Zinovieff Sofka - Tajemnice carskiego dworu Zapiski Czerwonej Księżniczki.pdf

(1044 KB) Pobierz
Sofka Zinovieff
Tajemnice Carskiego Dworu
Zapiski Czerwonej Księżniczki
Przełożyła Sławomira Kaczmarek
Jj BELLONA
Warszawa
Tytuł oryginalny
Red Princess. A Revolutionary Life
Okładka i strona tytułowa Maciej Żumirski midea.pl
Redaktor merytoryczny Ewa Grabowska
Redaktor prowadzący Zofia Gawryś
Redaktor techniczny Małgorzata Ślęzak
Korekta Teresa Kępa
Copyright O for the Polish edition by Bellona Spółka Akcyjna, Warszawa 2009
First published in Great Britain by Granta Books, 2007 Originally published in English by Granta
Publications under the title Red Princess: A Revolutionary Life, copyright © 2007 by Solka Zinovieff
Sofka Zinovieff asserts the moral right to be identified as the author of this Work.
Bellona SA prowadzi sprzedaż wysyłkową wszystkich swoich książek z rabatem
www.ksiegarnia.bellona.pl
Nasz adres: Bellona SA
ul. Grzybowska 77, 00-844 Warszawa
Dział Wysyłki: tel. 022 457-03-06, 652-27-01
fax 022 620-42-71
biuro@bellona.pl
www.bellona.pl
www.ksiegarnia.bellona.pl
ISBN 978-83-11-11503-3
Spis treści
1.
Pamiętnik..................................................................................... 9
2.
Księżniczka.................................................................................. 25
3.
Mała bolszewiczka....................................................................... 50
4.
Uciekinierka................................................................................. 77
5.
Europejka.....................................................................................103
6.
Żona.............................................................................................132
7.
Więźniarka...................................................................................159
8.
Komunistka..................................................................................195
9.
Sowa.............................................................................................221
10. Małe rybki....................................................................................236
Podziękowania...................................................................................251
Źródła.................................................................................................253
Drzewo genealogiczne.......................................................................255
„Z iloma, Babuniu kochana, Za młodu się całowałaś?"
-
„Spłacałam długi piosenkami, Dług odbierałam - pierścionkami.
Ni nocki na próżno przespanej, Co noc bywałam w raju..."
-
„A jakże Babciu, Panu Bogu, Pokażesz się w Dzień Sądu?"
„Szpaki gwiżdżą w swojej budce, Spójrz - wiosna dookoła! Powiem - grzesznicąjestem, Panie, Ałe
byłam szczęśliwa.
A Wy, kość z moich kości, Gdy umrę, garść ziemi z grobu Weźcie dla Was obu I żyjcie tak, jak ja
żyłam".
Z wiersza Mariny Cwietajewej Babcia, 1919 Tłum. na język angielski - Sofka Skipwith, 1941 Tłum. na
język polski - Sławomira Kaczmarek
Rozdział I
Pamiętnik
Piękno to tajemnicza i straszna rzecz. Bóg zmaga się w nim z diabłem, a polem bitwy są ludzkie serca.
Fiodor Dostojewski
Moja babcia Sofka nigdy nie wyjaśniła, dlaczego postanowiła podarować mi swój pamiętnik. Po
prostu wręczyła mi tę zaskakująco ciężką księgę, oprawną w zielony aksamit zdobiony miedzianymi
okuciami. Wykonano ją dla mojej prapraprababki. Pamiętnik otrzymałam, gdy miałam szesnaście lat i
choć sama księga bardzo mi się podobała, to jednak mało obchodziła mnie jej zawartość. Wyglądała
staro i to było najważniejsze. Przejrzałam ją pobieżnie i schowałam do szuflady.
Dopiero niedawno, w pewien ponury styczniowy dzień, postanowiłam w końcu przeczytać pamiętnik.
Od śmierci Sofki minęło dziesięć lat. Jack, towarzysz ostatnich trzydziestu lat jej życia, umierał na raka
w domu opieki. Ich kamienny wiejski domek na kornwalijskim odludziu wystawiono już na sprzedaż, a
mój ojciec i jego bracia toczyli zawzięte spory o pozostałe po matce dokumenty i notatki. Wydawało
się, że więź łącząca mnie z babcią pęka i miałam nadzieję, że dzięki przeczytaniu pamiętnika na
powrót stanie mi się bliższa.
Książka wygląda solidnie i zarazem delikatnie. Mimo potężnej metalowej ramy grzbiet pamiętnika się
wystrzępił, ujawniając misterne rzemiosło rosyjskiego introligatora, który zszył i skleił go jakieś sto
pięćdziesiąt lat temu. Krawędź zdobi klamra z twarzą cherubina. Po otwarciu księgi widać jedwabną
wewnętrzną okładkę i kremowe, obramowane na złoto, kartki zapisane ozdobnym charakterem
pisma, niebieskim atramentem. Wklejone przed laty wycinki z gazet i listy pożółkły i odpadają
pozostawiając ślady kleju. Na tych kartkach miały się znaleźć kobiece zapiski petersburskiej damy z
wyższych sfer - przejażdżki powozem wzdłuż Newskiego Prospektu, miłosne sekrety, towarzyskie
intrygi przy herbatce, pałacowe bale, grzybobrania w brzozowych lasach, rodzinne skandale, podróże
do zagranicznych uzdrowisk, może nawet jakieś poje-
dynki... Do takiego życia w 1907 roku urodziła się Sofka - księżniczka Sophy Dołgoruka. Ale zanim w
1940 roku w końcu skorzystała z pamiętnika, i ona, i okoliczności, w których przyszło jej żyć, zmieniły
się całkowicie. Była teraz panią Sofką Skipwith, obywatelką brytyjską, a na świecie toczyła się wojna.
Sofka zaczęła pisać pamiętnik w Paryżu. Być może przeczuwała, że rok 1940 okaże się przełomowy w
jej życiu - aby zacząć pisać w takim pamiętniku, czeka się, aż nadejdzie właściwy moment i właściwy
powód. Miała trzydzieści dwa lata. Na zdjęciach ma piękną, pełną wyrazu twarz, osadzoną na mocnej,
zgrabnej szyi, wydatne słowiańskie kości policzkowe, delikatnie rzeźbiony nos i lekko wydętą górną
wargę, nadającą twarzy kokieteryjny wyraz. Długie, ciemne włosy dzieli równym przedziałkiem i zwija
w elegancki kok lub „nauszniki". Duże, ciemne oczy patrzą zuchwale, jakby rzucała komuś wyzwanie:
„Wcale się nie boję!", ale jest w niej też dużo kobiecej łagodności i smutnego piękna. Czasem jej oczy
wydają się mówić: „Wiem, co to strach".
Sofka przyjechała do Paryża odwiedzić matkę. To typowe dla niej - pokonała wszystkie trudności
piętrzące się przed samotną kobietą w cywilu wybierającą się za granicę w czasie wojny. Znajomy z
Ministerstwa Spraw Zagranicznych pomógł załatwić formalności i udało jej się przepłynąć kanał La
Manche na brytyjskim transportowcu. Wojna wciąż jeszcze była trochę „na niby" i nikt nie wiedział,
co się stanie. Sofka miała nadzieję, że uda jej się prześlizgnąć do Francji (i z powrotem), żeby pomóc
matce i ojczymowi. Jak wielu innych „białych" Rosjan na uchodźstwie, mieli trudności z ułożeniem
sobie życia od nowa, a ich paryskie wygnanie było pełne ograniczeń i gorzkiego poczucia żalu. Stali się
finansowo zależni od Sofki i choć ona sama nie grzeszyła zamożnością, nauczyła się jakoś sobie radzić.
Sofka planowała zabrać z sobą wszystkie angielskie oszczędności i zatrzymać się w Paryżu na kilka
miesięcy - wystarczająco długo, by znaleźć dorywcze zajęcie jako sekretarka lub tłumaczka i opłacić
czynsz za mieszkanie matki na pół roku z góry.
Znałam już tę historię z autobiografii Sofki wydanej w 1968 roku. Jej ukochany drugi mąż, Grey
Skipwith, niedawno wstąpił do RAF-u. Byli małżeństwem od zaledwie trzech lat, a ich półtoraroczny
syn Patrick został w Anglii pod opieką teściowej mleczarza. Dwaj starsi synowie Sofki z pierwszego
małżeństwa z Leo Zinovieffem, Peter (mój ojciec) i łan, mieszkali z Londynie z dziadkami ze strony
ojca.
10
Wiedziałam także, co miało stać się później. Po raz drugi w życiu Sofki wydarzenia na świecie
gwałtownie wpłynęły na jej egzystencję. Przez następne cztery lata nie widziała swoich dzieci. Wojna
przyniosła jej tragedię i zmieniła ją w sposób, którego nie mogłaby sobie nawet wyobrazić. Zawsze
mówiła, że wojna była największym katalizatorem jej życia. Twierdziła, że oczyszcza jej duszę. Lektura
pamiętnika wywoływała jednak inne wrażenie. Mogłam obserwować rozwijające się wydarzenia,
zanim ona sama zdążyła je zanalizować lub zaprawić z perspektywy czasu charakterystyczną dla
siebie nutką ironii. Jako kobieta w podeszłym wieku była pełna cynizmu i autoironii, a jej teksty
cechował lekko drwiący obiektywizm. Tymczasem na kartach pamiętnika odnalazłam uczuciową,
zagubioną pełną sprzeczności młodą kobietę i mogłam poznać jej bezpośrednie wrażenia. Nie była
jeszcze wtedy moją babcią. Nic w jej życiu nie było jeszcze nieuniknione.
Pamiętnik rozpoczyna się mniej więcej miesiąc po jej przyjeździe do Paryża. Było to już po
hitlerowskiej inwazji na Francję, w której wyniku upokorzona armia francuska rozpierzchła się w
popłochu. Wiele osób uległo panice, niektórym udało się nawet wyjechać (wśród nich innemu
rosyjskiemu emigrantowi, Władimirowi Nabokowowi). Sofka wyobrażała sobie, że planowany powrót
do Anglii może się opóźnić. Początkowo robiła jednak wrażenie dość wesołej.
„21 maja
Trwa ewakuacja Paryża - banków, firm itp. Wszyscy uciekają chociaż Niemcy ogłosili podobno, że
Paryż nie będzie bombardowany...
Dzisiejsze gazety mają tylko jedną stronę z powodu braku papieru. Francuskie stacje radiowe
przestały nadawać muzykę... taniec jest zabroniony.
W dzielnicach mieszkalnych na ulicach nie ma prawie żywego ducha. Można odnieść wrażenie, że to
nowe Pompeje - nieuszkodzone, ale niezamieszkane.
3 czerwca
Dziś po raz pierwszy na Paryż spadły bomby... Alarm zignorowano... ale w ciągu kilku minut zaczęła
się straszliwa strzelanina, usłyszeliśmy ogłuszający ryk silników, gwizd spadających bomb i gwałtowne
eksplozje. Szyby drżały w oknach. Zdecydowaliśmy się zejść do piwnicy.
11
10
czerwca
Miasto jest dzisiaj puste i pozbawione wyrazu. Nigdzie nie można znaleźć taksówki - albo zostały
zarekwirowane na potrzeby wojska, albo wywożą ewakuowanych. Z Paryża wypływa rzeka
samochodów z materacami na dachach... Całe miasto ładuje pierzyny na samochody i ręczne wózki...
Dzieci zasypiają na rogach ulic, gdzie objuczone tobołkami rodziny czekają na tramwaj lub samochód.
Przerywany ostrzał, monotonny huk samolotów i palące słońce.
11
czerwca
W konsulacie brytyjskim, do którego zadzwoniłam dziś rano, powiedziano mi, że nie ma rozkazu
ewakuacji i że poddani brytyjscy zostaną poinformowani za pośrednictwem prasy. Pewnie dowiemy
się, jak i kiedy wyjechać, jeśli chcemy. Wszyscy mówią że pewnie załadują nas wszystkich na
ciężarówki, jeśli zajdzie taka potrzeba, i że wyjazd na własną rękę to czyste szaleństwo...
Montparnasse - ludzie w różnym wieku siedzący na ulicy, oparci
0 ściany domów, tłoczący się w bramach. Samą stację oplata ludzki wieniec, szeroki na dziesięć,
piętnaście rzędów. Wszyscy cisną się ze swoimi zawiniątkami i walizkami. Żołnierz rozdaje wafle z
dużego koszyka. Stacja jest zamknięta, zabezpieczona metalowymi kratami
1 otoczona kordonem policji, aby tłum nie wdarł się przemocą. Ludzie mdleją i chorują dzieci
płaczą kobiety szlochają dziewczęta chichoczą niektórzy czytają jedzą śpią inni tylko patrzą. Ludzie,
ludzie, ludzie... Zaduch nie do opisania...
Nie ma nikogo, kto mógłby im powiedzieć, dokąd mają się udać, jak długo będą musieli czekać,
nikogo, kto zadbałby o jedzenie dla nich. Nie ma nic. Czerwony Krzyż wyjechał wczoraj.
Środa, 12 czerwca
Gorączkowa ewakuacja, bieganie od stacji do stacji, ucieczka piechotą. .. Trasę ewakuacji nazywa się
teraz La Route du Sang1. Samochody i ciężarówki pędzą nie bacząc, kto lub co stoi im na drodze -
ręczne wózki, rowery, wózki dziecięce - wszyscy spychani są do rowów lub giną pod kołami, a po ich
ciałach przejeżdżają kolejne
1 Droga krwi (franc.). Wszystkie przypisy pochodzą od tłumacza.
12
Zgłoś jeśli naruszono regulamin