ABU HAMZA proces.doc

(49 KB) Pobierz
ABU HAMZA AL-MASRI

Ryszard M. Machnikowski

 

 

Proces Abu Hamzy: wnioski.

 

 

Londyński proces Abu Hamzy Al Masriego (Mustafy Kamela Mustafy), urodzonego w Aleksandrii 47 - letniego obywatela brytyjskiego pochodzenia egipskiego, zakończony 7 lutego 2006 r. uznaniem go za winnego 11 z 15 stawianych zarzutów i skazaniem na 7 lat więzienia, przyniósł wiele bardzo ciekawych informacji dotyczących walki z terroryzmem w Wielkiej Brytanii. Biografia skazanego jest niezwykle interesującaAbu Hamza to imam słynnego meczetu w Finsbury Park, postać niezwykle charakterystyczna (jego wygląd zdominowany jest przez posiwiałą brodę, hak zamiast prawej ręki oraz sztuczne oko – rękę i oko stracił w walkach w Afganistanie, w których uczestniczył od 1991 r.). Jego życiorys jest zarówno niezwykły, jak i charakterystyczny dla „starych” bojowników zbrojnego dżihadu.

W 1979 roku przystojny, postawny Egipcjanin po zakończeniu studiów inżynierskich emigruje do Wielkiej Brytanii, gdzie pracuje jako „bramkarz” w nocnych klubach londyńskiej dzielnicy rozrywki Soho. Niezmiennie popularny wśród dziewcząt, niedługo później poznaje Valerie Traverso, którą poślubia. Jego żona wkrótce zachodzi w ciążę i rodzi chłopca, któremu nadają imię Muhamed. Para rozchodzi się w 1984 r. z powodu niewierności Mustafy, opiekę nad dzieckiem sprawuje on i wywozi chłopca do swojej rodziny w Egipcie. Chłopiec zostanie poinformowany, że jego matka zmarła. W 1985 r. Mustafa ponownie żeni się, tym razem z muzułmanką, a w 1986 r. uzyskuje brytyjskie obywatelstwo. Wtedy głębiej zaczyna interesować się religią swoich przodków i staje się wyznawcą radykalnej odmiany islamu. Rok później, w czasie pielgrzymki hadż, poznaje w Mekce Abdullaha Azzama, charyzmatyczną postać zbrojnego dżihadu, twórcę słynnego Biura Służb (MAK), mentora młodego Usamy Bin Ladina. To on przekonuje Mustafę do włączenia się w zbrojną walkę z prześladowcami muzułmanów. To nastąpi jednak nieco później, już po śmierci tego charyzmatycznego przywódcy. W 1989 r. Mustafa kończy studia inżynieryjne na Politechnice w Brighton. W 1990 r. bierze udział w pracach budowlanych w akademii wojskowej Sandhurst, co tłumaczy posiadanie przez niego niemal kompletnych planów budynków tej szkoły, odnalezionych przez brytyjskie służby bezpieczeństwa w czasie przeszukania meczetu w Finsbury Park wiele lat później. W 1991 r. wyjeżdża do pogrążonego w wojnie domowej Afganistanu, gdzie pracuje jako inżynier i najprawdopodobniej bierze udział w walkach. Wówczas najprawdopodobniej zacieśnia swoje kontakty z twórcą i liderem Al Kaidy. W 1993 r. w wypadku traci rękę oraz oko i wraca do Wielkiej Brytanii. Mimo trwałego kalectwa, w 1995 r. najprawdopodobniej uczestniczy w walkach w Bośni po stronie mudżahedinów. Po powrocie do Wielkiej Brytanii w 1996 r. zaczyna głosić kazania w meczecie w Luton. Rok później naucza już w słynnym meczecie w Finsbury Park w Londynie. W tym czasie wysyła swojego syna, Muhameda na szkolenie do obozów bojowników dżihadu w Jemenie. Dwa lata później 17 - letni chłopiec zostanie zatrzymany przez jemeńskie służby bezpieczeństwa i skazany na trzy lata więzienia za planowanie ataków na obiekty turystyczne w tym kraju. Mustafa zostanie na krótko aresztowany w związku z porwaniem trzech Brytyjczyków i jednego Australijczyka w Jemenie, wkrótce zostanie jednak zwolniony bez postawienia zarzutów, mimo iż porwani turyści ponieśli śmierć w strzelaninie. Jak okaże się dużo później, wspomagał on finansowo porywaczy, przekazując im pieniądze i kupując telefon satelitarny. Mustafa, znany już wtedy jako Abu Hamza staje się głośny z powodu swoich licznych wypowiedzi, sławiących zamachowców samobójców w Izraelu. Po zamachach z 11 września 2001 r. atak ten określi jako „samoobronę”. W rocznicę tego zamachu Hamza zorganizował w swoim meczecie konferencję zatytułowaną „A towering day in history”. W styczniu 2003 r. brytyjskie władze zamykają meczet w Finsbury Park, co nie przeszkadza Hamzie głosić swoich kazań na ulicy przed meczetem oraz w innych tego typu obiektach w środkowej Anglii. Wreszcie w 2004 r. Abu Hamza zostaje aresztowany na prośbę Amerykanów wnoszących o jego ekstradycję. Po zamachach lipcowych 2005 r. w Londynie rusza jego proces, zakończony wyrokiem skazującym go na 7 lat więzienia, jednocześnie toczy się postępowanie ekstradycyjne do USA, jeszcze nie zakończone.

Słuchaczami wojowniczych kazań Abu Hamzy była „śmietanka” islamistycznych terrorystów z Wielkiej Brytanii. Do jego meczetu uczęszczało trzech z czterech zamachowców z 7 lipca (Mohammad Sidique Khan, Shehzad Tanweer and Jermaine Lindsay), Kamel Bourgass (Algierczyk, który zabił w trakcie próby zatrzymania przez brytyjską policję detektywa Stephena Oake w Manchesterze w styczniu 2003, podejrzany o próbę dokonania w Wielkiej Brytanii ataku terrorystycznego wykorzystującego rycynę), Feroz Abbasi (student informatyki schwytany w Kandaharze przez Amerykanów w 2001 r. i przetrzymywany trzy lata w obozie w Guantanamo Bay) oraz Asif Hanif (terrorysta, który wysadził się w powietrze w  Tel Avivie 29 kwietnia 2003 r. i jego kompan, niedoszły zamachowca samobójca Omar Khan Sharif, którego ciało wyrzuciło morze na izraelski brzeg wkrótce po zamachu jego kolegi), a także Richard Reid, słynny shoebomber oraz Zacarias Moussaoui, domniemany dwudziesty zamachowiec z 11 września 2001 r.

W związku z toczącym się procesem ujawniono po raz pierwszy wyniki przeszukania dokonanego przez policję w meczecie Finsbury Park w styczniu 2003 r. Znaleziono tam między innymi gaz CS, kompletny ubiór chroniący przed bronią chemiczną i biologiczną, kajdanki, broń gazową oraz dziesiątki czystych dokumentów takich jak paszporty, prawa jazdy oraz karty kredytowe, a także słynną 11 tomową Encyklopedię Afgańskiego Dżihadu, współczesny podręcznik „miejskiej guerilli”, czyli terroryzmu. Warto przypomnieć, że Hamza nie został wtedy aresztowany. Jak sam wyznał w trakcie procesu, od 1997 r. miał regularny kontakt z agentami Służby Bezpieczeństwa (Security Service, MI5) oraz Special Branch. Kontakty te uległy nasileniu po 2001 roku. Jak stwierdził, agenci powtarzali mu wielokrotnie, że ma pełną wolność słowa i wypowiedzi, byle tylko nie nawoływał do dokonywania zamachów na terenie Zjednoczonego Królestwa.

Proces Abu Hamzy potwierdza zatem domniemania wielu ekspertów badających ekstremizm islamski w Wielkiej Brytanii. Pokazuje, jak daleko idące było pobłażanie wobec tzw. preachers of hate zarówno ze strony brytyjskich elit władzy, jak i instytucji bezpieczeństwa państwa. Prezentuje lekceważenie zagrożenia, jakie niosą oni dla bezpieczeństwa i porządku publicznego w tym kraju. Zarówno władze polityczne, jak i służby bezpieczeństwa łudziły się najwyraźniej, że nie stanowią oni rzeczywistego zagrożenia lub, że da się ich kontrolować. W opublikowanym wkrótce po zakończeniu procesu artykule w dzienniku The Sun, były minister spraw wewnętrznych (home secretary) David Blunkett ujawnił, że agenci służb bezpieczeństwa i policjanci sprzeciwiali się pomysłom aktywnych działań przeciwko Hamzie, m. in. jego aresztowaniu, mimo zapewnień Blunketta, że będą mieli pełne polityczne poparcie. W odpowiedzi na te zarzuty, do prasy dotarły wypowiedzi „zastrzegających sobie anonimowość” wysokich oficerów służb, zwracające uwagę, że to politycy byli niechętni aresztowaniu Hamzy z obawy przed możliwymi zamieszkami sprowokowanymi przez zwolenników muzułmańskiego kleryka. W trakcie tej publicznej wymiany zdań ujawniono, że brytyjskie służby bezpieczeństwa dysponowały zapisami nagrań wskazujących na to, że Abu Hamza był bezpośrednio zaangażowany w działalność stricte terrorystyczną już pod koniec lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Nie zrobiono jednak nic, by jego działalność powstrzymać. Być może uważano go za podwójnego agenta i zakładano, że będzie informował władze o planach ataków lub wręcz do nich nie dopuści. Ten jednak nie miał najmniejszego zamiaru tak robić – co więcej, był współautorem fatwy stwierdzającej, że poprzez aktywne włączenie się Wielkiej Brytanii w inwazję na Irak i okupację tego kraju staje się ona legitymizowanym celem ataku.

Londyn już od połowy lat dziewięćdziesiątych był nazywany, początkowo przez francuskie służby specjalne, później przez ekspertów zajmujących się problematyką radykalnych muzułmanów Londonistanem, ze względu na dużą liczbę muzułmańskich ekstremistów i terrorystów zamieszkujących tę metropolię oraz ich olbrzymią swobodę działania. Szeroko mówiło się wówczas o niepisanym układzie, jaki miały z nimi zawrzeć brytyjskie służby bezpieczeństwa – swoboda działania islamistów była gwarantowana dopóty, dopóki nie podejmowali oni działań przeciwko Zjednoczonemu Królestwu. Oficerowie służb francuskich, pielgrzymujący do Londynu z prośbami o zatrzymanie i możliwość udziału w przesłuchaniach algierskich islamistów z GIA oraz GSPC byli zbywani – spowodowało to, że francuski wywiad podjął działania przeciwko islamistom na terytorium Wielkiej Brytanii bez zawiadamiania o tym gospodarzy, co biorąc pod uwagę tradycyjnie bliskie i dobre stosunki łączące te służby było czymś niezwykłym. Christophe Chaboud, szef UCLAT stwierdził po procesie, że władze francuskie wielokrotnie przekazywały swoim brytyjskim partnerom informacje dotyczące znaczącej roli Abu Hamzy w globalnych sieciach terrorystycznych – bez większego skutku. Prawdopodobnie gdyby nie amerykański wniosek ekstradycyjny, Hamza co najmniej do lipca 2005 r. pozostawałby na wolności swobodnie prowadząc swoją działalność, tak jak inni imamowie tacy jak Omar Bakri czy Abu Katada.

Brytyjskie służby i politycy nie docenili w pełni zagrożenia ze strony islamistów zakładając, że środowiska te są skutecznie spenetrowane. Dość przypomnieć, że na trzy tygodnie przed zamachami z 7 lipca 2005 r. obniżono obowiązujący poziom alarmu przeciwterrorystycznego z 5 na 4 (w siedmiostopniowej skali), a szefowie służb informacyjnych na jednej z zamkniętych dla mediów konferencji zapewniali, że niemal w pełni kontrolują sytuację. Gdy do tego dorzuci się przecieki do brytyjskich mediów, jakoby dwaj zamachowcy z 7 lipca - Mohammad Sidique Khan i Shehzad Tanweer - oraz jeden z zamachowców z 21 lipca byli przedmiotem działań rozpoznawczych brytyjskich służb już w 2004 r., zakończonych konkluzją, że nie stanowią oni poważnego zagrożenia oraz informację, że jakoby przez długi czas po lipcowych zamachach służby te nie były w stanie samodzielnie ustalić powiązań zamachowców, obraz zdarzeń staje się niepokojący. Renomowane brytyjskie instytucje wywiadowcze, zahartowane w bojach z terrorystami irlandzkimi, wzmocnione po 11 września 2001 r. finansowo, kadrowo (wzrost liczby etatów o 50 procent) i organizacyjnie nie były w stanie nie tylko powstrzymać zamachowców, czego lipcowe zamachy są dowodem, ale także prawidłowo ocenić skalę zagrożenia. Wzajemne obwinianie się polityków oraz funkcjonariuszy (blame game) za pośrednictwem mediów również nie świadczy o nich najlepiej. Mimo wielu ewidentnych sukcesów (jak podał były szef Scotland Yardu sir John Stevens od końca 2001 r. zapobieżono dokonaniu ośmiu ataków na terytorium tego kraju) doświadczone brytyjskie służby poniosły dotkliwą porażkę w postaci zamachów z 7 i 21 lipca 2005 r. Cenę zapłaciło 52 zabitych  oraz blisko 800 rannych, w tym wielu bardzo ciężko, oraz  ich rodziny.

Wygląda na to, że żaden kraj, nawet dysponujący tak dobrze zorganizowanymi i doświadczonymi służbami specjalnymi jak Wielka Brytania, nie jest wystarczająco dobrze przygotowany na atak islamskich terrorystów, zagrożenia z ich strony nie należy zatem lekceważyć. Trudno także z całkowitą pewnością siebie stwierdzać, że kontroluję się sytuację – najlepsze nawet działania rozpoznawcze czasem okazują się być niewystarczające, analitycy niekiedy popełniają błędy, a informatorzy wprowadzają swoich oficerów prowadzących w błąd lub nie mówią im wszystkiego co wiedzą, co trzeba uwzględniać przy prognozowaniu poziomu zagrożenia ze strony terrorystów.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin