Związek Przeznaczenia 14 - 16(1).doc

(100 KB) Pobierz
ZWIĄZEK PRZEZNACZENIA

ZWIĄZEK PRZEZNACZENIA

 

Rozdział 14

Bar, w którym się znaleźli, był bardzo przytulnym, swojskim miejscem, ze staroświeckimi drewnianymi panelami na ścianach i uroczo skrzypiącą podłogą. Harry zdjął szatę wyjściową, pod którą skrywała się czarna rozpinana koszula i dopasowane niebieskie dżinsy. Severus miał na sobie ciemne spodnie i szorstką koszulę, podobną do tej na Gryfonie.
Przez chwilę obaj badawczo i z pewnym zaciekawieniem przyglądali się sobie nawzajem. Zamówili dla siebie drinki i usiedli przy stole.

Były Ślizgon bacznie obserwował swojego młodego małżonka. Jego maniery były bez zarzutu. Żadnych łokci na stole. Żadnego ocierania ust wierzchem dłoni. Poprawna postawa, nie sztywna, jakby połknął kij od miotły ani przygarbiona. Zielone oczy połyskujące zza szkieł okularów zdawały się być zamyślone. Gryfon dostrzegł wnikliwe spojrzenie Severusa i w nerwowym odruchu uniósł dłoń, by przygładzić swoje nieujarzmione włosy.
— Tam siedzi jakiś młody mężczyzna, który wydaje się być tobą zainteresowany, Potter — zauważył Snape.
— Ale ja nie jestem zainteresowany nim.
— Nawet na niego nie spojrzałeś. Siedzi przy stoliku po lewej.
Harry drgnął nieznacznie, po czym spojrzał we wskazanym kierunku. Elegancki, ciemnowłosy nieznajomy, nieco od niego starszy, przesłał mu zachęcający uśmiech. Młody czarodziej natychmiast odwrócił wzrok.
— Ale ja jestem tu z tobą! Przecież wyraźnie widzi nas obu.
— Potter, czy my wyglądamy na małżeństwo? Jestem wystarczająco stary, by być twoim ojcem.
— Czy jest jakiś określony schemat na to, jak mają wyglądać małżonkowie? Czy dwoje ludzi musi być po ślubie, żeby wyglądali jakby byli ze sobą? Albo czy muszą być w tym samym wieku?
— Może masz ochotę przysiąść się do tego miłego, młodego mężczyzny? — zasugerował Severus.
Harry spojrzał na niego zszokowany.
— Chyba nie zaprosiłeś mnie tu po to, żebym mógł spędzić czas z kimś innym? Poza tym, to jest bar. Ludzie nie przychodzą tu tylko po to, żeby zawierać nowe znajomości, prawda?
— Jestem takim dobrym towarzyszem, że nie masz ochoty z nim pogawędzić?
— Przyprowadziłeś mnie tu, żeby samemu flirtować z obcymi? To jest… to byłoby naprawdę… dziwaczne, Severusie. Czy naprawdę myślisz, że byłbym do tego zdolny?
Mistrz Eliksirów zdał sobie sprawę, że popełniał jedną gafę za drugą, a każda następna była gorsza od poprzedniej. Harry stawał się coraz bardziej poirytowany i zasmucony. Twarz młodzieńca stężała, a całe ciało zesztywniało.
— Przepraszam, źle cię oceniłem. Miałem wrażenie, że taki młody mężczyzna jak ty, z radością zechce… poeksperymentować, zwłaszcza, jeżeli tkwi w małżeństwie z obowiązku.
Myśląc, że to stwierdzenie uspokoi jego małżonka, Snape grubo się pomylił.
— Eksperymentować? Czyli sypiać na lewo i prawo z kim popadnie? W porządku, nie mam zamiaru nikogo osądzać. Może niektórzy tak właśnie postępują, ale to ich sprawa, przynajmniej tak długo, jak stosują zabezpieczenia. Ja nie należę do takich osób. Nie mówię, że wcześniej sam nie prowadziłem pewnych eksploracji… — Chłopak przerwał nagle, czując, że na jego policzki wpełza rumieniec, lecz zanim jego mąż rzucił komentarz w odpowiedzi, podjął temat — Domyślam się, że wiesz również o Cho Chang i o tym, jak się to skończyło. Ale poza tym, iż nie jestem typem flirciarza, nie sądzę, żeby w moim przypadku, z Voldemortem czyhającym na mój tyłek, jakikolwiek związek był bezpieczny dla mojego partnera. Mówiąc o Tomie, czy to pora, by myśleć o randkach i tym podobnych? I, co najważniejsze, mam męża i pewne poczucie zaangażowania. Naprawdę, w ogóle mnie nie znasz, Severusie. — Zapadła niezręczna cisza, podczas której, obaj unikali swojego wzroku. W międzyczasie, ciemnowłosy mężczyzna znalazł już towarzysza do rozmowy. — A co z tobą? To znaczy… eee… czy wcześniej miałeś wiele… związków? — zapytał Harry, oczekując, że jego pytanie zostanie wyśmiane. Były Ślizgon wzdrygnął się.
— Nic poważnego. Od czasu do czasu jakiś mężczyzna poznany w mugolskim czy czarodziejskim barze. A jeśli któryś z nich próbował nakłaniać mnie do przedłużenia naszej znajomości, zawsze mogłem go przekląć.
— Przeklinałeś ich? Jak?
— Sprawiając, że cierpieli na impotencję przez jakiś miesiąc, modyfikując im pamięć zaraz po tym...
— Przez miesiąc? Merlinie! Po miesiącu hormony z pewnością rozrywały ich na strzępy albo doznawali jakiegoś innego, ech.. fizycznego uszczerbku.
Usta Mistrza Eliksirów wykrzywił raczej złośliwy uśmieszek.
— No, nie wiem — odpowiedział wymijająco starszy czarodziej.
Gryfon był oszołomiony. Trudno mu było uwierzyć, że ze wszystkich tematów na świecie, rozmawia z Severusem o ich intymnych związkach. Albo, że wspomni mężczyźnie o tym, że zadowalał sam siebie.

Tymczasem Snape stwierdził, że chłopak balansował na skraju niewinności i uroczej naiwności. Jego szokująca reakcja w chwili, gdy tylko zasugerował, że młodzieniec mógłby porozmawiać z kimś innym przy barze, powiedziała mu wszystko, co chciał wiedzieć. Biorąc pod uwagę, że Harry został zmuszony żyć z nim w tak bezuczuciowym związku, był zaskoczony, że ten mądry, przystojny osiemnastolatek nie wykorzystał pierwszej nadarzającej się okazji, żeby pozbyć się Severusa i poflirtować z kimś innym. Zastanawiał się, skąd u chłopaka takie wszechogarniające poczucie obowiązku? Jakiekolwiek emocjonalne przywiązanie do niego — Snape’a, nie wchodziło przecież w grę.

Starszy czarodziej zauważył, że zielone oczy śledzą uważnie każdy jego ruch.
— Czy mogę zadać ci osobiste pytanie? — zapytał Gryfon.
Oczy Snape’a zwęziły się nieznacznie. Mężczyzna był wyjątkowo przeciwny dzieleniu się swoim życiem prywatnym z kimkolwiek poza sobą samym, a już najmniej chętnie z Harrym. Jednak dla załagodzenia ich sporów…
— To zależy — odpowiedział. — Najpierw chciałbym usłyszeć to pytanie. Jeżeli jest zbyt zuchwałe lub idiotyczne, pożałujesz.
— Jak to było, kiedy zdałeś sobie sprawę z tego, że jesteś gejem?
Severus spoglądał przez chwilę na swojego małżonka, nie wiedząc, co powiedzieć. To było naprawdę niesłychanie osobiste pytanie. Bezczelny bachor, przeklął go w myślach starszy czarodziej i zaciskając mentalnie zęby, wycedził:
— Dla mnie czy dla innych?
— Dla obu stron. — Dwa pytania scaliły się w jednym, tak jak ich obu połączono w tym nieszczęsnym małżeństwie.
— Byłem przygnębiony. Wiedziałem, że będę źle osądzany i potępiany. Są czarodzieje i czarownice, którzy uważają, że homoseksualizm wiąże się z brakiem magicznie uzdolnionego potomstwa.
— To brednie! — wykrzyknął Harry.
— Na nieszczęście nie dla nich, Potter. Jestem regularnie wyśmiewany przez Czarnego Pana i śmierciożerców z powodu mojej orientacji seksualnej, tak samo jak szydzono ze mnie w Hogwarcie.
Młodzieniec poczuł jak zasycha mu w gardle.
— Severusie, czy mój ojciec i Syriusz wiedzieli, że jesteś gejem i... i… dokuczali ci z tego powodu?
— Kilkakrotnie. Twoja matka ich powstrzymywała. — Mężczyzna upił swojego drinka. Harry'emu nagle zrobiło się niedobrze.
— Nie sądzę, żeby byli uprzedzeni do homoseksualistów, Potter. Ale używali tego jako broni przeciwko mnie, ponieważ, czego jesteś świadomy, nienawidziliśmy się.
— Moja mama ich przyhamowywała? — Usta Snape’a wykrzywił gorzki uśmiech.
— Uświadamiała im, jak nisko upadli i nakazywała przestać.
— Jeżeli ona cię broniła, to dlaczego nazwałeś ja szlamą? — zapytał niewyraźnie, świadomy tego na jaki niebezpieczny teren wkraczał. — Czy to z powodu tego, jak bardzo czułeś się upokorzony przed całym tłumem? Czy… wtedy już zaczynałeś uczyć się czarnej magii?
— Nie życzę sobie rozmawiać na ten temat — uciął ostro Mistrz Eliksirów.
Harry spróbował innej taktyki.
— Na naszym certyfikacie małżeństwa wymieniono, że twoja matka była czarownicą. Czy myślałeś wtedy o swoim mugolskim ojcu? Po tym, co zobaczyłem w myślodsiewni…
— Zadałeś mi już wystarczająco dużo pytań, a ja powiedziałem ci już dość o sobie — przerwał mu ponownie mężczyzna głosem cichym niczym szept, co było oznaką nadciągającego wybuchu gniewu.
— Przepraszam. Ja tylko… próbuję zrozumieć, dlaczego czujesz się tak niepewnie.
Twarz Severusa stężała i Harry zrozumiał, że popełnił gafę. — Ja... mam na myśli… Robisz tak wiele, narażasz się na tak wielkie niebezpieczeństwo, ale…
— Wystarczy, Potter — przerwał mu Snape.
Gryfon ponownie przeprosił, rumieniąc się. Zdał sobie sprawę, że jego mąż był zdeterminowany, żeby utrzymać go z dala od siebie, pozwalając zaledwie dotknąć swej powierzchni. To było dziwne. Bez wstydu czy złości mężczyzna przyznał się do romansowania z innymi i rozmawiał o doświadczaniu swojej orientacji, co dla Harry’ego było tak samo lub nawet bardziej intymną sprawą niż jego dzieciństwo.
— Czy mogę zadać ci ostatnie pytanie?
Oczy starszego czarodzieja zalśniły blaskiem, który młodzieniec już raz widział, gdy ten podał mu eliksir radykalnie rozwiązujący problem związany ze zmienionym kolorem włosów.
— Ostatnie, Potter.
— Hmm… Czy obecnie pogodziłeś się ze swoją seksualnością? Akceptujesz ją jako naturalną część siebie?
Severus długo nie odpowiadał na pytanie Harry’ego. Spojrzał chłopakowi prosto w oczy i dostrzegł w nich niepewność.
— Nie wiem — odpowiedział w końcu. Wydawało się, że słowa wyrwały mu się z ust wbrew jego woli. To niepojęte, że Severus Snape mógł czegoś nie wiedzieć. Jednak odpowiedź wydawała się zadowolić Pottera. Jeżeli Snape nie był pewien, jak czuć się wobec swojej seksualności, chłopakowi musiało być równie ciężko.
— A co z tobą, Potter? Rozpaczałeś, kiedy wreszcie cię olśniło? Że nigdy nie poznasz jakiejś miłej dziewczyny, nie ożenisz się i nie będziesz wychowywał dzieciaków?
— Nie rozpaczałem. Po prostu to zaakceptowałem. Na początku byłem zmieszany. Nieco zasmucony albo raczej ostrożny, bo musiałem wziąć pod uwagę, jak bardzo niektórzy ludzie nie tolerują homoseksualistów. Powiedziałem Ronowi i Hermionie dopiero wtedy, gdy byłem pewien. Poprosiłem ich również, żeby zachowali to dla siebie. A potem… No cóż, Lavender Brown chciała się ze mną umówić, ale grzecznie jej odmówiłem. Ron był w pobliżu i jakoś tak wyrwało mu się, że przecież i tak wolę mężczyzn. I… to wystarczyło, żeby moje życie prywatne rozchlapano na pierwszych stronach wszystkich gazet. Nowina rozeszła się po szkole w ciągu jednego dnia. Jednak dobrze się czuję będąc gejem, pomimo tego, że nigdy nie doświadczyłem intymnego zbliżenia z żadnym mężczyzną. Żadnym poza tobą, ma się rozumieć. Bycie gejem jest naturalną częścią mnie, tego, kim jestem. Jeżeli inni nie czują się z tym dobrze, to ich problem.
— Jakoś nie jestem zdziwiony porywczym wyczynem pana Weasleya — skomentował Snape, wykrzywiając usta.
— Nie winię Rona. Po prostu się stało. Był bardzo przygnębiony, kiedy sprawa wyszła na jaw. Obwiniał się. Uważam, że prędzej czy później i tak wszystko by się wydało. I chyba dobrze się stało, że prawda ujrzała światło dzienne wtedy, a nie później.

Harry napił się. Jak dotąd, rozmowa przebiegała dość interesująco, nawet jeśli nie była zbyt wygodna. Severus mówił z nutą sarkazmu i szorstkości w głosie, co utrudniało zbliżenie się do niego, a ich konwersacja była co chwilę przerywana momentami niezręcznej, napiętej ciszy. Takiej, jaka właśnie pomiędzy nimi zapadła.
Były Ślizgon bez pośpiechu przyglądał się ścianom baru, kiedy jego wzrok spoczął na ciemnowłosym mężczyźnie przy kontuarze, który swobodnie rozmawiał ze swoim kompanem. Harry dostrzegł wędrujące spojrzenie swojego małżonka i przyszło mu do głowy, że Severus jest znudzony jego towarzystwem.
— A więc, będziesz uczył mnie, jak stworzyć mówiącego Patronusa? — zapytał chłopak, tylko po to, żeby przerwać milczenie.
Mistrz Eliksirów nagrodził go za to pogardliwym spojrzeniem.
— Najwidoczniej. Nie myśl sobie, że jakiś napad młodzieńczego gniewu przeszkodzi mi w wypełnianiu moich obowiązków.
Potter postanowił nie odpowiadać. Starszy czarodziej uparcie dostrzegał w nim tylko niedojrzałego, skłonnego do histerii chłopca, nie mogącego się z nim równać pod żadnym względem.

Severus i on nie rozmawiali już za wiele tego wieczoru, a kiedy wrócili do lochów, Harry miał mieszane uczucia, co do ich wypadu. Ich wspólne wyjście nie było szczere i zdecydowanie nie było przyjemne czy uprzejme. Gryfon bezustannie stąpał po cienkim lodzie i musiał być niezwykle ostrożny formułując swoje pytania, co na pewno nie było jego mocną stroną.

Po wejściu do ich komnat, młodzieniec podziękował uprzejmie swojemu małżonkowi za wieczór spędzony dla odmiany poza murami Hogwartu. Jedyne, co Snape odpowiedział, to że ma nadzieję, iż chłopak zjawi się punktualnie na ich lekcji w czwartek.

Prawdopodobnie uważa, że udało mu się naprawić szkodę, jaką wyrządził swoim wstrętnym komentarzem, pomyślał gorzko Harry. Jednocześnie był nadal zaskoczony tym, że były Ślizgon nie chlusnął mu drinkiem w twarz w chwili, gdy zapytał go o jego życie prywatne. Być może jego odpowiedzi były częścią przeprosin, dodał w myślach.
Otworzył drzwi do swojej sypialni i zdjął szatę wyjściową. Przywołał swój szkicownik i garść zużytych, kolorowych ołówków, po czym, pogrążając się w swoich myślach, narysował zamknięte na kłódkę drzwi. Dla niego był to idealny symbol jego małżeństwa z Severusem, do którego on ciągle poszukiwał klucza. Przez krótką chwilę był na wyciągnięcie ręki od złapania tego klucza — wtedy, gdy jego mąż przyznał, że nie wie, co sądzić o swojej orientacji. Po tym wyznaniu ich rozmowa powiała chłodem. Harry otworzył nową stronę w swoim szkicowniku i zaczął rysować górę lodową otoczoną pierścieniem gasnącego ognia.

 

Rozdział 15

Wydawało się, że nic nie uległo zmianie, odkąd Harry i Severus udali się razem do baru. Starszy czarodziej nadal trzymał go na dystans i powierzał jedynie jakieś łatwe zadania z eliksirów. Młodzieniec udawał, że takie zachowanie ze strony jego męża go nie obchodzi, ale w głębi duszy czuł z tego powodu wielki smutek. Chociaż przywykł już do chłodnej atmosfery panującej w komnatach, które dzielił z Mistrzem Eliksirów, cała ta sytuacja była wielce niewygodna i przygnębiająca. Do tego nauka rzucania mówiącego Patronusa, która wydawało mu się, że będzie łatwiejsza od lekcji oklumencji, gorzko go rozczarowała.
Zajęcia odbywały się w bibliotece Snape’a, której właściciel nie należał do łatwych nauczycieli, o czym doskonale wiedział zarówno Harry, jak i cały Hogwart. Chłopak przekonał się, że rzucanie czaru i równoczesna projekcja własnego głosu, a raczej własnych myśli, było niezwykle trudnym zadaniem. Severus nawet nie próbował ukryć szyderstwa.
— No cóż, widać, że twoje zdolności w rzucaniu zaklęcia Patronusa nie są wcale tak imponujące jak sądziliśmy — kpił, obserwując jelenia unoszącego się pod ścianą i mrużąc jednocześnie oczy z gniewu, na samą myśl, że musi przebywać w tym samym pokoju z Jamesem Potterem ukrytym pod tą postacią. Po chwili Harry stał się zbyt przygnębiony, by stworzyć w pełni ukształtowanego Patronusa, skutkiem czego z końca jego różdżki z ledwością wydobyła się nędzna, srebrna smuga dymu i natychmiast rozpłynęła w powietrzu.
— Jakież to obiecujące — szydził Snape.
— Jak możesz oczekiwać, że nauczę się czegokolwiek, skoro nawet nie starasz się traktować mnie z szacunkiem? — wyrzucił ostro chłopak, wciskając różdżkę do kieszeni dżinsów.
— Nie podnoś głosu.
— Najwyraźniej nie cierpisz uczyć mnie, ani w ogóle kogokolwiek. Wiesz co, może będzie lepiej, jeśli ktoś inny będzie udzielał mi tych lekcji.
— Dyrektor poprosił mnie — przerwał mu gładko Severus.
— O ironio! Mój własny mąż został przymuszony do nauczenia mnie czegoś, traktuje mnie z arogancją, powierza mi byle jakie zadania przy warzeniu eliksirów, mówi mi do których komnat mogę wchodzić, a do których nie… — Harry nagle urwał. Oskarżenia w niczym tu nie pomogą. W rzeczywistości mogły tylko zaostrzyć sytuację.
— Pokaż mi jak wyczarować tego Patronusa, Severusie. Proszę cię, po prostu mi pokaż. Wystarczy ci, że twój mąż cię o to prosi?
Starszy czarodziej przyglądał mu się bez emocji. W końcu, wzdychając, podszedł do biblioteczki.
— Czy przeczytałeś wstępnie jakieś lektury? — zapytał.
— Tak, czytałem. — Młodzieniec wymienił kilka tytułów, na co Snape tylko potrząsnął głową.
— One nie są dobre. Przeczytaj tę — podał Harry'emu ogromną księgę. Wyglądała na bardzo zużytą. Mężczyzna zbliżył się do Gryfona, otworzył książkę leżącą w jego ramionach i przekartkował kilka stron.
— Będziesz tak uprzejmy i przeczytasz ten rozdział do następnych zajęć — powiedział.
— Dziękuję — odpowiedział chłopak.
Severus tylko wzruszył ramionami, po czym rozsiadł się w fotelu, stojącym w rogu tej ogromnej komnaty. Wyglądał jakby rozpłynął się w cieniu spowijającym kąty pokoju.
Harry zawahał się. Co by się stało, gdyby podszedł teraz do Snape’a i powiedział, że zamierza przeczytać rozdział od razu? Przygryzł wargę i zdecydował się zrobić to, co podpowiadał mu rozum. Mistrz Eliksirów na jego widok uniósł pytająco brew
— Masz jakieś pytania, czy chcesz coś skomentować? — zapytał znudzonym głosem.
— Emm… nie. — Dreptał wokół zakłopotany chłopak. Po chwili, roztropnie postanowił oddać się lekturze w swojej komnacie. Poczuł się mały i głupi, więc cicho wycofał się i zostawił byłego Ślizgona samemu sobie.

xxx



Mijały tygodnie i robiło się coraz chłodniej. Harry poczynił postępy w rzucaniu mówiącego Patronusa pod wymagającym okiem swojego męża. Opiekun Slytherinu pozostał jednak niewzruszony i nadal odnosił się chłodno do Gryfona. Nigdy nie chwalił postępów chłopaka, wybierając w zamian milczenie. Potter z doświadczenia wiedział, że brak komentarzy podczas ich zajęć oznaczał, iż starszy czarodziej był zadowolony. Oczywiście, wolał to niż jego zjadliwe uwagi, chociaż wcale nie stanowiło to idealnej zachęty.
Z drugiej strony, Severus przestał sprawdzać Harry’ego podczas ich wspólnego przygotowywania składników do eliksirów i, gdy nastolatek skończył, oceniał jego pracę, odchodząc bez komentarza.

Zajęcia, które Potter odbywał z Shackleboltem (który z radością nalegał, by chłopak nazywał go „King”, jak wszyscy inni), Moodym i McGonagall były o wiele bardziej obiecujące. Nawet Minerwa, będąc równie wymagająca jak Severus, obdarzała go co jakiś czas uśmiechem — co dotychczas było zarezerwowane wyłącznie dla Hermiony.

Tymczasem, lekcje rysunku przebiegały kwitnąco. Z niecierpliwością wyczekiwano podwójnych piątkowych zajęć, zaś Sonia Mukherjee osiągnęła niebywałą popularność. W bardzo miły sposób potrafiła uporać się z ekscentrycznymi pomysłami i rysunkami Luny, nazywając je „stylowo surrealnymi”. Dajmy na to, jej szkic przedstawiający parę złośliwych oczu wyglądających zza gałązek białej jagody zatytułowała „Nargle”. Później Luna podarowała owo dzieło Harry’emu, gdy ten zauważył, że jest bardzo interesujące. On sam zatracił się całkowicie w swej nowo odkrytej pasji, uważając, że jest to świetny sposób, by dać wyraz swej kreatywności, o jaką nigdy wcześniej się nie posądzał oraz emocjom, których do tej pory nie próbował nawet nazwać czy analizować. Gryfon poświęcił wiele uwagi symbolizmowi. Czuł pociąg do pewnych melancholicznych tematów i zdecydowanie wolał używać zwyczajnego tuszu niż tego, który magicznie ożywiał obrazy.

Pierwsze ćwiczenia miały ich zapoznać z różnymi technikami i narzędziami. Potem poznawali, jak postrzegać przestrzeń, rozmiar czy kąty, zanim każdy z uczestników zajęć mógł wreszcie skupić się na swej indywidualnej twórczości. Ich nauczycielka poruszała się nieustannie po sali, obserwując, doradzając, poprawiając i zachęcając do pracy.
— Nieco więcej cienia w tym miejscu, panie Potter — szepnęła. — Dzięki temu obraz stanie się autentycznie trójwymiarowy.
Reakcje wśród uczniów były bardzo pozytywne. Wymieniali się swoimi pracami i omawiali je w grupach.

W połowie listopada, po prawie ośmiu tygodniach nauki, Sonia Mukherjee powiedziała:
— Narysujcie coś, co uderza was w waszym otoczeniu. To może być cokolwiek: świeca, jabłko, krzesło. Użyjcie takiego sposobu szkicowania, jakiego chcecie. Wybór należy do was. Z jednym wyjątkiem. Musicie użyć zwyczajnego tuszu lub ołówków. Animacja jest niedozwolona. Przynajmniej na razie.

I w taki oto sposób, Harry, uzbrojony w grafitowy ołówek i specjalny szkicownik, przechadzał się po komnatach, podczas gdy Severus czytając, siedział spokojnie na swojej ulubionej sofie przy kominku. Oczy Mistrza Eliksirów zwęziły się nieco, kiedy obserwował znad książki wędrującego chłopaka. Kiedy zamyślony młodzieniec po raz trzeci okrążył pokój, Snape miał już otworzyć usta, by rzucić ubliżający komentarz, lecz w ostatniej chwili wstrzymał się, widząc, że Potter zatrzymuje się przed półką, gdzie stała ozdobna fiolka zawierająca ich połączoną krew. Po chwili młodszy czarodziej sięgnął i wziął naczynie do ręki. Oczywiście, nikt inny w klasie nie narysuje niczego podobnego. Badawcze spojrzenie Severusa śledziło każdy ruch Gryfona, ale kiedy ten się odwrócił, mężczyzna był na powrót pogrążony w lekturze.
Harry ostrożnie umieścił naczynie na deskach parkietu, gdzie w interesujący sposób odbijało się światło, po czym sam usiadł na podłodze. Skrzyżował nogi, położył swój szkicownik na twardej podkładce i zaczął rysować. Para czarnych, zaciekawionych oczu ponownie wyjrzała znad książki. Chłopak był tak pochłonięty pracą, że nie zauważył braku regularnego odgłosu przewracanych stron. W końcu wstał i odniósł buteleczkę na miejsce.
— Czyżbyś chciał dokładnie opowiedzieć swoim przyjaciołom z klasy o tym, co właśnie namazałeś na tej kartce papieru? Dlaczego by nie poinformować Czarnego Pana o naszej ochronnej więzi, prawda? — doszedł go z kanapy pusty głos męża. Harry w milczeniu odłożył ołówek do starego pudełka, jakie tymczasowo otrzymał każdy uczestnik kursu na samym początku zajęć.
— Słyszysz mnie, Potter? — nalegał głos.
— Wiem, że nie wolno mi o tym rozmawiać — odparł z rezygnacją młodzieniec.
— Czy już skończyłeś z tym swoim bazgraniem?
— To się nazywa szkicowanie, a nie bazgranie.
— Nie sądzę, żeby w twoim przypadku była jakaś różnica, Potter.

Harry wyszedł szybko do swojego pokoju, zatrzaskując ze złością drzwi. Jego policzki płonęły z gniewu. To takie podobne do Severusa, żeby zepsuć coś, co sprawiło mu tyle radości i w czym czuł się naprawdę pewnie. Poczuł ponurą rozpacz z powodu głębi nienawiści z jaką odnosił się do niego jego mąż. Wszyscy w Hogwarcie wiedzieli, że sławny bohater czarodziejskiego świata poślubił niesławnego Mistrza Eliksirów, ale nikt nie śmiał zapytać go o jakiekolwiek szczegóły. Tym, którzy już otwierali usta wystarczył jeden błysk zielonych oczu, by zawczasu zamilknąć. Ginny, Luna i inni przyjaciele również stronili od zadawania jakichkolwiek pytań. Zupełnie nieoczekiwanie chłopak wybrał do szkicowania flakon zawierający ich połączoną krew. W klasie, kiedy został poproszony o opisanie narysowanego przedmiotu, powiedział po prostu, że jest to jakieś dekoracyjne naczynie należące do Severusa. Jednakże, Sonia Mukherjee spoglądała na niego łagodnie, z błyskiem zrozumienia w swych jasnych oczach. Była dyskretna z natury, lecz należała też do Zakonu Feniksa. Skinęła tylko głową, słuchając jego wyjaśnień i stwierdziła, że ma duże wyczucie w doborze światła.
Kobieta nosiła teraz czarne szaty, jak większość nauczycieli. Harry pomyślał, jak bardzo złowrogi wydawał się w takim ubraniu jego mąż, natomiast Mukherjee wyglądała tak samo pogodnie jak zwykle. Lubiła wybierać pomiędzy sari, szarawarami, tunikami czy szatami różniącymi się kolorem czy wykrojem. Pani profesor była dla młodego czarodzieja prawdziwym orzeźwieniem, który przywykł już do stagnacji panującej w lochach i odosobnienia, na jakie skazywał go Severus.

Kiedy Gryfon wrócił do swoich komnat z poprawionym szkicem, natknął się na Mistrza Eliksirów siedzącego na kanapie z filiżanką herbaty na stoliku przed nim i, oczywiście, książką w ręku. Mężczyzna nie podniósł wzroku, gdy Harry wszedł do środka. Dopiero kiedy młodzieniec minął kominek i zatrzymał się zwrócony plecami do niego, opuścił książkę i podążył swymi czarnymi oczyma za delikatną sylwetką młodego czarodzieja stojącego teraz przed półką i porównującego swój rysunek z oryginałem ozdobnej czary. Szybko przerzucił stronę, kiedy Harry odwrócił się i udał do swojej sypialni.
Następnego dnia, Snape obserwował Pottera zza obłoków pary podczas warzenia eliksiru, gdy młodzieniec kroił dla niego liście mięty. Jego wzrok spoczął na dłoniach chłopaka, a następnie powędrowały ku jego twarzy. Chmura dymu wydostała się z kociołka, pokrywając mgiełką szkła okularów jego małżonka i Harry natychmiast je zdjął. Severus usunął opary jednym machnięcie różdżki, badając kontury twarzy Gryfona swoim przenikliwym spojrzeniem. Ma dopiero osiemnaście lat, pomyślał. Mężczyzna, zaledwie zaczynający rozkwitać w swej męskości.
Harry wsunął okulary z powrotem na nos i wrócił do redukowania liści mięty do maleńkich kawałeczków.
— Skończyłem — powiedział do Mistrza Eliksirów, który na te słowa wstał z miejsca i w milczeniu przeniósł pokrojone liście do szklanego naczynia, a potem wrzucił je do kociołka.
— Proszę, wymieszaj powoli miksturę w kierunku przeciwnym do wskazówek zegara — zwrócił się do młodego czarodzieja. Chłopak zamrugał. Następnie z obawą podszedł do kociołka i delikatnie mieszał upojnie pachnący eliksir do chwili, gdy Severus stwierdził, że wystarczy. Smukłe palce wyjęły chochlę z dłoni Pottera. Wywar został posmakowany; uznany za satysfakcjonujący i zabutelkowany.
— Pomaga zwalczyć objawy grypy żołądkowej — wyjaśnił Gryfonowi obojętnym tonem. — Eksperymentuję z nowym smakiem po wiecznych narzekaniach na jego dotychczasowy.
— Harry zwalczył pokusę, by ponownie zamrugać w zdziwieniu. Jego mąż jeszcze nigdy nie zadał sobie trudu, by wyjaśnić jaki warzy eliksir, gdy był w pobliżu. Chłopak zastanawiał się czy ma to coś wspólnego z tym, że zdecydował się narysować symbol ich więzi krwi.

cdn

 

 

Rozdział 16

Harry stał na środku swojego pokoju z uniesioną różdżką.
Expecto Patronum! — powiedział, zamykając oczy i przywołując swą magię, gdy przenosił myśli na jelenia, który właśnie się pojawił. Zadanie było dość trudne, ponieważ nie tylko musiał mówić jako Patronus, lecz również sterować jego ruchami. Srebrzysty jeleń oznajmił:
— Strzeżcie się, nadchodzę!
Potter powstrzymał uśmiech, koncentrując się z całych sił. Ćwiczył jeszcze przez następne pół godziny, dopóki nie poczuł zmęczenia. Wtedy przyszedł mu do głowy zwariowany pomysł i świadomy tego, że postępuje wielce nierozważnie, otworzył drzwi sypialni i po raz ostatni wypowiedział inkantację. Jeleń wyskoczył śmiało na korytarz i pobiegł w stronę biblioteki. Zielonooki czarodziej wiedział, że Severus lubi spędzać sobotnie popołudnia sam na sam z książkami, opisując swoje badania. Chłopak, pozostawiając uchylone drzwi, zamknął oczy i koncentrował się z całych sił, trzymając różdżkę w wyciągniętej dłoni. Kilka sekund później, drzwi biblioteki otwarły się z trzaskiem i powiewająca szatami furia wystrzeliła w stronę jego sypialni z alarmującą szybkością.
— POTTER!
Drzwi komnaty Harry’ego odbiły się z trzaskiem od ściany, gdy w przejściu stanął Snape z oczyma lśniącymi od gniewu.
— Tylko ćwiczyłem — oznajmił niewinnie jego młody małżonek.
— Ćwiczyłeś?! Czy ja kiedykolwiek uczyłem cię, jak rzucać Patronusa mówiącego „siema, bracie”?!
— Ach, więc zrozumiałeś to, co powiedział? — zapytał zdziwiony młodzieniec.
Mistrz Eliksirów obdarzył go miażdżącym spojrzeniem i nie rzekł już nic więcej. Wykonał zwrot na obcasach i wycofał się do biblioteki. Harry przykrył usta dłonią, usiłując nie śmiać się w głos. Usiadł na małym dywaniku leżącym na podłodze i sięgnął po swój szkicownik. Kiedy go otwierał, zauważył, jak coś chudego i srebrnego wślizgnęło się do komnaty — był to Popiołek. Wbił w chłopca swoje srebrzyste spojrzenie i głosem należącym do jego męża, teraz już delikatnym i jedwabistym, wygłosił:
— Jeżeli przeszkodzisz mi raz jeszcze, Potter, bardzo tego pożałujesz. — I zniknął. Gryfon wcale nie czuł się zastraszony, słysząc te słowa. Natychmiast wysłał swojemu małżonkowi jelenia z odpowiedzią.
— Pożałuję? Dlaczego? Wygląda na to, że nie będziesz już musiał udzielać mi kolejnych lekcji i możesz poświęcić się całkowicie swoim skomplikowanym badaniom.
Oczy Severusa zwęziły się groźnie na widok Patronusa Pottera wkraczającego nonszalancko do biblioteki i przemawiającego do niego.
— Co za impertynent! — warknął, gdy odsłuchał wiadomość, po czym odłożył woluminy, by ponownie udać się do swojego buntowniczego małżonka, którego zastał siedzącego na podłodze w sypialni z nosem w książce.
— POTTER! — wrzasnął, a jego policzki zaczerwieniły się z gniewu.
— Och, dobrze, że jesteś. Nie byłem pewny, czy uda mi się odciągnąć cię po raz drugi od pracy — odpowiedział zuchwale chłopak, podnosząc się.
Starszy czarodziej podszedł do niego złowieszczo powolnym tempem, przeszywając go groźnym spojrzeniem. Zatrzymał się dopiero, gdy ich ciała i nosy prawie się z sobą stykały.
— Jak śmiałeś mi znowu przeszkodzić?
— No cóż, chciałem ci podziękować za to, że nauczyłeś mnie rzucać mówiącego Patronusa.
Oczy Snape’a nie złagodniały ani odrobinę.
— I to nie mogło zaczekać?
— Chciałem podziękować swojemu mężowi osobiście.
— Mężowi! — parsknął Severus, wykrzywiając przy tym usta, jakby mówił coś obrzydliwego. Nadal wpatrywał się w Harry’ego przeszywającym spojrzeniem. Jednak młodzieniec odwzajemniał jego wzrok. Starszy mężczyzna zdał sobie sprawę, że stoi tak blisko, iż jeden z nieujarzmionych kosmyków z czupryny chłopaka łaskotał go w czoło. Mógł dostrzec każdy najdrobniejszy szczegół blizny, jaka chowała się za rozczochraną grzywką. Zauważył niekończącą się czerń źrenic, cudowną zieleń tęczówek i te czarne obwódki, które oddzielały je od bieli. Spoglądał w twarz młodego mężczyzny, a jego delikatne powonienie, wyćwiczone przy warzeniu przeróżnych eliksirów, wyczuwało zapach świeżo umytego ciała. Jego umysł zaczął rozdzielać informacje, jakie docierały do niego przez nos i natychmiast zaczął analizować osobę, której został poślubiony. Odwrócił wzrok i odsunął się od Harry’ego, rozglądając się po pokoju. Nigdy wcześniej nie pofatygował się, by poznać upodobania dekoratorskie Gryfona. Ku jego zaskoczeniu, pokój był zdumiewająco schludny. Najwidoczniej dorastanie obdarzyło chłopaka zmysłem organizacji. A może raczej było to surowe wychowanie Dursleyów, którzy, co trzeba było przyznać, byli niezwykle zdyscyplinowani, jeżeli chodziło o porządek? Czy też była to zasługa poślubienia rzeczowego Mistrza Eliksirów?
— Widzę, że też coś czytasz — stwierdził niegrzecznie, zauważając, ile książek leży na półkach.
— To zdumiewające, nieprawdaż? — zapytał sarkastycznie Harry.
— Bardzo — odpowiedział chłodno Severus. Sięgnął i wyciągnął tę, którą pożyczył Potterowi do nauki rzucania Patronusa.
— Zakładam, że nie będziesz jej już więcej potrzebował — uznał i wymknął się z pokoju. Młodszy czarodziej przewrócił oczyma i zamknął za nim drzwi.


Następny tydzień obfitował w wydarzenia. Profesor Mukherjee zadała swoim uczniom jeszcze bardziej interesujące zadanie, niż poprzednio. Tym razem mieli dobrać się w pary i jedno miało narysować twarz drugiego, do linii szyi. W przyszłym tygodniu, role miały się odwrócić. Luna i Harry zdecydowali pracować razem.
— Ja narysuję cię pierwsza, Harry — powiedziała radośnie dziewczyna i już zaczęła dokonywać pierwszych pomiarów.
— Możecie przebrać się i umalować swoje twarze, także chłopcy — powiedziała kobieta. — Ale nie przesadzajcie.
Uczniowie byli zachwyceni.
— Przebiorę się za jednego z kompozytorów muzyki klasycznej, takiego w pudrowanej peruce i tym podobnym — chichotała jedna z dziewcząt.
— A ja będę sobą — stwierdziła pośpiesznie inna.
Potter w milczeniu się z nią zgodził, lecz Luna już przeglądała w pamięci wszelkie niestworzone istoty, zastanawiając się, która najlepiej by do niego pasowała. Obojgu pomogła Ginny, gdy spotkali się na kolacji. To ona zasugerowała, że Harry najefektywniej wyglądałby w przebraniu uwodzicielskiego wampira, o którym przeczytała w jakiejś mugolskiej powieści, którą znalazła kiedyś w pokoju bliźniaków.
— Sam już nie wiem — powiedział z wahaniem Gryfon.
— Niczym się nie martw! Nawet nie wiesz, ile przyborów do makijażu trzymają moje współlokatorki w dormitorium — zapewniała go Ginny. — Z pewnością pożyczą nam wszystko, jeżeli tylko powiem im, kogo zamierzam umalować.
Luna wyglądała na zachwyconą, a chłopak ciężko przełknął.
— Ech… właściwie…
— Zgódź się, Harry! — nalegała rudowłosa przyjaciółka.
Czarodziej spojrzał najpierw w jasnobrązowe, a potem w rozmarzone, bladoniebieskie oczy.
— Dobrze, niech wam będzie — wymamrotał, szurając stopą po podłodze.
— W takim razie, przyjdziemy do ciebie, do lochów. Uważam, że profesor Snape ma niesłychanie inspirujący gust, jeśli chodzi o oświetlenie — zauważyła Krukonka.
— Z przyjemnością zobaczę, jak wyglądają wasze komnaty — zainteresowała się Ginny. — Fred i George oszaleją z zazdrości, gdy się dowiedzą, że ja tam byłam a oni nie.
— No cóż, Severus — Snape — powiedział, że wolno mi zapraszać przyjaciół tylko do mojej sypialni. — Luna zdawała się być rozczarowana. — Ale zapytam go. W końcu to także moje komnaty. On, po życiu w samotności przez tak wiele lat, po prostu nie jest przyzwyczajony do... dzielenia się.
Ginny i Luna przytaknęły ponuro głowami, lecz Harry wiedział, że domyśliły się, iż w ten uprzejmy sposób chciał dać im do zrozumienia o samotniczym stylu życia starszego czarodzieja. Jednak, zgodnie z obietnicą, przedstawił ich zadanie Severusowi i zapytał, czy Luna mogłaby narysować jego portret w salonie, bo tam oświetlenie było o wiele bardziej interesujące niż w jego sypialni. Snape wzdrygnął się.
— Troje nastolatków w moich kwaterach. Jak uroczo. Nie życzę sobie żadnego harmidru i bieganiny. Nie będę też z nimi rozmawiać. W związku z tym, nie chcę słyszeć żadnych głupich pytań od tej ekscentrycznej dziewczyny Lovegoodów na temat zmyślonych składników eliksirów — odpowiedział.
— Tak jakbyś ty nie był ekscentryczny — zauważył Harry. Mistrz Eliksirów chłodno zignorował tę uwagę i udał się do biblioteki.


We wtorkowy wieczór, Severus uniósł swoją wąską brew, gdy doszedł go wybuch głośnego śmiechu z sypialni Gryfona. Potem nastąpiła chwila przerwy, a następnie drzwi otworzyły się i trójka przyjaciół, z Harrym pośrodku, wyszła z pokoju. Starszy czarodziej wlepił w niego wzrok.
Jego młody małżonek był ubrany w zwyczajne, czarne szaty czarodziejów, ale Luna i Ginny zaznaczyły jego oczy czarnym cieniem, tuszem i kredką, podkreślając biel białek. Jego twarz pokryta była pudrem, a końcówki włosów lśniły na zielono.
Usta Snape’a zadrżały nieznacznie, więc potarł je szybko palcami, by zachować poważny wyraz twarzy.
— Panno Lovegood, panno Weasley, co, na Merlina, zrobiłyście z moim mężem? — zapytał, zapominając o swoim postanowieniu, że nie nawiąże z nimi żadnego kontaktu.
— Ginny pomogła mi nadać mu nieco wampirycznego wyglądu — wyjaśniła Luna swym rozmarzonym głosem.
— Wampirycznego wyglądu? — powtórzył z niedowierzaniem mężczyzna.
— Pomyślałyśmy, że kły będą wyglądały nieco zbyt tandetnie — dodała pogodnie rudowłosa czarownica.
...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin