Terroryzm w ujęciu psychospołecznym i psychologicznym.doc

(166 KB) Pobierz
R O Z D Z I A Ł II

 

334

 

 



Adam wesołek

Bols Sp. z o.o. w Obornikach Wielkopolskich

 

akty terroryzmu w ujęciu psychospołecznym i politycznym

– globalnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa

 

 

Terroryzm, zgodnie z najszerszej obecnie akceptowanym użyciem tego terminu, jest pojęciem politycznym, co stanowi jego cechę zasadniczą i nieodłączną. Także w sposób nieuchronny wiąże się z władzą: z dążeniem do niej, jej zdobyciem i wykorzystaniem do przeprowadzenia politycznych zmian. Terroryzm jest przemocą lub groźbą przemocy zmierzającej do osiągnięcia celów politycznych lub służenia takim celom.[1] Terroryzm od chwili narodzin zmieniał niejednokrotnie swoje oblicze, dostosowując między innymi swoje metody walki do nowych sytuacji. Początkowo określano tym terminem politykę rządów (w rozumieniu metod sprawowania władzy) i takie działania, które miały zastraszyć ludność, by pokornie ulegała woli rządzących. Obecnie zaś przez terroryzm rozumie się najczęściej działania poszczególnych osób albo grup.[2] Agresja nienawistna jednakże, która tkwi - zdaniem E. Fromma - w jaźni człowieka i staje się bezpośrednią przyczyną destrukcyjnych poczynań, nie wyjaśnia wszystkiego. Nekrofilia - owa frommowska forma dewiacji psychicznej (właściwość przypisana tylko gatunkowi homo sapiens), która objawiać się powinna wszędzie tam, gdzie pojawia się człowiek, występuje z różną częstotliwością, przyjmując jako miarę liczbę (malejącą lub wzrastającą) aktów agresji. Behawioralna w swej istocie koncepcja Fromma, umiejscawiająca problem agresywności na poziomie ludzkiego ego, nie potrafi wyjaśnić przyczyn tej niestałości, owej wspomnianej wyżej amplitudy. W najlepszym przypadku spontaniczne, mściwe i ekstatyczne motywacje aktów destrukcji mogą być odpowiedzią na pytanie.: Dlaczego człowiek napada, okalecza i zabija, lecz nie odpowiadają już na następne: Dlaczego gwałt przybiera większe, zróżnicowane rozmiary? Należy podkreślić, że wszystkie te na pozór wnikliwe rozważania na temat właściwej człowiekowi agresywności oraz próby powoływania się na Herberta Marcusa czy Jeana Paula Sartre’a powodują, iż niektórzy autorzy, zajmujący się problemem terroryzmu, ograniczają jego przyczyny do sfery ludzkiej psychiki. Błąd tej metody - nie mówiąc w tym miejscu o jej polityczno-propagandowych zamiarach - polega na tym, że analizując zjawisko terroryzmu pomija obiektywne i rzeczywiste jego przyczyny, wypacza sens, a w konsekwencji polityczną ocenę.

Odpowiadając na pytanie, dlaczego we wszystkich uprzemysłowionych krajach Europy zachodniej obserwuje się wzrost przestępczości, przewodniczący Międzynarodowego Towarzystwa Kryminologicznego (Societe Internationale de Criminologie), prof. Jean Pinatel stwierdza: Dla naszej epoki charakterystyczne są niemające precedensów przemiany, związane z gwałtownym rozwojem nauki i techniki. Powstaje luka między postępem nauki i techniki a kulturą, tzn. naszymi obyczajami, poglądami, przekonaniami, stylem działania i reagowania, co powoduje, że znajdujemy się w sytuacji rozprzężenia społecznego, w której nie ma nic stałego i wszystko się zmienia.

Amerykański neuropsycholog James Prescott z Krajowego Instytutu Zdrowia w Waszyngtonie (The Nationale Institutes of Health) zwrócił uwagę na to, że w mechanizmach stosowania przemocy wobec innych ludzi w wieku dorosłym, decydującą rolę odgrywa brak uczucia miłości w dzieciństwie. Stwierdził on, na podstawie badań eksperymentalnych, że z małp, którym w dzieciństwie uniemożliwiono kontakty z matką, wyrosły potem zwierzęta szczególnie agresywne. Zdaniem Prescotta, braki uczuciowe i wychowawcze, które powodują zaburzenia stosunków między rodzicami a dziećmi, stanowią jedną z przyczyn przestępczości. Psychika ludzka reaguje najżywiej na działania osób, które zajmują eksponowane miejsce w społeczeństwie. Każdy członek społeczności posiada stosunkowo dużo informacji o działalności wybitnej jednostki, której poczynania silnie przemawiają do wyobraźni, może, więc określić swój stosunek emocjonalny do niej. Działania zbiorowe stanowią tylko jakby tło, na którym występuje przywódca. Ponieważ obserwator widzi je z dużej perspektywy, stają się one dla niego całkiem anonimowe i zatracają faktyczną skalę wielkości. Wskutek tego jednostka, jak i poszczególne grupy, warstwy i klasy społeczne przejawiają tendencję do wyolbrzymiania roli działania indywidualnego a pomniejszania znaczenia poczynań zbiorowych. Deformację wielkości i wartości powodują takie czynniki społeczno-psychologiczne, jak: oddziaływanie środowiska, idealistyczne pojmowanie historii oraz niski stan świadomości społecznej.[3] W miarę rozwoju wiedzy o społeczeństwie, czynniki zniekształcające obraz działań społecznych, tracą stopniowo na znaczeniu, jednakże stan jej wiedzy w poszczególnych grupach społecznych jest różny. W środowiskach mniej wykształconych lub politycznie słabo uświadomionych, czynniki te odgrywają większą rolę, natomiast środowiska o wyższym poziomie intelektualnym, są mniej podatne na idealistyczne koncepcje historiozoficzne.

Szukanie przyczyn terroryzmu wyłącznie w uwarunkowaniach psychofizycznych samych terrorystów jest bezspornie błędne, ale również nie można zasadnie kwestionować faktu, że nie każdy ma takie same - odziedziczone lub nabyte - predyspozycje; że są ludzie mniej lub bardziej skłonni do ryzyka, walki bądź działań okrutnych. Drzemiące w człowieku inklinacje, nawet te najbardziej krańcowe, znajdują możliwość pełnej realizacji dopiero wówczas, gdy uwarunkowania społeczne, jeśli nie wprost popychają to, co najmniej przestają być czynnikiem hamującym. Z drugiej strony jednak, aby wyjaśnić rodowód organizacji terrorystycznych i ruchów rebelianckich” w ogóle, nie wystarczy cytować statystyki. Nie ma na przykład relacji bezpośredniej między nasileniem terroryzmu a znikomą ilością traktorów na tysiąc mieszkańców, ani liczbą nazwisk figurujących na listach wyborczych. Gdyby taka relacja zachodziła rzeczywiście - to terroryzm byłby najbardziej popularny wśród uciskanych chłopów i w państwach policyjnych represyjnego typu. W krajach Zachodu od szeregu lat znaczna liczba pracowników nauki poświęca wiele czasu badaniu agresywności, jej przyczyn i następstw. Konrad Lorenz, twórca nowoczesnej etiologii, Eibl-Elbesfeldt z Instytutu Maxa Plancka i wielu innych, nawiązując do freudowskiego pesymizmu w przedmiocie zachowań ludzkich, jest zdania, że agresywność stanowi cechę popędową, wrodzoną i nieuniknioną. Jednakże najnowsze badania takich dyscyplin, jak neurobiologia i psychologia eksperymentalna, prowadzą - zresztą zgodnie z obserwacją rzeczywistości - do wniosku, iż nie ma czegoś takiego, jak popęd agresywny. Zachowania agresywne, wedle tych ostatnich, nie mają charakteru biologicznie uwarunkowanego, lecz posiadają postać reaktywną.

Trafnie pisał E. Fromm, iż najpiękniejsze i najohydniejsze inklinacje człowieka nie są elementami niezmiennej i raz na zawsze danej biologicznie natury ludzkiej, lecz wynikiem procesu społecznego, który stwarza człowieka. Innymi słowy, społeczeństwo pełni nie tylko funkcję represyjną - chociaż pełni ją także - lecz również twórczą.[4] Regułą jest, że agresywność występuje jako odpowiedź na bodźce frustrujące bądź uruchamiające mechanizmy samozachowawcze, przy czym mają istotne znaczenie zarówno cechy wrodzone, jak i nabyte w procesie wychowawczym. Do działań gwałtownych dochodzi wówczas, gdy do fizycznych i psychicznych predyspozycji dołączą się determinanty społeczne. Tak, więc również terroryzm rodzi się i narasta nie w następstwie jakiejś nagłej i niespodziewanej epidemii, w postaci dużej liczby ludzi o typie terrorystycznym, lecz dlatego właśnie, że w określonym czasie i miejscu pojawiły się warunki pełnej realizacji takich typów. Istnieje przy tym swoiste sprzężenie zwrotne: warunki społeczne kształtują osobowość pewnych ludzkich typów, a te z kolei mając możność samorealizacji nadają określony kształt stosunkom społecznym w zakresie przez siebie osiągalnym. W ten sposób zamyka się koło zależności.[5]

Lewis Mumford napisał swego czasu, że źródeł faszyzmu (z całym jego zbrodniczym balastem) szukać trzeba w duszy ludzkiej”. Pozornie to może być czczy frazes, lecz stwierdzenie to przestaje być frazesem (skomentował tę wypowiedź Franciszek Ryszka), „(…) gdy przypomnimy sobie prostą prawdę, iż społeczno-ekonomiczne przesłanki losów i działań ludzkich realizują się przepływając przez świadomość”.[6] Rzeczywistość, świat realnie otaczający człowieka, warunki, w jakich on żyje, stanowią - wg F. Engelsa - ostatnią instancję”, przyczynę, ale wtedy i tylko wtedy, gdy zostaną uświadomione. Trzy są rzeczy w duszy - pisał Arystoteles - od których zależy działanie i poznanie prawdy: doznawanie wrażeń zmysłowych, myślenie i pragnienie. Spośród nich doznawanie wrażeń nie jest źródłem żadnego działania, co wynika z faktu, iż zwierzęta posiadają zdolność doznawania wrażeń, nie biorą jednak udziału w żadnym działaniu.[7] Skrajna nędza, brak swobód obywatelskich, zniewolenie narodu przez inny naród i inne podobne zjawiska same z siebie nie prowadzą jeszcze do rozpętania jakiejkolwiek walki. Do walki dojść może dopiero w momencie, gdy przynajmniej część społeczeństwa danego kraju uświadomi sobie faktyczną sytuację, oceni ją negatywnie oraz sformułuje oczekiwania, które odrzuci władza polityczna. Trudno nie godzić się z poglądem tych, którzy główną przyczynę okresowych erupcji terroryzmu znajdują w tzw. deprywacji”.[8]

Przy prawidłowych relacjach (optymalnych) między oczekiwaniami społeczeństwa a możliwościami realizacji tychże oczekiwań zachodzi stosunek wzajemnych zależności: możliwości określają skalę stałego wzrostu realnych oczekiwań, oczekiwania zaś wyprzedzając możliwości w stopniu realnym - stają się czynnikiem dopingującym wzrost możliwości. Postęp, bowiem zawsze oznacza zarówno coraz wyższe oczekiwania, jak i coraz większe możliwości dla spełnienia oczekiwań. Bezpieczna, niestwarzająca konfliktów i napięć społecznych koegzystencja oczekiwań i możliwości nie musi jednak oznaczać prawidłowo realizującego się postępu. Inercja oczekiwań, utrzymywanie się ich ciągle na tym samym poziomie oraz stagnacja możliwości, zapewniająca społeczeństwu wyłącznie takie same warunki życia dziś, jakie miało ono wczoraj - również nie stwarza napięć i nie prowadzi do konfliktów. Zjawisko relatywnego poczucia pozbawienia” (deprywacji) pojawia się wówczas dopiero, gdy społeczeństwo albo jego część zaczyna pragnąć czegoś znacznie więcej niż otrzymuje. Masowe antyimperialistyczne, antymonopolistyczne wystąpienia ostatnich lat pokazały, że nie tylko głód, nędza materialna, brak swobód obywatelskich, ale głód duchowy, wyobcowanie od władzy, sprowadzenie całej działalności ludzkiej do niepowstrzymanego gromadzenia i wyścigu konsumpcyjnego” - mogą stać się siłą napędową protestu. Antyhumanizm, biurokratyzm i fetyszyzm konsumpcyjny - bez których nie do pomyślenia jest współczesne społeczeństwo kapitalistyczne - budzą sprzeciw u wielu jego członków, zwłaszcza zaś wśród studiującej młodzieży.[9]

Dystans przestrzenny odbierał często aktom terrorystycznym ich brutalny charakter; tragedia rannych i rodzin osób pomordowanych przemieniała się w suche liczby, wyzute z wszelkiej emocji. Wprawdzie międzynarodowa opinia publiczna krytycznie oceniła zarówno same akty gwałtów, jak i sprawców tychże, ale zawsze jakaś jej część o wiele bardziej surowo potępiała tych, którzy swoim postępowaniem prowokowali te akty. Publiczne polemiki w końcu prowadziły do wniosku, że akt terrorystyczny nie musi mieć bezwzględnie ujemnej oceny, skoro nie wszyscy za taki go uznają. Usprawiedliwienie terroryzmu przez część społeczeństwa w kraju odległym, rozumienie” terrorystów ze względu na motywy ich działania - daje asumpt do generalizacji, uznania takich motywów za rozgrzeszające przemoc w ogóle, w każdym miejscu. Skoro akt terrorystyczny z tych motywów popełniony gdzie indziej, jest przez wielu uważany za czyn słuszny, to, dlaczego by nasze własne akty przemocy nie mogły być usprawiedliwione podobnymi motywami? Tam, na początku triada brzmiała: przyczyny stymulujące - akcja terrorystyczna - usprawiedliwienie; tu odwraca się kolejność triady zachowując jej człony: usprawiedliwienie - akcja terrorystyczna - wskazanie na przyczyny. Terrorysta działający pod presją wzorca czuje się, więc z góry usprawiedliwiony i to właśnie daje mu odwagę, aby własny opór psychiczny, odruch moralny sprzeciwiający się popełnieniu zbrodni uznać za burżuazyjny przesąd”.

W socjologii wiedzy wyróżnia się cztery podstawowe problemy badawcze, które w istotny sposób rzutują na możliwość zarówno właściwego ujmowania poszczególnych zjawisk życia społecznego, jak i wyjaśniania ich przyczyn.[10] Pierwszy z nich ma charakter relatywistyczny, patrząc pod kątem procesu rozwoju samej wiedzy. Pozostaje ona relatywna w stosunku do epoki, w której się formuje. Każda epoka (pojmowana w sensie historycznym) stwarza specyficzne warunki do powstawania odpowiednich koncepcji teoretycznych, które nie mają już istotnego znaczenia w innej epoce (tzn. przestają spełniać swoje funkcje poznawcze i społeczne). Drugi - dotyczy procesu wpływania napięć o charakterze psychologicznym i społecznym na proces formowania się samej wiedzy. Determinują one (bezpośrednio lub pośrednio) zakres wiedzy i jej specyfikę w interpretowaniu stosunków społecznych. Trzeci - odnosi się do istniejących systemów wartości oddziaływujących na wyodrębnianie się poszczególnych rodzajów wiedzy, pobudzających lub hamujących wysiłki badawcze w określonym kierunku. Czwarty - dotyczy zjawiska, które ma specyficzne znaczenie dla rozwoju procesów społecznych, polegającego na oddziaływaniu idei powstałych w wyniku badań naukowych lub danych systemów teoretycznych na samą rzeczywistość społeczną. Przyjęcie odpowiedniego modelu metodologicznego determinuje wyniki badawcze w danej dyscyplinie badawczej. W przypadku różnorodnych założeń metodologicznych, mających źródło w odmienności przesłanek epistemologicznych, analizując dane zjawisko społeczne, należy mieć na uwadze występujące na tym tle odrębności. To samo odnosi się do problemu wyjaśniania przyczyn danego zjawiska.[11]

Z psychospołecznym podłożem terroryzmu wiąże się ściśle geografia terroryzmu”. Istnieje, bowiem zależność między czasoprzestrzennym lokowaniem się terroryzmu a jego odmianami rodzajowymi. W owym czasie i miejscu pojawia się taka odmiana rodzajowa terroryzmu, jaką stymulują aktualnie istniejące warunki społeczno-polityczne. Tam, gdzie trwa konflikt narodowościowy na tle niezaspokojenia dążeń do samodzielnego bytu państwowego, często pojawia się terroryzm mniejszości etnicznych” (separatystyczny); jeżeli przy tym - jak współcześnie na Bliskim Wschodzie - ciemiężcę popierają inne podmioty międzynarodowego prawa publicznego, terroryzm przybiera także postać międzynarodową”. Nie inne są też przyczyny terroryzmu rewolucyjnego”, reakcyjnego” a nawet millenarystycznego”, gdyż kryzys wartości również nie ma charakteru pozaprzyczynowego. Terroryzm w imię anarchistycznej czy lewackiej utopii w wielu krajach jednocześnie jest tylko dowodem, że kryzys wartości dotknął społeczeństwa różnych krajów naraz. Ale przyczyny tego kryzysu tkwią w warunkach społeczno-politycznych każdego kraju z osobna.[12]

Gniew terrorystów rzadko nie jest kontrolowany. Wbrew popularnym przekonaniom i relacjom mediów, terroryzm przeważnie nie jest ani szalony, ani kapryśny. Ataków terrorystycznych dokonuje się na ogół z premedytacją i po starannym ich zaplanowaniu. Taktyka i cele rozmaitych ruchów terrorystycznych, podobnie jak ich ulubiona broń, w sposób nieunikniony wynikają z ideologii grupy, jej wewnętrznej dynamiki organizacyjnej i osobowości najważniejszych członków. Nie mały wpływ mają bodźce wewnętrzne i zewnętrzne.[13] Cele i metody działalności terrorystycznej w stosunku do pozostałych grup i warstw społecznych wyjaśnia w znacznej mierze definicja terroryzmu sformułowana przez dziennikarza amerykańskiego Briana M. Jenkinsa, uważanego na Zachodzie za jednego z najlepszych znawców tego zjawiska. Uważa on, że: Terroryzmem można nazwać zarówno groźbę użycia przemocy, jak i indywidualne akty przemocy, czy też kampanię przemocy zaplanowaną głównie dla wywoływania strachu - terroryzowania. Jest to przemoc stosowana nie tylko dla efektu aktualnych ofiar terroryzmu. W rzeczywistości ofiara może być zupełnie niezwiązana ze sprawą, o która walczą terroryści. Terroryzm jest wymierzony w przyglądających się ludzi. Strach jest zamierzonym efektem, a nie produktem ubocznym terroryzmu”.[14] Dla spotęgowania strachu terroryści podejmują wysiłki, mające na celu nadanie akcjom terrorystycznym jak największego rozgłosu. Występuje przy tym pewna prawidłowość, na którą zwrócił uwagę W. Laqueur, a mianowicie im mniejsza i słabsza jest grupa terrorystyczna, w tym większym stopniu potrzebuje ona rozgłosu. W realizacji tego celu bardzo przydatnymi okazują się zachodnie środki masowego przekazu, wykazujące tendencję do wywoływania sensacji. Oficjalne komunikaty poszczególnych grup terrorystycznych odczytywane są i omawiane w niezliczonych programach radiowych i telewizyjnych oraz na łamach prasy. Niewiele nawet znaczące akcje przedstawiane są wielokrotnie w przesadny sposób. Tak, więc zastraszanie spowodowane przez akty przemocy jest pierwszym i podstawowym celem terrorystycznym w odniesieniu do grup społecznych z różnych względów - zadaniem terrorystów - nieprzydatnych w bezpośredniej walce.[15]

Kampania terrorystyczna przypomina rekina w wodzie. Toteż, kiedy owe bardziej typowe” cele nie podtrzymują rozpędu kampanii terrorystycznej lub, kiedy inne, nawet całkowicie oderwane, wydarzenia usuną w cień terrorystów i ich sprawę, grupy często muszą uciec się do bardziej brutalnych i dramatycznych działań, by znowu ściągnąć na siebie uwagę. Byłoby jednak błędem traktować te działania, które często sprowadzają się do podkładania bomb w miejscach publicznych zgromadzeń czy do porywania samolotów, jako przypadkowe lub bezsensowne. Nasilenie się zjawiska terroryzmu spowodowało konieczność podjęcia efektywnych środków zapobiegawczych. Starania poszły w dwóch kierunkach: rozwoju środków technicznych i organizacyjnych, zmierzających do zapewnienia bezpieczeństwa lotnictwu i osobom prawnie chronionym, oraz środków prawnych.

Najczęstszą formą terrorystycznych aktów jest porywanie samolotów, czyli tzw. terroryzm powietrzny - hijacking, oraz porywanie ludzi - kidnaping. Przy czym najbardziej narażeni na ataki terrorystów są dyplomaci. Zamachy na środki transportu nie są wynalazkiem współczesnych czasów. Pojazdy wraz z pasażerami i przewożonym mieniem są od dawna obiektem zainteresowania różnego rodzaju przestępców. Bandy opryszków napadały na dyliżanse pocztowe, na morzach swój proceder uprawiali piraci atakujący statki handlowe. W miarę rozwoju cywilizacji kroniki notowały coraz częstsze zamachy na pociągi, samochody itp. Nie zawsze motywy ekonomiczne decydowały o fakcie przestępstwa. Często sprawcom chodziło o wytworzenie atmosfery terroru bądź wyrażenia protestu wobec społeczeństwa i rządu. Samoloty są zbyt drogie na to, by się ich łatwo wyrzekać a ponadto w przypadku katastrofy lotniczej z reguły nikt nie uchodzi z życiem. Te dwie okoliczności spowodowały, że samolot stał się obecnie idealnym obiektem zamachów kryminalnych i politycznych...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin