach zjawiali się niemal wyłącznie znajomi z Wilna i rodzina.

 

   Letni wyjazd marszałka był sygnałem dla innych dostojników. Piłsudski „nie lubił, gdy ktoś, kogo potrzebował, znajdował się na urlopie", podróże wakacyjne rozpoczynały się więc z chwilą opuszczenia stolicy przez marszałka. Lepecki zauważał ironicznie, że po wyjeździe Komendanta „Warszawa u góry nagle pustoszała". Nagle, niemal w ciągu jednego dnia stolicę opuszczały dziesiątki urzędników i oficerów.

 

   „Czas spędzał Marszałek Piłsudski na "lenieniu się», jak sam czas nic-nierobienia i bezczynności określał, oraz na rozmowach z żoną i córkami. Poświęcał się tam cały życiu rodzinnemu, od którego w Warszawie odciągało Go przecież tyle spraw. W Pi-kieliszkach Marszałek Piłsudski nie był ani dyktatorem, ani Twórcą Niepodległości, ani politykiem, był jedynie mężem i ojcem. Może też dlatego tak je lubił".

 

   Czy sielankowy obraz nakreślony przez Lepeckiego był przygotowany na potrzeby opinii publicznej? A może rzeczywiście po odejściu Eugenii Lewickiej Piłsudscy doszli do porozumienia? Ostatecznie mieli dwie dorastające córki, które potrzebowały zainteresowania obojga rodziców. A marszałek bardzo kochał swoje dzieci.

 

   „Nad całymi Pikieliszkami - opisywał Lepecki wizytę u Piłsudskich w sierpniu 1932 roku - panowała głęboka cisza, mącona tylko głosami ptaków i owadów. Plusk wody wydawał mi się jakiś świąteczny, niedzielny, a zarazem świętokradzki. Wydawało mi się prawie grzechem mącenie nim tego dostojnego spokoju. Jechaliśmy w milczeniu, przypatrując się wspaniałym koronom lip i wiązów, przeglądających się w szybie jeziora.

 

   Pomyślałem wtedy, że aby czuć się dobrze w tej ciszy i monotonii, trzeba mieć w sobie bogactwo życia wewnętrznego, że bez niego można by się w takich Pikieliszkach «urwać» z nudów. Ale Marszałek Piłsudski snadź się w nich nie nudził, skoro z taką radością zawsze do nich jechał i z taką miłością o nich opowiadał".

 

 

   SŁAWOMIR KOPER

 

 

   ŹRÓDŁO: Sławomir Koper, „Życie prywatne elit Drugiej Rzeczypospolitej". Wydawnictwo BELLONA, Oficyna Wydawnicza RYTM, Warszawa 2009.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin